Tunis - niesłychanie spokojna stolica

Będąc na wakacjach w Tunezji, warto zrezygnować na jeden dzień z leżenia na plaży i odwiedzić to nieduże, pełne uroku miasto

Większość metropolii świata arabskiego to kipiące nieustannym gwarem i ruchem, zazwyczaj wielomilionowe miasta. Stolica Tunezji jest zaskakująco inna - cicha i kameralna, ciekawa mieszanka arabskiej i śródziemnomorskiej kultury. Stare, eleganckie kamienice na wysadzanych palmami bulwarach pełnych kawiarni i patiserii przywołują obrazy Marsylii czy Ajaccio, żywo kontrastując z pięknie zachowaną arabską medyną - tajemniczym labiryntem krętych, ciemnych uliczek i uroczych placów z fontannami, starymi meczetami i maleńkimi lokalami, gdzie grający w trik-traka mężczyźni niespiesznie popalają szisze .

Tunis (10 km od morza) w przeciwieństwie do turystycznych resortów Tunezji nie jest oblegany przez turystów. I w tym jego urok! Jeżeli zawitamy tu wcześnie rano, jeden dzień wystarczy na zwiedzenie miasta, tym bardziej że z kurortami łączy je znakomita autostrada.

***

Ma prawie 3 tys. lat, a wywodzi swe pochodzenie od fenickiego miasteczka Tunes, siedem wieków p.n.e. należącego do państwa kartagińskiego. Jednak aż do VII w. n.e. był mało znaczącym miastem handlowym. Kiedy w 695 r. zdobyli go Arabowie, emir Hasan bin Numan uznał Tunes za znakomite miejsce strategiczne i nakazał rozbudowę ze szczególnym uwzględnieniem Medyny i kanału łączącego miasto z morzem. W ten sposób stał się on portem i twierdzą obronną. W następnym stuleciu wzniesiono imponujący meczet az Zajtuna, największy w tym rejonie Morza Śródziemnego. W IX w. aghlabidzki przywódca Ibrahim bin Ahmed przeniósł tu swoją rezydencję i ustanowił w nim stolicę.

Dwa wieki później Tunis jako jedyne miasto rejonu nie został spustoszony podczas najazdu berberyjskich plemion na wybrzeże dzisiejszej Tunezji i Libii, i to m.in. z tego powodu stał się na wiele lat jednym z głównych ośrodków kultury i nauki królestwa Almohadów. Następna dynastia arabskich władców - Hafsydzi (XIII-XVI w.) - jeszcze bardziej przyczyniła się do ekonomicznego i intelektualnego rozwoju Tunisu, kładąc szczególny nacisk na rozwój nauki przez założenie wielu szkół handlowych i technicznych, a przede wszystkim przez ustanowienie uniwersytetu, jednego z największych w rejonie Morza Śródziemnego. To tutaj tworzył znakomity uczony, filozof i myśliciel muzułmański Ibn Chaldun uważany za współtwórcę podstaw dzisiejszej filozofii historii i nauki o społeczeństwie.

Kiedy pod koniec XVI w. miasto, mocno zniszczone podczas walk hiszpańsko-tureckich, dostało się we władanie Turków, stało się wielkim ośrodkiem emigracji wygnanych z Hiszpanii andaluzyjskich muzułmanów i Żydów uciekających przed prześladowaniami Inkwizycji. Nowi przybysze z arabskiej Hiszpanii przywieźli ze sobą tradycje i zamiłowanie do wyrafinowanej kultury, myśli i cywilizacji arabsko-muzułmańskiej słynącej m.in. z pięknej mauretańskiej architektury. Osmańscy władcy przyjmowali uchodźców z otwartymi rękoma, a ci odwdzięczyli się im pomocą w odbudowie miasta i w jego dalszym intelektualnym rozwoju. Architektoniczne wpływy kalifatu hiszpańskiego są do dziś widoczne w starej części Tunisu.

Podczas kolonizacji francuskiej na osuszonych terenach Jeziora Tuniskiego powstało piękne, istniejące do dzisiaj ville nouvelle (nowe miasto).

***

Spotykają się tu różne tradycje, epoki i style. Zwiedzanie najlepiej zacząć od największej atrakcji - spacer po Medynie dla kogoś, kto nigdy nie odwiedzał arabskich starówek, będzie niezapomnianym przeżyciem. Ten wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO zmurszały labirynt korytarzy, zadaszonych tuneli i wąziutkich uliczek uderza niesamowitą, tajemniczą atmosferą, przenosząc nas w orientalny świat. Niektóre budowle stoją tu od VII w. Można korzystać z mapy, ale lepiej dać się ponieść nogom i oczom, zagubić w tej fascynującej kamiennej plątaninie, tym bardziej że nawet posługując się planem, i tak się zgubimy - Medyna jest niesamowicie pogmatwana. A co ciekawe i ważne dla zwiedzających, zabudowa jest tak skonstruowana, że latem zatrzymuje zbawienny chłód, a zimą kumuluje ciepło murów.

Główną atrakcją Medyny jest wspomniany już az Zajtuna (dosłownie: Meczet Oliwny) znany także jako Wielki Meczet, wzniesiony w 734 r. i przebudowany w IX w. w surowym stylu charakterystycznym dla dynastii Aghlabidów (niemuzułmanie mogą go zwiedzać tylko od 8 do 12, wstęp bezpłatny). Podczas budowy użyto kolumn i fragmentów ocalałych z ruin rzymskiej Kartaginy, a pod koniec X w. dodano wysoki minaret. W środku jest urządzony bardzo oszczędnie i ascetycznie nawet jak na kanony muzułmańskie, a atmosfera spokoju i odosobnienia jest doprawdy błogosławioną ulgą po wibrującym gwarze i tłoku starego miasta. Wokół usadowiło się kilka medres - koranicznych szkół - wspaniałe przykłady połączenia stylu mauretańskiego z osmańskim. Medresa Muradija (obecnie szkoła rzemieślnicza) wyróżnia się murami nabijanymi ozdobnymi ćwiekami (wstęp wolny). Medresa Bachija wybudowana w XVIII w. przez Turków przyciąga wzrok pomalowanymi w pasy łukami oraz niewielką fontanną przed wejściem (wstęp wolny), w środku pracownia rzemiosła. Natomiast Medresa Drzewa Palmowego, najstarsza z nich, wciąż pełni funkcję szkoły religijnej i nie można jej zwiedzać. Trzeba zadowolić się piękną architekturą i kunsztownie zdobionymi drzwiami.

Kolejną atrakcją są bazary (po arabsku suki), czyli kompleksy sklepów i sklepików, pogrupowane według asortymentu. Najlepsze, tzn. sprzedające bardziej wyrafinowane towary, jak biżuteria czy perfumy, są w bezpośrednim sąsiedztwie Wielkiego Meczetu. Pozostałe stoiska, np. kowali, rzeźników czy kotlarzy, znajdziemy na obrzeżach Medyny. Każdy suk zazwyczaj posiada swój mały plac, którego nazwa wywodzi się od sprzedawanych towarów czy od grupy handlujących kupców (np. Suq El Grana - od Żydów z Grenady).

Jednym z głównych targowisk jest Grand Souq des Chechias, czyli Bazar Czapek, a dokładniej fezów - charakterystycznych tunezyjskich nakryć głowy, przede wszystkim w kolorze czerwonym, rzadko już używanych. Kilkanaście uliczek i plac pełen małych, zakurzonych sklepików. Jeszcze kilka wieków temu produkcja tych czapek (eksportowanych do całego muzułmańskiego świata) była jedną z najważniejszych gałęzi gospodarki tunezyjskiej. Dziś fezy kupują przede wszystkim ludzie starsi, no i oczywiście turyści.

Chociaż na chwilę trzeba wpaść na Suq el Attarin, założony w XIII w. suk perfumiarski, na którym oprócz perfum kupimy też wspaniałe esencje i olejki. Targujemy się długo i nieustępliwie. A kiedy, udając poirytowanie, machamy ręką i porzucamy zdenerwowanego sprzedawcę, ten biegnie za nami i wciska flakony za oferowaną przez nas cenę. Chociaż czasami nie biegnie... Targowanie się na suku to bardzo przyjemna rozrywka - trochę zabawa, trochę gra. Ale wymaga długiej nauki, jeżeli chcemy uzyskać naprawdę atrakcyjną cenę.

Warto wspomnieć jeszcze o Suq el Berqa, gdzie handluje się złotem, choć wyroby nie umywają się artystycznie do biżuterii Syrii czy Egiptu, a i ceny są znacznie wyższe niż na Bliskim Wschodzie.

Przechadzając się uliczkami starego miasta, nie zapomnijmy o skosztowaniu tunezyjskich specjałów. Pełno tutaj małych i dużych knajpek z wystawionymi na ulicy stolikami, przy których możemy coś przekąsić, wypić miętową herbatę i zapalić sziszę. Koty jak zawsze będą się nam intensywnie przyglądać, licząc na swoją dolę. Wybierajmy knajpy lokalne, nie te nastawione na turystów - będzie smaczniej i taniej. Najlepiej te, w których jest dużo ludzi. To znak, że lokal cieszy się powodzeniem, a przygotowywane w nim potrawy są świeże.

Tunezyjska kuchnia należy do najbardziej pikantnych na świecie. Wiele dań jest smażonych na wspaniałej w smaku, gęstej mieszance oliwy z czosnkiem. Ale podstawowym składnikiem jest harissa - czerwona pasta z papryczek chili, czosnku, dżiry (rodzaj kminku), soli i czasami ziół. Ta pasta występuje też w innych odmianach, kolorach i smakach, mniej lub bardziej pikantnych (zazwyczaj bardziej). Najpopularniejsza przystawka to miseczka oliwy (znakomitej!) i kawałek tabouna - ciepłego podpłomyka posmarowanego harissą . Potem poprośmy (koniecznie!) o briq a l'oeuf - smażony na głębokim oleju rodzaj naleśnika z kruchego ciasta wypełniony jajeczno-kartoflano-ziołową masą udekorowaną lekko ściętym jajkiem na miękko. Wszystko skropione sokiem z cytryny. Po prostu doskonałe!

Potem proste, a znakomite danie ludu pracującego Tunezji: lablabi - gęsta zupa z cieciorki z kawałkami baraniny i grzankami posypana świeżą kolendrą i polana obficie harissą (żylaste kawałki baraniny oddajemy kotom). Następnie danie główne, czyli kuskus, przyrządza się tu podobno na 300 sposobów. Góra kaszy polanej gęstym sosem mięsnym i przyozdobiona gotowanymi, pikantnymi warzywami. Do tego miska sosu, miska jogurtu i miseczka harissy . Potem kawa z mikroskopijnych filiżanek i talerz corne de gazelle - ciastek wypełnionych siekanymi orzechami zapiekanymi w miodzie.

Potem długo nigdzie nie idziemy, tylko siedzimy, palimy fajkę wodną i patrzymy na arabską starówkę. Dym z sziszy zazwyczaj pachnie różą, czasem truskawką. Ludzie pytają nas, jak się czujemy i skąd pochodzimy. Uśmiechają się. Tunezyjczycy są niezwykle sympatyczni i gościnni. Jeżeli jesteśmy z małym dzieckiem, będzie ono nieustannie adorowane - Tunezyjczycy uwielbiają dzieci. Aha, i jeszcze deglat ennour (palec światła) - wspaniały w smaku, delikatny daktyl. Chociaż jeden. Potem już możemy wstać i opuścić Medynę. Na pewno kiedyś tu jeszcze wrócimy.

***

Ville nouvelle - nowoczesna część Tunisu to szerokie bulwary i małe uliczki o francuskim charakterze. Kamienice w paryskim stylu, z oknami zakrytymi wysokimi okiennicami i pięknymi balkonami, często z misternie kutymi żelaznymi balustradami. Nowoczesne sklepy, salony mody i niezliczona ilość cafes , rotisseri czy patisseri . Wszędzie pióropusze palm, zadbane klomby tropikalnych kwiatów, ocienione, spokojne skwery, gdzie starsi ludzie grają w boule (rodzaj kręgli) i czytają gazety.

Spacer ville nouvelle , szczególnie wieczorem, to relaksująca rozrywka, której oddają się mieszkańcy niezależnie od wieku. Tunis jest bardzo bezpiecznym miastem. Jedynie dzielnica Halfaouine znana jest z kieszonkowców i krążących na skuterach wyrywaczy torebek.

W nowym Tunisie jest niewiele zabytków. Warto odwiedzić katedrę Saint Vincent de Paul przy ruchliwym placu Niepodległości. To bardzo oryginalna, żeby nie powiedzieć dziwaczna budowla, niezwykła mieszanka gotyku, stylu bizantyjskiego i arabskiego. Naprzeciwko stoi pomnik Ibn Chalduna, który swoim popiersiem zdobi też banknoty 10-dinarowe i znaczki pocztowe. Znajdujący się nieopodal Teatr Narodowy ma przepięknie zdobioną fasadę przypominającą bezę.

Ale największą atrakcją turystyczną ville nouvelle jest ekscytujące i architekturą, i zawartością Muzeum Bardo w dzielnicy Le Bardo. Zajmuje dawny pałac bejów husajnickich, którego pierwszą część wzniesiono już w XIII w. Obecna budowla powstała pod koniec XVII w. i była rozszerzana przez husajnickich władców aż do końca XIX w., kiedy założono tu obecne muzeum, gromadząc większość najważniejszych znalezisk z okolicznych wykopalisk archeologicznych. Bardo słynie przede wszystkim z imponującej kolekcji mozaik rzymskich, marmurowych rzeźb oraz sztuki islamskiej. Dzieła zgromadzono w 35 salach i w rozlicznych korytarzach. Ten niesłychany zbiór przedstawia historię Tunezji i okolic od wczesnego paleolitu (od 200 tys. do 100 tys. lat p.n.e.!) aż po czasy islamskie. Zobaczymy m.in. religijny monument, którego wiek szacuje się na ponad 40 tys. lat, a także najstarszy na świecie mozaikowy portret Wergiliusza czy doskonale zachowany wrak łodzi z I w. p.n.e. wraz z całą jej zawartością (najlepiej przyjść w dni powszednie, w godzinach pracy; popołudniami, szczególnie w weekendy, są nieprzebrane tłumy).

***

Prawie całe nowe miasto pokryte jest siecią metro leger - doskonałej i sprawnie działającej sieci tramwajowej. Taksówki jeżdżą po prostu wszędzie i są niedrogie. Jest jeszcze kolejka wąskotorowa TGM łącząca przedmieścia. I nią właśnie dojedziemy do nadmorskiego miasteczka Sidi Bou Said (ok. 9 km od miasta), uroczej plątaniny brukowanych uliczek z biało-niebieskimi pięknymi domkami i willami, w których kiedyś mieszkali Andre Gide, Paul Klee czy Michel Foucault, a dziś bogaci Tunezyjczycy, dyplomaci i cudzoziemcy. Pełno tu małych sklepików i knajpek, których ściany porastają jaskrawoczerwone pnące kwiaty, zacienionych podwórek ze śpiącymi kotami i kwitnącymi pelargoniami. Są też luksusowe samochody i jachty oraz elegancko ubrani ludzie. Sidi Bou Said to miejsce weekendowych spotkań miejscowych elit artystycznych i finansowych. Cała zabudowa miasteczka skupia się wokół meczetu i szkoły Sidi Bou Saida, sufickiego mistrza z XIII w. (stąd nazwa). Ów święty znany był z ascetycznego i prostego życia, do jakiego obecni mieszkańcy starają się w żadnym wypadku nie nawiązywać.

Warto także odwiedzić Dar el Annami - znakomicie zrekonstruowany dom arabski z końca XVIII w. - oraz Centrum Muzyki Arabskiej i Śródziemnomorskiej mieszczące się w pięknej willi. Jeżeli dopisze nam szczęście, wysłuchamy koncertu klasycznej muzyki arabskiej. Sidi Bou Said jest objęte patronatem i ochroną UNESCO.

***

Ruiny Kartaginy, rodzinnego miasta Hannibala opisanego przez Wergiliusza w "Eneidzie", leżą tuż obok Sidi Bou Said. Ślady wspaniałej przeszłości są szczątkowe i rozsiane na sporym terenie, aby zwiedzić wszystkie, potrzeba sporo czasu. Będąc tu krócej, trzeba przynajmniej zobaczyć ruiny rzymskiego amfiteatru, wzgórze Bursa oraz Muzeum Kartaginy.

Rzymski amfiteatr był jednym z największych w Imperium Romanum - mieścił 40 tys. widzów! Pozostał po nim jedynie kawałek sceny oraz podziemne przejście (robi wrażenie!), w którym oczekiwali na swój występ aktorzy i gladiatorzy. Wzgórze Bursa to przede wszystkim znakomity punkt widokowy, z którego obejrzymy całą Kartaginę i okolice. W czasach punickich była tu świątynia boga Eszmuna. Na jej miejscu Rzymianie zbudowali swój kapitol i forum. Są też ruiny punickiego miasta, m.in. nieźle zachowane dwa budynki mieszkalne.

Musee de Carthage, Państwowe Muzeum Kartaginy to (podobnie jak Bardo) przede wszystkim kolekcja rzymskich mozaik, a także lamp z wczesnego okresu chrześcijaństwa no i mnóstwo przedmiotów użytkowych: dzbanów, noży, sprzętów domowych. Wrażenie robi pochodząca z IV w p.n.e. terakotowa butelka do karmienia niemowląt w kształcie ptaka. Do tego zbiór militariów unickich i rzymskich oraz kolekcja rzymskich monet.

Warto wiedzieć

Kiedy jechać. Można przez cały rok - temperatura rzadko spada poniżej 10 stopni. Zimą czasami padają obfite deszcze, latem bywa bardzo gorąco (ponad 35 st.)

Wiza. Konieczna dla turystów indywidualnych, wyda ją Ambasada Republiki Tunezyjskiej w Warszawie, ul. Myśliwiecka 14, tel. (022) 628 25 86, 628 63 30,

at.varsovie@it.com.pl

Dojazd. Najtaniej dolecieć czarterem z wycieczką - bilet powrotny 900-1500 zł. Przebywając w którymś z kurortów na wschodnim wybrzeżu, dojedziemy do Tunisu autostradą, autobusem lub pociągiem. Wynajem samochodu na jeden dzień - ok. 150 zł bez limitu kilometrów

Waluta. Dinar tunezyjski = ok. 2,30 zł. W Tunisie bankomaty na każdym kroku, szeroko rozpowszechnione płacenie kartami kredytowymi

Zdrowie. Nie ma żadnych zagrożeń dla zdrowia, można nawet pić wodę z kranu. Szpitale na poziomie europejskim

Ceny. Taniej niż w kurortach, w sklepach i supermarketach ceny zbliżone do polskich

Tunis w sieci

http://www.tunisnews.net

http://www.arab.net/tunisia

Więcej o: