Większość chyba świetnie zna historię słynnego filmu grozy "Blair Witch Project". Jeśli nie, to bez spoilerów można skrócić go tak: grupa studentów-filmowców odwiedza nawiedzony las, w którym miała być legendarna wiedźma. Tymczasem natrafiają na ponadprzyrodzone zjawiska, ruiny domu mordercy i poznają inne straszne historie. Produkcja nakręcona jest w stylu "odzyskanego materiału filmowego", znalezionego w dziczy. Ale, co jeśli historia ta wydarzyła się naprawdę? I do tego w Polsce?
"Blair Witch Project" jest fikcją, ale podobne wydarzenie miało miejsce w Polsce. W 2001 roku do tajemniczych zdarzeń doszło w lesie w Witkowicach pod Krakowem. Kilka kilometrów od dużego miasta grupa studentów znika w tajemniczych okolicznościach. Ostatni człowiek, który miał ich widzieć, ponoć ostrzegał młodych ludzi, by nie wchodzili do lasu, bo jest tam niebezpiecznie. Jednak oni za nic mieli mieć słowa mężczyzny.
Poszli w głąb lasu, by uczcić rozpoczęcie roku akademickiego. Chcieli pobawić się, rozpalić ognisko i poimprezować we własnym towarzystwie. Jednak nigdy do tego nie doszło.
Nie wiadomo, ile jest w tej historii prawdy, albowiem świadków nie ma, ale według miejskich legend w Witkowicach po kolei zaczęli gubić się wszyscy uczestnicy imprezy. Gęsta mgła miała utrudniać widoczność i wręcz "pochłaniać" studentów. Czy tak było rzeczywiście? Tego nie można stwierdzić. Wiadomo jednak, że z lasu nie wyszedł żaden z młodych ludzi, ich ciał nie odnaleziono do tej pory.
Rodziny zaginionych zgłosili zniknięcie na policję. Dopiero po 48 godzinach od wniesienia sprawy, rozpoczęto poszukiwania młodych ludzi. Nie natrafiono na żadne ślady przyjaciół.
Kilka miesięcy później w 2002 r. do lasu w Witkowicach wybrała się inna grupa studentów. Byli to znajomi zaginionych. Oni również nie mogli znaleźć śladów swoich przyjaciół. Jak podaje portal kronikidziejow.pl, jedyne, na co natrafili to porzucony aparat fotograficzny, w którym znajdowała się taśma. Aparat należał do zaginionych! Po wywołaniu kliszy... zdjęcia miały być bardzo niepokojące. Uczestnicy wyprawy mieli mieć zniekształcone twarze. Dodatkowo las w ogóle nie przypominał miejsca spod Krakowa!
Przyjaciele zaginionych zanieśli zdjęcia na policję. Jednak tam mieli usłyszeć, że pora "zapomnieć o całej sprawie". Funkcjonariusze mieli nie być zainteresowani wszczęciem dalszych poszukiwań.
Poszukujący studentów przyjaciele postanowili porozmawiać z miejscowymi, by rozwikłać zagadkę lasu w Witkowicach. Według mieszkańców było kilka możliwości. Jedna z nich opierała się mocno na pogańskiej legendzie. Ile jest w niej prawdy, tego nie wie nikt. Niegdyś na terenie lasu w Witkowicach miała znajdować się osada Mirena, w której czczono pogańskie, demoniczne bóstwa. Od tej pory, czyli XVIII wieku, las miał być nawiedzony, dochodziło do niewyjaśnionych zjawisk, jak mroczna mgła, czy poruszające się drzewa.
Dziś o historii zagubionych w lesie w Witkowicach studentów na próżno szukać informacji. Co więcej, według badań naukowców - podkrakowski las nie ma kilkuset lat, tylko jest znacznie młodszy. Wiadomo jednak, że "mroczna" historia przyciąga kolejnych turystów. Jak było naprawdę... tego nie wie nikt.
Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl