Skorzewo na północ od Kościerzyny jest naprawdę odcięte od świata. By znaleźć ranczo, potrzebujemy pomocy jego właścicieli, Janiny i Ludwika Lipskich, którzy mieszkają trzy kilometry bliżej. Zanim wyruszymy, pani Janina częstuje nas obiadem: rosół, ziemniaki, mizeria i pieczony kurczak. - Wszystko własne, bez chemii i sztucznych nawozów - zachwala.
Zabieramy się z panem Ludwikiem. Z piaszczystej drogi między polami skręcamy w stronę samotnego domu wśród niewysokich wzgórz. Przed nim łąka i staw. Na spotkanie wybiega mały, zadziorny piesek Mikuś.
Drewniany dwupoziomowy apartament ma na dole kompletnie wyposażoną kuchnię, jadalnię z przeszklonym wyjściem na ganek, a na górze sypialnię dla czterech osób z wygodnymi, drewnianymi łóżkami i łazienką. Za dwie doby płacimy 100 zł. W domu jest jeszcze jeden taki apartament i pokój 2-osobowy. Kiedy są zajęte, kuchnię i jadalnię dzielą wszyscy. W drugiej części mieszka syn gospodarzy z rodziną.
Nadeszła pora dojenia kozy Dolores, ozdoby zagrody. Chcemy tylko potowarzyszyć gospodarzowi, ale ten przekonuje: - To jedyna okazja, by się tego nauczyć. Dolores ma pięć lat i jest bardzo rozbrykana. Pan Ludwik ustawia ją w drewnianym boksie i pilnuje, by nie odwracała rogatego łba. Napełnienie mlekiem nawet niewielkiego kubka to nie lada sztuka. - Trzeba wyczuć, kiedy mleko w naturalny sposób opada wewnątrz wymion, kciukiem i palcem wskazującym przesunąć w dół, a potem pozostałymi palcami zdecydowanie nacisnąć wymię - wyjaśnia.
Po kwadransie udaje nam się napełnić dwie szklanki. Chcemy wypić mleko od razu, ale pani Janina radzi, by najpierw przecedzić je przez gazę i nieco schłodzić. Było pyszne!
Dolores jest mamką małej owieczki, którą porzuciła matka. Na ranczo żyje ok. 20 owiec, pasą się na okolicznych wzgórzach. Jest też ze 20 królików. Mikuś ugania się za dwoma kotami, dwiema kurami-liliputkami i kogutem-liliputem.
Na ranczo nie ma więcej zwierząt, ale zaledwie 400 m stąd jest stadnina koni, a za wzgórzem mieszka sołtysowa wsi Kościerzyna Wybudowanie, która hoduje krowy. Wybieramy się na spacer, by kupić mleko prosto z wieczornego udoju. Mijamy wzgórze i przechodzimy nad torami, którymi jeździ pociąg z Kościerzyny do Gdyni. Według znawców polskich kolei to jedna z najbardziej malowniczych polskich tras - ten 50-kilometrowy odcinek pociąg pokonuje w półtorej godziny.
Mleko jest jeszcze ciepłe. Prawie połowę wypijamy po drodze.
Poranne słońce wdziera się do domu, kogut-mikrus ogłasza nowy dzień. Na stole w kuchni czekają jajka prosto z kurnika w Skorzewie.
Po śniadaniu ruszamy w plener. Zaczynamy od jedynego na świecie Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie, rodzinnym dworku Józefa Wybickiego i - w budynku obok - muzeum Godła Narodowego. Kilka niewielkich sal, w nich mnóstwo pamiątek po powstańcach, ale oprócz dźwięków z pozytywek, oryginalnych wykonań hymnu nie da się posłuchać, np. z Przystanku Woodstock czy hymnu Jugosławii, który był taki jak nasz, tylko w zwolnionym tempie (w jednej z sal są nuty). - 20 maja odbędzie się duża impreza połączona z prezentacją oryginalnych wykonań, m.in. interpretacji Kazika Staszewskiego - zachęcają panie przy wyjściu.
(Codziennie oprócz poniedziałków, 9-16, bilety 9 i 5 zł)
W Kościerzynie, naprzeciw dworca PKP, zwiedzamy jeden z większych w Polsce skansenów kolejowych: wchodzimy do lokomotyw, kręcimy przyrządami, podziwiamy niezwykły przekrój parowozu. Wśród kilkudziesięciu parowozów, wagonów i urządzeń mechanicznych jest m.in. dawna kolejka, która kursowała na Gubałówkę! (codziennie 10-18, bilety 3 i 2 zł). - W lecie prawdopodobnie będzie jeździł parowóz do Gdyni - zachęca jeden z pracowników.
Ruszamy do Kartuz - stolicy Kaszub. W Muzeum Kaszubów, które powstało ponad 50 lat temu. spotykamy Stanisława Szlichtę, który raczy nas tabaką z wołowego rogu. - To część naszej kaszubskiej tożsamości, dlatego tak walczyliśmy o jej legalizację. Udało się po wizycie premiera Buzka, który częstował się nią, będąc u nas, a zapomniał, że wcześniej jej zakazał - opowiada pan Stanisław, pracownik muzeum i gawędziarz. Prosimy, by odśpiewał tutejszy hymn, czyli Kaszëbsczé Nótë, zaczynający się od słów: "To je krótczé, to je dłudzé, to kaszëbsko stolëca".
- Mamy szkoły, w których uczy się języka kaszubskiego, w księgarniach są książki, w kioskach gazety, w internecie specjalne strony. Jest też słownik kaszubsko-polski - mówi pan Stanisław. Językoznawcy twierdzą, że kaszubski wyodrębnił się ok. XVI w., a przetrwał dzięki naturalnym granicom geograficznym, m.in. wzgórzom. Jest o wiele twardszy od polskiego, ma obce naszemu językowi litery: ë, é, o, a, o (w tym roku 16 osób zdawało maturę z kaszubskiego).
Wjeżdżamy na Drogę Kaszubską wijącą się między wzgórzami i jeziorami. Na obiad w karczmie "Krzëwi Róg" próbujemy tutejszej specjalności - placka ziemniaczanego z gulaszem (plińce). We wsi Chmielno odwiedzamy wytwórnię ceramiki rodziny Neclów w "Dworze Damroki". Jest tu muzeum i sklep z ceramicznymi pamiątkami. Mijamy narciarski kurort Szymbark-Wieżyca, bo chcemy się wdrapać na Wieżycę, najwyższy szczyt Kaszub (dojazd bardzo źle oznaczony!). Wejście zajmuje nam najwyżej kwadrans. Z wieży im. Jana Pawła II widać cały region - wzgórza, lasy, łąki i jeziora.
W Kościerzyńskich delikatesach kupujemy kiełbasę na wieczorne ognisko z Waldkiem, synem naszych gospodarzy i jego rodziną. Hitem są tu kiełbaski americanos i mexicanos z zielonym pieprzem i papryką, ale wydarzeniem wieczoru były marynowane borowiki Lucyny, żony Waldka. Agroturystyka to jej pasja. Uwielbia głuszę i marzy o rozwoju gospodarstwa. Jej mąż narzeka, że jest tu zbyt spokojnie. - Ale pracuję w Gdańsku, więc powrót do domu to czysta przyjemność - śmieje się. Ich zagroda otwarta jest cały rok.
Resztę kiełbasy zjada Mikuś, a zachód słońca umila nam beczenie owiec, baranów i kozy Dolores.
W drodze powrotnej odwiedzamy w Kościerzynie dwa sanktuaria - Matki Bożej Kościerskiej Królowej Rodzin, o nietypowym na Kaszubach kształcie równoramiennego krzyża oraz Matki Bożej Bolesnej z XV-wieczną pietą (uroczysta koronacja papieskimi koronami odbyła się 8 czerwca 2002 r.). Potem Kaszubskie Morze - Jezioro Wdzydze, 1455 ha, głębokość do 68 m. Leży w rynnach polodowcowych tworzących kształt wielkiego krzyża, z którego wyłania się dziesięć wysp, m.in. Wielki Ostrów, Mały Ostrów, Glonek i Sorka. Wraz z przylegającymi lasami i łąkami tworzy Wdzydzki Park Krajobrazowy. To ulubione miejsce spotkań żeglarzy i kajakarzy - tędy biegnie popularny szlak kajakowy rzeki Wdy. A wędkarzy przyciąga wielka troć, tzw. Troć Wdzydzka.
Kawę pijemy w restauracji we Wdzydzach Kiszewskich naprzeciw Muzeum Etnograficznego. Powstało z inicjatywy małżeństwa Gulgowskich, którzy 100 lat temu założyli tu szkołę haftu, plecionkarstwa i rzeźby. Dziś skansen zajmuje 22 ha, ma 40 unikatowych chat, zagród, dworków szlacheckich, dwa drewniane wiatraki, kuźnię i trak napędzany lokomobilą parową.
Agroturystyka "Ranczo w Dolinie", ul. Franciszka Peplińskiego 48, Skorzewo, 83-400 Kościerzyna, tel. (0-58) 686 37 53, http://www.ranczo.kaszuby.info.pl