Zmarł irański uchodźca Merhan Karimi Nasseri. Zainspirował Spielberga do stworzenia filmu "Terminal"

Nie żyje Merhan Karimi Nasseri. Irański uchodźca zmarł w sobotę na paryskim lotnisku Charles'a de Gaulle'a, które od 18 lat nazywał swoim domem. Jego życie stało się inspiracją dla amerykańskiego reżysera Stevena Spielberga, który na jego podstawie stworzył w 2004 roku film "Terminal".

Życie irańskiego uchodźcy było inspiracją nie tylko dla filmu  Stevena Spielberga  - "Terminal" - z Tomem Hanksem w roli głównej, ale też dla francuskiego filmu "Zagubieni w transporcie" i opery "Flight". Za prawo do ekranizacji swoich losów mężczyzna otrzymał 275 tysięcy dolarów.

Zobacz wideo Twój lot się nie odbył? Co zrobić w takiej sytuacji? Ekspertka wyjaśnia

Zmarł irański uchodźca Merhan Karimi Nasseri. Ostatnie chwile spędził na lotnisku

Merhan Karimi Nasseri zmarł w sobotę na paryskim lotnisku Charles'a de Gaulle'a, które od lat nazywał domem. Mimo interwencji służb ratunkowych  - policji i pogotowia ratunkowego - jego życia nie udało się uratować. Jak poinformowały władze lotniska, przyczyną śmierci był atak serca, do którego doszło około południa.

Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Pułapki w trakcie podróży lotniczych. Na co uważać? Pułapki w podróży samolotem."Nie sądziłam, że ktoś może pobierać za to opłatę"

Przez 18 lat mieszkał na lotnisku. Personel nadał mu przydomek Lord Alfred

Merhan Karimi Nasseri mieszkał w terminalu 1 od 1988 do 2006 roku. Początkowo z powodu braku dokumentów poświadczających status uchodźcy. W 2006 roku trafił do szpitala, a następnie zamieszkiwał w hotelu. Nawet wtedy, gdy otrzymał prawo pobytu we Francji, z własnego wyboru zdecydował się wrócić lotnisko Charles'a de Gaulle'a.

Opuszczone sanatorium mrozi krew w żyłach, Maciejka w Ustroniu Opuszczone sanatorium. Nie nadaje się do "Sanatorium Miłości"

Jak podaje amerykańska agencja prasowa Associated Press, dni spędzał na spaniu na ławce, pisaniu pamiętnika, czy czytaniu. Zaprzyjaźnił się z personelem, od którego uzyskiwał ogromną pomoc. Mógł m.in. brać prysznic w miejscach wyznaczonych dla pracowników lotniska.

Mężczyźnie nadano przydomek Lord Alfred, a jak czytamy, on sam stał się mini-celebrytą wśród pasażerów. Jego znajomi twierdzili, że mężczyzna jest w słabej kondycji psychicznej i nie jest zdolny do życia na zewnątrz.

Więcej o: