Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Młoda para Soumaya i jej mąż Justin przeżyli prawdziwy koszmar już na samym początku swojej podróży poślubnej, o czym opowiedzieli brytyjskiej gazecie "Newsweek". Nowożeńcy musieli zmierzyć się z pasmem niepowodzeń w ramach wymarzonych wakacji w Azji. Pechową historią postanowili się podzielić z innymi podróżującymi, by wyczulić ich na najmniejsze szczegóły planowania.
Wymarzona podróż poślubna to moment, który wyczekuje każde świeżo upieczone małżeństwo. Tak, też było w przypadku 30-letniej panny młodej - Soumaya i jej 33-letniego wybranka Justina. Para postanowiła wykupić atrakcyjną i egzotyczną wycieczkę do Azji za ponad 6000 dolarów. Wycieczka miała rozpocząć się w Bangkoku i obejmować Phuket w Tajlandii, Tokio w Japonii oraz Seul w Korei Południowej. Zaledwie kilka godzin po przyjęciu weselnym, które odbyło się 10 lipca, nowożeńcy zjawili się na lotnisku, by rozpocząć wspólną i romantyczną przygodę. Nikt nie spodziewał się jednak, jak potoczą się dalsze losy.
Nowożeńcy startujący z lotniska Heathrow w Londynie mieli polecieć do Wiednia, po to, by przesiąść się do samolotu lecącego do Arabii Saudyjskiej. Jak się okazało, para na drugi lot spóźniła się zaledwie dwie minuty. Powodem był brak wezwania do bramki. Jak twierdzą, byli gotowi by przejść do odprawy, jednak czekali na informację. W momencie gdy zorientowali się o pomyłce, było już za późno.
Nie było ostatecznego wezwania do bramki, a my po prostu siedzieliśmy tam i czekaliśmy
- powiedziała Soumaya.
Potem spojrzeliśmy na godzinę i spóźniliśmy się około dwóch minut, więc pobiegliśmy do obsługi lotniska, ale powiedzieli, że jesteśmy za późno i zasadniczo kazali nam odejść. Utknęliśmy i naprawdę nie wiedzieliśmy, co dalej zrobić
- dodała kobieta.
Smutni i zrezygnowani nowożeńcy udali się do działu obsługi jednak tam uzyskali informację, że nie kwalifikują się do zwrotu pieniędzy oraz nie mogą liczyć na kolejny darmowy lot. Para postanowiła kupić bilety na kolejny rejs, jednak noc spędzili na lotnisku, pomimo iż pan młody miał olbrzymi problem z bólem pleców.
W tym momencie wpadliśmy w panikę, więc po prostu poszliśmy za ich radą i poszliśmy zmienić rezerwację
- oznajmiła w wywiadzie kobieta.
Seria niefortunnych zdarzeń nie opuściła jednak nowożeńców. Następnego dnia nie zostali wpuszczeni na pokład samolotu z powodu braku ważnej wizy. Firma, która była odpowiedzialna za ich podróż, nie poinformowała o wymogu.
To było naprawdę przerażające. To było okropne. Myślę, że to było najgorsze doświadczenie w moim życiu
- powiedziała w rozmowie z "Newsweekiem" panna młoda.
Zrozpaczona para postanowiła zrezygnować z podróży poślubnej. Powrót do Anglii także wiązał się z utrudnieniami. Bagaż kobiety został zagubiony - była tam m.in. cenna sukienka ślubna. Para postanowiła walczyć o odszkodowanie oraz całkowity zwrot pieniędzy.
Ostatecznie otrzymali od Kiwi.com vouchery podróżne o wartości 1200 dolarów. Dokonano także zwrotu 1235 dolarów za bilety kupione zakupione w Wiedniu. Jednak Soumaya zapowiada, że to nie koniec jej roszczeń:
Nie chcemy bonów - nie chcemy ich ponownie używać. Muszą nam oddać nasze pieniądze.
Rzecznik Kiwi.com przyznał, że młoda para nie zrozumiała warunków ochrony transferu, dlatego spóźniła się na lot. Mieli być również poinformowani o możliwości zakupu nowych biletów za pomocą pośrednika:
Klienci zdecydowali się wybrać i kupić lot bez konsultacji i niestety przegapili informacje o wymogach wizowych, informujące ich o konkretnych warunkach, które należy spełnić na ich lotnisku tranzytowym.