Czesi wylali na rynku 36 beczek piwa. O dziwo wszystkim wyszło to na dobre

Po co Bóg stworzył Czechów? Po to by rozśmieszali Polaków - powiedział kiedyś Mariusz Szczygieł, jeden z najbardziej znanych czechofilów w Polsce. Trudno nie przyznać mu racji, czytając Bohumila Hrabala czy oglądając filmy Milosza Formana, Petra Zelenki czy Jana Hrebjka. Czesi mają jeszcze inny dar. Potrafią też warzyć piwo, a mliko serwowane wprost z beczki w podziemiach browaru smakuje niczym ambrozja i w pamięci pozostaje na lata.

Jadąc z Pragi na zachód w mniej niż godzinę, dostaniemy się do miasta, do którego ciągną miłośnicy bursztynowego napoju. To właśnie tutaj, w Pilźnie, powstało piwo znane niemal na całym świecie. Ale nie zawsze tak było. Czy wyobrażacie sobie, że niemal dwa stulecia temu, a dokładnie w 1838 roku z 36 beczek wylano na rynku miasta litry piwa? Nie tylko było złej jakości, ale również zagrażało zdrowiu. To był ogromny cios dla browarników, którzy warzyli tu ten złoty trunek od średniowiecza, a dokładnie od 1295 roku.

Ratunek przyszedł cztery lata później. Bawarię dla Pilzna porzucił mistrz browarnictwa Josef Groll. Gdy tylko przyjechał, zakasał rękawy i przystąpił do warzenia piwa. Gdy 5 października 1842 roku otworzono pierwszą beczkę, ponoć sam mistrz był zdziwiony wyjątkowym smakiem swojego produktu, a może była to z jego strony tylko kokieteria. Dość powiedzieć, że chmielowy napój nie tylko nie podzielił losu wylanych na rynku nienadających się do picia litrów piwa, ale jeszcze stał się wzorem i prototypem marki Pilsner Urquell - piwa fermentacji dolnej.

Piwo jest ważną częścią kulturowego dziedzictwa CzechPiwo jest ważną częścią kulturowego dziedzictwa Czech DisobeyArt / shutterstock

Ważna część kulturowego dziedzictwa Czech

Jest jeszcze przed południem, a w gospodzie gwarno i tłumnie. Czy to młodzi, czy starsi raczą się bursztynowym napitkiem. Podchodzę do baru i słyszę: Blondynkę poproszę, Złom, Pocisk. Barman, jakby nic, stawia przed nimi szklanki pełne złotego napoju. – Takich slangowych określeń na piwo jest więcej – tłumaczy sympatyczny barman. – Są również i inne mniej lub bardziej wyszukane określenia. Spotkałem się jeszcze z takimi jak: Jedyna pewność, Dar Boga Błota czy Płynny Chleb.

Po czym stawia przede mną smukłą szklankę bursztynowego napoju z białą jak śnieg pianą. Zaczynam pić i najpierw czuję karmel, by potem rozkoszować się przyjemną goryczą z kwiatowymi aromatami.

– Czy pijecie piwo pilsener, pils, pilsen, pilsner, pamiętajcie, że producent inspirował się naszym pilznieńskim piwem – tłumaczy Lenka Strakova.

Piwo jest ważną częścią kulturowego dziedzictwa Czech. To nie tylko picie alkoholu, ale ważna część rytuału. Czesi w pubie spotykają się z przyjaciółmi, sąsiadami, znajomymi z pracy i przy okazji dyskutują, wspierają się, rozwiązują życiowe problemy. Jest nawet jedno czeskie powiedzenie, które pokazuje, że ten styl życia rzeczywiście jest popularny: "Wystarczy, że dach zawali się w gospodzie i cała elita narodu czeskiego za jednym zamachem zniknie z powierzchni ziemi".  

Jak na razie dach w naszej gospodzie jest cały i nic nie zanosi się na katastrofę, a ja sączę złocisty napitek i zastanawiam się, jaki sekret tkwi w piwie Pilsner Urquell? Idę więc do browaru, aby dowiedzieć się, jak powstaje to legendarne piwo. Wejście prowadzi przez łuk triumfalny, który stoi w tym samym miejscu od XIX wieku. Wchodzę do środka. "Woda, chmiel i słód. Nic mniej, nic więcej" – w oczy rzuca się napis na ścianie. Mijam stosy jęczmienia, w powietrzu unosi się słodki zapach. Chmiel? Zastanawiam się. Już po chwili próbuję jego cierpkiego owocu. Na długo gorzki smak utrzymuje się na moim podniebieniu.

