Samolot niewielkich rozmiarów typu Cessna wbił się w dach hangaru lotniska w Long Beach w Kalifornii. Do nietypowego zdarzenia doszło w miniony poniedziałek. Trwają procedury mające na celu wyjaśnienie okoliczności katastrofy.
Jak informują lokalne media, do wypadku miało dojść w poniedziałek o godzinie 14:18 czasu lokalnego. Lecący nad lotniskiem samolot Cessna nagle wbił się w dach hangaru. Maszyna utknęła nosem w zadaszeniu i częściowo zaklinowała się w otworze. Na szczęście na pokładzie samolotu był tylko jeden człowiek, czyli pilot, któremu udało się przeżyć.
Z informacji przekazanych przez portal abc7.com, wynika, że pomimo tak groźnie wyglądającego zdarzenia mężczyźnie nic się nie stało. Wstępne ustalenia świadczą, iż doznał on jedynie powierzchownych obrażeń. Jego stan nie zagraża zdrowiu i życiu, jednak w celach obserwacji medycznej został przewieziony do szpitala. Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Choć pilot wyszedł cało z wypadku, to jednak na ten moment nie są znane okoliczności zdarzenia. Strażacy poinformowali, że w wyniku zderzenia z samolotu wyciekło ponad 45 galonów paliwa. To właśnie przy ich pomocy udało się wydostać mężczyznę z rozbitej maszyny. Przyczyna katastrofy zostanie ustalona przez Federalną Administrację Lotnictwa i Krajową Radę Bezpieczeństwa Transportu.
Wiadomo jedynie, że pilot miał trenować starty i lądowania, możliwe jednak, że powodem katastrofy lotniczej nie jest brak odpowiednich umiejętności mężczyzny, a problem natury technicznej lub mechanicznej leżący po stronie Cessny. Należy jednak zaczekać na oficjalne informacje w tej sprawie.