dzień pierwszy
-
Laaast Christmas...
W porównaniu z Tokio komercyjne wprowadzanie świątecznej atmosfery jest w Nowym Jorku nadzwyczaj delikatne
-
Ulice San Francisco
Z Tokio wyleciałam po godz. 17 i po ośmiu godzinach lotu wylądowałam o godz. 8.16 rano tego samego dnia. ?Cały dzień przede mną" - myślałam. A gdzie tam -jet lag dopadł mnie i powalił
-
Konnichi wa
Pierwsze trzęsienie ziemi mam już za sobą. Co prawda niewielkie, właściwie ledwie odczuwalne, ale i tak przez kilka sekund serce miałam w gardle
-
Ni Hao!
Samolot przebija się przez chmury i wreszcie je widać - Chiny. Po jednej i drugiej stronie po horyzont rozciągają się pola ryżowe, zielone, turkusowe, popielate. Pada. 15 st. C
-
Mamuśka mówi uważaj
Od razu widać, że to miejsce, w którym cena za metr kwadratowy się liczy (a nawet jest najwyższa na świecie). Ludzie przemieszczają się tunelami-chodnikami pomiędzy kilkudziesięciopiętrowymi wieżowcami
-
Singapurski wstrząs pozytywny
Po przylocie do Singapuru musiałam, po prostu musiałam założyć koszulkę na ramiączkach
-
Pre-paid taxi z dopłatami
Pierwsze spostrzeżenie - riksze napędzanych siłą wychudzonych mięśni. Drugie - bardzo, bardzo zielono
-
Kair-Bombaj
W finansowej stolicy Indii miałam wylądować o 8 rano, ale z powodu ?technicznego problemu" wylądowałam pięć godzin później