W browarzeW browarze Joerg Steber / shutterstock

Wielkie miedziane zabytkowe kotły warzelne wyglądają niczym łapy dinozaurów, a w podziemiach, w których mieszczą się zabytkowe piwnice browaru, czeka na mnie nie lada gratka. Można nie tylko spróbować niefiltrowanego i niepasteryzowanego piwa Pilsner Urquell, które nalewane jest prosto z dębowych beczek do leżakowania. Tutaj można również raczyć się mlikiem.

W browarzeW browarze kaprik / shutterstock

– Miejsce jest wyjątkowe, to prawda, ale poza tym mliko to nic specjalnego – gasi mój entuzjazm Lenka. – To jeden z czterech sposobów serwowania piwa. Mliko to nic więcej jak szklanka wypełniona po brzegi pianą, pełną piwa. Na pierwszy rzut oka wygląda na szklankę mleka. Sekret "mleka" można odkryć tylko wtedy, jeżeli wypije się go od razu po nalaniu.

Lenka wymienia również hladinkę, cochtan i snyt. – Po hladince poczujesz, że za barem stoi mistrz, ponieważ to szczyt umiejętności nalewania piwa "na raz". Piwo nalewane "na gładko" ma idealnie gęstą, kremową pianę, która jest mokra i pełna piwa, a jej powierzchnia jest delikatna i równa. Po jej upiciu na ściankach kufla tworzą się kółeczka, tzw. odbicia lustra. Tak podawane piwo to prawdziwe piwne doznanie.

Cochtan docenią Polacy, bo to piwo bez piany dla prawdziwych smakoszy, którzy wiedzą, jak je pić. A snyt jest wypełniony do dwóch trzecich objętości kilkucentymetrową warstwą piwa, przykrytą jasną, gęstą pianą. Dawniej pito snyt, aby sprawdzić jakość piwa ze świeżo otwartej beczki. Nalewa się go "na raz", tworząc gęstą pianę, dzięki czemu piwo uwydatnia swoje właściwości orzeźwiające. Idealny kiedy ma się ochotę na małe piwo.

Tym wagonem kiedyś transportowano piwoTym wagonem kiedyś transportowano piwo SSKH-Pictures / shutterstock

W Czechach jest znane jeszcze inne powiedzenie. – Piwowar warzy, ale to barman robi piwo. To mądre stare powiedzenie wskazuje na to, jak ważne jest nalewanie piwa, aby uzyskać rewelacyjny smak – tłumaczy Lenka.

A w czym tkwi sekret smaku legendarnego Pilsner Urquell? To połączenie jasnego słodu suszonego w niskiej temperaturze (słód ten nazwano później pilzneńskim), chmielu żateckiego (od miejscowości Žatec), bawarskiego sposobu lagerowania i wody, która w tej okolicy jest bardzo miękka.

Osoby, które jeszcze spragnione są informacji dotyczących warzenia piwa, mogą się udać do Muzeum Piwowarstwa. Dawniej mieściła się tu karczma i wciąż czuć tutaj średniowieczną atmosferę. Można tu zobaczyć, jak wyglądały średniowieczne piwnice czy przedmioty, z których piło się piwo oraz wnętrze gospody wiejskiej z przełomu XIX i XX wieku.

Ja ruszyłam do podziemi, bo będąc w Muzeum Piwowarstwa, warto odwiedzić także zabytkowe podziemia. I tak właśnie zrobiłam. Pod historycznym centrum Pilzna rozciąga się prawie 20 km korytarzy, piwnic i studni, których budowę rozpoczęto pod koniec XIII wieku. Turyści w kaskach na głowach mogą zwiedzić ok. 800 metrów. Niegdyś znajdowały się tu magazyny piwa, na wypadek wojny służyły jako schronienie. Można tu zobaczyć m.in. prywatne studnie bogatych mieszczan, które służyły przed powstaniem systemu wodnego w XV wieku.

Piwne spa

Będąc w Pilźnie, decyduję się na nie lada gratkę. Kąpiel w piwie. Co za marnotrawstwo!? Ktoś mógłby rzec. Mimo wszystko decyduję się na piwne spa, które oferuje drugi nieco mniejszy browar w mieście Purkmistrz. W klimatycznym wnętrzu czeka na mnie wanna wypełniona po brzegi ciepłą o temperaturze 37 st. C mieszanką piwa i innych tajemniczych substancji. Obok na beczce – uśmiecha się kufel schłodzonego napoju. Chciałoby się tu zostać na dłużej, ale gdy zegar pokazuje ostatnie minuty, z wanny zaczyna uciekać woda. Pozostaje relaks na leżakach i delektowanie się złocistym napojem. Jest błogo. W głowie trochę szumi. Próbuję liczyć, ile szklanek piwa w różnych miejscach, przy okazji degustacji, pochłonęłam. Policzę jutro. Uśmiecham się do siebie. Ale na pewno już dzisiaj mogę zauważyć, że piwne spa działa. Moja skóra stała się bardziej aksamitna w dotyku, a ja bardziej rozluźniona.

Piwne spaPiwne spa purkmistr.cz

Łysy elegant we fraku

I w tak dobrym nastroju odwiedzam Muzeum Marionetek. A tu czeka na mnie Spejbl i Hurvínek. Czesi pytani o te dwie postaci, mówią, że to są bohaterowie w takim samym stopniu ważni jak dla Polaków Bolek i Lolek. Znawcy jednak mówią, że nie sposób ich porównywać. Czeskie lalki powstały prawie sto lat temu, występują m.in. w słuchowiskach radiowych, wieczorynkach i w teatrze. Ich ojcem był Josef Skupa, który jednocześnie podkładał głos pod dwie postaci. Był to nie lada wyczyn, gdy na żywo przechodził od głębokiego i surowego tonu ojca do komicznego dziecięcego falsetu.

Spejbl i HurvinekSpejbl i Hurvinek MandriaPix / shutterstock

Łysego eleganta we fraku, białych rękawiczkach i drewnianych chodakach oraz jego syna Hurvínka w spodenkach na szelkach i śmieszną czuprynką pośrodku czoła można również spotkać na ławeczce na pilzneńskim rynku.

W Muzeum Marionetek czeka na nas nie tylko Spejbl i Hurvínek, ale również wiele innych bajkowych postaci, z Krecikiem czy Muchorkiem na czele, a także wiele innych niezwykłych marionetek. I tak oto, za pociągnięciem nitki, można przenieść się na Dziki Zachód albo tajemniczy Wschód.

Ornament to zbrodnia

W królestwie kukiełek kolor, bogactwo i zdobienia aż krzyczą na każdym kroku, wszak bohaterowie prezentujący się na scenie mają być wyraziści i widz od razu powinien skojarzyć, z kim ma do czynienia. We wnętrzach Adolfa Loosa jest prostota i umiar. – Ornament to zbrodnia! – krzywił się prekursor modernizmu Adolf Loos, przekonany, że w nowoczesnym świecie zdobienia są zbędne. Jeśli wyrazisty wzór, to stonowany mebel. Jeśli charakterystyczny mebel, to stonowana tapeta.

Jedno z wnętrz zaprojektowanych przez Adolfa LoosaJedno z wnętrz zaprojektowanych przez Adolfa Loosa Radowitz / shutterstock

Adolf Loos austriacki architekt projektował mieszkania w Pilźnie. Od wiosny 2015 r. można zobaczyć kilka z nich zaprojektowanych w latach 20. i 30. XX w. dla zamożnych obywateli Pilzna – doktorostwa Voglów, państwa Krausów i Brummelów. Architekt był przeciwnikiem barkowego stylu, swój punkt widzenia zawarł w eseju "Ornament i zbrodnia", w którym napisał: "Odkryłem tę oto prawdę i ofiarowałem ją światu: ewolucja kultury jest równoznaczna z usunięciem ornamentu z przedmiotów użytkowych. Sądziłem, że uraduję nią świat, ale nie doczekałem się podziękowań. Zamiast tego nastał smutek i spuszczono głowy".

Loos starał się tłumaczyć, że o jakości dzieła nie świadczy ornamentyka. Jego punkt widzenia jest bardzo jasny – im mniej ornamentów, tym lepiej. Twierdził, że to strata pieniędzy i czasu rzemieślnika. Zamiast skrzydeł aniołka mógłby wykonać kilka prostych elementów albo zwyczajnie odpocząć. Zamiast niepotrzebnych zdobień stawia nacisk na prostotę, funkcjonalność, jakość materiałów i odważne wzornictwo.

Pilzno skrywa jeszcze więcej tajemnic. Szukacie miejsca, w którym będziecie mogli spędzić weekend? W tym mieście zakochają się nie tylko miłośnicy piwa.

Więcej o: