Sztokholm. Wakacje z dziećmi

Aby cała rodzina była zadowolona, wakacje powinny być kompromisem - łączyć ciekawe miejsca dla dorosłych z atrakcjami dla dzieci i obowiązkowym pluskaniem się w wodzie.

Aby cała rodzina była zadowolona, uznaliśmy, że wakacje powinny być kompromisem - łączyć ciekawe miejsca dla dorosłych z atrakcjami dla naszej 11-letniej Karoliny i obowiązkowym pluskaniem się w wodzie. Sztokholm spełnił wszystkie oczekiwania. Ale z noclegów zrezygnowaliśmy od razu - za drogo. Poza tym szukaliśmy miejsca, gdzie po zwiedzaniu da się odpocząć blisko natury i popływać w morzu. Wynajęliśmy więc mieszkanko w Dalarö - to był strzał w dziesiątkę!

W tej małej uroczej miejscowości położonej na południowy wschód od stolicy i będącej częścią metropolii sztokholmskiej mieszka ok. 1,2 tys. osób, ale w sezonie przewija się nawet kilka razy więcej turystów. Kolorowe drewniane domki wyglądają jak z bajki. Wiele należy do ludzi, którzy pokochali to miejsce i przyjeżdżają tylko na wypoczynek. Przy brzegu cumują należące do nich łódki.

Dalarö

Przez Dalarö prowadzi jedna główna droga, która kończy się koło przystani promowej. Przy niej kilka knajpek i sklepów. W przytulnej piekarni można nie tylko kupić bułki i ciastka (przychodziliśmy tu całą rodziną), ale też napić się herbaty i kawy. Nieopodal stoi jeden z najstarszych budynków - dawny urząd celny zbudowany w 1788 r. za czasów króla Gustawa III. Parterowy, ceglany, z zielonymi okiennicami. Mieści centrum kultury, kawiarenkę i punkt informacji turystycznej.

Ponieważ miejscowość leży na cyplu, skręcając w jedną z bocznych uliczek, prawie zawsze dojdziemy do morza. Brzeg jest dość stromy, skalne bloki poprzerastały drzewa. Nieopodal znajduje się piaszczysto-trawiasta plaża, idealna do dziecięcych zabaw. Drewnianymi pomostami wytyczono przy niej bezpieczne kąpielisko. Długi pomost prowadzi do skalnej wysepki, na której można wygrzewać się w słońcu i obserwować siedzące obok kaczki. Byliśmy tam częstymi gośćmi.

Ale równie często wybieraliśmy się na spacery po cichym Dalarö. Był czerwiec, wędrowaliśmy więc nawet o pierwszej w nocy - jasno niemal jak w dzień. Takie nocno-dzienne wędrówki były dużym przeżyciem dla Karoliny. Zwłaszcza gdy siadaliśmy na ustawionych na skraju skały ławkach i patrzyliśmy na rozrzucone na morzu wysepki z kolorowymi domkami. Dalarö to bowiem "okno" na Archipelag Sztokholmski złożony z około 24 tys. wysp.

Choć od centrum Sztokholmu dzieło nas 41 km, dojazd nie stanowił problemu. Transport publiczny (autobusy, pociągi podmiejskie i metro) działa tam świetnie. Jechaliśmy do stolicy ok. godzinę z jedną przesiadką, a dzięki Stockholm Card korzystaliśmy zarówno z komunikacji lądowej, jak i wodnej, odwiedziliśmy bezpłatnie ponad 70 muzeów.

Świat książek Astrid Lindgren

Zaczęliśmy oczywiście od Junibacken na wyspie Djurgarden - muzeum poświęconego postaciom z literatury dziecięcej, przede wszystkim z książek Astrid Lindgren. To najbardziej kochane przez dzieci miejsce w Sztokholmie. Po przekroczeniu drzwi znaleźliśmy się na placu otoczonym przez kolorowe domki. Każde dziecko może do nich wejść i znaleźć się w środku bajki (dorośli do niektórych też się zmieszczą, uwaga na głowy!). W środku przytulnie urządzone miniaturowe izdebki. Można przysiąść na łóżeczku czy kanapie, wyjrzeć przez okno, stanąć przy kuchni, obejrzeć warsztat pełen narzędzi. Albo usiąść za sterami bajkowego samolotu czy odwiedzić obserwatorium astronomiczne, w którym nad głową świecą gwiazdy.

Na krańcu placu stacja kolejowa. Małe wagoniki zabierają gości na przejażdżkę po świecie pięknych książek Astrid Lindgren. Jadąc, obserwowaliśmy scenki z ulubionych tytułów Karoliny: "Dzieci z Bullerbyn", "Ronji, córki zbójnika", "Emila ze Smalandii" czy "Braciszka i Karlssona z dachu". Willa Śmiesznotka to dom słynnej Pippi Langstrumpf. Można wejść do środka, obejrzeć kuchenkę i pokoik Pippi, wyjrzeć na balkonik, a na koniec wsiąść na łaciatego konia niesfornej bohaterki.

Zwiedzanie kończy się w wielkiej księgarni, w której sprzedawane są także maskotki inspirowane postaciami stworzonymi przez Astrid Lindgren. My wyszliśmy z dużym różowym Niśkiem (dla niewtajemniczonych - skrzyżowanie miśka i świni, czyli maskotka "Lotty z ulicy Awanturników").

Muzeum Morskie i Vasamuseet

Pobliskie Vasamuseet robi wrażenie na małych i dużych. Jego chlubą jest potężny okręt "Vasa". Sporą część swego żywota spędził na morskim dnie - zatonął w 1628 r. podczas pierwszego rejsu, a wydobyto go dopiero trzy wieki później. Długi na ponad 60 m i wysoki na 50 m statek ogląda się z kilku poziomów, tylko z zewnątrz. Rufę zdobią piękne rzeźby. W muzeum zrekonstruowano też fragment wnętrza (można wejść do środka i przekonać się, dlaczego marynarze musieli być niskiego wzrostu). Jest i miniaturowy przekrój okrętu, dzięki któremu dzieci dowiedzą się, jak wyglądało codzienne życie na galeonie.

Nieopodal cumują dwa statki należące do Sjöhistoriska Museet (Narodowe Muzeum Morskie, Vasamuseet jest jego częścią): lodołamacz "Sankt Erik" z 1915 r. i latarniowiec "Finngrundet" z 1903 r. Dzieci kusi też pobliska Aquaria Vattenmuseum z wielkimi akwariami pełnymi wodnych stworzeń. Są wśród nich koralowce, piranie, rekiny rafowe i wiele, wiele innych.

Park rozrywki Grona Lund Tivoli lub Skansen

Kto ma dość morza, niech zwiedzi park rozrywki Grona Lund Tivoli. Są tam m.in. rollercoastery - urządzenia, na których spada się pionowo z wysokiej wieży. My jednak wybraliśmy coś spokojniejszego - Skansen, czyli pierwsze muzeum etnograficzne w Szwecji istniejące od 1891 r. Zrekonstruowano tu ok. 150 zabytkowych budynków, tworząc z nich małe miasteczko. Są domy, sklepy, piekarnia, huta szkła, kościółek, drukarnia, budki telefoniczne, kolejka górska, wiatrak. Wszystkie otwarte, wyposażone, a "pracownicy" w strojach z epoki pokazują, jak się dawniej żyło. W sklepiku Karolina mogła spróbować, jak pisało się na tabliczkach. I przyznała, że zeszyty to jednak lepsze rozwiązanie.

Sąsiedni Skansen-Aqvariet to niewielkie zoo, wymarzone dla dzieci. Z bliska przyjrzą się tu małpom, leniwcom, surykatkom czy żółwiom. Z ciekawskimi lemurami, biegającymi po terenie minęliśmy się na drewnianym pomoście. Miały wielką ochotę nam towarzyszyć - złapały za pasek plecaka i nie chciały puścić. Wędrując pomiędzy muzeami, podziwialiśmy piękno szwedzkiej stolicy - malownicze uliczki, pałac królewski i parki, po których przechadzają się bernikle. Równie ciekawe było zwiedzanie z pokładu statku wycieczkowego, który przemierza sztokholmskie kanały.

Muzeum Nobelmuseet

Na koniec odwiedziliśmy Nobelmuseet opowiadające o najsłynniejszej nagrodzie na świecie, jej fundatorze i laureatach. Zajmuje ono część XVIII-wiecznego budynku dawnej giełdy przy głównym Rynku na Starym Mieście (Gamla stan, najstarsza dzielnica Sztokholmu). Myśleliśmy, że to bardzo poważne muzeum i Karolina będzie się nudzić. Ale Szwedzi pomyśleli i o dzieciach! Jest tu dla nich specjalny kącik - w kolorowych szufladkach znajdują się przedmioty nawiązujące do różnych dziedzin nauki, wyświetlane są zabawne filmiki o ważnych odkryciach, "występuje" teatrzyk kukiełkowy. Dzieci dostają też kartę z pytaniami, a odpowiedzi muszą poszukać wraz z rodzicami na wystawie. Czeka je za to oczywiście Nagroda Nobla, czyli złoty medal z wizerunkiem Alfreda Nobla, niemal identyczny jak te, które otrzymują prawdziwi laureaci. Taki medal, tyle że już bez czekoladowej zawartości, wciąż wisi nad biurkiem Karoliny. A ona sama powtarza, że w muzeum może być naprawdę super.

Warto wiedzieć

Stockholm Card kupimy w ponad 100 miejscach, także na lotniskach, ważna 1, 2, 3 lub 5 dni. Karta dla dorosłych - od 425 do 895 koron szwedzkich (ok. 190-400 zł), dla dzieci - od 195 do 285 koron (85-130 zł)

Wynajęcie na tydzień 6-osobowego apartamentu, czyli piętra domu z osobnym wejściem - 7,5 tys. koron (ok. 3,3 tys. zł); byliśmy tam we dwie rodziny, więc koszty dzieliły się na pół. Lokum znaleźliśmy poprzez www.fritiden.se - stronę z bazą noclegów w Szwecji. Nasz apartament: www.fritiden.se/en/object-rental/61

Jadaliśmy zazwyczaj w domu. Trochę zapasów przywieźliśmy z Polski, zakupy robiliśmy w miejscowych sklepach.

www.stockholmtown.com

Więcej o: