Kobiecie nie podobało się, że Europejczycy, których obsługiwała, zostawili jej "tylko" 10 procent napiwku za rachunek opiewający na kwotę 700 dolarów - co, należy podkreślić, jest normą przyjętą w krajach europejskich. Madison stwierdziła, że 10 proc. to o połowę za mało.
Swój emocjonalny wpis Tayt opublikowała kilka dni temu. Internauci nie zostawili na niej suchej nitki, więc kelnerka szybko go usunęła. W sieci jednak pozostały screeny, a także artykuł wyżej wspomnianego portalu.
Czasami, kur**, nienawidzę Europejczyków. Co gorsza, mieli przy stole jednego Amerykanina…
- napisała Amerykanka.
Według norm przyjętych w Stanach Zjednoczonych, kelnerom i kelnerkom daje się napiwki w wysokości od 15 do 25 procent.
Pod usuniętym już wpisem znalazło się wiele krytycznych komentarzy w stosunku do Madison. Internauci zarzucali jej ignorancję.
"70 dolarów to bardziej niż fair. Co, na Boga, jest twoim zdaniem bardziej akceptowalne?" - pytali.
"Nienawidzisz Europejczyków? Których dokładnie? Europa to nie kraj, tylko kontynent" - wskazywali inni. Jeszcze inni ripostowali: "Nie, to twój szef musi płacić ci wynagrodzenie, a nie klient"
Wyobraź sobie, że powinienem zapłacić co najmniej 130 dolarów oprócz tego, ile faktycznie kosztowało mnie moje jedzenie. I to tylko po to, by ktoś przyniósł mi to, za co zapłaciłem. Szaleństwo!
Dlaczego? Dlaczego w Ameryce jest tak wiele zasad dotyczących napiwków? To taka dziwna kultura. W moim kraju mamy płacę minimalną, gdzie ludzie są uczciwie wynagradzani, nie ma potrzeby tak wymuszać.
Również 20 procent na rachunku za 20-100 dolarów ma sens. 20 procent na rachunku za 500 dolarów to trochę szalone, naprawdę. Zależy od miasta i ilości energii, którą faktycznie zużywasz, ale nie daję napiwków powyżej 50 dolarów za godzinę za usługę, kiedy już zapłacę pół tysiąca. Kelnerzy po prostu oczekują zbyt wiele
Pochodzę z Kanady, a 15 procent napiwku to zazwyczaj dla nas standard. Uważam, że 20 procent jest zarezerwowane dla doskonałej obsługi
- czytamy w pozostałych wpisach.