Więcej informacji o Polsce i świecie przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Nowojorski dziennik podaje, że jachtem zainteresowała się policja, ponieważ władze europejskich krajów szukają luksusowych jachtów objętych sankcjami rosyjskich oligarchów. Szeherezadę trudno przeoczyć, ponieważ ma ok. 140 m długości i szacuje się, że może kosztować nawet 700 mln dolarów. Nic więc dziwnego, że opływa w luksusy i najwyższej klasy udogodnienia. Ma dwa pokłady dla helikopterów, basen z rozsuwaną pokrywą, która zamienia się w parkiet taneczny, siłownię i pozłacaną armaturę w łazienkach.
Jedna z branżowych stron internetowych, która reklamuje się jako "światowy autorytet w superjachtingu", spekuluje, że właścicielem statku jest „miliarder z Bliskiego Wschodu" lub Rosjanin z superkoneksjami, a nawet Putin. Gdy tymczasem kapitan, Guy Bennett-Pearce, zaprzecza, że Szeherezada należy do prezydenta Rosji. "Nigdy go nie widziałem. Nigdy go nie spotkałem" – powiedział, dodając, że właściciel nie znajduje się na żadnej liście sankcyjnej.
Zapewnił także, że na pokład jachtu weszli włoscy śledczy, którzy zażądali okazania dokumentów ujawniających tożsamość właściciela. Bennett-Pearce przyznał, że "nie ma innego wyjścia", ponieważ mundurowi zadeklarowali mu pełną "poufność". Dziennikarze dotarli także do stoczni, która wybudowała jacht. Lurssen Group odmawia komentarza. Jak podaje "New York Times" Szeherezada pływa pod banderą Kajmanów, a jej właścicielem jest firma Bielor Assets Ltd. zarejestrowana na Wyspach Marshalla.
Miejscowi mają własną teorię na ten temat. Niektórzy słyszeli na pokładzie ludzi mówiących po rosyjsku i przekonują, że Szeherezada to nie tylko imię głównej bohaterki "Księgi tysiąca i jednej nocy", ale także tytuł symfonii rosyjskiego kompozytora Nikołaja Rimskiego-Korsakowa. "Wszyscy nazywają go 'jachtem Putina'. To plotka, która krąży od miesięcy" – powiedział Ernesto Rossi, emerytowany urzędnik.
Tajemniczości sprawie dodaje nieufność wobec mediów byłych załogantów. Dziennikarz próbował skontaktować się z 17 byłymi pracownikami załogi za pośrednictwem mediów społecznościowych, telefonu lub poczty e-mail. Niewielu odpowiedziało. Jeden z Rosjan powiedział tylko, że pracował na Szeherezadzie, ale odmówił udzielenia dalszych informacji, powołując się na klauzulę poufności. Inny rzekł, że rozmowa na ten temat byłaby niebezpieczna. Kolejny wyznał, że odmówił służby na statku, a następny zapewniał, że nie pracował na morzu od 25 lat.
Dziennik przypomina, że Putin ma słabość do luksusowych jachtów. W maju zeszłego roku wraz z prezydentem Białorusi Aleksandrem Łukaszenką wybrali się jednym z nich w rejs w okolicach czarnomorskiego kurortu Soczi.
Źródło: "The New York Times"