Słowacja. Hulajnogą po Tatrach

Śmigam po zboczach trzykołówką, hulajnogą, rowerem, a czasem zjeżdżam w oponie. Lato w słowackich Tatrach jest ciekawsze od zimy - muszę tam wkrótce wrócić!

Granicę - bez kolejki - przekraczamy w Jurgowie (do 2005 r. przejście tylko dla pieszych, teraz czynne całą dobę również dla samochodów). Do Starego Smokowca w Tatrach Wysokich jest stąd zaledwie pół godziny. W ramach projektu "Tatry bez barier" powstał tu właśnie pierwszy szlak górski przystosowany dla osób na wózkach inwalidzkich (łatwo go znaleźć, oznaczony jest wózkiem inwalidzkim). Ponad 4-kilometrowa trasa wiedzie od Starego Smokowca poprzez Hrebienok (Siodełko, 1267 m n.p.m.) do schroniska Rainerowa Chata. Po drodze mijamy wiele starszych osób i rodziny z małymi dziećmi. Jeszcze tego lata otwarte zostaną kolejne trzy podobne szlaki: z Łysej Polany do Doliny Białej Wody, z Tatrzańskiej Jaworzyny do Doliny Jaworowej i z Czerwonego Klasztoru do Leśnicy w Pienińskim Parku Narodowym; wszystkie cztery mają razem liczyć 17 km.

***

Na Hrebienoku testujemy tegoroczne nowinki. Już z daleka widać ponad 40-metrowy zielono-pomarańczowy tor do letniego tubingu, słychać głośny śmiech zjeżdżających dzieci i dorosłych. Kiedy nadchodzi moja kolej, siadam w wielkiej oponie, po turecku, żeby w czasie jazdy nie zahaczyć o nic nogami. Ktoś silnym ruchem wpycha mnie na tor. Ślizgam się i kręcę we wszystkie strony, na ostrym zakręcie mam wrażenie, że wypadnę. Zjazd trwa chwilę. Staję z oponą na ruchomym chodniku i znów jadę na górę.

Summer tubing czynny codziennie od 10 do 18.30; cztery zjazdy - 100 koron słowackich, jeden - 35; http://www.tldtatry.sk (także polska wersja językowa)

Zamiast iść pieszo z Hrebienoka do Starego Smokowca, postanawiam zjechać na górskiej hulajnodze, 2,6 km asfaltem. Zakładam kask, kamizelkę odblaskową i ochraniacze na łokcie. Instruktor tłumaczy, bym używała obu hamulców na raz (jak na rowerze), bo inaczej wypadnę przez kierownicę. Odpycham się tylko raz, a potem potężna pomarańczowa hulajnoga sama nabiera prędkości. Trzymam się prawej strony, lewa przeznaczona jest tylko dla pieszych (są zaskoczeni, widząc mnie).

Bilet normalny 180 koron, ulgowy 140 (w cenie opłata za wjazd na szczyt kolejką), http://www.tldtatry.sk

W Starym Smokowcu słyszę, że jeszcze bardziej ekscytujący jest zjazd z międzystacji kolejki linowej Start do Tatrzańskiej Łomnicy. Tamtejsza 3-kilometrowa trasa nie jest już asfaltowa, lecz kamienista i wyboista, pełna niespodzianek. Nie zwlekając, wjeżdżam na Start i jestem w kropce: hulajnoga górska, trzykołówka Stanley rider czy mountainboard? Próbuję więc wszystkiego po kolei.

Stanley rider zwany jest tu górską F1 (instruktor mówi, że za chwilę poczuję się jak Robert Kubica). Konstrukcja wydaje się niezbyt skomplikowana: dwa koła z tyłu, jedno z przodu, dwa ręczne hamulce po bokach. Siadam, wyprostowane nogi opieram na dwóch prętach, czyli kierownicy. Lekko ruszam lewą nogą - trzykołówka ostro skręca w prawo. Siedzenie zawieszone jest tuż nad ziemią, zawadzam podwoziem o kamienie i wystające korzenie, kilka razy wypadam z trasy. Przy nagłym hamowaniu czuję zapach spalonej gumy. Stanley rider jest o wiele szybszy od hulajnogi i bardziej mi się podoba.

