Boeing wyrzeka się budowy Titana. "Są pewne rzeczy, które chciałbyś mieć dopięte na ostatni guzik"

Już od kilku dni trwają poszukiwania zaginionej łodzi podwodnej, która wyruszyła na dno Atlantyku, aby jej pasażerowie mogli zobaczyć wrak Titanica. Przed wyprawą firma OceanGate, która stworzyła łódź Titan, chwaliła się współpracą z Boeingiem. Teraz amerykański koncern wszystkiemu zaprzecza.

Od niedzieli 18 czerwca trwają poszukiwania łodzi podwodnej Titan, która wyruszyła w podróż na dno Atlantyku w celu przyjrzenia się z bliska pozostałościom Titanica. Łódź straciła łączność około 105 minut po rozpoczęciu wyprawy. Na pokładzie znajduje się pięć osób. Firma OceanGate wielokrotnie chwaliła się współpracą z Boeingiem, Uniwersytetem Waszyngtonu oraz NASA. Obecnie zarówno Uniwersytet, jak i amerykański koncern lotniczy twierdzą, że wcale tak nie było.

Zobacz wideo Pościg za BMW po ulicach Kielc. Uciekinier doprowadził do dwóch kolizji

Uważają, że nie współpracowali z OceanGate i nie mają nic wspólnego z projektem i konstrukcją zaginionej łodzi

Boeing i Uniwersytet Waszyngtonu zaprzeczają, jakoby byli zaangażowani w projekt zaginionej łodzi podwodnej. Z kolei firma OceanGate wiele razy zaznaczała, że z nimi współpracowała. Informowała o tym na swojej stronie internetowej. W projekt i budowę Titana miało być zaangażowane również NASA. Jak podaje brytyjski tabloid Daily Mail, w środę 21 czerwca Uniwersytet i koncern lotniczy wydały komunikat, że nie brały one w tym udziału. Stockon Rush, dyrektor OceanGate i jeden z członków załogi, w wywiadzie dla CBS News w ubiegłym roku twierdził, że łódź jest bezpieczna i została stworzona pod okiem ekspertów. Mówił wtedy:

Są pewne rzeczy, które chciałbyś mieć dopięte na ostatni guzik.

Przed wejściem na pokład pasażerowie musieli podpisać specjalne oświadczenie

Na pokładzie zaginionej łodzi podwodnej znajduje się pięć osób - brytyjski biznesmen Hamish Harding, brytyjsko-pakistański biznesmen Shahzada Dawood, jego syn Suleman, emerytowany dowódca francuskiej marynarki Paul-Henri Nargeolet, oraz współzałożyciel OceanGate, Stockton Rush. Dyrektor firmy jeszcze w zeszłym roku twierdził, że nie uważa nurkowania w łodzi podwodnej za bardzo niebezpieczne. Jak zaznaczał, jeśli chce się być bezpiecznym, lepiej nie wstawać z łóżka i nie wsiadać do samochodu.

Przed wejściem na pokład pasażerowie musieli podpisać specjalne oświadczenie mówiące o tym, że ten eksperymentalny statek nie został zatwierdzony ani certyfikowany przez żaden organ regulacyjny i może spowodować obrażenia fizyczne, traumę emocjonalną lub śmierć. Podróż na dno Atlantyku kosztowała ich 250 000 dolarów.

Więcej podobnych artykułów znajdziecie na Gazeta.pl

Więcej o: