Tropical Islands - tam się wybieramy. To była spontaniczna decyzja - w zimowy piątkowy wieczór wsiadamy do samochodu w Zielonej Górze i ruszamy w stronę niemieckiej granicy. Po dwóch godzinach jesteśmy na miejscu. Przed nami skrzy się światłem i kolorami ogromna szklana kopuła hangaru Tropical Islands (kiedyś budowano w niej sterowce). Adaptacja obiektu kosztowała singapurską firmę Au Leisure Pte oraz koncern Tanjong Public 70 mln euro. Z parkingu na tysiące samochodów (z dalszych jego części dowiezie nas bus) do wejścia dzieli nas kilkanaście metrów w przejmującym wietrze. W środku przyjemne ciepło (25 st. C), zapach świeżego piasku, którego zużyto tu chyba kilkaset ton. Kierując się strzałkami, idziemy do kasy, gdzie dostajemy bezgotówkową kartę chipową Tropical Islands , którą płaci się za picie, jedzenie i różne atrakcje - mamy 100 euro do wykorzystania. Jednak jeśli chcemy tę kwotę zwiększyć lub zmniejszyć, wystarczy powiedzieć o tym obsłudze Tropical Islands (niestety, w większości tylko niemieckojęzycznej). Za wszystko płacimy dopiero przy wyjściu z Tropical Islands .
Tropical Islands szczyci się ogromną halą. Nad nami kopuła o wysokości 107 metrów, a teren, który przykrywa, powierzchnią odpowiada ośmiu stadionom piłki nożnej. Jest tu m.in.: ogród, bagno, laguna, las tropikalny i plaża z setką palm kokosowych i 12-metrowymi fikusami. Obok nas przechodzą ludzie w letnich ubraniach, strojach kąpielowych, a roześmiane dzieci budują zamki z piasku lub grają w piłkę plażową. Zostawiamy kurtki w szatni przy wejściu Tropical Islands i idziemy do przebieralni, gdzie grube swetry i spodnie zmieniamy na letnie ubrania (rzeczy zostawiamy w małych szafkach, za klucz kaucja 5 euro, gdy go oddajemy, pieniądze wracają na naszą kartę).
Tropical Islands - woda w lagunie ma 31 st. C. Dookoła stoją leżaki i stoliki, przy których dorośli grają w karty, czytają gazety, rozmawiają. Na każdym kroku laguna Tropical Islands zaskakuje nas czymś nowym: sztuczne wiry, fontanny pojawiające się nagle pod stopami, zakamarki z wirami w jaskiniach porośniętych bujną roślinnością. Wybieramy bulgoczące siedziska, które delikatnie nas masują, a my sączymy tropikalne drinki (od 4 do 7 euro) i piwo (3,5 euro). Akwenu pilnuje sztab ratowników Tropical Islands , ochrona Tropical Islands , armia kelnerów Tropical Islands i osób sprzątających, które odkurzają z piasku nawet chodniki między leżakami.
Tropical Islands - hala to tylko kawałek raju. Idąc szerokim pasażem, z jednej strony mamy kramy z ozdobami z muszelek, drewna i kolorowych sznureczków (po kilka euro), kongami i strojami uszytymi z tradycyjnych materiałów (kilkadziesiąt euro). Dalej na małej scenie gra brazylijski zespół, a tancerki zapraszają do zabawy gości licznych kawiarenek (w każdej tradycyjna kuchnia innego egzotycznego kraju, np. Brazylii, Kolumbii, Meksyku). Obok są stoiska, gdzie można zafundować sobie masaż (dłoni i ramion - 5 euro, stóp i karku - 10 euro, kompletny - 20 euro), zaplecenie warkoczyków (4 euro) czy pomalowanie twarzy w orientalne wzory (2 euro). Tropical Islands to raj dla leniuchów.
Tropical Islands - z lewej strony widać ogromne połacie piasku - to cztery boiska do siatkówki plażowej (wkrótce powstaną dwa kolejne), oświetlone do 2 w nocy. Skręcamy w przeciwną stronę i schodami wchodzimy do Tropical Islands . Klucząc wąskimi ścieżkami, zanurzamy się w gąszczu egzotycznej roślinności Tropical Islands . Zasadzono tu ponad 12 tys. roślin (500 gatunków), m.in. kilkumetrowe palmy, paprocie, liany, orchidee, wszystkie opatrzone tabliczkami z nazwą, opisem i miejscem pochodzenia. W zaciemnionych zakamarkach stoją ławeczki dla zmęczonych lub zakochanych. Nagle za plecami słyszymy syk węża - dźwięki dżungli dochodzą z głośników ukrytych w kamieniach i bambusowych poręczach. Co kilka metrów inny odgłos: w gaju palmowym nawołują się małpy, wśród orchidei śpiewają ptaki i bzyczą owady, a koło bagien i strumyka szumi woda i pluskają fale. Na samym szczycie wyspy - Tropical Islands - czeka niespodzianka - zaczyna padać ciepły tropikalny deszczyk. Nie warto się przed nim chować, bo orzeźwiające krople przyjemnie chłodzą rozgrzaną skórę. Ze szczytu widać duży zbiornik wody - morze południowe wielkości trzech basenów olimpijskich. Jeden brzeg styka się ze ścianą z tworzywa sztucznego, która tak odbija wodę, że morze zdaje się nie mieć końca.
Tropical Islands ciąg dalszy. Schodzimy na plażę. Zostawiamy ubrania na leżakach (jest ich kilkaset wokół basenu) i pluskamy się w ciepłej wodzie (28 st. C). Potem odpoczywamy, oglądając show Viva Brazil. Oszałamiają dźwięki brazylijskiej samby, bossa novy, lambady i barwy strojów blisko 90 tancerzy, którzy tańcem opowiadają o historii swego kraju. Czas na posiłek w Tropical Islands . Zamawiamy przekąski. Można kupić szybkie danie w imbisie (frytki - 2 euro) albo uraczyć się kolacją za kilkanaście-kilkadziesiąt euro (własnego jedzenia ani picia nie można wnosić). To wada Tropical Islands , zwłaszcza dla rodzin z małymi dziećmi.
Tropical Islands oferuje niecodzienne atrakcje. Na koniec obejrzyjmy wszystko z lotu ptaka, siedząc na ławeczce przymocowanej do balonu, który unosi się pod sam dach kopuły. Ściana odbijająca wodę zamienia się w wielki telebim, na którym wyświetlane są teledyski, a cała plaża - w dyskotekę do białego rana. Tropical Islands to naprawdę wielka atrakcja.