Everybody's Irish!

Olbrzymia parada ciągnie ulicami Nowego Jorku, na chodniki Dublina, Cork i Belfastu wylegają wielotysięczne, międzynarodowe tłumy ubrane na zielono, wszędzie widać trzylistne koniczynki, piwo leje się strumieniami. Tego dnia 'everybody's Irish'.

Trzymetrowa łódź sunie na niewidocznych kołach środkiem ulicy, prowadzą ją rośli mężczyźni przebrani za zakonnice. Za nimi skomplikowana konstrukcja ośmiu głów i jednego korpusu, na dwóch niezbyt stabilnych szczudłach. Królowa Elżbieta w monstrualnej karykaturze. Złota kareta z gwiazdą telewizyjnego show i jego rodziną w środku. Chearleaderki, sportowcy, tancerze, zaklinacze deszczu, policja, wojsko, szkoły. Taki barwny korowód co roku, 17 marca jest głównym punktem obchodów Dnia świętego Patryka.

Jak w powieści łotrzykowskiej...

W ubiegłym roku jedną z najbardziej charakterystycznych postaci parady dublińskiej był sam święty Patryk, w zielonej szacie biskupiej i. okularach przeciwsłonecznych. Czy był podobny do swojego wzorca z V wieku? Prawdziwy święty Patryk był jednym z pierwszych misjonarzy chrześcijańskich w Irlandii. Historia jego życia mogłaby posłużyć jako kanwa awanturniczych powieści Stevensona czy Verne'a: we wczesnej młodości porwany przez piratów i uprowadzony z rodzinnych Wysp Brytyjskich (nie ustają spory czy był z pochodzenia Szkotem czy Walijczykiem), spędził kilka lat jako niewolnik pasąc bydło na malowniczych irlandzkich pastwiskach. Udało mu się stamtąd zbiec, wrócić do ojczyzny, ale po kilku latach - już jako duchowny, biskup - wrócił do miejsca dawnej niewoli i zaczął chrystianizację Irlandii.

W ciągu swego życia udało mu się nawrócić na wiarę chrystusową wielu Irlandczyków, z jego inicjatywy wybudowano dziesiątki kościołów (większość nie przetrwała do naszych czasów, jako że były to budowle drewniane). Pod koniec życia Święty Patryk sfinalizował swoje najważniejsze dzieło: doprowadził do ochrzczenia całego kraju. Z perspektywy wieków widzimy jak wielkim katalizatorem zmian był ślub Mieszka I z czeską Dobrawą, która niejako w wianie przywiozła do Polski chrześcijaństwo. Wejście do kręgu państw związanych z Rzymem i papiestwem oznaczało liczenie się w świecie najbogatszych narodów europejskich, oznaczało oświatę, kulturę, rozwój ośrodków uniwersyteckich, otwarcie na zachodnie zdobycze cywilizacyjne. Było więc o co walczyć. Wielowiekowa dominacja Anglików na Wyspach zdołała odebrać Irlandczykom język (niezapomniany dzisiaj, jednak nie używany jako język ojczysty w domach czy szkołach), ale przywieziona przez świętego Patryka wiara katolicka utrzymała się mimo wielu represji i przymusu przechodzenia na anglikanizm.

Clubbing przy zielonym piwie

Dzisiaj obchody Dnia świętego Patryka niewiele mają wspólnego z religią. To święto czysto ludyczne, w którym niezbędnymi elementami składowymi są taniec, muzyka i oczywiście irlandzkie piwo. Na całym świecie tego dnia w pubach, klubach, restauracjach serwuje się 'zielone piwo', powstałe w wyniku zamieszania chmielowego napoju w postaci czystej z niebieskim sokiem malinowym lub curacao blue.

Dublin, jako światowe epicentrum Dnia Świętego Patryka przygotowuje w tym roku niezliczona ilość atrakcji dla gości z całego świata. 5 dni i 5 nocy, od 13 do 17 marca trwać będzie wielki festiwal irlandzki. Ponad 4000 artystów zaprezentuje swoje umiejętności i talenty w pokazach teatrów ulicznych, tańcach, koncertach, wielkich widowiskach. Będą atrakcje dla rodzin, z niespodziankami, loteriami, szukaniem skarbów, a także dla tych którzy uwielbiają clubbing i nocne życie miasta. Kulminacyjnym punktem jest oczywiście parada, wielogodzinne widowisko, w którym każdy może wziąć udział jako widz albo uczestnik. Polska zazwyczaj wystawia swoją reprezentację, zarówno w Dublinie, jak i Cork czy Belfaście.

W Nowym Jorku i na Podkarpaciu

Chociaż relacje międzynarodowych stacji telewizyjnych, radiowych i korespondentów prasowych z obchodów Dnia świętego Patryka koncentrują się na głównych miastach Irlandii i Stanów Zjednoczonych (mieszka tam około 44 milionów ludzi pochodzenia irlandzkiego), to festiwal trwa w każdym niemalże zakątku świata. We wszystkich większych polskich miastach tego dnia (a raczej nocy z 17 na 18 marca) pije się Guinnesa i Kilkenny, ludzie ubierają się na zielono, wszędzie słychać celtyckie rytmy. Nawet daleko od zamieszania wielkomiejskiego pamięta się o świętym Patryku.

Beata Bugno, 14-letnia uczennica gimnazjum w małym miasteczku Brzostek na Podkarpaciu, mówi: - Kiedy chodziłam do podstawówki, zawsze obchodziliśmy dzień świętego Patryka w klasie. Moja wychowawczyni była latem w Irlandii i przywiozła stamtąd wielki zielony kapelusz. Robiliśmy sobie w nim zdjęcia, przynosiliśmy różne gadżety związane z Irlandia np. koniczynki, ubieraliśmy się na zielono, przygotowywaliśmy gazetkę na temat Irlandii i świętego Patryka. Podczas ubiegłorocznych wakacji pojechałam do Irlandii odwiedzić moje starsze rodzeństwo, które mieszka w Dublinie. Kupiłam sobie tam wtedy dużo tradycyjnych irlandzkich przedmiotów, jak czapka, długopisy, ozdoby na komórkę. Potem jeszcze dostałam zielony spray do włosów, pompony chearleaderki, kapelusz, a to wszystko tylko na ten jeden dzień, 17 marca. U mnie w szkole wszyscy wiedza, kim był święty Patryk i dlaczego symbolem Irlandii jest trójlistna koniczynka.

Patryk po polsku

Polska diaspora uczestniczy w obchodach 17 marca bardzo aktywnie. Nastawieni przyjaźnie do Irlandczyków, chętnie ubieramy się na zielono, wkładamy na głowy czapki wikingów z frywolnymi warkoczami i śpiewamy polską wersję 'Molly Malone' czy 'Wild rover'. Polskie dzieci w irlandzkich szkołach czy przedszkolach malują koniczynki i uczą się czym jest harfa (drugi z najważniejszych symbolów Irlandii). Poznają smak zabawy w postaci czystej, nieskażonej ideologia i pompą, wchodzą w sam środek celtyckiego święta radości z tego, że można tańczyć, śpiewać i cieszyć się wolnym dniem w gronie przyjaciół i rodziny. Dzień świętego Patryka temu właśnie służy.

Dla nas, Polaków na Wyspie, to świetna okazja do zintegrowania się z Irlandczykami, do włączenia się w ich radosne obchody tego dnia. I chociaż nie można odmówić słuszności zarzutowi, ze środek marca to w Irlandii głównie picie, to jednocześnie nie można zapominać, że piwo to tylko jeden - nie dla wszystkich najważniejszy - komponent wielkiego wiosennego pokazu afirmacji życia na Szmaragdowej Wyspie.

Tekst ze strony: Życie w Irlandii