W Holandii początek grudnia - okres związany ze Świętym Mikołajem - śmiało można porównać z polskim Bożym Narodzeniem. W sklepach mamy wówczas podobne szaleństwo, i to właśnie z okazji mikołajek, nietraktowanych u nas poważnie. Prezenty dostają wszyscy członkowie rodziny, ze szczególnym naciskiem na dzieci, rzecz jasna.
Wszystko zaczyna się w sobotę drugiego tygodnia listopada (w tym roku 17). Tego dnia miasta zamieniają się w teatry na wolnym powietrzu, a aktorami są wszyscy mieszkańcy. Już od rana w Amsterdamie, Rotterdamie, Hadze całe pochody Holendrów ciągną w kierunku portów (jak wiadomo, w tym kraju niemal każde miasto ma port, jeśli nie morski, to przynajmniej śródlądowy, który z morzem łączy się rozbudowaną siecią kanałów). Co roku inne miasto zostaje wyznaczone na oficjalne miejsce przybycia Świętego Mikołaja - w tym roku jest to Kampen (Mikołaj odwiedzi też wiele innych miejscowości), a uroczystość będzie transmitowana na żywo w telewizji.
W oczekującym tłumie przeważają dzieci, które na ten dzień czekają tak samo, jak polskie dzieci na Gwiazdkę. Wszystkie są ubrane odpowiednio do okazji - welurowe kubraczki, obcisłe kolorowe spodenki, falbanki i pelerynki. Większość ma na czarno wymalowane buzie na cześć Czarnego Piotrusia (Zwarte Piet), wiernego towarzysza i sługi holenderskiego Świętego Mikołaja, który dźwiga za nim wór prezentów. Dlaczego Czarny Piotruś jest czarny? Na użytek dzieci rodzice mówią, że pobrudził się sadzą, gdy przez komin wchodził do domu, by podrzucić prezenty. Bardziej naukowe wytłumaczenie wiąże historię Piotrusia z czasami niewolnictwa. Podobno Święty Mikołaj wykupił czarnego chłopca z niewoli, a ten z wdzięczności został jego sługą. W archiwach można natrafić na bardziej ortodoksyjną wykładnię - Piotruś był małym diabełkiem, którego w dzień Świętego Mikołaja zakuwano w kajdany, by służył "dobrej stronie mocy".
Jakkolwiek było z Czarnym Piotrusiem, kolorowy tłum cierpliwie czeka na wspaniały żaglowiec z mórz południowych. Podniecenie związane z oczekiwaniem podsyca prowadzący imprezę, który przez megafon przygotowuje publiczność na przyjazd gościa. I wreszcie jest! Widać majestatyczny kadłub starego parowca, na dziobie mała czerwona figurka - Święty Mikołaj! Ale nie jest to znany z centrów handlowych zażywny jegomość w czerwonej czapce obszytej sztucznym futrem. Do dzieci przyjaźnie macha ręką siwy mężczyzna w biskupich szatach. Przybył na statku Pakjesboot 12 (Łódź Prezentów), by rozdać im cukierki, czekoladki, a zwłaszcza małe herbatniki, zwane peppernoten . Wszystkie dzieci wiedzą, że święty przybywa z Hiszpanii. To oczywiście przypomnienie burzliwych czasów narodzin Niderlandów. Przodkowie dzisiejszych Holendrów musieli przepędzić Hiszpanów, którzy dzięki małżeńskim koligacjom weszli w posiadanie holenderskich prowincji. I dzięki temu Święty Mikołaj przybywa dziś do Holandii z południa, a nie z północy.
Wiele wskazuje na to, że znany na świecie wizerunek świętego zawdzięczamy właśnie Holendrom. Jak wiadomo, Nowy Jork nazywał się kiedyś Nowym Amsterdamem, gdyż jako pierwsi Europejczycy pojawili się tu przybysze z Niderlandów, którzy świętowali Mikołaja tak samo jak w dalekiej ojczyźnie. Zwyczaj ten bardzo spodobał się przybywającym do Ameryki Anglikom, którzy zaraz go przejęli, nazywając świętego Santa Claus. Reszty dopełniła Coca-Cola. Na jej zlecenie powstał wizerunek zażywnego jegomościa w czerwonych szatach rozdającego dzieciom prezenty.
Ale podczas gdy cała Europa przejęła zmodyfikowaną holenderską tradycję za pośrednictwem Ameryki, Niderlandy hołdują dawnym obyczajom.
Gdy parowiec zawija wreszcie do portu, tłumy mieszkańców, włodarze miasta, a przede wszystkim dzieci wiwatują na jego cześć długo i bardzo głośno, czasem nawet na wiwat strzelają armaty. Po długich powitaniach święty dosiada białego rumaka Amerigo. Jego imię nawiązuje do pogańskich wierzeń germańskich plemion. Bóg wojny Wodan dosiadał konia o tym imieniu i mógł dzięki niemu unosić się nad ziemią. Łagodny Amerigo Mikołaja także ma nadprzyrodzone zdolności, może np. podróżować po dachach domów, dzięki czemu święty podrzuca prezenty przez komin.
Opuściwszy statek Święty Mikołaj rusza do miasta, by odwiedzić wszystkie dzieci. Towarzyszy mu wielka świta Czarnych Piotrusiów, a także innych bajkowych i historycznych postaci. Jadą rycerze i damy na koniach, mieszczanie w wielkich wozach. Do świty przyłączają się sieci supermarketów, wielkie firmy, które budują na tę okazję specjalne samochody-platformy i razem z Mikołajem suną przez miasto, sypiąc w tłum ciastka i cukierki.
Dla dzieci to dopiero początek mikołajkowych przyjemności. Do 6 grudnia, dnia urodzin świętego, ustawiają swoje buty w pobliżu kominka lub kaloryfera. Jeśli zaśpiewają piosenkę dla Świętego Mikołaja i do buta włożą marchewkę dla jego konia, rano znajdują w nim czekoladki. Nie są to zwykłe łakocie. Na tę okazję sklepy są dosłownie zarzucone czekoladowymi literkami w różnych rozmiarach - każde dziecko dostaje tę, od której zaczyna się jego imię. Są też marcepanowe zwierzątka i nieodzowne peppernoten . Niegrzeczne dzieci dostają torebkę z... solą, a te naprawdę nieznośne - rózgę, którą zawsze ma na podorędziu Czarny Piotruś. Ale najgorszy los czeka prawdziwe rozrabiaki - są wsadzane do worka po prezentach i zabierane do Hiszpanii, gdzie pozostaną aż do następnej wizyty Świętego Mikołaja. A ten wie wszystko o dzieciach, bo przez cały rok zapisuje ich uczynki w wielkiej Czerwonej Księdze.
Największe święto, chyba ważniejsze w Holandii niż Boże Narodzenie, to wieczór poprzedzający jego urodziny. Zbiera się wtedy cała rodzina, wszyscy dostają prezenty. Dzięki przeprowadzonemu wcześniej losowaniu każdy jej członek kupuje jeden prezent osobie, którą wylosował (polski zwyczaj obdarowywania wszystkich przez wszystkich w Holandii nie miałby szans). To oczywiście dotyczy tylko dorosłych, bo dzieci dostają od nich prezenty bez losowania. I tak jak w Polsce są przekonane, że przyniósł je Święty Mikołaj. Dorosłym same prezenty nie wystarczą. Obdarowujący musi ułożyć krótki wierszyk, który jest odczytywany w chwili wręczenia prezentu. Cała uroczystość może trwać nawet kilka godzin w zależności od wielkości rodziny.
A nazajutrz zaczyna się długi okres oczekiwania na przyjazd Świętego Mikołaja...