Pleszew. Miasto bicia rekordów Guinnessa

Ilu potrzeba Janów, żeby pobić rekord Guinnessa? W Pleszewie dobrze o tym wiedzą. Ta niewielka miejscowość trafiła do Księgi Rekordów Guinnessa aż czterokrotnie. Mieszkańcy upiekli największy chleb, zrobili największą sałatkę i stworzyli najdłuższy wąż strażacki, przez który popłynęła woda. Po swoim mieście oprowadzi nas Irena Kuczyńska, zwariowana emerytowana nauczycielka, której energii pozazdrościłby niejeden dwudziestolatek.

Polska to nie tylko duże, cieszące się popularnością miasta. To także wiele mniejszych miejscowości, które potrafią zachwycić nie mniej niż te najsłynniejsze. Poprosiliśmy ich mieszkańców i osoby, dla których są to miasta rodzinne, by wam o nich opowiedziały. Tak powstał cykl "Stąd jestem", na którego kolejne odcinki zapraszamy was w sobotę co dwa tygodnie o godzinie 19.

NAZWA: Pleszew 

LOKALIZACJA: województwo wielkopolskie

ISTNIEJE OD: Pierwsza wzmianka o mieście (civitas Plessov) pochodzi z 2 października 1283 roku

ZNAKI SZCZEGÓLNE: Przez 30 lat w XVI wieku właścicielką Pleszewa była kobieta Anna z Raciborskich Tenczyńska, która zbudowała kościół św. Ducha i stworzyła fundację, która prowadziła szpital dla ubogich. Miasto ma na swoim koncie cztery rekordy Guinnessa. Z Pleszewa pochodzi Hanna Suchocka, pierwsza kobieta premier w Polsce. W okolicy warto wybrać się na wycieczkę do Gołuchowa i Dobrzycy.

 ***

Irena Kuczyńska do Pleszewa trafiła w ramach stypendium fundowanego, które funkcjonowało w czasach PRL-u. Absolwenci uczelni wyższych otrzymywali tzw. nakaz pracy do różnych zakładów pracy i właśnie pani Irena po ukończeniu filologii rosyjskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w  Poznaniu została skierowana do tej niewielkiej miejscowości, aby objąć etat nauczycielki w liceum. W 1990 roku zaangażowała się w tworzenie lokalnej "Gazety Pleszewskiej", była jej redaktorką naczelną. Gdy po 44 latach pracy w szkole i w gazecie przeszła na emeryturę, zaczęła na swoim blogu opisywać historie ludzi i miejsc.

– Zakochałam się w mieście, w którym właściwie turystycznych atrakcji nie ma. W jego ciekawej historii nie do końca odkrytej – mówi Irena Kuczyńska. – Udało mi się na przykład ustalić, że przez 30 lat w XVI wieku właścicielką Pleszewa była kobieta Anna z Raciborskich Tenczyńska. Zbudowała kościół św. Ducha, stworzyła fundację, która prowadziła szpital dla ubogich. Szkoda, że jej postać została kompletnie zapomniana.

Irena KuczyńskaIrena Kuczyńska Archiwum prywatne

Pani Irena dodaje, że powiat pleszewski składa się z ziem, które kiedyś należały do zaboru rosyjskiego i pruskiego. Ich granicą była rzeka Prosna. W tej chwili zmieniła swoją rolę i łączy sześć gmin w ziemię pleszewską.

– Lubię Pleszew za dawną wielokulturowość. W XIX wieku mieszkali tu ewangelicy, po których został kościół i cmentarz. Po Żydach została zrujnowana synagoga i skwer po kirkucie oraz resztki macew, z których ma powstać lapidarium. To miasteczko niewielkie, kompaktowe. Wszędzie jest blisko, ludzie się znają, dobrze się tu żyje – słyszę od emerytowanej nauczycielki.

Pianistka na torach

– Jeśli ktoś przyjedzie do nas pociągiem, to gdy wysiądzie na stacji Pleszew, może się zdziwić: "Gdzie to miasto?", bo trzeba jeszcze pokonać dystans czterech kilometrów. Można pojechać taksówką, a można wsiąść do pociągu SKPL, który dociera do stacji Pleszew Miasto – tłumaczy blogerka.

Tereny podworcoweTereny podworcowe Jan Zbigniew Hain

 – Wysiadając z pociągu, trafiamy na zrewitalizowane tereny pokolejowe. W byłym budynku dworca kolejowego mieści się biblioteka publiczna. A była parowozownia została przekształcona w Zajezdnię Kultury, w której działalność prowadzi ośrodek kultury. Oba obiekty oddzielają tory kolejowe, którymi kursuje kolejka. Zachowano też wiele pokolejowych akcesoriów: wagony, drezynę, semafory czy starą lokomotywę, która często jest podświetlana. Ten przepiękny kawałek miasta, od trzech lat jest dumą Pleszewa. A do tego, w tym miejscu odbywają się bardzo ciekawe wydarzenia. W ubiegłym roku "na torach" koncertowała pianistka Maria Rutkowska, publiczność siedziała na leżakach i urzeczona słuchała jej występu. Do dziś mam przed oczyma Marię w czerwonej sukni grającą utwory Szopena na czarnym fortepianie – opowiada pani Irena.

Pianistka wjeżdża na drezynie, którą prowadzi Artur ŻuchowskiPianistka wjeżdża na drezynie, którą prowadzi Artur Żuchowski Roman Kazimierz Urbaniak

Koncert między torami z jednej strony Zajezdnia Kultury z drugiej Biblioteka Publiczna MiG. Gra Maria Rutkowska z Akademii Muzycznej w PoznaniuKoncert między torami z jednej strony Zajezdnia Kultury z drugiej Biblioteka Publiczna MiG. Gra Maria Rutkowska z Akademii Muzycznej w Poznaniu Roman Kazimierz Urbaniak

Prywatne muzea

Z dworca ruszamy w miasto. Kierujemy się na rynek, na którym oczywiście dumnie prezentuje się ratusz. Ale moja przewodniczka zwraca uwagę na coś innego.

– Na rynku stoi obelisk upamiętniający króla Przemysła II, który w 1283 roku w dokumencie sądowym po raz pierwszy wspomniał civitas Plessov, czyli miasto Pleszew. Naprzeciwko niego stoi jeden z ładniejszych pomników, który widziałam. Upamiętnia 100-lecie Powstania Wielkopolskiego. Z płyty rynku wyrasta mężczyzna, który idzie walczyć w powstaniu, a przed nim stoi jego mały synek i wręcza mu ryngraf. Chciałoby się wziąć za rękę to dziecko czy tego powstańca i pójść z nim dalej – dodaje Kuczyńska.

RynekRynek Roman Kazimierz Urbaniak

Pomnik upamiętniający Powstanie WielkopolskiePomnik upamiętniający Powstanie Wielkopolskie Roman Kazimierz Urbaniak

Niedaleko rynku znajduje się ciekawe prywatne muzeum, które prowadzi mistrz cukierniczy Tomasz Vogt, wywodzący się z rodziny o bogatych rzemieślniczych tradycjach. Przodek rodziny Vogtów - Kacper osiadł w Pleszewie w 1830 roku i zaczął wypiekać chleb.

– W Muzeum Piekarnictwa znajduje się piersiowy piec, w którym kiedyś wypiekało się chleb, inne maszyny, w których wyrabiało się ciasto a także urządzenia, które służyły dawniej do prania bielizny używanej w piekarni. Znajdziemy tu różne pamiątki rodzinne: książeczki mistrzowskie, odznaczenia oraz zapiski i receptury sporządzone przez Michała Vogta – ojca założyciela muzeum. Ciekawe pamiątki po pleszewskich rzemieślnikach znajdziemy w Muzeum Rzemiosła, urządzonym przez pana Tomasza w odrestaurowanym budynku dawnej kuźni przy ul. Podgórnej.

Bicie rekordów

Wracamy na pleszewski rynek, który był świadkiem wielu różnych wydarzeń. W 1928 roku miasto odwiedził generał Józef Haller. W 1930 roku w uroczystości przekazaniu sztandaru 70. pułkowi piechoty uczestniczył marszałek Edward Rydz-Śmigły.

Gen. Edward Rydz-Śmigły w PleszewieGen. Edward Rydz-Śmigły w Pleszewie Ze zbiorów Muzeum Regionalnego w Pleszewie

Po 2000 roku na pleszewskim rynku bito rekordy Guinnessa. W 2001 roku upieczono największy chleb na świecie. Ciasto składające się z 640 kg mąki, 8 kg smalcu, 8 kg soli, 8 kg drożdży, 20 litrów kefiru, 320 litrów wody i 12 kg mąki ziemniaczanej – na oczach zebranych widzów – uformowało dziesięciu piekarzy. Bochen ważył 1168,6 kg i miał 13,43 m długości. Upieczono go w specjalnym piecu taśmowym. Z jednej strony piekarze wkładali surowe ciasto, a z drugiej strony wyjmowali świeżo upieczony bochen chleba. Po czym cięto go na pajdy, smarowano je smalcem i wraz z kiszonymi ogórkami rozdawano zebranej publiczności. W 1982 roku piekarze z angielskiego Bristolu upiekli chleb o wadze 420 kilogramów, pleszewianie znacząco przebili Brytyjczyków i trafili do Księgi Rekordów Guinnessa.

Dwa lata później, w 2003 roku przystąpiono do bicia kolejnego rekordu. Tym razem uczniowie Zespołu Szkół Usługowo-Gospodarczych przygotowali największą sałatkę warzywną z pomidorów, ogórków, cebuli i śmietany - wszak Pleszew to miasto ogrodników, a "Pleszewski Pomidor" znany jest nie tylko w Polsce. Pani Irena była członkiem komisji, która nadzorowała proces przyrządzania konkursowego dania. Potem zgromadzeni na rynku pleszewianie i liczni goście, bo bicie tego rekordu było wielkim świętem w mieście, otrzymywali porcję tę sałatki. I to też było nie lada wyzwanie, bo nie dość, że przygotowano jej ponad tonę, a dokładnie 1363 kg, to jeszcze trzeba było ją zjeść. Aż do ostatniego pomidorka. Rekord zakładał bowiem nie tylko przyrządzenie, ale też zjedzenie przyrządzonego specjału.

Bicie rekordu - największa sałatka z pomidorów i ogórkówBicie rekordu - największa sałatka z pomidorów i ogórków Archiwum Zespołu Szkół Usługowo-Gospodarczych

Trzy lata później mieszkańcy postanowili zorganizować kolejne ambitne wydarzenie, uczcić św. Jana Chrzciciela, który w 2006 roku został patronem Pleszewa, a przy okazji pobić kolejny rekord.

– Polegał on na zgromadzeniu w jednym miejscu i o jednej porze panów o imieniu Jan. Osiągnięcie to było poprzedzone poszukiwaniem kandydatów i namawianiem ich do udziału w zabawie. Na rynek dotarło około stu Janów. Najmłodszy nie miał jeszcze roku, a najstarszy był po dziewięćdziesiątce. Każdy, kto wziął udział w zabawie, na pamiątkę otrzymał dyplom. To było niezwykłe przeżycie. Czasem na ulicy spotykam najmłodszego Jana i dziwię się, że tak wyrósł – wspomina Irena Kuczyńska, która z racji pracy w gazecie uczestniczyła w organizacji tego wydarzenia.

W tym samym roku z okazji Dni Pleszewa strażacy z Ochotniczych Straży Pożarnych z terenu powiatu pleszewskiego, również postanowili zapisać się w annałach Księgi Rekordów Guinnessa. Połączyli 151 dwudziestometrowych węży strażackich, podłączyli do pompy wodnej i mogli obwieścić sukces. Tak stworzoną linią gaśniczą popłynęła woda. Najdłuższy wąż strażacki mierzył trzy kilometry i dwadzieścia metrów, a rekord pobiło ponad 50 strażaków.

– Co to były za emocje. Węże rozkładano na płycie stadionu miejskiego. Jako dziennikarka obserwowałam ten wyczyn z bliska i pamiętam oczekiwanie i wstrzymanie oddechu. Popłynie woda? Czy nie? Udało się. Popłynęła i wypłynęła końcówką węża. Po drodze, z boku nic nie przeciekło. Mieliśmy kolejny rekord – dodaje pleszewianka.

Ale to nie koniec. W 2008 roku przed Wielkanocą na rynku stanęła gigantyczna pisanka, którą w Wielki Czwartek i w Wielki Piątek zdobili mieszkańcy Pleszewa.

– Byłam tam z moim najstarszym wnukiem. Przyjechał z Gdyni na święta i też brał udział w jej zdobieniu. Świąteczne jajo zostało wpisane do Polskiej Księgi Rekordów i Osobliwości – dodaje moja rozmówczyni. – Bicie rekordów Guinnessa rozpoczął w Pleszewie Zbigniew Różanek, który stworzył największe na świecie wieczne pióro. Było dwa razy większe od konstruktora.  Wlewało się do niego prawie wiadro atramentu i można było nim pisać. Różanek skonstruował też najmniejszą na świecie książkę i najmniejszy rowerek. Mieścił się w dłoni, ale dało się na nim jeździć.

"Nasza Hania"

Niewątpliwie najsłynniejszą pleszewianką jest Hanna Suchocka – premier RP w latach 1992-1993.

– Rodzinny dom Suchockich znajduje się na placu Kościelnym nieopodal rynku. Teraz już po Suchockich nie ma śladu. Jeśli nie wspomnieć Apteki pod Orłem, którą w 1896 roku od niemieckiego Żyda, kupił dziadek przyszłej pani premier - Stanisław Suchocki. Do pleszewskiego liceum chodził ojciec Hanny Józef Suchocki a potem ona oraz jej siostra Elżbieta – opowiada pani Irena.

Hanna Suchocka ze statuetką Szenica. Obok Mirosław Kuberka i Maciej WasielewskiHanna Suchocka ze statuetką Szenica. Obok Mirosław Kuberka i Maciej Wasielewski Starostwo Powiatowe w Pleszewie. Ze zbiorów Muzeum Regionalnego w Pleszewie

– Hanna Suchocka jest dumą miasta Pleszewa - posłanka na Sejm, pierwsza kobieta premier, przez wiele lat ambasador RP w Watykanie. Nie zapomina o swoim rodzinnym mieście. Przyjeżdża na zjazdy absolwentów do szkoły, na uroczystości organizowane przez miasto czy powiat pleszewski. Otwiera listę Zasłużonych dla Rozwoju Miasta i Gminy Pleszew. Kiedy była ambasadorem Polski w Watykanie, pleszewianie mogli wziąć udział w prywatnej audiencji u Jana Pawła II, podczas której wręczyli papieżowi tytuł Honorowego Obywatela Miasta Pleszewa – wspomina blogerka. – Kiedy, jako premier RP, w 1993 roku odwiedziła rodzinne miasto, wtedy na pleszewskim liceum ktoś napisał sprayem "Nasza Hania". I tak już zostało.

Pałac w Dobrzycy i Zamek w Gołuchowie

W Pleszewie nie ma zabytków wysokiej klasy, ale w odległości kilkunastu kilometrów od miasta są dwie prawdziwe perełki, które pani Irena wszystkim poleca. To Dobrzyca i Gołuchów. Jeszcze w latach 80. XX wieku do Dobrzycy można było z Pleszewa dojechać kolejką wąskotorową. Teraz dojedziemy tam autem lub rowerem Transwielkopolską Trasą Rowerową.

Pałac w DobrzycyPałac w Dobrzycy Joanna Pankowiak

– Dobrzyca to przede wszystkim Zespół Pałacowo-Parkowy, a w nim Muzeum Ziemiaństwa. Zespół stworzył na przełomie XVIII i XIX wieku generał Augustyn Gorzeński, szambelan króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Gorzeński był współtwórcą Konstytucji Trzeciego Maja, posłem na Sejm Czteroletni. Po trzecim rozbiorze Polski, gdy król wyjechał do Grodna, szambelan wrócił do Dobrzycy, zaczął przebudowywać dawny dwór i stworzył piękną rezydencję. Nazywano ją "Dobrzyckimi Łazienkami". Od 25 lat mieści się tu siedziba Muzeum Ziemiaństwa. Kultywuje się tu pamięć Augustyna Gorzeńskiego, ale przede wszystkim ziemian. Obecnie w salach pałacowych eksponowana jest wystawa poświęcona ziemiańskiej modzie – opowiada pani Irena. I zaprasza do parku, gdzie jest panteon, monopter, oranżeria, ogród różany, klon polny z 1680 roku i platan liczący ponad jedenaście metrów w obwodzie, jeden z najpiękniejszych przedstawicieli tego gatunku w Europie.

Zamek w GołuchowieZamek w Gołuchowie Roman Kazimierz Urbaniak

Czternaście kilometrów od Pleszewa, jadąc w kierunku Kalisza, leży Gołuchów. Znajduje się tam zamek, który bardzo przypomina francuskie zamki nad Loarą.

– To efekt starań Izabelli z Czartoryskich Działyńskiej. Księżniczka, po wyjściu za mąż za ziemianina z pobliskiego Kórnika, Jana Działyńskiego i przeprowadzce do Gołuchowa, postanowiła przebudować dawny zamek Leszczyńskich i nadać mu kształty tak odbiegające od okolicznych dworów. Dzięki temu dziś możemy podziwiać wysokie, kryte łupkiem dachy, smukłe kominy i wystrój rzeźbiarski typowy dla XVI-wiecznych budowli francuskiego renesansu.

Zamek w GołuchowieZamek w Gołuchowie Roman Kazimierz Urbaniak

– Działyńscy byli kolekcjonerami. Izabella gromadziła dzieła sztuki, jej mąż natomiast zbierał m.in. wazy greckie. Zbiory znalazły się w przebudowanym zamku. Sześć lat przed śmiercią utworzyła Ordynację Książąt Czartoryskich, gwarantując niepodzielność i powszechną dostępność swoich zbiorów. Tuż przed II wojną światową - Ludwika Czartoryska wywiozła z Gołuchowa część zbiorów do pałacu w Warszawie. Niestety, Niemcy je znaleźli i wywieźli. W czasie wojny kolekcja Czartoryskich, która w II połowie XIX wieku była największa w Europie, została rozproszona. Ale gdy w latach 70. powstał tu oddział Muzeum Narodowego, zaczęto sukcesywnie odzyskiwać zagubione obrazy. Zachowały się bowiem zdjęcia zrobione w latach 20. XX wieku komnat i dzieł sztuki – snuje swoją opowieść blogerka.

Niektórzy historycy mówią, że Izabella, córka księcia Adama Czartoryskiego, wychowana we Francji - w Polsce czuła się źle. Tradycje i zachowania okolicznej szlachty odbierała jako grubiańskie. Podobno dystansowała się od sąsiedztwa. Ale to dzięki niej, jej otwartości na świat, pieniądzom i determinacji Ziemia Pleszewska zyskała prawdziwy klejnot. Dzisiaj mieści się tam oddział Muzeum Narodowego w Poznaniu. Na zwiedzających czeka trzynaście sal. Można podziwiać w nich m.in. wazy antyczne, zabytki z czasów starożytnych, pokoje gotyckie, sypialnię księżnej Małgorzaty, bibliotekę oraz pokoik w baszcie.

– Izabella razem z mężem Janem stworzyła także imponujący park krajobrazowy, który dzisiaj jest własnością Ośrodka Kultury Leśnej. Koniecznie trzeba wybrać się na przechadzkę po parku. Rośnie tu ponad 600 gatunków drzew i krzewów, a wśród nich unikatowe okazy dębów, grabów czy daglezji. W oficynie zaś, w której mieszkali Działyńscy, mieści się teraz Muzeum Leśnictwa. Gołuchów to perełka południowej Wielkopolski. Szczerze zachęcam do przyjazdu. Czeka tu na zwiedzających nie tylko piękny park i zamek, ale także zagroda żubrów, koników polskich i danieli – mówi pleszewianka.

Bicie rekordu w GołuchowieBicie rekordu w Gołuchowie Lasy Państwowe

Gołuchów ma na swoim koncie również rekord Guinnessa - w kategorii "Największe zgromadzenie ludzi przebranych za drzewa". W 2013 roku setki przebranych w zielone stroje osób przybyły do parku. Ludzie-drzewa stanęli w jednym miejscu, po czym otoczono ich białą linią. Z lotu ptaka utworzyli kształt drzewa. W akcji wzięło udział 516 osób i w ten sposób pokonano Australijczyków, którzy do tej pory byli rekordzistami w tej dziedzinie.

Pałac w ŻegociniePałac w Żegocinie Archiwum prywatne Ireny Kuczyńskiej

– Ziemia Pleszewska wciąż odkrywa swoje mocne karty. Cieszę się, że mogę tu mieszkać, informować o różnych nowych inicjatywach, jak choćby o tym, że pałac w Żegocinie, w którym niegdyś bywała Helena Modrzejewska, zyskał nowych właścicieli. Zamierzają stworzyć tu miejsce odnowy ducha i ciała z galerią sztuki, zapleczem noclegowym, kawiarenką, małymi gabinetami odnowy biologicznej. Mówią, że to nie oni wybrali pałac, tylko pałac ich wybrał. Urzekło ich miejsce i jego ciekawa historia. I trochę też tak samo jest ze mną. To miasto mnie wybrało i tak już zostanie – mówi na koniec pani Irena.

JAK DOJECHAĆ:

Uważasz, że twoja miejscowość powinna znaleźć się w naszym cyklu i chcesz o niej opowiedzieć? A może znasz kogoś, kto chętnie podzieli się z nami opowieścią o miejscu, z którego pochodzi? Napisz do nas na adres podroze@agora.pl.

Poznaj też poprzednie odcinki naszego cyklu "Stąd jestem". Znajdziesz je tutaj >>

Więcej o: