Polska z roweru. Od Chełma do Włodawy

Zwiedzamy rowerami wschodnie pogranicze Polski. By zapełnić białe plamy na wycieczkowej mapie, postanowiliśmy pokonać odcinek między Włodawą a Chełmem.

Od paru lat zwiedzamy rowerami wschodnie pogranicze Polski. By zapełnić białe plamy na wycieczkowej mapie, postanowiliśmy pokonać odcinek między Włodawą a Chełmem. To trasa dla tych, którzy nie lubią tłoku (w majowy weekend nie spotkaliśmy żadnego turysty rowerzysty) i którym nie przeszkadza, że odległości pomiędzy atrakcjami są spore, a czasem trzeba się do nich przedzierać przez bagna i piachy.

Strona internetowa regionu podaje, że "już w czasach prehistorycznych na terenie gminy Wola Uhruska osiedlał się człowiek", więc i my, kierowani wiarą w człowieka, postanowiliśmy tam właśnie się zatrzymać. Nocleg w agroturystyce u pani Henryki Darni (25 zł/os.) był strzałem strzał w dziesiątkę. Gospodyni jest przewodnikiem turystycznym i zna okolice od podszewki. Można zamówić obfite i smaczne obiady (15 zł), jest też bezprzewodowy internet.

W samej Woli Uhruskiej do zwiedzania nie ma wiele. Słynęła z huty szkła, ale trzy lata temu jej pozostałości wyburzono. Można się przejść nad starorzecze Bugu, oglądając po drodze rzeźby ludowe wykonane przez uczestników corocznego pleneru.

Od Chełma do Włodawy

Dziś do przejechania ponad 80 km. Na początek oglądamy okolicę z wieży widokowej zaraz za wsią, po drodze do Stulna. Stąd piaszczystą drogą przez las czerwonym Szlakiem Nadbużańskim do zespołu dworsko-pałacowego w Majdanie Stuleńskim z XVIII w. Jest on raczej w opłakanym stanie. Ślady dawnej świetności to budynek folwarczny oraz kilka okazałych jesionów i dębów w parku podworskim, uznanych za pomniki przyrody. Zaczyna się Sobiborski Park Krajobrazowy. Najbardziej charakterystyczne są dlań torfowiska, występujące tu pełną paletą - niskie, wysokie i przejściowe. Płynie tędy rzeka Tarasienka, w której żyje ryba strzebla przekopowa - relikt okresu zlodowaceń.

Po chwili ścieżka przyrodnicza Stulno - 6 km przez rezerwat Trzy Jeziora. To rzadka okazja, by dojechać do torfowisk niemal suchym kołem. Stajemy przy pierwszym eutroficznym (przekształcającym się w torfowisko) jeziorze Brudno. Gdy tylko zejść ze ścieżki, pod stopami zaczynają falować trzęsawiska zwane spleją (inna nazwa: pło) - kożuch roślin zarastających brzeg jeziora. Najbardziej widokowe jest trzecie z jezior - Płotycze. Dookoła sterczą kikuty drzew pościnanych przez bobry. Na sośnie wisi budka dla gągoła - rzadkiej kaczki, która zakłada gniazda w dziuplastych drzewach blisko wody.

Wymijamy wygrzewającego się pośrodku drogi padalca. Kierunek: stacja Sobibór (nie mylić z wsią Sobibór odległą o 4 km). Podczas II wojny światowej znajdował się tu obóz zagłady. W październiku 1943 r. doszło w nim do jedynego względnie udanego powstania żydowskiego. Po tym wydarzeniu naziści zrównali obóz z ziemią.

Z owych tragicznych czasów zachowała się tylko bocznica kolejowa. Jak wyglądała architektura pokazują tablice informacyjne. Parkowa aleja wiedzie do kopca usypanego z prochów ofiar i pomnika w hołdzie 250 tys. pomordowanych. Jest też małe muzeum (czynne do 14).

Czerwonym szlakiem wjeżdżamy znów w las, w stronę rezerwatu Żółwiowe Błota - populacja żółwia błotnego jest tu najliczniejsza w środkowej Europie. Odcinek ścieżki prowadzący do rezerwatu zgodnie z nazwą tonie w błocie - bez kaloszy ani rusz. Pozdrawiamy więc żółwia z dystansu i jedziemy dalej.

Tablica przy drodze do Włodawy informuje o kurhanach. W głębi lasu widać okrągłe wybrzuszenie porośnięte sosnami. Na prawym brzegu Tarasienki znaleziono blisko sto takich kopców. W 2000 r. dwa z nich przebadało Muzeum Chełmskie. Pod płaszczem ziemnym natrafiono na ślady orki, węgle drzewne i fragmenty ceramiki datowane na XIV-XV w. Naukowcy podejrzewają jednak, że może to być cmentarzysko kurhanowe z II tysiąclecia p.n.e.

Jedziemy teraz prosto na północ, do Okuninki. Kierunek skrętu na rozjeździe wskazuje brodaty totem. Parę kilometrów dalej na wschód zbiegają się granice Polski, Białorusi i Ukrainy. Okuninka, położona nad czystym jeziorem Białym (ostatnio zadomowił się tu nawet szop pracz!), to największy na Pojezierzu Łęczyńsko-Włodawskim kompleks wypoczynkowy. A dla przejezdnych dobre miejsce na obiad - chyba nigdzie nie widziałem tak dużego wyboru smażonych ryb.

Do odległej o parę kilometrów Włodawy można stąd dojechać dwiema drogami: nowo zbudowaną ścieżką rowerową wzdłuż szosy lub, cofając się nieco, niebieskim szlakiem przez Orchówek. Wybieramy tę drugą. Orchówek ufundował w 1506 r. starosta chełmski Jerzy Krupski. Cel: rozwój handlu. Bug stanowił wówczas ważną arterię transportową. Miasto kilkakrotnie przechodziło z rąk do rąk "razem z mieszczanami, Żydami i ich domami" - jak pisano w dokumentach - aż w 1869 r. utraciło prawa miejskie, ukarane przez władze carskie za udział w powstaniu styczniowym. Do obejrzenia jest tu przede wszystkim kościół św. Jana Jałmużnika z 1780 r. w stylu późnego baroku, z drewnianymi wieżami. Ze wzgórza rozpościera się panorama Włodawy, która kilkaset lat temu była dla Orchówka handlową konkurencją.

Włodawa

Włodawa liczy dziś 15 tys. mieszkańców i ma co najmniej tyle lat co państwo polskie. Był to jeden z Grodów Czerwieńskich, o które Piastowie walczyli z Rusią. Przez czterysta lat pod panowaniem książąt ruskich; potem, aż do III rozbioru, wchodziła w skład Litwy. W XVIII w. zasłynęła wielkimi targami bydła - z głębi Ukrainy pędzono stada, po które przyjeżdżali kupcy nawet z Berlina i Wiednia. Podupadać zaczęła dopiero wraz z budową kolei i zanikiem żeglugi na Bugu.

Mimo poważnych zniszczeń z czasu II wojny światowej jest tu ponad sto obiektów wpisanych na listę zabytków. Środek rynku zajmuje tzw. Czworobok - XVIII-wieczny kompleks kramów i jatek miejskich. Na wewnętrznym dziedzińcu stał prawdopodobnie ratusz; podobno odbył się tu pojedynek Wołodyjowskiego z Bohunem.

Zaglądamy do kościoła parafialnego św. Ludwika (na prawo od niego stoi też klasztor) - nazwanego tak na pamiątkę właściciela dóbr włodawskich Ludwika Konstantego Pocieja, który w 1698 r. sprowadził tu z Jasnej Góry paulinów. Remont elewacji nie pozwala dostrzec fasady; w rokokowym wnętrzu na uwagę zasługują bogate polichromie z końca XVIII w.

Na drugim końcu ul. Kościelnej stoi cerkiew prawosławna z XIX w. wymurowana na planie krzyża greckiego. Od 1946 r., po wysiedleniu stąd Ukraińców, przez dziesięć lat była zamknięta. W środku - jak czytamy w przewodniku - jest stary ikonostas i polichromie. Ale z odwiedzin nici, wszystko zamknięte na głucho.

Najważniejszym zabytkiem Włodawy jest zespół synagog, jeden z najpiękniejszych w Polsce. Tuż przed wojną 70 proc. mieszkańców stanowili Żydzi - pozostały po nich tylko mury. Nostalgię budzą ich czarno-białe portrety, jakimi zaklejono szyby jednego z domów w dawnej dzielnicy żydowskiej. Przed wejściem do Wielkiej Synagogi stoją rzeźby rabina, popa i księdza - znak włodawskiego ekumenizmu. Zbudowano ją w latach 1764-74 z pieniędzy gminy żydowskiej oraz ówczesnych właścicieli Włodawy, Czartoryskich, w miejsce drewnianej bożnicy. Wyróżnia się bogatą elewacją frontową w stylu późnego baroku.

Podczas okupacji służyła za magazyn, zniszczono wówczas niemal całe wyposażenie. Od remontu w 1983 r. stanowi część Muzeum Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego. Na ścianie wschodniej zachował się imponujący aron ha-kodesz z przedwojennymi polichromiami. W gablotach pod ścianami zgromadzono akcesoria rytualne. W babińcu można obejrzeć stare księgi. Na piętrze zaś, gdzie mieścił się cheder, czyli szkoła ucząca chłopców do bar micwy, zrekonstruowano pokój nauczyciela - mełameda Menachema. Stojąca obok Mała Synagoga pełniła rolę dodatkowej świątyni i szkoły talmudycznej. Dziś mieści się tu kasa oraz sala wystaw czasowych (obecnie - historia miejscowej straży pożarnej). Trzecią budowlą jest dom nauki z 1928 r., z biurami i magazynami muzeum.

Powrót - 25 km mało uczęszczaną szosą wzdłuż Bugu. Z krótkim przystankiem we wsi Sobibór, skąd w 1945 r. wysiedlono ukraińskich mieszkańców. Zachowały się drewniane domy w żywych kolorach, dekorowane listewkami wyciętymi w geometryczne wzory. Na północnym skraju wsi stoi dwór z początku XX w., obecnie szkoła. Mijamy kolejną ukraińską wieś - Zbereże. Po domach pozostały już tylko zdziczałe sady. Droga prowadzi wzdłuż rozległych podmokłych łąk. Warto tędy przejechać na początku jesieni, gdy żurawie zbierają się na sejmiki, szykując się do odlotu.

***

Nazajutrz kierujemy się z Woli Uhruskiej na południe, w stronę Chełma. Najpierw długi spokojny zjazd czerwonym szlakiem pośród pól do Łukówka. Siłą rozpędu przez most w Rudzie, ponad wartko płynącą Uherką. Za chwilę ostry skręt w prawo i jesteśmy na szlaku pomników przyrody wiodącym w głąb Chełmskiego Parku Krajobrazowego.

I ten park, podobnie jak Sobiborski, słynie z torfowisk. Przede wszystkim niskich, na podłożu kredowym, porośniętych zwartymi łanami kłoci wiechowatej, pośród której na niewielkich kredowych wypiętrzeniach zwanych grądzikami rozrzucone są wysepki z murawami kserotermicznymi. Taka mozaika jest ponoć zjawiskiem unikalnym.

Przez park wiedzie droga niegdyś asfaltowa, mocno zapadnięta po obu stronach od kół ciężarówek. Przypomina groblę, ale jedzie się nią dobrze. Początkowo ów chroniony parkiem krajobraz jest zaskakująco mało przyjemny dla oka (kupy gruzu, ścięte drzewa), ale im dalej, tym bardziej dziko. Na zapierające dech widoki trudno jednak liczyć, bo wokół gęsty, mokry las.

Spod kół uciekają zielone żabki, ich kumkanie niesie się po lesie stereofonicznym echem. Przez jedyną na trasie polanę przebiega sarna. Czasem przeleci motyl - jeden z 800 gatunków, jakich doliczyli się tu entomolodzy.

Na obiad zajeżdżamy do Chełma. Na zwiedzanie nie mamy tym razem czasu, bo przed nami jeszcze drugie 40 km. A warto byłoby tu spędzić co najmniej cały dzień. Choćby po to, żeby obejrzeć świątynie Wzgórza Katedralnego i podziemia kredowe z duchem Bieluchem, który zastąpił manifest PKWN w roli symbolu miasta.

Wracamy w stronę Bugu. Szybko rezygnujemy z niemożliwego zamiaru przejechania niebieskim szlakiem koło torfowiskowych rezerwatów Bagno Serebryskie i Brzeźno. Asfaltem mkniemy do Świerża, mijając po drodze umajone krzyże i trzypiętrowe gmaszysko nieczynnego drewnianego młyna.

Świerże - wieś, która do 1822 r. cieszyła się prawami miejskimi - ma drewnianą zabudowę z rynkiem. Tu wreszcie da się zobaczyć graniczny Bug! Choć większość naszej trasy biegnie w niewielkiej odeń odległości, mokradła i liczne starorzecza uniemożliwiają dojazd rowerem.

Trzeba przyznać, że Bug jest tu urokliwy. Na wpół dziki, z chylącymi się nad wodą, podmywanymi nurtem drzewami i wystającymi z koryta kikutami pni. Aż się chce popływać kajakiem! (jest to możliwe, jednak zamiar spływu należy zgłosić straży granicznej).

Z głównej szosy skręcamy do stuletniego kościoła Piotra i Pawła. Stąd czerwony szlak zawija pętelką przez aleje dawnego parku pałacowego, cenionego ze względu na stary drzewostan, przede wszystkim dęby. Dalsze podążanie szlakiem jest niemożliwe z powodu błota, wybieramy więc równoległą szosę.

W połowie drogi do Uhruska rzeźbiony drogowskaz każe skręcić do małej wsi Hniszów. Stoi tam dąb Bolko, jeden z najstarszych w Polsce - ma 23 m wysokości i 862 cm w obwodzie, liczy ok. 500 lat.

Dziś trudno uwierzyć, że maleńki Uhrusk był jednym z najważniejszych grodów dawnej Rusi (zdaniem niektórych badaczy wchodził w skład Grodów Czerwieńskich). W 1217 r. książę halicko-włodzimierski Daniel przeniósł tu z Halicza stolicę kraju i zbudował gród obronny z zamkiem. Ale już 17 lat później stolicę przeniesiono do Chełma i gwiazda Uhruska zaczęła blednąć.

Po grodzisku nie ma nawet śladu. Najstarszą budowlą jest odmalowany na żółto gmach kościoła św. Jana Chrzciciela z XVII w., pierwotnie renesansowy, po pożarze przebudowany w stylu neogotyckim. Czynna cerkiew Najświętszej Marii Panny pochodzi z 1849 r. Jako jedna z nielicznych przetrwała akcję niszczenia cerkwi w II Rzeczypospolitej. Początkowo unicka, potem prawosławna; drewniany strop imituje sklepienie. Ikonostas pochodzi z końca XIX w. i jest uzupełniony XVIII-wiecznymi obrazami przeniesionymi z rozebranej w 1938 r. cerkwi w Zbereżu.

W pobliżu zachodniego krańca wsi leży cmentarz katolicki z połowy XVIII w. W jego centralnej części kilka zabytkowych nagrobków, najstarszy z 1842 r. U wejścia na cmentarz pod koroną okazałego klonu stoi pochylona ze starości kapliczka domkowa z XIX w. z kamienną polichromowaną figurą św. Jana Nepomucena.

Do naszej Woli Uhruskiej mamy stąd zaledwie 20 min pedałowania, ale... na prostej drodze z głośnym sykiem pęka mi dętka i łapiemy dwugodzinne opóźnienie.

***

Do ostatniej atrakcji tego weekendu docieramy już samochodem, po zmroku. W Stołpiu, tuż przy drodze Chełm - Lublin, wyrasta tajemnicza wieża. Wysoka na 19 m, na planie kwadratu, ale wewnątrz kolista. Wzniesiono ją między X a XIII w. Teorii co do jej przeznaczenia jest wiele. Jedne mówią o wczesnochrześcijańskiej świątyni, inne o strażnicy, a jeszcze inne - o lokum dla misjonarzy działających wśród polskich plemion, postawionym przez jakiegoś władcę. Naszym zdaniem idealnie nadawałaby się też do uwięzienia bajkowej księżniczki.

Więcej o: