Problem zbyt małej przestrzeni na nogi zna chyba każdy, kto choć raz leciał samolotem. U niektórych przewoźników pomiędzy rzędami jest naprawdę bardzo ciasno. Dla szczególnie wysokich osób rozwiązaniem może być wybór miejsca w pierwszym rzędzie lub przy wyjściu awaryjnym. Takich foteli jest jednak w samolocie niewiele, więc to działanie na krótką metę, bo przecież nie zadowoli wszystkich.
Na ten problem szczególnie mocno narzekają Amerykanie. Jak podaje serwis CNBC, firma z branży lotniczej SeatGuru przeprowadziła analizę, z której wynika, że przestrzeń zmniejszyła się z 35 cali (88,9 cm) w połowie XX wieku do 31 obecnie (77,5 cm), a w niektórych liniach lotniczych jest nawet jeszcze mniejsza - na poziomie 28 cali (71,12 cm).
Przewoźnicy celowo zmniejszają przestrzeń i wstawiają więcej foteli, aby zwiększyć zyski i rozłożyć koszty podróży na więcej osób. Tak jest m.in. w samolotach linii JetBlue, gdzie liczba foteli wzrosła ze 150 do 162, czy American Arlines - w zależności od maszyny jest to wzrost ze 181 do 190 lub ze 160 do 172 foteli. W niektórych przypadkach, aby wygospodarować więcej miejsca na siedzenia, przewoźnicy zmniejszają m.in. toalety.
Coraz większym problemem jest także tusza pasażerów. Z danych, które podaje Washington Post, wynika, że przeciętny Amerykanin w latach 60. XX wieku ważył średnio ok. 166,3 funtów (ok. 74,8 kg) w porównaniu ze 195,5 obecnie (ok. 88 kg). Z nadwagą zmagają się też kobiety, których średnia waga pół wieku temu wynosiła 140 funtów (ok. 63 kg), a teraz - 166,2 funta (ok. 74,7 kg).
CNBC podaje, że śledczy z Departamentu Transportu, który nadzoruje Federalną Administrację Lotnictwa, zamierzają sprawdzić, czy obecne, bardziej zatłoczone samoloty spełniają w ogóle wymogi bezpieczeństwa związane z ewentualną ewakuacją (obecnie przepisy nakazują ewakuację w ciągu 90 sekund lub jeszcze krócej).
Dlatego Kongres debatuje właśnie nad ustawą, która wprowadzałaby wymóg instalowania w samolotach siedzeń o określonej wielkości, które jednocześnie zapewniałyby odpowiednio dużą przestrzeń na nogi, a co za tym idzie - spełniałyby wymogi bezpieczeństwa.
Jeśli ustawa zacznie obowiązywać, Federalna Administracja Lotnictwa będzie miała rok na ustalenie minimalnych wymiarów. Została już przegłosowana przez Izbę Reprezentantów, która jest izbą niższą Kongresu, i obecnie jest dyskutowana w Senacie.
Choć przepis na razie dotyczy tylko Stanów Zjednoczonych, jeśli zostanie przegłosowany i wprowadzony w życie, to mamy nadzieję, że stanie się inspiracją dla innych państw, aby również zmodernizowały swoje prawo.
Co prawda włoski producent foteli lotniczych zaproponował już jedno rozwiązanie dla osób, które w trakcie lotu chciałyby rozprostować nogi, ale jest ono dość niecodzienne. Na targach Aircraft Interiors Expo 2018 w Hamburgu firma zaprezentowała nowy model fotela. Projektując go, pomyślała o tym, aby wilk był syty i owca cała. A więc aby zadowoleni byli i pasażerowie, i linie lotnicze.
Chodziło o to, by stworzyć wygodny fotel, który zapewni więcej miejsca na wyprostowanie nóg, a jednocześnie zajmowałby mniej przestrzeni niż "tradycyjne" wersje. Dzięki temu linie lotnicze mogłyby zmieścić w swoich samolotach więcej foteli, a co za tym idzie większą liczbę pasażerów (dokładnie o 20 procent), czyli więcej zarobić na jednym locie.
Siedzisko fotela po obu stronach opada jednak pod tak dużym kątem, że pozycja "siedzącego" ma tak naprawdę więcej wspólnego ze staniem niż siedzeniem.