W przerwie między zjazdami odpoczywam w niedawno otwartej samoobsługowej Pizza & Pasta Restaurant. Przede wszystkim kuchnia włoska, ale jest też kilka miejscowych specjałów: bardzo dobra zupa grzybowa, ciasto miodowe oraz moje ulubione piwo Kelt z dużą pianą (więcej regionalnych potraw da się skosztować w kolibach, czyli zbójnickich karczmach; ja zasmakowałam w herbacie tatrzańskiej - 52-proc. nalewce z ekstraktów ziołowych i herbacianych podawanej prosto z lodówki w małych kieliszkach - i w pierogach z bryndzą okraszonych słoniną).

Mountainboard ma cztery kółka, a z tyłu hamulec hydrauliczny zakończony uchwytem jak w rowerze (jako snowboardzistka bardzo się cieszę, że powstała letnia odmiana tego sportu). Przypinając się do deski, stwierdzam, że brakuje mi trzeciej ręki do trzymania hamulca. Proszę o pomoc, mocuję obie nogi w wiązaniach (dobrze, że mam akurat buty do chodzenia po górach, niestety, nie da się wypożyczyć obuwia usztywniającego kostkę). Uczę się hamować, a potem zjeżdżam - dotykam rękoma ziemi, czasem upadam, ale w końcu ujarzmiam deskę i nabieram większej prędkości. Na dole czuję, że nadwerężyłam mięśnie ud, chyba nie mam aż tak dobrej kondycji, jak mi się wydawało. Mountainboard wymaga dużego skupienia i precyzji - i dlatego jest tak interesujący.

Stanley Rider - 150 koron, mountainboard lub hulajnoga - 90. Wypożyczalnia sprzętu na międzystacji Start czynna codziennie od 12 do 18.30, http://www.tldtatry.sk

Po całym dniu na hulajnogach i rolkach jedziemy pozbyć się zmęczenia do Aquacity Poprad (kursuje bezpłatny autobus ze Starego Smokowca i Tatrzańskiej Łomnicy, podróż trwa niecałą godzinę). Pływamy w 50-metrowym basenie olimpijskim i zażywamy leczniczych kąpieli w wodach termalnych o temperaturze od 28 do 36 stopni C. Wieczorem w nowo otwartym basenie oglądamy pokazy laserowe. Nie muszę wychodzić z wody, by zamówić drinka - po prostu podpływam do baru. Na koniec zaglądam do centrum odnowy biologicznej kuszącego saunami, studnią lodową i kabiną śnieżną (minus 12 stopni C), do której wchodzi się w klapkach, żeby nie przymarznąć do podłogi. Do tej kabiny wchodzę prosto z sauny - co za szok! Po chwili wskakuję do studni lodowej, a stamtąd z powrotem w śnieg. Teraz wcale nie odczuwam zimna, jestem rześka i pełna energii. Szkoda, że nie mogę zaznać krioterapii w minus 120 - dzień wcześniej musiałabym odbyć badania lekarskie (przeciwwskazaniem są m.in. choroby układu krążenia i klaustrofobia). http://www.aquacity.sk

***

Kiedy w górach pada deszcz, za przykładem rozbójników chowamy się w... jaskini. Możemy wybierać pomiędzy dwiema lodowymi i dziesięcioma naciekowymi (cztery inne zwiedza się za zezwoleniem).

Jedyną udostępnioną dla turystów jaskinią w Tatrach Wysokich jest Bielska, trzecia co do wielkości na Słowacji, ma 3641 m długości i 160 m głębokości. Do wejścia pod zboczami Kobylego Wierchu na wysokości 860 m można dojść z parkingu w dwadzieścia minut. Przewodnik informuje, że długa na 1370 m trasa zajmie nam 70 min. Krajobraz jest tak nierzeczywisty, że czujemy się jak w krainie czarów. Rześkie powietrze jest wprost oszałamiające. Pokonujemy setki schodów, to w dół, to w górę. Mijamy przepiękne jeziorka, wapienne nacieki w kształcie wodospadów i stalagmity (narastające od dna, w kształcie stożka). Tylko patrzeć, a pojawi się troll lub inny bajkowy stwór. No i jest! Kamienny krokodyl czai się pod ścianą. Przypadkiem dotykam stalagnatu (kolumny) zwanego Językiem Plotkarki - jak twierdzi przewodnik, teraz przez rok będę obmawiała innych! Na koniec komnata o doskonałej akustyce zwana Salą Koncertową. Słychać Bacha, szkoda, że nie ma prawdziwej orkiestry.

