List z Grecji. Tajemnice Demeter

Kiedyś rok po roku przez prawie dwa tysiące lat do Eleusis przybywano po szczęście i nadzieję, teraz mało kto tu zagląda

"Nigdy nie byłem na Akropolu" - słyszę po raz kolejny od poznanego w barze Greka. Czy to dlatego, że Akropol, zawieszony gdzieś wysoko w powietrzu, wydaje się istnieć poza życiem współczesnych Greków? Tak wygląda większość spuścizny po antycznych przodkach - odseparowane od ruchliwych ulic świątynie, czy też - jak w Delfach - oddalone od miasta. W Eleusis (Elefsina) nie ma mowy o atmosferze z V w. przed naszą erą. Tu zwiedzaniu towarzyszy smog i dym z fabrycznych kominów.

***

Rzut oka na Akropol i wsiadam do autobusu miejskiego. Mój cel leży ok. 21 km od Aten w kierunku północno-wschodnim. Jeśli po drodze nie będzie (częstych w Atenach) samochodowych stłuczek, do Sanktuarium Demeter w Eleusis dotrę po ok. 40 minutach.

W czasach starożytnych - podobno już od XVI w. p.n.e. - trasę z Akropolu do Eleusis przemierzano pieszo, by na miejscu, biorąc udział w misteriach, poznać sekret życia i śmierci. Te najbardziej znane misteria starożytności nie stały w opozycji do religii państwowej, stanowiły jedynie jej uzupełnienie. Po uiszczeniu stosownej opłaty, mogli brać w nich udział mężczyźni i kobiety. W połowie września każdego roku podążali do Eleusis mystowie (kandydaci na kapłanów) ubrani w ciemne szaty, z gałązkami mirtu na głowach. Mężczyźni nieśli dzbanki i naczynia, kobiety kykeon - napój obrzędowy z jęczmienia, wody i mięty. Ludziom towarzyszyły zwierzęta ofiarne. Procesja szła cały dzień. Wędrowcy zatrzymywali się po drodze, by składać ofiary, śpiewać, tańczyć, obrzucać się obelgami na mostku na rzece Kefisos, a także na oczyszczające kąpiele w rzece Rhetoi (Kefisos już dawno przestał być widoczny, Rethoi podobno ciągle płynie, ale musiała zamienić się w mały strumyk, bo jej nie widziałem). Pochodowi towarzyszyły okrzyki: "Iakchos!" (alter ego Dionizosa). Gdy nastał zmierzch, zapalano pochodnie.

W "Dziejach" Herodota czytamy o Ateńczyku Dikajosie z V wieku p.n.e., który nieświadom obrzędów, widział kurzawę wznieconą przez tysiące piechurów unoszącą się nad drogą do Eleusis. Dziś Świętą Drogę do Eleusis przemierzam drogą szybkiego ruchu - jedyne co się nie zmieniło, to kurz i pył.

Autobus kieruje się w stronę robotniczej dzielnicy Aigaleo (starożytna procesja przechodziła przez dzielnicę garncarzy). Widok niezliczonych warsztatów samochodowych przygotowuje mnie na spotkanie współczesnego, przemysłowego Eleusis.

Wyjeżdżamy poza Ateny. Droga ciągnie się wzdłuż wybrzeża. Po lewej stronie ukazuje się Zatoka Eleuzyjska i wyspa Salamina - miejsce bitwy Greków z Persami w 480 r. p.n.e. W oddali pojawia się port Eleusis: żurawie, dźwigi, kominy rafinerii i przetwórni, ogromne pojemniki na ropę. Statki towarowe bez przerwy wpływają do portu lub wypływają na pełne morze.

***

Drogę do sanktuarium znaczą widoczne z daleka palmy. Małe, zabytkowe centrum otoczone zielenią pozwala na chwilę zapomnieć o przemysłowej okolicy. Miasto wciąż wygląda na niedokończone - rozkopana ziemia na fundamenty budynków, szkielety hal, domy w stanie surowym. Dostrzegam to dopiero ze szczytu wzniesienia - to na jego zboczu odbywały się obrzędy wtajemniczania. Rozciąga się stąd piękny widok na Salaminę i na góry otaczające miasto z drugiej strony. W polu widzenia pojawia się jednak zawsze komin, barak, statek towarowy. Uświadamiam sobie, że patrzę na styk dwóch światów - zazwyczaj ukrywanej przed okiem turysty przestrzeni przemysłowej i eksponowanych zabytkowych ruin.

Do Eleusis zawitała bogini ziemi i zboża Demeter poszukująca swojej córki Kore porwanej przez Hadesa - przysiadła przy studni i płakała. Zaproszona w gościnę do króla Keleosa, nierozpoznana, opiekowała się jego synem, którego wkładała do ognia, aby zapewnić mu życie wieczne. Pewnego dnia malec wyślizgnął się z rąk bogini i zginął w płomieniach. Demeter (już w swojej boskiej postaci) objawiła zebranym na wzgórzu mieszkańcom święte tajemnice, zapewne dotyczące odradzającej się przyrody, a więc i życia po życiu.

Na temat tych tajemnic istnieje wiele teorii. Co się działo w telesterionie, miejscu głównej inicjacji - ogromnej sali, na której zgliszcza teraz patrzę, możemy się jedynie domyślać. Mystowie śpiewali i tańczyli w rytm muzyki. Prawdopodobnie wystawiano coś w rodzaju spektaklu, a kapłani pokazywali święte przedmioty - kłosy zboża. Podczas odbywających się głównie nocą ceremonii często widywano wielką jasność - blask bijący z telesterionu. Obrzędy misteryjne, wraz z rytami wstępnymi, trwały około dziesięciu dni, ale jak dokładnie wyglądały, pozostanie tajemnicą.

***

Siadam obok umieszczonej na wzgórzu wieżyczki z zegarem, nad którym łopocze grecka flaga, i patrząc na mapę, buduję w głowie to miejsce, niczym Arthur Evans Knossos. Oprócz mnie jest tu tylko jedna osoba - też zagląda do studni, robi notatki i zdjęcia. Czyżby Eleusis było niedocenione lub zapomniane, nawet przez turystów? Kiedyś rok po roku przez prawie dwa tysiące lat przybywano tu po szczęście i nadzieję, teraz mało kto zagląda. Za kilka dni w Delfach spotkam niewiele ponad dziesięć osób, a pałac w Knossos będę zwiedzał z trzema miłymi... pieskami. No tak, ale jest poza sezonem.

W sieci

http://www.culture.gr/2/21/211/21103a/e211ca04.html

http://www.pantheon.org/articles/e/eleusis.html

Więcej o: