Parawanów wtedy nie było... Dodatek turystyczny do rozkładu jazdy pociągów z 1931 roku zachwyca, wzrusza i trochę smuci [ZDJĘCIA]

Parowozem „do wód” przy „chorobach piersiowych”, z karmelkami Jana Fruzińskiego w torbie - tak podróżowali Polacy latem 1931 roku. Dotarliśmy do niezwykłego dodatku turystycznego, który 84 lata temu rozdawany był pasażerom kolei razem z urzędowym rozkładem jazdy. Nie brakuje w nim inspiracji do zwiedzenia Polski.

ZOBACZ ZDJĘCIA PRZEWODNIKA>> 

Dziś PKP też reklamuje swoje połączenia, ale sposób, w jaki robiono to kilkadziesiąt lat temu, jest zupełnie inny od współczesnego. Na lato 1931 roku specjalny przewodnik po kolejowej Polsce przygotowało Wydawnictwo Ministerstwa Komunikacji. W broszurze zawarto dokładny spis miejscowości wartych odwiedzenia oraz wskazówki, jak do nich dojechać. 

Kolej była dla naszych pradziadków podstawowym środkiem transportu. Parowozami mogli przemierzyć cały kraj. Podróżowali głównie po zdrowie, dlatego największą popularnością cieszyły się miejscowości uzdrowiskowe - blisko lasów, z czystym powietrzem i mineralnymi źródłami. Mieszkańcy największych miast chętnie odwiedzali podmiejskie letniska - warszawiacy jeździli do Otwocka, a krakowianie - do Swoszowic.

W góry na „radjoczynne kąpiele”

Oddaleni od morza mieszkańcy Śląska tłumnie korzystali z kąpielisk w Goczałkowicach i Jastrzębiu. Atutem tego pierwszego były źródła solanki jodowo-bromowej. „Źródła są radjoczynne i zawierają oprócz soli, pewną ilość bromu, jodu i litu. Wody służą do picia i do kąpieli” - tak zachwalał je kolejowy przewodnik latem 1931 roku.

W Beskidach Zachodnich turystyczną perełką była Szczawnica. Znajdujący się tam „zakład kąpielowy” przewodnik zaliczał do największych w Polsce. Szczawnicę chętnie odwiedzali rodacy cierpiący na choroby dróg oddechowych lub ci, którym dokuczały problemy trawienne. Mogli oni zawsze liczyć na pomoc dyżurujących tam lekarzy - w sezonie (jak donosi przewodnik) do dyspozycji kuracjuszy było ich aż osiemnastu.

Dworek w Szczawnicy dziś i w 1931 r.Dworek w Szczawnicy dziś i w 1931 r. fot. Mach240390 (licencja: CC uznanie autorstwa) / domena publiczna

Innym cieszącym się popularnością miejscem była leżąca kilkadziesiąt kilometrów na wschód Krynica. Najłatwiej można było do niej dojechać parowozem z Nowego Sącza. Było to jedno z najchętniej odwiedzanych miejsc uzdrowiskowych. Według danych przewodnika, w 1930 r. przyjechało tu nawet 40 tysięcy gości. Co im oferowano? Przede wszystkim kąpiele mineralne i zabiegi w „rozmaitych urządzeniach do specjalnych rodzajów kuracyj”.

Na Kresy z Piłsudskim

Po zdrowie jeżdżono również do województwa lwowskiego i tarnopolskiego. Popularnym ośrodkiem był Niemirów Zdrój niedaleko Lwowa, który dziś znajduje się kilka kilometrów za polską granicą.

Na Kresach uwielbiał wypoczywać Naczelny Wódz Józef Piłsudski. Do leżących obecnie na Litwie Druskiennik docierał pociąg relacji Warszawa-Wilno. W przewodniku przypomniano, że tamtejszy „zakład kąpielowy został w czasie wojny zupełnie zniszczony przez Niemców, a odbudowę rozpoczęto dopiero w 1922 r. Obecnie doszła ona tak daleko, że w ostatnich latach przybywało tu po 8000 gości, a wśród nich częstym gościem zakładu bywa marszałek Piłsudski”.

Morze - mniej popularne niż góry

Mniej popularne były ośrodki nadmorskie. Nic dziwnego - w dwudziestoleciu międzywojennym Polska miała zdecydowanie mniejszy pas wybrzeża niż obecnie, a Gdynia dopiero powstawała. Doskonale widać to na dołączonym do przewodnika zdjęciu - w 1931 r. Gdynia była letniskiem, a nie dużym, betonowym miastem.

W przewodniku pisano o niej tak: „Największym letniskiem na polskim wybrzeżu jest Gdynia, wzrastające miasto portowe z około 50 000 mieszk. W miejscu stacja kolejowa, skąd dochodzą bezpośrednio pociągi osobowe i pośpieszne z Warszawy i z Poznania. (...) Punktem oparcia Gdyni, jako letniska nadmorskiego, jest dzielnica willowa na Kamiennej Górze, wznoszącej się nad Gdynią od południa. Stoi tu około 100 willi”.

Gdynia w dodatku turystycznymGdynia w dodatku turystycznym domena publiczna

Część turystów docierała do Orłowa i na Hel, aby tam popływać w Bałtyku. Oczywiście krajobraz ówczesnych plaż był inny niż dzisiaj. Panie chodziły w eleganckich strojach kąpielowych, a plażowicze nie grodzili się pstrokatymi parawanami.

Przebywając na Helu nie ograniczano się wyłącznie do słonecznych kąpieli. Przewodnik zachęcał do zwiedzania okolicy: „Osobliwość stanowi główna uliczka, zabudowana charakterystycznemi domkami w stylu holenderskim. Nieduży port pełen łodzi rybackich i latarnia morska. Obok niej urządzone kąpiele morskie. Hotel "Polonja" z restauracją i z pensjonatem, kilkadziesiąt pensjonatów, kilka restauracyj, z których najstarszą i największą jest „Lwia Jama” z werandą od strony portu”.

Lato w mieście 

Jednak po ciszę i spokój nie trzeba było jeździć tak daleko. Mieszkańcy Krakowa często odwiedzali Swoszowice (dziś to część Krakowa). Krakowianie odwiedzali znajdujący się tam zakład kąpielowy dr. Michała Sternschuss-Staniewskiego. Posiłki jedli w zakładowej restauracji - regionalna kuchnia cieszyła się wielką popularnością.

Otwock w dodatku turystycznym z 1931 r.Otwock w dodatku turystycznym z 1931 r. domena publiczna

Mieszkańcy stolicy natomiast chętnie jeździli do Otwocka. Pomocy szukali tutaj ci warszawiacy, którzy byli „piersiowo chorzy”. W Otwocku działało kilka sanatoriów. Autorzy przewodnika zwrócili uwagę na „piękny magistrat z wieżą widokową naprzeciw dworca”, doceniając przeprowadzone w nim inwestycje: „W ostatnich latach powstał też, dzięki energji magistratu, okazały gmach kasyna z salą koncertową, restauracją, kawiarnią, teatrem, kinematografem”. Część z tych budynków przetrwała do dziś.

Pokoje „w pobliżu nowych łazienek”

W broszurze znalazły się też liczne ogłoszenia kawiarni czy pensjonatów. Posiadanie łazienki w pokoju nie było standardem. Krynicki pensjonat „Zośka” reklamuje się jako „nowoczesny, z 36 słonecznymi pokojami w pobliżu nowych łazienek”.

Ogłoszenia pisano zgodnie z panującymi w latach 30-tych zasadami języka polskiego - popularny „Pensjonat Dr. Łazarskiej” w Krynicy chwalił się położeniem w „pięknem zacisznem miejscu pod lasem szpilkowym. Prześliczne słoneczne pokoje z balkonami. Wykwintna domowa kuchnia, na żądanie dietetyczna”. Z kolei w Zakopanem można było zatrzymać się w pensjonacie Paryżanka: „Kuchnia wykwintna i obfita. Łazienka, werandy, tarasy - radjo”. Na osobnej stronie - smakowita reklama „czekolad i karmelków Jana Fruzińskiego”. Nic, tylko pakować i jechać.

Więcej o: