Tunezja kojarzy nam się z bezkresnymi piaskami pustyni, z medynami Susy i Tunisu, z Wielkim Meczetem w Kairuanie, ze wspaniałym amfiteatrem w el Dżem, z morzem i plażami. Ale jest też inna Tunezja. Położona z dala od wydeptanych ścieżek, wabiąca (zwłaszcza na przełomie kwietnia i maja) soczystą zielenią, oferująca ciekawe i mało znane zabytki - Tunezja północno-zachodnia.
Kiedy jedzie się od południa, jeszcze przed Thalą góry i pola stają się zielone. To miła odmiana po żółto-brązowej monotonnej pustyni, po równie jednobarwnych południowych grzbietach Atlasu. Minąwszy Thalę, której rzymskie ruiny zasługują na rzut okiem (nie więcej), dojeżdżamy do serca i głównego węzła komunikacyjnego regionu - Le Kef. Leży tak daleko od turystycznych szlaków, że prawie nie sposób kupić tu widokówki. Mnie się to w końcu udało w jakimś zakurzonym sklepie papierniczym - kartki wyglądały tak, jakby wydrukowano je co najmniej 20 lat temu. Miasto leży na południowo-zachodnim stoku góry Dżebel Dir. Z jego najwyższego punktu - kazby - roztacza się wspaniały widok na okoliczne wzniesienia (al kaf to po arabsku skała). Wysokość sprawia, że w pochmurny wiosenny dzień można w mieście porządnie zmarznąć, zwłaszcza wieczorem. Atmosfera medyny w pełni to jednak rekompensuje. Wąskie uliczki, białe domy z błękitnymi wykończeniami, nastrojowe kafejki. Ozdobą miasta jest meczet Sidi Bu Machluf z charakterystycznymi białymi kopułami i ośmiobocznym, również białym minaretem ozdobionym zielonymi kafelkami. Są też dwa zamknięte kościoły, rzymskie łaźnie i cysterny. Ciekawostką jest zamknięta, choć dostępna dla turystów synagoga (zapłaciłem dinara, ale nie za bilet, tylko jako bakszysz dla dozorcy) - pamiątka obecności Żydów sefardyjskich w Afryce Północnej, a także tania restauracyjka Bu Machluf specjalizująca się w gęstej lablabi (zupa z cieciorki). Godne polecenia jest muzeum etnograficzne (Musee des Arts et Traditions Populaires, wtorek-niedziela 9-13 i 16-19, w zimie 9.30-16.30) ukazujące dawne życie mieszkańców tej części kraju. Nieopodal, po przekroczeniu Bab Chediw (Brama Zdrady) zaczyna się cudowny las. Idąc dalej aleją wysadzaną eukaliptusami, miniemy po lewej mało interesujące resztki rzymskich cystern, a wkrótce potem, po prawej, zarośnięty cmentarzyk katolicki, pozostałość po francuskim panowaniu. Kiedy odbijemy w lewo w bitą drogę, zobaczymy niezwykły krajobraz: cedrowy las, nad nim pionowe czerwonawe skały, gdzieniegdzie zielone łąki i pola. Bajka!
Kilkadziesiąt kilometrów na północny wschód od Le Kef znajdują się najciekawsze chyba rzymskie zabytki w Tunezji. Dugga z daleka wita nas swoją najbardziej reprezentacyjną budowlą - słynnym kapitolem. Ta niezbyt wielka, choć świetnie zachowana budowla wsparta na sześciu kanelowanych (żłobkowanych) kolumnach zwieńczonych liśćmi akantu króluje nad wzgórzem, na którym rozłożyło się miasto. Spod kapitolu rozciągają się wspaniałe widoki na okoliczne góry. W teatrze warto zwrócić uwagę na fantazyjną kolumnadę (kolumny nie stoją w jednym rządku, lecz jedne są wysunięte do tyłu, inne do przodu) dawnej sceny. Godny polecenia jest łuk Aleksandra Sewera, świątynia Junony Celestis, termy Licyniusza czy mauzoleum libijsko-punickie, rzadka pozostałość po przedrzymskiej historii kraju. Dugga szczyci się szeregiem dość dobrze zachowanych budynków z okresu rzymskiego tworzących wciąż żywą siatkę ulic starożytnego miasta.
Kto chce zobaczyć, jak naprawdę wyglądało życie w czterech ścianach rzymskiego domu, powinien udać się do położonej nieco na północny zachód Bulli Regii. Jej mieszkańcy, najpewniej dla ochrony przed bardzo dokuczliwymi w tej części Tunezji upałami, budując wille pierwszą kondygnację ukrywali w podziemiach, a dopiero druga była na poziomie gruntu. I właśnie te podziemia zachowały się w prawie nienaruszonym stanie, pozwalając podpatrzyć mieszkańców Bulli Regii mniej więcej tak, jak przyglądamy się codziennej krzątaninie obywateli rzymskich Pompejów czy greckiego Delos. Błądzenie po ciemnych, przeważnie tylko z jednym oknem pokojach czy nieco jaśniejszych atriach w pełni rekompensuje brak reprezentacyjnych (z wyjątkiem niewielkiego teatru i skromnych term) budowli miasta. Ciekawostką są sześciokątne komory odciążające w nadbudówkach ponad atrium w Domu Polowań, których funkcją było zmniejszenie ciężaru wyższej kondygnacji. Ozdobą większości willi są piękne mozaiki (wstęp 3 dinary plus dinar za prawo fotografowania).
Z Bulli Regii już tylko krok do Ain Draham, malowniczego miasteczka położonego wysoko w górach Chrumirii. Zabytków tu nie ma, szeregiem ciągną się za to bielone wapnem, kryte czerwoną dachówką i ocienione zielenią drzew i bluszczu domy pozwalające nawet w słoneczne dni rozkoszować się rzadkim w Tunezji chłodem. Popijając kawę na tarasie jednej z knajpek, możemy podziwiać panoramę okolicznych szczytów. Na najwyższy - Dżebel Biri (1014 m n.p.m.) - prowadzi asfaltowa szosa. Spod wierzchołka zabudowanego wojskową stacją radarową roztaczają się wspaniałe widoki (można nawet dostrzec dwa jeziora położone już w Algierii). W drodze powrotnej warto odbić w jedną z odchodzących od szosy ścieżek i zagłębić się w porastający zbocza góry las korkowy.
Po północno-zachodniej Tunezji, jak i zresztą po reszcie kraju, warto się poruszać louage'ami (busiki) albo autobusami liniowymi. Pozwala to nie tylko cieszyć się pięknym krajobrazem za oknem, ale i towarzystwem, a nierzadko także pomocą życzliwych miejscowych. Przy okazji można poznać upodobania muzyczne mieszkańców. W tych wiejskich, trochę zaniedbanych okolicach niepodzielnie króluje przedstawiciel starszego pokolenia śpiewających amantów Farid al Atrasz.
Trochę cen: dinar tunezyjski = 2,5-3 zł, obiad 2-7 dinarów, kawa, herbata 1, nocleg w schronisku lub tanim hotelu 6-11, pocztówka 0,2, znaczek do Polski 0,6
http://lexicorient.com/tunisia/kef.htm
http://lexicorient.com/tunisia/ain_draham.htm http://lexicorient.com/tunisia/bulla_regia.htm