Firma D-Edge przeanalizowała w swoim raporcie ponad 200 różnych kanałów dystrybucji i 680 hoteli w Europie. Zebrane dane dotyczą m.in. najpopularniejszych serwisów rezerwacyjnych, takich jak Booking.com, HRS czy Expedia.
Z analizy wynika, że w ubiegłym roku aż 39,6 procent rezerwacji zostało odwołanych. Dla porównania w 2014 roku było to 32,5 procent. Najczęściej goście anulowali rezerwacje w serwisach Booking.com - 49,8 procent - oraz HRS Group, gdzie odsetek ten sięgnął aż 66 procent.
Najrzadziej klienci rezygnowali z noclegu, który rezerwowali bezpośrednio przez stronę hotelu. Było to 18,2 procent. Z raportu D-Edge wynika również, że najchętniej goście odwołują rezerwacje zaplanowane na co najmniej 60 dni przed wyjazdem. Wówczas prawdopodobieństwo, że nie przyjadą do hotelu rośnie o 65 procent.
Twórcy analizy twierdzą, że goście przyzwyczaili się już do możliwości odwołania rezerwacji w hotelu. Podkreślają, że winne są temu same serwisy rezerwacyjne oraz aplikacje, które wręcz zachęcają do wyboru takiej nic nie kosztującej opcji.
Możliwość darmowego anulowania to wygodne rozwiązanie. Wielu podróżującym zdarza się znaleźć ciekawy pensjonat czy apartament i zarezerwować go na wszelki wypadek z myślą, że może bliżej wyjazdu znajdzie się coś lepszego - np. tańszego lub w dogodniejszej lokalizacji.
Eksperci sugerują hotelarzom, aby ci, jeśli chcą ograniczyć problem rezygnacji, przychylniej spojrzeli na oferty bezzwrotne (czyli takie, których nie można odwołać bezpłatnie) kosztem tych elastycznych. Drugą propozycją twórców raportu jest wprowadzenie bardziej rygorystycznych zasad anulowania rezerwacji. Kto wie, jeśli środowisko hotelarskie weźmie sobie do serca te uwagi, za jakiś czas skorzystanie z darmowych odwołań może nie być już tak proste.