Dziennikarz Krzysztof Stanowski miał lecieć z żoną i dwojgiem dzieci do Barcelony. W podróż mieli wyruszyć 26 grudnia, ale ponieważ młodszy syn się rozchorował, poleciał sam ze starszym synem, druga część rodziny miała dolecieć później. Również LOT-em.
Powrót mieli zaplanowany na 9 stycznia, ale redaktor postanowił wrócić wcześniej, ponieważ chciał wziąć udział w pogrzebie Andrzeja Iwana. Żona z dziećmi miała wrócić zgodnie z planem, czyli w poniedziałek.
"Wchodzę na stronę internetową, by dokonać odprawy, ale widzę tam możliwość odprawienia siebie i dwóch synów, a żony nie. Dzwonię więc z pytaniem, co się stało i zaczyna się spirala absurdu" - pisze Krzysztof Stanowski.
Dziennikarz relacjonuje, że "żona nie poleciała 26 grudnia, więc przepadł jej też bilet z 9 stycznia na trasie Barcelona-Warszawa. Młodszy syn też nie poleciał 26 grudnia, ale jemu nie przepadł i na infolinii nie potrafią wytłumaczyć, dlaczego jej przepadł, a jemu nie. Ale miła pani Ania mówi, że w razie czego może się z kimś skontaktować, żeby jemu też przepadł. No dzięki".
Na pytanie, na jakich warunkach może zostać przywrócony opłacony bilet, pracownica infolinii poinformowała, że "przysługuje mi oferta odzyskania biletu dla żony w cenie ok. 1700 zł. Tymczasem nowy bilet kosztował 1350 zł".
"Oferta jest więc taka, że mogę drugi raz kupić miejsca w samolocie, dokładnie to, które już kupiłem, ale płacąc o 250 zł więcej, niż gdybym go wcześniej nie kupił. W zasadzie oferta marzeń" - denerwuje się Stanowski.
W samolocie wciąż jest wolne miejsce, więc dziennikarz pyta, czy istnieje możliwość zmiany danych na bilecie, że np. na miejscu 11F usiądzie Marta, a nie Krzysztof. "Okazuje się, że nie mogę, bo podróż już się rozpoczęła 26 grudnia i trwa. Gdybym więc poleciał na 11 miesięcy do Sydney i miał od razu bilet powrotny zdaniem LOT-u byłbym w tym czasie nieprzerwanie w podróży" - zauważa.
Zwróciliśmy się do LOT-u z prośbą o komentarz. - W przypadku zakupu biletu round-trip (biletu w obie strony), standardową praktyką stosowaną w tradycyjnych liniach lotniczych jest anulacja lotu powrotnego w sytuacji niestawienia się pasażera na pierwszym odcinku podróży (tzw. no-show). Podobnie jest w sytuacji podróży wielosegmentowej, gdzie opuszczenie któregokolwiek z odcinków pośrednich automatycznie kasuje kolejne segmenty. Praktyka ta, wraz z uzasadnieniem, jest opisana szczegółowo w dokumencie opublikowanym przez Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych IATA - informuje Krzysztof Moczulski, rzecznik prasowy LOT-u.
Pod postem wypowiedział się Piotr Golędzinowski, radca prawny z kancelarii Wardyński i Wspólnicy, który przyznał, że polski przewoźnik przegrał już podobne sprawy, ale jak widzimy, praktyki nie zmienił.
Jak czytamy na stronie codozasady.pl, co najmniej w dwóch tego typu sprawach warszawskie sądy zasądziły pasażerom odszkodowania od polskiego przewoźnika. Sąd Rejonowy dla miasta stołecznego Warszawy w Warszawie wskazał: "iż powód nie skorzystał z 'pierwszego etapu podróży', tj. wykupionego przez siebie biletu na lot 'w pierwszym kierunku' – z Warszawy do Brukseli. Niezależnie od treści postanowień ogólnych warunków przewozu (pozwany nie podjął w tym zakresie obrony) wskazać należy, iż nieracjonalnym i nielojalnym wobec konsumenta jest anulowanie mu rezerwacji i postawienie przed następującym wyborem: rezygnacja z wybranego i opłaconego lotu bądź zakup nowego biletu w miejsce już opłaconego – w sytuacji gdy w samolocie nie brakuje wolnych miejsc. Podsumowując, pozwany bez podstawy prawnej wymusił na powodzie zakup biletu (…), mimo iż powód wykupił już wcześniej bilet na ten lot.
Łukasz Lasek, adwokat oraz Piotr Golędzinowski, radca prawny z kancelarii Wardyński i Wspólnicy zauważają, że "problem anulowania biletów z powodu tzw. no-show nie został jak dotąd jednoznacznie uregulowany w prawie europejskim. Prawodawca europejski przymierzał się do ujęcia tej kwestii w rozporządzeniu UE nr 261/2004, które uregulowało kwestie praw pasażerów za odwołany lub opóźniony lot. Ostatecznie jednak kwestia ta nie znalazła się w rozporządzeniu. Trudno ocenić, jakie względy ostatecznie o tym przesądziły. Niezależnie jednak od tego pasażerowie nie pozostają bez ochrony prawnej".
Prawnicy uważają, że w podobnych sytuacjach warto pomyśleć o skierowaniu sprawy do sądu.
Źródła: Twitter / codozasady.pl