Już dla tego jednego obrazu warto przyjechać do Asuanu na wschodnim brzegu Nilu, najbardziej na południe wysuniętego egipskiego miasta (910 km od Kairu, ok. 250 tys. mieszkańców). Położony na skraju pustyni, zaledwie 50 km od zwrotnika Raka, słynie z wysokich temperatur, które latem przekraczają 40 st. Ale turystów upały nie zniechęcają - nieustannie przyjeżdżają lub przypływają (Asuan to start lub meta słynnych rejsów po Nilu), bo jest tu co oglądać.
Zaczynam zwiedzanie o świcie, kiedy inni turyści jeszcze śpią. Kusi mnie wyspa Elefantyna. Wsiadam więc na pierwszy prom, a raczej łódkę, razem z garstką miejscowych (przeprawa kosztuje niecałe pół funta, czyli ok. 30 gr). - Salam alejkum! - mówię i... na dzień dobry popełniam nietakt, rozsiadając się na ławce przeznaczonej wyłącznie dla mężczyzn. Zmieniam szybko miejsce, robi się wesoło, ktoś częstuje mnie orzeszkami.
Wywodząca się z greki nazwa wyspy nawiązuje do słoni. Jedni tłumaczą, że to od olbrzymich czarnych skał u jej brzegów podobnych do kąpiących się słoni, inni przypominają o istniejącym w starożytności na wyspie mieście, w którym zatrzymywały się karawany wielbłądów i słoni obładowane m.in. kością słoniową. Zresztą dawna jego nazwa - Abu (Yebu) - także znaczy "słoń" lub "kość słoniowa".
Po owym mieście pozostała jedynie nekropolia świętych byków i resztki świątyni Chnuma, boga rządzącego wylewami Nilu. Ciekawostką jest "nilometr" - korzystając ze wskaźników w specjalnym szybie (schodzi się doń po skalnych stopniach), dawni kapłani mogli oszacować wysokość wylewów i na tej podstawie wyliczyć podatki płacone przez lud w postaci płodów rolnych. Urządzenie to odkryto w 1822 r., ale z kronik wiadomo, że posługiwano się nim już w I wieku n.e.
Będąc na Elefantynie, warto też wstąpić do malutkiego muzeum - zobaczymy tu zmumifikowanego barana, zwierzę utożsamiane z bogiem Chnumem, oraz pozłacany posąg tego boga. Ulokowano je w XIX-wiecznej willi, która należała do sir Williama Willcocksa, konstruktora mniejszej z asuańskich tam.
Wycieczka na Elefantynę to również dobra okazja, by przyjrzeć się codziennemu życiu mieszkających tu Nubijczyków. Być może zaproszą nas do pomalowanych na błękitno, różowo i żółto domów, poczęstują bardzo słodką miętową herbatą (w samym Asuanie znajduje się Muzeum Cywilizacji Nubijskiej). Nubijczycy (uważani za potomków starożytnego ludu Nuba), których jest dziś ponad półtora miliona, kultywują odwieczne tradycje i mówią własnym językiem. Choć wybudowanie Tamy Asuańskiej i zalanie wodą ogromnych terenów, które należały właśnie do nich, bardzo utrudniły im życie.
Elefantynę można potraktować także jako przystanek w drodze (promem lub wynajętą feluką) na zachodni brzeg Nilu. Choć to tereny pustynne, mamy tu co oglądać. Od wykutych w skałach grobowców dostojników (jest ich wiele, ale zwiedza się zwykle kilka wybranych; najstarsze pochodzą z początków III tysiąclecia p.n.e.) po klasztor św. Szymona (można się przejść lub podjechać na wielbłądzie). Niewiele wiadomo o tym świętym ascecie - według legendy żył tu w IV wieku, nocami czytał Biblię. Żeby nie zasnąć, przywiązywał do sufitu brodę. Kiedy przysypiał, głowa opadała i budził go ból wyrywanych włosów. W VII wieku przybyli tu mnisi nawracający Nubijczyków, a w XII klasztor zniszczyli muzułmańscy najeźdźcy. Dziś zostały malownicze ruiny.
W pobliżu jest też mauzoleum zmarłego w 1957 r. szyickiego imama Agi Chana (spędzał w Asuanie każdą zimę), cel pielgrzymek pobożnych muzułmanów.
Słynny widok - Nil, Elefantyna i pływające pod trójkątnymi żaglami feluki - najlepiej podziwiać z hotelu Old Cataract. Jeśli w nim nie nocujemy, za wstęp na taras i cały ogrodzony teren zapłacimy ok. 12 dol. W zamian mamy nie tylko fantastyczną panoramę, ale także powiew wielkiego świata. Lista znanych osób, które spały w jego apartamentach, jest długa - m.in.: car Mikołaj I, księżna Diana, Margaret Thatcher, księżniczka Karolina z Monako, Agatha Christie (opisała zresztą hotel w "Śmierci na Nilu").
Wizytę w Old Cataract (połączoną z wypiciem aromatycznej kawy na tarasie) najlepiej złożyć o zachodzie słońca. Dzień wykorzystajmy do odwiedzenia innych ciekawych miejsc, jak choćby muzułmański cmentarz fatymidzki z grobowcami pamiętającymi IX w. czy nieczynny już kamieniołom, w którym wydobywano czerwony granit, budulec antycznych świątyń. Tam właśnie leży Niedokończony Obelisk, który w XV wieku p.n.e. wykuwano dla świątyni w Karnaku. Kiedy był już był prawie gotowy - pękł, prace przerwano. Gdyby go ukończono, miałby 42 m wysokości i ważył ok. 1200 ton - byłby największym obeliskiem na świecie.
Na krótki wypad z Asuanu najlepiej nadaje się świątynia Izydy z File (ok. 10 km od miasta). Ten kompleks sakralny stał właśnie na wyspie File, którą uważano za pierwszy kawałek lądu, jaki miał się wynurzyć z wód Chaosu. Niestety, po wybudowaniu w latach 1898-1902 pierwszej tamy asuańskiej (teraz, dwukrotnie powiększana, ma 2 km długości i 51 m wysokości) przy jesiennym otwieraniu śluz świątynię na ponad pół roku zalewała woda i można było podziwiać tylko wystające szczyty pylonów i kolumn. Kiedy powstała druga, tzw. Wielka Tama (rzeczywiście ogromna, ostatecznie ukończona w 1971 r. osiągnęła 3,6 km długości i 111 m wysokości!), los zabytku był już przesądzony. Przy pomocy UNESCO świątynię kamień po kamieniu rozebrano i przeniesiono na położoną pół kilometra dalej wysepkę Aglika (ukończona w 1980 r. operacja kosztowała 30 mln dol., z czego rząd egipski zapłacił połowę).
Do świątyni można się dostać jedynie łodzią (opłata niezależna od biletu wstępu na wyspę), wcześniej trzeba tylko przebrnąć przez rzędy straganów z koralami, miniaturowymi krokodylami i mnóstwem innych pamiątek oferowanych w porcie.
Wysepka jest niewielka, ale urocza. Imponująco wyglądają jasne, kamienne ściany świątyni, które kontrastują z błękitem wody. Największe wrażenie robią potężne pylony, koło nich znajduje się tzw. Wielki Dziedziniec z ciekawą kolumnadą. Budowle to pozostałości z czasów ptolemejskich, czyli ostatniej dynastii panującej w starożytnym Egipcie (od 305 do 30 roku p.n.e.). Jest nawet dom narodzin Ptolemeusza IV.
Świadectwem epoki rzymskiej są nie tylko nazwy (np. kiosk Trajana, brama Hadriana), ale także łacińskie napisy, w tym antyczne graffiti informujące, iż "B Mure jest głupi". Swoją drogą warto wybrać się do świątyni po zmroku, kiedy to organizowane są tu widowiska "światło i dźwięk".
Wieczór to ulubiona pora zmęczonych upałem turystów. To również idealny czas na wizytę na asuańskim suku, czyli bazarze. Sklepiki stoją jeden przy drugim wzdłuż zatłoczonych śródmiejskich ulic (uwaga! łatwo się zgubić). Oczywiście należy się targować, i to niezależnie od tego, czy chodzi o przyprawy, złoto, czy papirusy (tak naprawdę to zazwyczaj "bananusy", czyli podróbki z liści bananowca) bądź figurki egipskich bogów. Cudzoziemcy upodobali sobie zwłaszcza Sobka - bóstwo opiekuńcze terenów obfitujących w wodę pod postacią krokodyla.
Nawet jeśli nie zamierzamy nic kupować, wstąpmy na bazar dla samej atmosfery. Najlepiej usiąść przy stoliku, zamówić karkadesz - herbatkę z suszonych kwiatów hibiskusa - albo też zafundować sobie sziszę , czyli wodną fajkę (najlepsze z tytoniem jabłkowym) i obserwować otaczający nas tłum. Panowie w długich galabijach namawiają do zakupów, a z okolicznych minaretów rozlegają się ezany - wezwania do modlitwy.
Informacja turystyczna w Asuanie: dworzec kolejowy, tel. (0-87) 323 297; bazar, tel. (0-97) 312 811; w Polsce: Biuro ds. Turystyki Ambasady Egiptu, al. Niepodległości 86, 02-626 Warszawa, tel. (0 22) 322 70 02, e-mail: egipt.turystyka@wa.home.pl
www.aswanguide.com/aswantown.htmwww.egyptvoyager.com/towns-aswan.htm
1 funt egipski = ok. 0,56 zł
pocztówka - 1-2 funty, znaczek do Polski - 1,5, kawa - 5-7, woda mineralna - 3-4, koszulka - ok. 30