Pani Genowefa dostała list po 50 latach. "Myślałam, że ktoś robi mi żart "

Podczas remontu dawnego budynku poczty w Wilnie znaleziono listy z lat 60. i 70. Jeden z nich napisała Ewa z Polski, która koleżance z Litwy skarży się, że do jej wioski nie dojeżdża autobus i musi chodzić do szkoły w 20-minusowym mrozie.

Więcej informacji o Polsce i świecie przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.

Zobacz wideo Trudne partnerstwo Polski i Litwy

Poczta Litewska, a za nią portal portal L24.lt i agencja Reutera, poinformowała o znalezieniu po 50 latach listów, które adresowane na przełomie lat 60. i 70. i oddzielone od kopert, zostały ukryte w szybie wentylacyjnym. Dlaczego je schowano? Nie ma jasnej odpowiedzi na to pytanie. Być może listonosz zwiedziony nadawcami z zagranicy myślał, że znajdzie pieniądze lub wartościowe przedmioty, rozpieczętował listy, ale już nie zadał sobie trudu, by ukryć swoje przewinienie.

Gdy pracownicy remontowi odkryli listy, w pierwszej chwili chcieli je wyrzucić, ale właściciel budynku Jurgis Vilutis zadzwonił na pocztę i przekazał znalezisko. Poczta Litewska podeszła do sprawy poważnie, choć znalezienie adresatów wcale nie było łatwe. Po upadku komunizmu i rozpadzie Związku Radzieckiego zmianie uległy nazwy ulic, budynków, ludzie zmienili nazwiska, przeprowadzili się. Ostatecznie udało się ustalić pięcioro adresatów listów.

Ewa pisze, że autobus już nie jeździ

"Czuliśmy moralny obowiązek, by je zwrócić" – powiedziała szefowa działu kontaktu z klientem Poczty Litewskiej Deimante Žebrauskaite. "Jedna z adresatek porównała swoje odczucia do otrzymania wiadomości w butelce wrzuconej do morza. Ludzie reagowali emocjonalnie. Niektórzy czuli, jakby dostali wgląd do prywatnego życia swoich zmarłych rodziców".

Do 12-letniej Genowefy Klonowskiej w 1970 roku list napisała Polka – Ewa. "Myślałam, że ktoś robi mi żart" – mówiła pani Genowefa, gdy w grudniu otrzymała przesyłkę. Nastolatka z Polski do listu dołączyła również ręcznie zrobioną różę i dwie papierowe lalki.

Klonowska nie pamięta dziewczynki, która napisała do niej 50 lat temu. Być może była to dopiero próba nawiązania kontaktu rówieśniczką z Polski. W czasach PRL-u popularne było korespondowanie dzieci z różnych krajów, aby uczyć się języków obcych, poznawać inne kultury i ludzi. W gazetach można było znaleźć ogłoszenia dzieci zainteresowanych nawiązaniem korespondencyjnej znajomości.

Co napisała Polka? Ewa w liście skarży się, że do jej wioski nie dojeżdża już autobus i do szkoły musi chodzić na piechotę nawet wtedy, gdy na zewnątrz panuje -20 st. C. Nastolatka prosi też o przesłanie zdjęć aktorów.

Pani Genowefa, lekarka mieszkająca w Wilnie, przyznaje, że dla niej i jej rówieśników listy były oknem na świat. Korespondencja z dziećmi z innych krajów pomogła poszerzyć wiedzę z zakresu geografii i kultury, rozwinąć język. W listach jej rówieśnicy pisali o ulubionych zajęciach, zbieranych kolekcjach (w modzie było zbieranie znaczków, pudełek zapałek, pocztówek, zdjęć aktorów), o przeczytanych książkach, a czasem o filmach, których prawie pięć dekad temu brakowało. Czasami dzieci wysyłały nawet paczki, udostępniały wycinki ze zdjęć i ubranka dla lalek. 

Pani Genowefa zauważa, że dobrze się stało, że w liście nie było zawartych ważnych informacji, od których zależałyby czyjeś życie czy przyszłość. "Co by było, gdyby ktoś dostał teraz zagubiony list od narzeczonego w sprawie ślubu, do którego nigdy nie doszło?" – zastanawia się Klonowska.

Źródło: polsatnews.pl / Reuters / post.lt

Więcej o: