Berlin: rejs zamiast spaceru

Łatwo tu stracić głowę. Przez mosty

- Uwaga! Uwaga! - krzyczy sternik. Siadam w ostatniej chwili. Niewiele brakowało, bym, stojąc na górnym pokładzie, wyrżnął głową w przęsło mostu - statek ledwo się pod nim zmieścił. Rejs po Berlinie to wygodna metoda zwiedzania miasta, zwłaszcza że sporo jego zakątków da się zobaczyć tylko od wody. Ale bądźmy czujni.

***

Czego jak czego, ale wody w Berlinie nie brakuje. Miasto przecinają rzeki Hawela (Havel) i Sprewa (Spree), dziesiątki kanałów, pełno tu jezior. Wody zajmują 7 proc. obszaru miasta, a szlaki wodne liczą 200 km. Berlińczycy chwalą się, że mają więcej mostów niż Wenecja - jest tu ich prawie dwa tysiące. Białe wycieczkowe statki zabierają po 100-200 pasażerów. Po raz pierwszy zobaczyłem je w kanale w parku Tiergarten i od razu chciałem zapragnąłem popłynąć. Z rejsem nie było kłopotu - w Berlinie jest kilku armatorów wycieczkowców, statki kursują od rana do wieczora przez cały rok, a przystanie rozsiane są po całym mieście. Największy wybór wycieczek jest od marca do października. Na "Kreuzberg" (tak nazywa się też jedna z dzielnic Berlina) wsiadłem prawie w centrum miasta, przy moście Hansy (Hansabrücke) na Sprewie.

Od czasu do czasu pada, więc na górnym pokładzie została tylko garstka pasażerów oraz długowłosy sternik i przewodnik w jednej osobie. Przez głośnik opowiada po niemiecku, co widzimy (ale można podejść do niego i pytać). Reszta towarzystwa schroniła się w restauracji na dole.

Odbijamy. Sprewa ma 382 km i łączy się z Hawelą w dzielnicy Spandau. Hawela zaś (343 km) wpada do Łaby (Elbe). Obie rzeki są ważnymi szlakami żeglugowymi i łączą się kanałami z Odrą. Po prawej mijamy ładne, secesyjne kamienice, potem park z XVIII-wiecznym klasycystycznym zamkiem Bellevue (siedziba prezydenta). Po lewej niezwykły budynek z klinkierowej cegły - nieprawdopodobnie długi, powyginany w falistą linię niczym sinusoida. Ukończony przed kilkoma laty zespół mieszkaniowy Am Moabiter Werder to ciekawy przykład współczesnej architektury.

W oddali, za rufą wyłania się Nike - pozłacana bogini zwycięstwa wieńczy 67-metrową Kolumnę Zwycięstwa (Siegessäule), którą Niemcy upamiętnili wojnę z Francją w latach 1870-71. Kolumna zdobi rondo przy głównej alei Berlina Des 17 Juni Strasse i można się na nią wdrapać.

Przepływamy pod jednym z ładniejszych mostów Berlina. Wyłożony czerwonym piaskowcem most Moltkego z 1891 r. (Moltkebrücke) pokrywają motywy militarne: orły, armaty, wieńce. Nazwano go na cześć genialnego sztabowca, zwycięzcy w wojnach z Danią, Austrią i Francją w II poł. XIX w.

Wpływamy w rejon gmachów rządowych wzniesionych niedawno po obu stronach rzeki obok siedziby parlamentu Niemiec, Reichstagu. Białe, ascetyczne ściany, wysmukłe kolumny, ogromne przeszklone powierzchnie - miłośnicy współczesnej architektury będą zachwyceni. Od pewnego czasu Berlin uchodzi za mekkę nowoczesnego budownictwa. Po zburzeniu muru berlińskiego w samym środku miasta powstały ogromne puste powierzchnie. Ich zabudowę powierzono wybitnym architektom, np. gmachy rządowe zaprojektował Axel Schulte. Jest też autorem uchodzącego za arcydzieło architektoniczne krematorium w dzielnicy Treptow. Ze statku widać przeszkloną kopułę Reichstagu z tarasami widokowymi - dzieło brytyjskiego architekta Normana Fostera (czynna 8-22, wejście bezpłatne, prawie zawsze gigantyczna kolejka ).

***

Opływamy od północy słynną Wyspę Muzeów (Muzeuminsel). W XIX w. wzniesiono tu monumentalne gmachy najważniejszych muzeów Berlina: Muzeum Pergamońskie (Pergamonmuzeum), Stare Muzeum (Altes Muzeum), Stara Galeria Narodowa (Alte Nationalgalerie) i Muzeum im. W. Bodego (Bode Muzeum), którego mury wychodzą prosto z wody - niczym weneckich pałaców. Styl tych pompatycznych budowli nawiązuje do architektury greckiej, barokowej i innych.

Za muzeami widać wielką kopułę katedry (Berliner Dom). Napuszoną, neobarokową budowlę wzniesiono na przełomie XVIII i XIX w. Był to rodzinny kościół dynastii Hohenzollernów, których chowano w nawie świątyni. Obok brzydki pałac Republiki (Palast der Republik) z lat 70. - wygląda jak fabryka. Po zjednoczeniu Niemiec siedziba parlamentu NRD nafaszerowana azbestem została zamknięta na głucho i teraz niszczeje.

Na rzece spory ruch, co chwila mijamy wycieczkowce i jachty. Za nami kolejka innych statków, a przed nami śluza. Podnosimy się ok. 1,5 metra i płyniemy na wschód.

***

Teraz Berlin pokazuje nam swoje drugie oblicze: obskurne, zniszczone budynki, place składowe, fabryki dawnego wschodniego Berlina, po lewej zachował się kawałek muru berlińskiego. Smutno tu jakoś... W oddali widać dumę NRD, 365-metrową wieżę telewizyjną (Fernsehturm) na Alexanderplatz, którą berlińczycy nazwali Teleszparagiem (Telespargel). W pogodne dni z jej tarasu widokowego widoczność sięga nawet 40 km.

Z daleka widać wielki ceglany most z 1897 r., wygląda jak bajkowa dekoracja. Zdobią go mozaiki, arkady, wieże i wieżyczki podobne do kremlowskich.

Za mostem skręcamy prawo w kanał Landwehry (Landwehrkanal) - ma 10 km i jest niewiele szerszy niż nasz statek. Kolejne śluzowanie, tym razem opuszczamy się blisko pół metra.

- Alternatywna kultura mieszkaniowa - śmieje się nasz przewodnik, wskazując jakieś dzikie osiedle z bud i namiotów. Mijamy parki i kamienice Kreuzbergu, dzielnicy zamieszkałej głównie przez Turków, modnej wśród artystów, hipisów i punków. Cicho tu, pływają kaczki, ktoś łowi ryby. W dzień spokojnie, w nocy niekoniecznie - Kreuzberg znany jest z intensywnego życia nocnego w licznych lokalach i klubach. Co rusz mijamy mosty, tak niskie, że przęsła mamy tuż nad głową - nie sposób stać na pokładzie. Cały czas dwóch marynarzy pilnuje, by nikt nie wstał za wcześnie. Mijamy skromny budynek z 1901 r., w którym pobierano niegdyś cło (Altes Zoolhaus), mieszczący obecnie restaurację, a potem Niemieckie Muzeum Techniki (Deutsches Technikmuseum) ze sterczącym w powietrzu prawdziwym samolotem. Wpływamy w rejon placu Poczdamskiego (Potsdamer Platz) zabudowanego nowoczesnymi gmachami koncernu DaimlerBenz autorstwa m.in. Renzo Piano i Richardsa Rogersa. Najszybszą windą w Europie dostaniemy się na platformę widokową w budynku Kohlhoff-Hochhaus, skąd widać cały plac. Największe wrażenie robi, niestety niewidoczny z wody, kompleks handlowy Sony Center projektu Helmuta Jahna z okrągłym dziedzińcem przykrytym gigantycznym szklanym "parasolem", w dodatku krzywym. Mijamy wielką, pudełkowatą siedzibę partii chadeckiej. Po chwili widzę pasące się lamy, a potem stado hien - przepływamy obok berlińskiego zoo, jednego z najstarszych (1843 r.) i najwspanialszych w Europie. Jest ogromne, trzeba w nim spędzić co najmniej pół dnia. Szczególnie polecam ptaki - setki gatunków o nieprawdopodobnych kształtach i kolorach. Zobaczymy też okapi - afrykańskiego dziwaka, ni to antylopę, ni żyrafę, za którym uganiał się bohater "Tomka na Czarnym Lądzie" Szklarskiego.

Za zoo jeszcze jedna śluza. Po chwili znów wpływamy na Sprewę i skręcamy w prawo. Po lewej nowoczesne biurowce Mercedesa, i jesteśmy znów przy Hansabrücke - w trzy godziny i kwadrans przepłynęliśmy 20 km.

Czas na Berlin od lądu...

Blisko i ciekawie

Ze Szczecina do centrum Berlina (ok. 170 km) dojedziemy w niecałe dwie godziny (remont autostrady właśnie się kończy), z Poznania (ok. 290 km) - cztery godziny

Ulotki armatorów dostaniemy w punktach informacji turystycznej, np. przy Bramie Brandenburskiej czy nieopodal Dworca ZOO (Bahnhof Zoologischer Garten), ul. Budapestertrasse

Firmy żeglugowe : http://www.berlin-tourist-information.de/english/sightseeing/e_si_stadterkundungen_schiff.php

Bilet na trzygodzinną trasę 12-14 euro, pięciogodzinną - ok. 32 euro. Na życzenie można płynąć z anglojęzycznym przewodnikiem

Wszystko o Berlinie

http://www.berlin.de/tourismus/index.html

http://www.berlin-tourist-information.de/polski/pl_familien.php

Więcej o: