Akwizgran (Aachen) w Północnej Nadrenii-Westfalii, tuż przy granicy z Belgią i Holandią, od X do XVI w. był głównym ośrodkiem władzy Świętego Cesarstwa Rzymskiego. W starożytności było to znane uzdrowisko, w którym kurowali się legioniści. Nazwa Aquae Grani pochodzi od źródeł Grannusa, celtyckiego boga uzdrowień. W 742 r. urodził się tu Karol Wielki, który przemienił Akwizgran w stolicę swego imperium. Cierpiący na reumatyzm cesarz sam często korzystał z ciepłych źródeł siarkowych (osiągają 74°C).
Co roku 23 listopada 250-tysięczny Akwizgran przemienia się w gwarny, tętniący życiem jarmark bożonarodzeniowy. Aachener Weihnachts Markt w ciągu czterech tygodni odwiedza blisko półtora miliona gości z całej Europy. Od lat siedemdziesiątych XX w. wielu turystów przyjeżdża tu nie tylko po to, żeby zrobić świąteczne zakupy, ale przede wszystkim, by mieć kontakt z tradycją.
Ponad stu handlarzy, rzemieślników, artystów, piekarzy, cukierników i restauratorów rozstawia stragany wokół ratusza i katedry wpisanej w 1978 r. na listę światowego dziedzictwa UNESCO, na rynku uznawanym za jeden z najpiękniejszych w Europie. Wesołe, przyozdobione girlandami świąteczne miasteczko tworzy jednolitą całość ze średniowiecznymi budowlami. Na stoiskach tylko tradycyjne, świąteczne wyroby (nie zobaczymy tu np. ozdób i strojów z Ameryki Południowej, które pojawiają się gdzie indziej).
Przechadzając się w labiryncie straganów, słyszymy niemal wszystkie języki europejskie. Karol Wielki, zwany tu praojcem zjednoczonej Europy, byłby zadowolony, widząc ten narodowościowy tygiel! Z mieszkańcami najłatwiej nawiązać znajomość, witając się na sposób tutejszy: unosząc nad głowę pięść z wyciągniętym małym palcem. Takie powitanie nazywa się Klenkes i miejscowy artysta Hubert Löneke poświęcił mu nawet rzeźbę (a był to gest pracowników fabryki, którzy w ten sposób oddzielali - ausgeklinkt - dobre igły od wadliwych).
Po zmroku na rynku robi się coraz bardziej nastrojowo, a to za sprawą tysięcy lampek choinkowych oświetlających stragany. Popijając grzańca w kubkach o kształcie buta (nawiązanie do niemieckiej tradycji wkładania świątecznych prezentów do butów i skarpet), łatwo zawiera się nowe znajomości. - Skąd jesteś? Jakie znasz języki? - pytają nieznajomi. I już można wymieniać się tradycjami i przepisami: jednych dziwi, że we Włoszech na Boże Narodzenie podaje się pastę, innych - że w Polsce zajadamy się karpiami, które gdzie indziej wcale nie uchodzą za przysmak.
Nad trzeźwością mieszkańców Akwizgranu od średniowiecza czuwa legendarny potwór Bahkauv (w lokalnym dialekcie "rzeczny cielec"). Nienawidzi pijanych mężczyzn, których gryzie ostrymi jak brzytwy kłami - pojawia się znikąd i wskakuje im na ramiona. Aby pozbyć się potwora, należy szpetnie zakląć - wprawia go to w dobry nastrój i ucieka. Modlitwy natomiast jeszcze bardziej go rozwścieczają. Kurt W. von Borries podjął się trudnego zadania wyrzeźbienia stwora, którego nikt nigdy nie widział na trzeźwo, jego dzieło stoi w jednej z uliczek niedaleko rynku.
Świąteczne zakupy najlepiej zacząć od kramów z akwizgrańskimi piernikami miodowymi - Aachener Printen . Na ich recepturę wpłynął pośrednio Napoleon - wprowadzając blokadę kontynentalną, pozbawił Europę cukru trzcinowego; piekarze zaczęli więc używać buraczanego, który podczas pieczenia nie rozpuszczał się do końca. Ciasto stało się twardsze i nie dało się już zeń formować różnych kształtów. Tak narodziły się prostokątne pierniki Printen , dość twarde, o niepowtarzalnym smaku. Stały się symbolem miasta i mają nawet własne muzeum (Aachener Printenmuseum, Franzstr. 91). Za 200 g pierników zapłacimy ok. czterech euro.
Co roku spotkamy na jarmarku producenta tradycyjnych cukierków i lizaków, ich sekretna receptura przechodzi w rodzinie z pokolenia na pokolenie. Powstają niemal tak samo jak w średniowieczu - w drewnianych foremkach, bez konserwantów. Są pyszne i piękne, przypominają zabaweczki na patykach. Mamy do wyboru koguty, niedźwiedzie i konie na biegunach o smaku miodowym lub wiśniowym. Niektórzy robią sobie zapasy na cały rok! (małe lizaki ok. dwóch euro, większe cztery).
Uwagę zwracają kolorowe, drewniane figurki palące fajki - Räuchermännchen . Kupuje się je w adwencie, by zapalić w środku kadzidło; czasem są to rzeźby najwyższej klasy, doskonale nadają się na prezent (od kilku do kilkudziesięciu euro).
Jarmark to także koncerty, przedstawienia teatralne, pokazy akrobatyczne. Orkiestry dęte grają kolędy i standardy jazzowe.
Nacieszywszy się jarmarkiem, pora zwiedzić miasto. Zaczynamy od kamiennej katedry oszałamiającej majestatem i ogromem. Przy budowie na prośbę akwizgrańczyków pomógł diabeł, w zamian jednak zażądał duszy pierwszej istoty, która przekroczy jej próg - liczył, że będzie to biskup. Mieszkańcy przechytrzyli czarta, wpędzając jako pierwszego do świątyni wilka. Najstarsza część katedry to kaplica pałacowa Karola Wielkiego zbudowana na planie ośmiokąta. W średniowieczu ów kształt uważano za doskonały, gdyż łączył w sobie koło (symbol nieba) i kwadrat (ziemię); jej wymiary odzwierciedlają biblijne rozmiary niebiańskiego Jeruzalem: długość, szerokość i wysokość są sobie równe. U sufitu wisi ogromny kolisty świecznik z 48 świecami - ufundował go w 1165 r. Fryderyk I Barbarossa. Katedra była rozbudowywana przez tysiąc lat. Między 1355 a 1414 r. wzniesiono gotyckie prezbiterium z najwyższymi w tamtych czasach oknami sięgającymi 27 m. Zdobią je olśniewające witraże o powierzchni 1000 m kw. (część z nich to rekonstrukcje po zniszczeniach drugiej wojny światowej). Od 936 do 1531 r. koronowano w niej 30 cesarzy Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Podczas ceremonii zasiadali na marmurowym tronie stojącym na emporze. Od wieków przybywają tu pielgrzymi, by złożyć hołd Wielkim Relikwiom Akwizgrańskim - przepasce biodrowej Jezusa, szatom Najświętszej Marii Panny i chuście, w którą była owinięta głowa św. Jana Chrzciciela. Szczątki Karola Wielkiego spoczywają w imponującym relikwiarzu zbudowanym przez miejscowych złotników na zlecenie cesarza Fryderyka II w 1215 r. Zdobią go liczne rzeźby. O dziwo nie zobaczymy wśród nich postaci biblijnych, tylko cesarza z modelem katedry w ręku oraz jego następców. Zdaniem niektórych jest to dowodem pychy ówczesnych władców i artystów, którzy stawiali porządek ludzki ponad boskim. Skarbiec tuż obok świątyni pełen jest biżuterii i kosztowności - uchodzą za jedne z najcenniejszych w Europie. Możemy podziwiać m.in. ogromny krucyfiks św. Lotara z ok. 1000 r. wysadzany klejnotami i XV-wieczne, pozłacane popiersie Karola Wielkiego (www.aachendom.de).
Międzynarodowe Muzeum Prasy leży przy tej samej ulicy, przy której w 1850 r. Julius Reuter założył centrum wiadomości przekazywanych za pośrednictwem gołębi pocztowych. W jego zbiorach znajduje się ponad 170 tys. gazet w niemal wszystkich językach świata (Pontstraße 13, www.izm.de ).
Nasz spacer kończymy w XIV-wiecznym ratuszu zbudowanym na fundamentach karolińskiej auli pałacowej w stylu gotyckim. W XVIII w. przebudowano go duchu baroku, ale dzisiejszy wygląd to wynik odbudowy po drugiej wojnie. Fasadę zdobi pięćdziesiąt figur władców Świętego Cesarstwa (w tym 30 koronowanych tutaj). W środku obejrzeć można kopie insygniów władzy cesarskiej - jabłko, miecz i koronę. W Sali Cesarskiej od 1950 r. jest wręczana prestiżowa nagroda imienia Karola Wielkiego. Otrzymują ją zasłużeni dla integracji i kultury europejskiej. Wśród laureatów są m.in. Konrad Adenauer, Winston Churchill, Robert Schuman, Helmut Kohl i Bronisław Geremek (zwiedzanie codziennie od 10 do 17, przerwa 13-14, bilet normalny 2 euro, ulgowy 1).
W Niemczech tradycja jarmarków bożonarodzeniowych sięga czasów średniowiecza. Wtedy trwały one tylko jeden lub dwa dni i rozkładały się wokół głównego kościoła w mieście. Dziś stragany pojawiają się już cztery tygodnie przed świętami i znikają zwykle 24 grudnia. Największe jarmarki odbywają się w Akwizgranie, Berlinie i Hamburgu, często tuż obok nich wyrastają lodowiska i tory saneczkowe. We Francji warto odwiedzić Alzację (Colmar, Nancy), a w Belgii prócz wielkiego brukselskiego jarmarku (czynny aż do końca roku) są też mniejsze w Gandawie, Antwerpii i Ypres.