Polska. Zaciszne Zakościele

Polska nie jest obwarzankiem, choć tak ją nazwał kiedyś półżartem Piłsudski. Piękna jest również w środku, 120 km od Warszawy na przykład

Piękne są różne rzeki, także Pilica. Ma brzegi miejscami wysokie. W Inowłodzu stoi wręcz góra, a na niej świątynia niezwykła, bardzo stara, romańska. Co prawda, przed wojną niepotrzebnie wywyższono jej wieżę, obniżając wartość zabytkową, ale i tak góruje nad osiedlem pięknie.

A obok Inowłodza wieś Zakościele, a w niej ośrodek niezwykły. Za "komuny" były tam "wczasy", gdy nastały inne czasy i związkowy właściciel "utracił płynność finansową", trzeba było ośrodek sprzedać. Znaleźli się chętni z zupełnie innej bajki: ewangelicy z Kościoła Zborów Chrystusowych, jednej z polskich wspólnot "neoprotestanckich", chrześcijan "ewangelikalnych" czy raczej, po polsku, ewangelicznych. Nazywa się w ten sposób baptystów, zielonoświątkowców i innych chrześcijan tego duchowego stylu.

Przeszło dwa wieki temu w USA narodził się w chrześcijaństwie nowy nurt - tzw. nowa reformacja. Tamtejsi ewangelicy (protestanci - to praktycznie to samo) dochodzili do wniosku, że ich Kościoły przestały służyć Ewangelii, że konieczne jest w nich odrodzenie duchowe. Gorętsza pobożność, życie bardziej etyczne, wszystko to bardziej zgodne z Biblią. Do takiej postawy duchowej trzeba przekonywać nie tylko w rozgwarze miasta, jeszcze lepiej nadaje się do tego leśno-wodne zacisze, takie jak w Zakościelu.

Jest tam zaprawdę (po hebrajsku: "amen") cudownie! Pilica rzeka niemała, płynie wartko, miejscami głęboko, kiedy indziej płyciutko, powstała piaszczysta łacha wyspowa, plaża niezła w końcu. Dostać się na nią można mostkiem wiszącym, uroczym. Ośrodek jest daleko od miasta, ale zarazem "miastowy" w sensie cywilizacyjnym: urządzeń technicznych sporo, wszystkie dobrze utrzymane. Chciałoby się powiedzieć: z protestanckim porządkiem, gospodarnością. Jest tu nie tylko główny budynek, pawilon hotelowy, także liczne domki osobne. Można je wynająć nie tylko w celach "dusznych": może przyjechać każdy, kto dysponuje odpowiednią sumą pieniędzy - 100 zł za dobę (www.proem.pl).

Gdy tam przyjechaliśmy 18 maja na dwa dni, zafundował nam wikt i mieszkanie dr Henryk Ryszard Tomaszewski, ewangelik hojny. Postanowił on wydawać nasz Ekumeniczny Przekład Przyjaciół. Cóż to za przedsięwzięcie? Jest to pomysł pastora zielonoświątkowego Mieczysława Kwietnia i mój, ale do jego realizacji przyczynił się niechcący gen. Wojciech Jaruzelski, ogłaszając stan wojenny. Zawieszono wtedy moją "Więź", ale też miesięcznik Mietka Kwietnia "Chrześcijanin". Mieliśmy dużo czasu, odwiedzaliśmy się nawzajem, snuliśmy różne myśli i kiedyś na Stegnach, gdzie won czas mieszkałem, umyśliliśmy tłumaczyć wspólnie, międzywyznaniowo, Biblię. Doprosiliśmy do ekumenicznego towarzystwa katolika, ks. Michała Czajkowskiego oraz prawosławnego świeckiego Jana Anchimiuka, który z czasem stał się mnichem, a potem arcybiskupem Jeremiaszem. Chcieliśmy wypełnić brzydką lukę w polskim ruchu ekumenicznym, jaką był trzydzieści lat temu brak wspólnego przekładu Pisma, wspólnie uważanego za święte. By można było powiedzieć, "iż Polacy nie gęsi, wspólną Biblię mają". Dziś już jest wspólne tłumaczenie 11 Kościołów polskich (jak na razie Nowy Testament, psalmy i parę innych ksiąg Starego), ale wtedy nie było nic.

Zaczęliśmy od najkrótszej, najbardziej treściwej Ewangelii Marka. Następnie szły inne księgi: ewangelie, listy - brakowało tylko wydawcy. Były chwile, gdy wydawało mi się, że sprawa jest beznadziejna. Na szczęście pastor Kwiecień przyjaźni się z Ryszardem Tomaszewskim i owa przyjaźń zaowocowała nagle biblijnie i ekumenicznie. Ukazują się kolejne teksty. Lata popłynęły, woda w Pilicy też - i został nam tylko List do Hebrajczyków oraz Apokalipsa. Tłumaczymy tę drugą. Apokalipsa księga trudna. Owszem, tekst wszedł do kultury europejskiej. Do literatury, do sztuk plastycznych, ba, do kina "Siódma pieczęć", sławny film Bergmana, wziął stamtąd swój tytuł. Obrazów jednak różnych dziwnych pełno. Cóż to za tajemnicze zwierzęta na przykład w liczbie czterech? A raczej właśnie nie zwierzęta, bo obok wołu (byka, cielca?) osła i lwa to przecież również człowiek? Stąd pomysł ks. Czajkowskiego, by użyć terminu "stwory". Ale problemów językowych jest więcej.

Jest w Biblii powiedzenie przesławne: "A skoro jesteś letni, a nie gorący ani zimny, zamierzam cię wypluć z ust moich". Otóż dowcip, pewnie niezbyt elegancki, polega na tym, że oryginał grecki nie o pluciu tu mówi, choć tak piszą tłumacze rozliczni. Inni przekładają "wyrzucę" i są bliżsi prawdy, tyle że ów wyrzut dokonuje się z głębi Bożego jestestwa. Pasowałby idealnie czasownik "miotać", bo właśnie o wymioty tu chodzi, nawet nazwane znacznie dosadniej - ale do tekstu sakralnego nie bardzo pasują. Zostaliśmy przy wyrzuceniu. Wróciliśmy do Warszawy, pojedziemy tłumaczyć dalej do domu prawosławnego w Cieplicach, ale wrócimy jeszcze do Zakościela, albowiem Pilica księżniczką rzek polskich jest!

Dojazd. "Gierkówką" do Rawy Mazowieckiej, potem kierunku Opoczna, przez Inowłódz

Artykuł pochodzi z Gazeta Turystyka - sobotniego dodatku do Gazety Wyborczej

Więcej o: