Największe uzdrowisko Republiki Czeskiej (60 tys. mieszkańców) każdego roku odwiedza blisko 80 tys. kuracjuszy z całego świata. Przyjeżdżają do źródełek z alkaliczno-słoną wodą, która pomaga przy zaburzeniach metabolizmu, chorobach mięśni i stawów, a także w rekonwalescencji po leczeniu onkologicznym. Miasto założył król niemiecki i czeski, późniejszy cesarz rzymski, Karol IV (1316-78) w roku 1350. Nazwa Karlowe Wary powstała z połączenia imienia cesarza i słowiańskiego określenia gorących źródeł.
Idę deptakiem uzdrowiska. Mijam zrelaksowanych kuracjuszy spacerujących pod kolumnadami pijalni z kubkami pełnymi leczniczych wód. Kojąco działa szum rzeczki (przez miasto przepływają trzy: Tepla, Ohre i Rolava) i dobiegająca z oddali muzyka (pełno tu ulicznych grajków).
W Karlowych Warach urzeka wszystko. Tarasowa zabudowa - uzdrowisko leży na wzniesieniach sięgających od 370 do 644 m n.p.m. - pochodzi z XIX wieku (tę gotycką i renesansową całkowicie zniszczył pożar w 1604 r.; odbudowane w stylu barokowym miasto ponownie spłonęło w roku 1759, zachował się jedynie kościół Marii Magdaleny). Wtedy też wzniesiono teatr, pocztę, niektóre sanatoria i hotele. Dziś odrestaurowane - przy zachowaniu secesyjnego stylu z jego asymetrią i ornamentyką - zachwycają swym pięknem.
I już nikt nie ma wątpliwości, dlaczego do Karlowych Warów przyjeżdżali Chopin, Dumas, Beethoven (jego pomnik upamiętniający wizytę znajdziemy przy ulicy Slovenskiej), Goethe i car Rosji Piotr Wielki. Trzykrotnie pojawił się tu Karol Marks, a w ostatnich latach m.in. Mia Farrow, Gregory Peck i Whoopie Goldberg.
Źródełka z leczniczą wodą skryte są pod pięcioma kolumnadami wybudowanymi na przełomie XIX i XX w. i odrestaurowanymi pod II wojnie światowej. Najpiękniejsze to Sadova z misternie kutego żelaza zaprojektowana przez wiedeńskich architektów oraz Mlynska Kolonada z wysokimi marmurowymi arkadami. Kolumnada Vridelni kryje słynny gejzer - blisko 2 tys. litrów wody o temperaturze 73 st. C. wypływających z głębokości prawie 3 tys. m wyrzucanych co minutę na wysokość 12-15 m robi wrażenie. To najgorętsze ze źródełek. W sumie jest ich dwanaście, w najzimniejszym temperatura sięga 42 st. C.
Metody leczenia zmieniały się z biegiem lat. Pierwsze wzmianki na ten temat pojawiają się w drugiej połowie XIV w. Wtedy zalecano bardzo gorące, a nawet parzące kąpiele. W połowie XVIII w. wody bogate w związki dwuwęglanowe, siarczanowe, chlorowe i sodowe zaczęto pić. Jeszcze przed wojną zgodnie z zaleceniami lekarzy kuracjusze wypijali dwa litry. Ale w ten sposób, lecząc jedno schorzenie, wywoływano inne, co zmuszało pacjentów m.in. do częstych odwiedzin w toalecie (można było wynająć prywatny ustęp na czas pobytu w uzdrowisku). Dopiero Jan Becher, miejscowy lekarz, w roku 1789 po przeanalizowaniu składu wody zalecił jej spożywanie w ograniczonych ilościach - maksymalnie 400 ml na dzień. Od jego nazwiska wzięły swoją nazwę kubki tzw. becherki z zabawnym dziobkiem, z którymi wczasowicze spacerują po parkach zdrojowych.
W Karlowych Warach mówią, że jeśli woda z żadnego z dwunastu źródełek nie pomoże wyleczyć schorzenia, trzeba spróbować tej z trzynastego, czyli becherovki. Jej wytwórnia mieści się przy ulicy Masaryka 57 (zwiedzanie codziennie od 9 do 17, bilet - 100 czeskich koron, studenci i emeryci - 50, dzieci do 18. roku życia - 25).
Nie dane mi było uczestniczyć w pierwszym etapie powstawania trunku. Powód jest oczywisty - ważenie i mieszanie składników to największy sekret skrywany przed światem.
Wędrówkę po fabryce rozpoczynamy od małej wystawy poświęconej historii powstania likieru. Później idziemy do piwnic, w których przechowywane są worki z mieszanką ziół i korzeni. Są też dębowe beczki (najmniejsza mieści trzy, największa aż 53 tys. litrów becherovki, najstarsze mają sto lat) i tzw. becherowody, którymi trunek płynie do rozlewni. Nie ominie nas i degustacja - becherovka najlepiej smakuje schłodzona do temperatury 6 st. C, nie mieszamy jej z innymi napojami.
Przechowywaną w sejfie recepturę (niezmienna od dwustu lat) znają dwaj zaufani pracownicy. Spotykają się raz w tygodniu. Wtedy odbywa się ważenie i mieszanie ziół i korzeni. Mieszankę wsypuje się do worków i na tydzień zanurza w kadziach z alkoholem. Powstałą esencję rozlewa się do dębowych beczek, dzięki którym zyskuje charakterystyczny smak i złocisty kolor. Po dodaniu do ekstraktu wody i cukru przez dwa miesiące alkohol leżakuje i dojrzewa. A zanim trafi do butelek, jest jeszcze raz mieszany.
Dokładnie dwieście lat temu przyjechał do Karlowych Warów hrabia Pletennberg-Mietingen wraz z osobistym lekarzem Anglikiem Frobrigiem. Zatrzymał się w należącym do Becherów domu "Pod trzema srokami". Była tu także apteka prowadzona przez Josefa, głowę rodziny. Doktor Frobrig, który nudził się w miasteczku, zaczął ją odwiedzać coraz częściej. Obydwu panów interesowały bowiem zioła, olejki aromatyczne i alkohol. A dokładniej - sposoby ich mieszania. Wyjeżdżając z Karlowych Warów, Frobrig pozostawił Becherowi pomiętą kartkę papieru z kilkunastoma słowami. Ten jeszcze przez dwa lata doskonalił recepturę...
W 1807 r. zaczęto sprzedawać Carlsbad (niemiecki odpowiednik nazwy uzdrowiska) English Biters - "krople" znane dziś jako becherovka.
PS Karlowe Wary to także Międzynarodowy Festiwal Filmowy, jeden z najstarszych na świecie (na początku lipca odbędzie się po raz 40.), którego główną nagrodą jest Kryształowy Glob.
Przekroczywszy granicę w Jakuszycach, kierujemy się na Pragę, a następnie na Karlowe Wary - oddalone od stolicy Czech o 125 km miasto należy do regionu Zachodniej Bochemii