Dwaj nadzy młodzieńcy z mieczami właśnie dopadli jelenia, dwaj inni z powiewającymi na ramionach "pelerynami" polują na lwa, Dionizos z wdzięcznie skrzyżowanymi nogami dosiada centkowanej pantery, gryf wpija się w grzbiet jelenia... To największe i najsłynniejsze mozaiki z Pelli, wprost nie można oderwać od nich wzroku. Powstały u schyłku IV w. p.n.e. z maleńkich otoczaków: grafitowych, białych, szarych, rdzawych. Zachwyca plastyczność kompozycji. Kamyki dobrano tak, że zwierzęta i postaci są jak żywe. W niektórych miejscach - dla podkreślenia profilu bohaterów - zastosowano blaszki ołowiu lub paski z terakoty. Oczy (niezachowane do naszych czasów) były prawdopodobnie zrobione z półszlachetnych kamieni. Polowanie na jelenia ma nawet podpis autora: Gnosis.
Pella była stolicą Macedonii w czasach jej największej świetności, a zarazem pierwszą stolicą Grecji zjednoczonej siłą przez Filipa II Macedońskiego (382-336 r. p.n.e., Demostenes nazywał go "barbarzyńcą z Pelli"). Jego syn - Aleksander Wielki - urodził się w tym mieście w 356 r. p.n.e. To właśnie tutaj i w akademii koło dzisiejszej wsi Kopanos pobierał nauki u Arystotelesa, a objąwszy władzę w 336 r., urządzał w królewskim pałacu wystawne uczty dla niezliczonych gości.
Miasto założył na początku IV w. p.n.e. król Archelaos, który przeniósł tu swój dwór z Aigai (dzisiejsza Wergina). Powstało nad rozległym jeziorem połączonym z Zatoką Termajską spławną rzeką. W 382 r. p.n.e. Ksenofont opisywał je jako najwspanialsze w Macedonii. Jednak do II w. p.n.e. rzeka naniosła masę mułu i Pella zaczęła podupadać, tracąc znaczenie jako port. Zniszczyli ją Rzymianie (w 168 r. p.n.e. podbili Macedonię), a później trzęsienie ziemi. Nigdy nie została odbudowana. Na dwa tysiące lat popadła w zapomnienie, skryła się pod ziemią. Zaczęto ją odkopywać na początku XX w.
Antyczne ruiny leżą na rozległej równinie, ok. 40 km od morza. Przez ich środek biegnie... szosa do Edessy. Kompleks zabudowań liczy blisko 500 ha, dotąd odkryto jedynie jego część.
Pella była niezwykle zamożna i świetnie zorganizowana. Wędrujemy po przestronnych, szerokich ulicach z chodnikami (przecinały się pod kątem prostym), przy nich pozostałości dużych piętrowych domów. To właśnie ich podłogi pokrywały finezyjne mozaiki - część przeniesiono do muzeum (po drugiej stronie szosy), część pozostawiono, ochraniając je mało gustownymi daszkami.
Dalej agora otoczona pozostałościami sklepów i warsztatów. Tu i ówdzie sterczą jońskie kolumny, gdzieniegdzie posągi. Całe miasto było znakomicie skanalizowane, wzdłuż ulic zachowały się terakotowe wodociągi i syfony w postaci glinianych dzbanów (podobno istniał nawet system kontroli jakości wody!). Wykopaliska wciąż trwają...
W muzeum (dodatkowy bilet wstępu) obok najcenniejszych mozaik zachwyca marmurowa głowa Aleksandra Macedońskiego z nieco uszczerbionym nosem i podbródkiem, znana z licznych reprodukcji. Naszą uwagę przykuwają końskie głowy z brązu - okazuje się, że to zwieńczenia poręczy łóżek z połowy II w. p.n.e. W gablotach mnóstwo monet, biżuteria i przedmioty domowego użytku (kołatki, klucze). No i bogata kolekcja znalezisk z pobliskich nekropolii.
Autobusem pamiętającym lata 60. udajemy się do pobliskiej Werii, a stamtąd do Werginy. To dziś zwykła nowoczesna wieś, ale ożywił ją - dosłownie - tumulus, pagórek kryjący królewskie groby odkryte w minionym wieku (po pochówku te wspaniałe podobne do świątyń obiekty zasypywano ziemią). Zaczęło tu ściągać coraz więcej turystów.
Ścieżka prowadzi przez łany oszałamiająco pachnącej lawendy. Wchodzimy "do" pagórka przez współczesną bramę. A tam - niezwykłe muzeum. W nim grobowce: Filipa II, żony Aleksandra Macedońskiego - Roksany i prawdopodobnie ich syna Aleksandra IV. Podziwiamy fasady ozdobione wspaniałymi freskami i jońskimi półkolumnami (grobowce wzorowano na świątyniach). A w gablotach to, co w nich znaleziono: marmurowy sarkofag, szczerozłotą urnę, misterne złote wieńce z gałązek i liści dębowych, wspaniałą biżuterię, broń, figurki z kości słoniowej i terakoty... Większość znalezisk w znakomitym stanie.
Postanawiamy, że od tej pory nie będziemy już omijać żadnego macedońskiego grobowca. A jest ich w okolicy sporo...
Najlepiej wybrać się do Pelli na jednodniową wycieczkę bezpośrednim autobusem z Salonik (40 km na północny zachód) w kierunku Edessy, albo z Werii (z przesiadką). Autobusy zatrzymują się niedaleko muzeum
http://terraeantiqvaefotos.zoomblog.com