Demianowska Jaskinia Lodowa w Tatrach Niskich słynie z lodowych stalaktytów (nacieki ze stropu) i stalagmitów powstałych z wody zamarzającej natychmiast po przeniknięciu przez wapienie. Przyglądam się kościom niedźwiedzi, które przed wiekami uważano za szczątki smoków. Podobno jeśli podczas zwiedzania spadnie na mnie kropla wody, odmłodnieję o dziesięć lat. Spada, ale wyglądam tak samo (mam nadzieję, że chociaż mój duch stał się młodszy). Po 45 minutach i 850 metrach schody wyprowadzają nas na powierzchnię.

Obie jaskinie zwiedza się od wtorku do niedzieli od 9 do 16, wejścia tylko o pełnych godzinach. Demianowska Jaskinia Lodowa nieczynna od 1 października do 14 maja. Bilet normalny 180 koron, studencki 160, dziecięcy 90, pozwolenie na wykonywanie zdjęć - 300, http://www.ssj.sk

***

W miejscowości Pavcina Lehota (niedaleko Doliny Demianowskiej) powstał w maju letni tor bobslejowy. Ma 1000 m długości i 16 zakrętów. Żółto-niebieskie wagoniki wciąga na szczyt orczyk. Wyposażone są w pasy bezpieczeństwa i trzy niezależne hamulce, w tym jeden ręczny. Podczas jazdy przekonuję się, że on właśnie stwarza niebezpieczne sytuacje - osoba jadąca przede mną może się zatrzymać w najmniej spodziewanym momencie, przestraszona stromizną. O mały włos nie wpadłam na kogoś takiego, więc za drugim podejściem czekam, aż mój poprzednik znajdzie się w połowie trasy i dopiero wtedy jadę bez hamulca, 45 km/h. Zawrotna prędkość wciąga. Wykupuję karnet na dziesięć zjazdów (podobno tor przynosi pięć razy większy zysk niż wyciąg narciarski, więc może będzie działał i w zimie, jeśli tylko spełni normy bezpieczeństwa).

Tor bobslejowy czynny do końca września od 8.30 do 20, a czasem nawet do 22, w październiku trochę krócej. Bilet normalny 75 koron, ulgowy 63, pięć zjazdów 310, dziesięć - 570, http://www.ziarce.sk/boby

W Jasnej znanej ze sportów zimowych latem działa park rowerowy. Są tu trzy trasy: Panorama (łatwa), Freeride (średnia) i Downhill (trudna). Wyciąg krzesełkowy wiezie mnie na Rovną Holę (1491 m n.p.m.), wypożyczony rower zaczepiam na specjalnym wieszaku. Wkładam kask i ochraniacze i ruszam na niespełna 5-kilometrową Panoramę. Po kilku minutach nie mam już czasu na podziwianie tatrzańskich krajobrazów, bo rozpędzam się coraz bardziej. Trasa wiedzie przez górskie zbocza, potem lasem, a na koniec szosą. Choć łatwa, obfituje w strome zjazdy, dostarcza wiele emocji i radości. Nie zniechęcam się upadkami i lekkimi obrażeniami - są częścią tej zabawy.

Wypożyczenie roweru down hill na półtorej godziny (w tym jeden wjazd wyciągiem) - 590 koron, wypożyczenie kasku i ochraniaczy - 30, http://www.jasna.sk

Zapora wodna Liptowska Mara to nasz przystanek w drodze powrotnej do Polski. Aby ją wybudować, na przełomie lat 60. i 70. zalano 13 miejscowości (ich najcenniejsze zabytki trafiły do skansenu w Pribylinie). Liptowska Mara przyciąga wielbicieli sportów wodnych. Statek wycieczkowy zabiera nas w godzinny rejs. Wydaje się, że jesteśmy nad morzem...

W lipcu i sierpniu statek wypływa co dwie godziny między 10 a 16 z przystani Liptowski Trnowec, bilet normalny 80 koron, ulgowy 40. Od 1 września rejsy zamawia się, dzwoniąc pod: 00 42 19 03 25 29 90, musi zgłosić się co najmniej 30 osób

Przepiękne zdjęcia Tatr na FotoForum

Słowacja na zdjęciach z FotoForum

Więcej o: