Booking.com to jeden z najpopularniejszych serwisów służących do rezerwacji miejsc noclegowych. Użytkownicy mogą korzystać z niego w 43 językach i wybierać spośród ponad 28 milionów opcji zakwaterowania. Platforma zapewnia, że jest gwarantem niskich cen, bezpłatnej rezerwacji, a także bezpieczeństwa. Jednak i tutaj powinniśmy zachować ostrożność - oszuści mogą wykorzystywać oferty ze strony do własnych celów.
Pan Rafał to szef IT w firmie z branży budowlanej, który niedawno zamarzył o wypoczynku na Półwyspie Apenińskim. Postanowił wykorzystać do tego ferie - wziął urlop i rozpoczął poszukiwania idealnego noclegu. Wszystko zaczęło się fantastycznie. Udało mu się znaleźć świetną ofertę w samym centrum Rzymu, w dodatku dwa razy tańszą niż u konkurencji. Początkowo wzbudziło to jego podejrzenia, które szybko uspokoiła możliwość darmowego anulowania rezerwacji, płatności na miejscu, a także obecność na mapie, którą zweryfikował za pomocą Google Street View.
Okazało się, że oferta jest wprawdzie nowością na Booking i stąd ta cena, ale gospodarz ma długą historię współpracy i dobre oceny
- powiedział pan Rafał, który opowiedział swoją historię serwisowi niebezpiecznik.pl.
Jak się okazuje, oszuści wykorzystują tego typu gwaranty, by uśpić czujność turystów. Tak też stało się i tym razem. Kolejna lampka ostrzegawcza zapaliła się, gdy obiekt poinformował, że skontaktuje się z panem Rafałem za pośrednictwem WhatsAppa, a nie wewnętrznego komunikatora dostępnego na Booking.com. Ostatecznie skontaktowała się z nim pani Maria, menadżerka obiektu.
Mężczyznę zaskoczyło, że zaczęła wypytywać o szczegóły dotyczące rezerwacji, takie jak data, liczba gości czy cena. W końcu powinna mieć je w systemie. Uznał jednak, że może chodziło o zwyczajne potwierdzenie tożsamości. Następnie został poinformowany o usługach dodatkowych, w tym darmowym transferze z lotniska. Jak wspaniale!
Sytuacja zaczęła się komplikować, kiedy rezerwacja na Booking.com została anulowana. Pani Maria poinformowała, że "trwa proces uzgadniania rozliczenia z serwisu, do czego będzie potrzebna dodatkowa weryfikacja danych i formy płatności". Jak przyznał pan Rafał, wtedy zapaliła się już czerwona lampa, nie lampka.
Menadżerka uspokajała go, że anulowanie rezerwacji to jedynie "status techniczny". Wszystko ponownie będzie aktywne, kiedy mężczyzna wypełni formularz, do którego link otrzymał chwilę później. Adres zawierał weryfikację płatności, a także końcówkę ".top" zamiast ".com". To sprawiło, że pan Rafał już wiedział - padł ofiarą oszustwa. Szybko zgłosił sprawę WhatsAppie oraz na Booking.com, a teraz przestrzega innych turystów.
W moim przypadku skończyło się szczęśliwie i kosztowało mnie to jedynie czas i nerwy. Ale finał mógłby być tragiczny i wiązać się nie tylko z kradzieżą mojej tożsamości, ale również wyczyszczeniem konta
- podsumował.
Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.