W popularnym kurorcie o krok od katastrofy. Zaczyna brakować wody. "Był czas, kiedy nie płynęła przez tydzień"

"New York Post" oraz "The Guardian" piszą o kryzysie, z którym zmaga się popularna wśród turystów, tajska wyspa Ko Samui. Na razie miejsce to przyciąga urlopowiczów niezbyt wygórowanymi cenami (w porównaniu np. do innych tajskich destynacji), ale jeśli kryzys się utrzyma - ceny najprawdopodobniej radykalnie wzrosną.
Zobacz wideo Zobacz wideo: Atrakcja i tortury. Słonie cierpią dla turystów

Na rajskiej wyspie Ko Samui zaczyna brakować wody. Winę ponosi oczywiście susza, ale nie tylko. Wyspa przeżywa turystyczne oblężenie, co przekłada się na wzmożone zużycie tego życiodajnego surowca. Zużycie wody w licznych kurortach, które rozlokowane są na niewielkiej przestrzeni, jest ogromne. Władze kraju obawiają się skutków i stanu katastrofy. Apelują zarówno do mieszkańców, jak i przyjezdnych, by korzystali z niej oszczędnie. Nie jest to jednak łatwe, ponieważ wyspa po pandemii "odżyła" turystycznie.

Jak przekazał zastępca burmistrza Ko Samui, Sutham Samthong, woda obecnie importowana jest z innych obszarów oraz zbiorników prywatnych. Surowiec następnie rozdysponowywany jest wśród ludności. - Staramy się rozwiązać sytuację. Nie chcemy, aby ogłoszono, że Ko Samui jest strefą katastrofy - powiedział przedstawiciel lokalnych władz. Zazwyczaj pora sucha na Ko Samui - podczas której deficyty wody wyspie są częstym problemem - trwa od marca do maja. W tym roku jednak dodatkowe trudności generuje zjawisko El Niño, wiążące się z mniejszymi opadami.

Chciałbym prosić ludzi, aby oszczędzali wodę, używali jej oszczędnie. Jeśli pomożemy sobie nawzajem, możemy przez to przejść

- powiedział Samthong, cytowany przez "The Guardian". Według doniesień medialnych, na wyspie obecne zasoby słodkiej wody wystarczą na niespełna 30 dni.

"Był czas, kiedy woda nie płynęła przez tydzień"

"The Guardian" rozmawiał również z jedną pracownic salonu masaży, która oznajmiła m.in., że "był czas, kiedy woda nie płynęła w ogóle przez cały tydzień". A jest to surowiec niezbędny do wykonywania tego rodzaju usług. - Mam gabinet masażu i pokoje do wynajęcia. To naprawdę wpłynęło na biznes - dodała.

Z kolei prezes Stowarzyszenia Turystycznego Ko Samui, Ratchaporn Poolsawadee zaznaczył, że dochody z odradzającej się w tym roku turystyki wcale nie są powodem do entuzjazmu, ponieważ i tak zarobione pieniądze przeznaczane są na zakup słodkiej wody. Ko Samui potrzebuje jej łącznie 30 000 metrów sześciennych dziennie. Większość, czyli 24 000 metrów, pozyskiwana jest przez podwodny rurociąg z Surat Thani. Reszta pochodzi ze zbiorników. Całość pompowana jest do kurortów turystycznych, przez co najbardziej dotknięte są lokalne społeczności, mieszkające w pobliżu takich ośrodków.

Źródła: The Guardian/New York Post

Więcej o: