Gdy przychodzi lato, rycerze z Gniewu nie mają czasu na próżnowanie. Na krzyżacką twierdzę nad Wisłą najeżdżają wojska polskie, tym zaś zamek odbija szwedzka piechota. Każdego dnia na Anioł Pański rozlega się armatnia salwa, a nieobeznani z wojennym fachem zamkowi goście uczą się obsługi 3,5-funtowego działa. Na Turniej o Miecz Jana III Sobieskiego przybywa kwiat rycerstwa z całej Europy.
Gniewski zamek słynie na całą Polskę z biesiad i inscenizacji historycznych. Burzliwe losy twierdzy są świetnym pretekstem do lekcji historii od średniowiecza do XX wieku.
Twierdzę nad Wisłą wznieśli rycerze Zakonu Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie. Zanim jednak na wzgórzu nad Wisłą Krzyżacy położyli pierwsze cegły, sprawa ziemi gniewskiej trafiła aż do papieża - najwyższej instancji ówczesnego świata politycznego.
- W 1229 roku książę na Świeciu Warcisław zapisał tę ziemię cystersom oliwskim - opowiada Jarosław Struczyński, kasztelan zamku w Gniewie. - Jego sukcesor, Sambor II, zakwestionował tę decyzję, najeżdżając regularnie cystersów. Flirtował z Krzyżakami, którym jako wynagrodzenie za pomoc ofiarował ziemię gniewską. Decyzję tę oprotestował kolejny książę, Mściwój, kierując sprawę do arbitrażu papieskiego.
W 1282 roku, podczas procesu, który odbył się w Miliczu na Śląsku, legat wysłany przez głowę Kościoła orzekł, że ziemia należy się zakonowi krzyżackiemu. Rok później rycerze zaczęli pierwsze prace ziemne pod budowę przyszłej siedziby konwentu i komturstwa zakonu. Warownia położona na wzniesieniu na lewym brzegu Wisły była nie do zdobycia.
- Można ją było przejąć tylko podstępem, odcinając dostawy żywności i wody - mówi Jarosław Struczyński. - Tak też uczynił Piotr Dunin, naczelny dowódca wojsk polskich w wojnie trzynastoletniej. Oblegał zamek od lipca do stycznia 1464 roku. Kiedy obrońcy zaczęli przymierać głodem, zgodzili się poddać zamek w zamian za możliwość wyjścia.
Na blisko 200 lat zamek stał się siedzibą polskich starostów; rzadko który z nich bywał tu jednak osobiście. Zbudowana w stylu gotyckim budowla nie była wygodnym obiektem mieszkalnym. Na warunki tu panujące skarżyła się Janowi III Sobieskiemu, staroście gniewskiemu, Maria Kazimiera. Król umieścił swoją małżonkę w Gniewie ze względów bezpieczeństwa - w II połowie XVII w. obszar ten należał do jednych z najspokojniejszych w Rzeczpospolitej.
- Marysieńka słała rozpaczliwe listy, że długo w zamku nie wytrzyma - opowiada kasztelan gniewski. - Sobieski obiecał, że postawi jej wygodny dwór modrzewiowy. Słowa dotrzymał, ale po dworze Marysieńki nie zachował się dziś żaden ślad.
Do XVII wieku twierdza podupadła na tyle, że w lipcu 1626 roku zajęła ją jedna kompania szwedzkiego regimentu piechoty - 128 ludzi dysponujących dwoma działami. Warownię odzyskał rok później hetman Stanisław Koniecpolski, który po dziesięciu dniach ostrzału zmusił Szwedów do kapitulacji.
Podczas potopu zamek został tak zniszczony, że jego lustrator pisał: "podobieństwa nie masz, gdzie co wcześniej stało".
- Po pierwszym rozbiorze Polski zamek przeszedł w ręce Prusaków, którzy zamierzali go rozebrać - mówi Jarosław Struczyński. - Na szczęście do tego nie doszło. Umieścili tu swój regiment, ale zimą żołnierze tak zmarzli, że zapadła decyzja o przebudowie twierdzy na spichlerz. Robotnicy przekuli nowe okna, zniszczyli średniowieczne sklepienia, rozebrali dwie wieże, a z zewnątrz zamek otynkowali. W ten sposób budowla przetrwała do połowy XIX wieku, gdy przebudowano ją na ciężkie pruskie więzienie.
Dawna siedziba krzyżackiego komturstwa spłonęła w 1921 roku. Ogień podłożyli prawdopodobnie niemieccy sabotażyści - pożar wybuchł w czterech miejscach jednocześnie. Śledztwo w tej sprawie zostało jednak umorzone, a winnych nie wykryto. W czasie II wojny światowej na zamku znów było więzienie - w tutejszym obozie przejściowym Niemcy internowali niemal 2000 polskich rodzin z Tczewa i okolic, rozstrzelanych później lub wywiezionych do obozów koncentracyjnych.
- Plan dzisiejszego zamku niewiele ma wspólnego ze średniowieczną warownią, to odzwierciedlenie pruskiego więzienia - przyznaje Jarosław Struczyński. - Kto chce poczuć ducha gotyku, powinien odwiedzić naszą karczmę, która znajduje się w południowej piwnicy. Zachowało się tam jedyne oryginalne sklepienie z czasów, gdy zamek należał do zakonu krzyżackiego.