Egipt. Nurkowanie w Morzu Czerwonym. Mój pierwszy rekin

Od czasu, kiedy pierwszy raz wszedłem pod wodę w rynsztunku płetwonurka, wiedziałem, że chcę stanąć oko w oko z rekinem. I tak się wreszcie stało!

Najbliższe Polski miejsce, które te majestatyczne i niebezpieczne ryby odwiedzają regularnie (spotkanie z nimi jest pewne na 90 proc.) to Elphinstone, rafa na Morzu Czerwonym. Piękna, dziewicza, położona ponad 12 km od egipskiego brzegu, dla wielu nurków obowiązkowy punkt na mapie wyjazdów. Można udać się na nurkowe safari którąś z licznych łodzi płynących tam z baz Hurghady, Queseir, Safagi czy Mars Alama albo - jak było w moim przypadku - wyprawić się do jednego z okolicznych resortów (najlepiej właśnie teraz, kiedy hotele świecą pustkami, ceny spadają, a słońce nie praży jak latem). By spełnić dawne marzenie, zamieszkałem w domku na palach na brzegu morza (w styczniu tygodniowy pobyt w kompleksie hotelowym Equinox w El Naaba, z dwoma posiłkami dziennie - 100 euro; jedyny minus - komary). Dwie łodzie z tutejszego portu i przewodnicy - nurkowie znający pobliskie rafy jak własną kieszeń - dawały gwarancję spotkania z podwodnymi drapieżcami.

***

Na Elphinstone wypływa się o świcie. Zbiórka o piątej rano, aby uniknąć fal, które zaczynają kołysać morzem około szóstej (styczeń to czas wzmożonych wiatrów i wysokiej fali na Morzu Czerwonym). Wyłaniające się z wody słońce wygląda bajecznie.

Na rafie cumujemy przed siódmą. Pół godziny później pierwsze z planowanych dwóch zejść pod wodę. Najpierw jednak kilka ustaleń z naszym podwodnym przewodnikiem (divemaster ): nurkujemy w dryfie (z prądem) - skaczemy do wody w jednym miejscu, wychodzimy na łódź w innym; przebywamy na głębokości ok. 10-15 m (niżej i tak nic ciekawego nie widać, a piękne formacje koralowców i gorgonii można podziwiać między ósmym a piętnastym metrem pod powierzchnią); nie wykonujemy gwałtownych ruchów; nie wyciągamy rąk w stronę rekinów; nie zabieramy ze sobą noży (zresztą w całym Egipcie jest to zakazane, nóż ma jedynie przewodnik); trzymamy się w grupie; po sygnale powrotu na łódź, z tzw. przystanku bezpieczeństwa (na piątym metrze pod wodą) jak najszybciej mamy wejść na pokład.

Jak się później okazało, momentem najbardziej mrożącym krew w żyłach był właśnie ten, w którym wysłuchiwaliśmy wskazówek divemastera ...

Rafa Elphinstone to samotny twór na otwartym morzu, który tylko w kilku miejscach nieznacznie wystaje nad powierzchnię. Ma kształt grubego, długiego na ok. 300 m cygara, końcami skierowanego ku północy i południowi; dłuższe ściany opadają w głębię na ok. 100 m. Podwodne życie skupia się głównie wokół części południowej i tu spodziewamy się zobaczyć oceaniczne rekiny białopłetwe (Carcharhinus longimanus). Podobno są tu regularne dokarmiane, ale ponieważ to proceder nielegalny, nikt tego nie poświadczy.

***

Wyskoczywszy z łodzi, od razu schodzimy głębiej - zbiórka na piętnastym metrze. Rekiny żerują bowiem pod powierzchnią wody, a ich ataki - o ile mają miejsce - najczęściej przytrafiają się na pierwszych dwóch metrach.

Minutę, może dwie po zanurzeniu pojawia się pierwszy. Na zawsze zapamiętam moment, w którym go zobaczyłem: płynął majestatycznie w przeciwnym kierunku, jakieś dziesięć metrów od nas, na lewo od rafy. Kompletnie nas ignorował. Miał ponad dwa metry (średni rozmiar 3 m, największy odnotowany - 3,9). Wszyscy rzucili się do robienia zdjęć, a ja zacząłem się zastanawiać, czy tak piękne i dostojne stworzenie na pewno jest naszym wrogiem? A może to my naruszamy jego terytorium, on zaś jedynie się broni? Rekin bez powodu nie atakuje ludzi - bywa, że myli człowieka z chorą foką bądź czymś, co kojarzy mu się z jedzeniem (na Elphinstone ataki dotyczyły najczęściej załogantów podpływających wpław do rafy z liną cumowniczą; miejscowi nurkowie o wypadkach mówią niechętnie, by nie odstraszać turystów).

Wkrótce pojawił się kolejny longimanus , za nim jeszcze dwa Tego dnia krążyło ich wokół nas około dziesięciu. Były to same rekiny białopłetwe (bywalcy spotykają tu również rekiny młoty). Podpływały, odpływały, zaciekawione nie mniej niż my. Gdy któryś zbytnio się zbliżył, wystarczył głośny sygnał specjalną grzechotką (divemaster daje nią sygnały nurkom), by ryba płynąca trzy-cztery metry od nas gwałtownie zawróciła.

Mija pół godziny i divemaster oznajmia koniec nurkowania. Kiedy kolejno wychodziliśmy na rozkołysaną falami łódź, rekiny odpłynęły na jakieś dwadzieścia metrów (przewodnik zdradził nam wtedy, że gdy tylko się uaktywniają, najlepiej zejść im z drogi). Podziwialiśmy je jeszcze przez kilka chwil z pokładu, do momentu gdy nagle zniknęły - jak się okazało, za sprawą dwóch wielkich delfinów wraz z maleństwem, które przepłynęły koło naszej łodzi. Rekiny po prostu boją się pływających ssaków - delfiny potrafią je zatopić, uderzając z impetem w ich bruzdy skrzelowe, a i zęby mają bardzo ostre (przewodnik pokazywał nam rekina z wygryzioną płetwą - nie miał wątpliwości, że to sprawka delfinów).

***

Nurkowanie na Elphinstone okazało się trudne nie tyle z powodu rekinów, co z racji naszych kondycyjnych braków. Silny północny prąd spychał nas, utrudniając dopłynięcie do łodzi. Wciąż nie mogę zapomnieć zadyszki i problemów z wejściem na pokład co chwila podrywany przez fale. Tak jak i pierwszego rekina oraz zębów tego, który przepływając nad nami, na chwilę otworzył pysk.

Coraz mniej rekinów

Do dramatycznych spotkań z rekinami dochodzi około stu razy w roku - przy czym za atak uważa się nawet samo zetknięcie z drapieżnikiem, choćby i bez urazów - z czego dziesięć przypadków kończy się śmiercią (dla porównania: ofiarą hipopotamów pada 50 osób). Jak podają przedstawiciele Shark Project ( http://www.sharkproject.com ),organizacji broniącej rekinów, z rąk człowieka ginie ich rocznie 200 mln (według innych źródeł - do 150 mln). Bywa, że obcina się im tylko płetwy, które uchodzą za przysmak i afrodyzjak, a potem wpuszcza z powrotem do morza, skazując na pewną śmierć w męczarniach. Tymczasem coraz częściej mówi się też o przypadkach zatrucia mięsem tych ryb, a to za sprawą odkładających się w nich biotoksyn - związków metylortęciowych.

Liczba rekinów drastycznie maleje także dlatego, że słabo się rozmnażają (ich cykl rozrodczy jest długi). Z badań prowadzonych przez pół dekady przez kanadyjski Uniwersytet Dalhousie w Halifax wynika, że w ciągu ostatnich sześciu lat populacja rekinów młotów w północnym Atlantyku spadła o 90 proc., zaś innych o 70 proc. Na całym świecie 100 ze znanych nam 520 gatunków (w tym i białopłetwy) figuruje w Czerwonej Księdze zwierząt zagrożonych wymarciem. Spadek liczby rekinów oznacza również zachwianie ekosystemu raf - alarmuje Shark Project - niszczą je bowiem ryby, których populacja nie została przerzedzona przez drapieżniki.

Jak i za ile

Najprościej i najłatwiej: polecieć do Hurghady, wsiąść na łódź bądź vanem dojechać do wybranego portu. Tam okrętujemy się i wypływamy w sześciodniowy (zazwyczaj) rejs. Przelot, transfery i samo safari kosztować nas będzie w sumie ok. 4 tys. zł.

przelot Warszawa - Hurghada - ok. 1100-1400 zł

wiza egipska - 15 dol.

transfer vanem w okolice Mars Alam - 50 dol. w obie strony

safari nurkowe - 6 dni 650-800 euro, zależnie od trasy, standardu łodzi i wyżywienia (bywają też droższe)

zakwaterowanie z dwoma posiłkami - od 100 (bungalowy) do 300 dol. (hotel o wysokim standardzie) za tydzień w sezonie zimowym

pakiet 10 nurkowań, w tym rejs na Elphinstone - 190-250 dol.

sprzęt do nurkowania - 3-4 dol. za element na dobę

Więcej o: