Będąc na wakacjach w Beskidzie Śląskim, np. w Istebnej, Koniakowie lub Jaworzynce warto wybrać się na dwie krótkie wycieczki połączone w jedną. Najpierw trzeba dojechać do najdalej na południe wysuniętego przysiółka Jaworzynki Trzycatka. Tu autobus PKS staje i zawraca na niewielkim placyku. Stąd do Trójstyku jest już tylko ok. 800 metrów.
Rozglądamy się po Trzycatku. Przede wszystkim widać nowy kościół - niestety, nieszczególnej urody (mnie skojarzył się z szafą). Jeszcze niedawno stał tu drewniany kościółek Matki Boskiej Frydeckiej. Przed postawieniem nowego, stary rozebrano i w 1985 r. deska po desce, belka po belce postawiono od nowa w Mlaskawce, przysiółku Istebnej, skąd do najbliższego kościoła na polanie Stecówka było bardzo daleko.
Z placyku za znakami zielonymi idziemy w dół, na południe, a potem na południowy zachód. Najpierw wąską drogą asfaltową, potem gruntową, przez łąkę, na której spokojnie pasą się krowy, do lasu i doliny niewielkiego potoczku. Towarzyszą nam ładne widoki: po lewej (wschód) widać wzniesienia Beskidu Śląskiego, po prawej (zachód) - Beskidu Śląsko-Morawskiego, już w Czechach.
Miejsce zbiegu granic trzech państw wygląda dość niezwykle. W odległości kilku metrów od siebie stoją dwa jednakowe, potężne trójgraniaste obeliski z jasnoszarego granitu. Na jednym napis "Rzeczpospolita Polska" i herb naszego kraju, na drugim "Ceska Republika" i też herb. Trzeci obelisk znajduje się kilkadziesiąt metrów dalej, w głębi lasu, za potoczkiem, ale widać go przez niewielką przecinkę.
Potoczek też jest niezwykły - ma ok. 3 km długości, płynie przez terytoria trzech państw i ma trzy nazwy (średnio jedna nazwa na kilometr, chociaż czeski odcinek jest krótszy). W Polsce powstaje z kilku źródełek na stokach Wawrzaczowego Gronia i jest nazywany Wawrzaczowym Potokiem. Na mapie zobaczymy, że Czechy wcinają się w pobliżu Trójstyku między Polskę i Słowację długim (ok. 1200 m) klinem o szerokości ok. 400 m - na tym odcinku potoczek nazywa się Potok Kubankowski. Następnie wpływa na teren Słowacji, gdzie zmienia się w Potok Gorylów (dopływ Czernianki, do której wpada w pobliżu przystanku kolejowego Cierne pri Cadci).
Formalnie Trójstyk granic powstał w 1993 r. po rozpadzie Czechosłowacji na Czechy i Słowację. Obeliski ustawiono za pomocą śmigłowca dwa lata później. Mają po 215 cm wysokości, każdy waży ponad 800 kg. Dokładny punkt styku granic znajduje się w korycie potoku i został wyznaczony metodą geodezyjną. W tym miejscu nie utrzymałby się żaden obelisk - woda by go podmyła i przewróciła. Dlatego postawiono trzy jednakowe w pobliżu.
Czechy na wyciągnięcie ręki. Wybieramy się do Herczawy, a stąd byłoby tylko ok. 600 m. Wystarczyłoby przekroczyć granicę i pójść do wsi czeskim żółtym szlakiem, ale w tym miejscu nie ma przejścia granicznego. Wróciliśmy więc do Jaworzynki Trzycatka i udaliśmy się za znakami żółtymi na zachód, w stronę turystycznego przejścia granicznego Jaworzynka/Herczawa (dawniej było to przejście gospodarcze, tzn. korzystali z niego głównie gospodarze, którzy mają pola po drugiej stronie granicy). Droga, początkowo asfaltowa, prowadzi stokami Wawrzaczowego Gronia (687 m n.p.m.). Z jego nie zalesionego szczytu rozciąga się dosyć ładna panorama, warto więc nieco zejść ze szlaku. W pewnym miejscu kończy się asfalt i do granicy polsko-czeskiej dochodzimy polną drogą. Tu kończą się polskie znaki żółte. Na wprost słupek i emaliowana owalna tablica z oficjalną nazwą państwa i kolorowym herbem, po prawej - budka strażnika. I ani żywej duszy. Stoimy kilka chwil, rozglądając się dokoła. Nikt się nie pojawił - idziemy!
Droga do Herczawy prowadzi niemal dokładnie wzdłuż granicy. Idziemy za czeskimi znakami żółtymi, na niektórych odcinkach przez las, na innych - łąkami (w sumie ok. 500 m). Herczawa leży na stokach góry Girowej (835 m), której zalesiony masyw rozciąga się na północny zachód od wsi.
Jest to wieś pod każdym względem niezwykła. Leży po południowej stronie głównego wododziału europejskiego, a co za tym idzie, w całości znajduje się w zlewisku Morza Czarnego. Poza tym jest wysunięta najdalej na wschód w całych Czechach. W związku z tym wszystko jest tu "najdalej wysunięte na wschód" - i kościół, i szkoła, i karczma, i maleńkie jeziorko... A słońce wschodzi o 17 minut wcześniej niż np. w Pradze. Do granicy z Polską jest stąd ok. 550 m, ze Słowacją - około 450 m, a do najbliższej wsi w naszym kraju, czyli do Bukowca - 4 km w linii prostej. Ale żeby było zabawniej, do Bukowca nie prowadzi żadna porządna droga. Chcąc tam dojechać samochodem, należy pokonać 27 km przez Mosty koło Jabłonkowa, Jabłonków i Piasek!
Herczawa jest interesująca także ze względu na skład narodowościowy mieszkańców: ok. 93 proc. Czechów, ok. 5 -Słowaków i 2 - Polaków. A właściwie Polek. W całych Czechach jest więcej kobiet niż mężczyzn, a w Herczawie - odwrotnie. Dlatego miejscowi mężczyźni są niejako zmuszeni do importu żon z Polski.
Historia Herczawy zaczyna się w roku 1645 - z tego czasu pochodzi pierwsza wzmianka o wsi. Ponieważ obszar ten leżał w strefie nadgranicznej (wówczas Księstwo Cieszyńskie), przez wiele lat władze nie pozwały ludności na osiedlanie się. Pierwsze pole wytyczono dopiero w 1779 r. W następnych latach osadników przybywało, ale ziemie dawano im tylko w użytkowanie, a nie na własność.
Herczawa należała administracyjnie do pobliskiej Jaworzynki. W 1920 r. Rada Ambasadorów obradująca w belgijskim kurorcie Spa przyznała Jaworzynkę wraz z Herczawą Polsce. Nie wszystkim mieszkańcom wsi to się podobało. Do komisji granicznej wysłano petycję z żądaniem włączenia całej Jaworzynki do Czechosłowacji. W 1924 r. postanowiono, że Jaworzynka zostanie w Polsce, a Herczawę włączono do Czechosłowacji. Wieś została poddana intensywnej czechizacji, m.in. "sczeszczono" wszystkie nazwiska.
Do wsi wchodzimy żółtym szlakiem od północnego wschodu. Jedną z pierwszych budowli, jakie spotykamy, jest kościół. Od 1924 r., kiedy Herczawę odcięto granicą państwową od Jaworzynki i parafii w Istebnej, mieszkańcy jeździli do kościoła aż do Jabłonkowa. Obecny kościół pod wezwaniem św. św. Cyryla i Metodego zbudowano w 1936 r. Jest drewniany, na niewysokiej, kamiennej podmurówce, jednonawowy, orientowany, tzn. skierowany prezbiterium na wschód. Kościół jest niewielki, konstrukcji zrębowej, a jego architektura nawiązuje do miejscowych tradycji. Ma wysoki, dwuspadowy dach, kiedyś prawdopodobnie kryty gontem, obecnie - eternitem. We wnętrzu zobaczymy oryginalną, rzeźbioną chrzcielnicę, dzieło miejscowego artysty ludowego Andrzeja Zogaty (pierwotny ołtarz, modrzewiowy, przeniesiono do innego kościoła). Obraz w ołtarzu przedstawiający patronów kościoła św. św. Cyryla i Metodego jest darem przedwojennej czeskiej Macierzy Oświaty Ludowej. Kiedy w czasie wojny hitlerowcy skonfiskowali brązowy dzwon, na dzwonnicy kościoła zawieszono niewielki stalowy dzwonek z sygnaturki na polskiej szkole w sąsiednim Bukowcu. Herczawianie mówią, że dźwięk ich dzwonu słychać aż w trzech państwach (klucz do kościoła u Jindricha Vojkovskiego, w domu obok gospody Pod Jaworem).
Za kościołem znajduje się niewielki, zadbany cmentarz. Nazwiska na nagrobkach brzmią swojsko, są takie same jak w Jaworzynce, Istebnej czy Koniakowie, ale zapisane po czesku. W pobliżu kościoła stoi dawna plebania - ładny, drewniany, parterowy budynek na kamiennej podmurówce, ze stromym dwuspadowym dachem krytym gontem.
A po drugiej stronie drogi, niemal naprzeciw kościoła, również drewniana, szkoła podstawowa. Tablica na ścianie frontowej informuje, że 15 czerwca 1993 r. Herczawę i szkołę odwiedził prezydent Czech Vaclav Havel. Tablica upamiętniająca jego pobyt, umieszczona tu 6 grudnia 1994 r. jest podobno pierwszą tablicą pamiątkową w Czechach poświęconą Havlowi.
Dochodzimy do skrzyżowania dróg. Jeżeli pójdziemy w prawo i zejdziemy nieco w dół, do lasu, napotkamy Grotę z Lourdes (Lurdská jeskyn') - niewielką, kamienną grotę, zbudowaną w 1937 r. z resztek kamieni użytych przy budowie kościoła. W środku znajduje się figura Matki Boskiej, a przed grotą - ujęcie wody (z porządnym kranikiem i kubeczkiem) doprowadzonej ze źródełka w lesie (podobno ma właściwości lecznicze).
Wracamy do wsi. Po prawej stronie gospoda Pod Jaworem i duży sklep spożywczy (można kupować za złotówki), a nieco dalej, po tej samej stronie restauracja U Sikory mieszcząca się w budynku z 1927 r. W Herczawie byliśmy w poniedziałek, restauracja była nieczynna, ale spotkaliśmy życzliwą matkę właściciela, która wpuściła nas do środka. Mogliśmy obejrzeć niskie, ciemne wnętrze z dużym bufetem ze staromodnymi urządzeniami, ze ścianami obitymi drewnem. W wąskim korytarzyku dzielącym dom na dwie części podłoga z kamiennych płyt, a w kącie stare, autentyczne żarna.
Matka właściciela mówiła, że turystów jest coraz mniej, nie opłaca się już otwierać restauracji codziennie. Narzekała też na surowe unijne przepisy. A Herczawa, która ma ok. 290 mieszkańców, można liczyć tylko na turystów.
W podwórzu restauracji U Sikory stoi najstarszy drewniany zabytek Herczawy - XIX-wieczna kuźnia. Malutki budyneczek od podwórza ma jedno małe okienko i jedne drzwi z ręcznie robioną drewnianą klamką.
Po II wojnie światowej nowe państwo - Czechosłowacja - zapomniało o wiosce. Zelektryfikowano ją dopiero w 1955 r., jako ostatnią w obecnej Republice Czeskiej. Po rozpadzie Czechosłowacji w 1993 r. Herczawa jest jedyną wsią w Czechach, do której prąd doprowadzany jest z miejscowości Czarne na Słowacji.
Władze zapomniały także o połączeniu Herczawy ze światem - drogę do miasta Mosty, i dalej do Jabłonkowa wybudowano dopiero w 1965 r.! Wcześniej transport większych ładunków zimą odbywał się saniami po zamarzniętym potoku z Bukowca, a latem - przez Jaworzynkę. Do najbliższego przystanku autobusowego herczawianie musieli udać się za granicę, czyli do Jaworzynki, a najbliższą stację kolejową mieli w Czarnym, a więc już na Słowacji (tyle że wtedy nie było granicy) - prowadziły do niej leśne dróżki.
Herczawa znacznie wcześniej zyskała ze światem połączenie kolejowe niż drogowe, choć była to tylko leśna kolejka wąskotorowa. Wiosną 1916 r. niezwykle obfite opady śniegu połamały wiele drzew na stokach Girowej. Aby zwieźć to drewno z góry, zbudowano kolejkę, której linia zaczynała się w Czarnym (Słowacja). Wagoniki załadowane drewnem zjeżdżały z Girowej pod własnym ciężarem, zaś w górę wyciągały je konie.
Wybudowanie porządnej drogi spowodowało szybki rozwój wsi. Do tego czasu prawie wszystkie domy były drewniane. Dziś na ponad sto domów jest ich już tylko kilkanaście. Trochę żal...
http://www.volny.cz/obec.hrcava