Francuz baron Pierre de Coubertin, żyjący w latach 1863-1937, to ojciec nowożytnych igrzysk olimpijskich. To właśnie on przyjął motto "Citius, altius, fortius" jako dewizę olimpijską. Będąc synem arystokraty o pedagogicznym wykształceniu, rozumiał sport jednak nie tylko jako hartowanie ciała, ale przede wszystkim jako połączenie różnych, uniwersalnych wartości. "Myśl olimpijska jest mentalnością" - mawiał.
Właśnie za sprawą barona de Coubertin w 1915 roku wybrano Lozannę na siedzibę Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl). W roku 1993 w tym szwajcarskim mieście nad Jeziorem Genewskim otwarto muzeum, stanowiące zarazem centrum informacyjne na temat ruchu olimpijskiego. Śmiało możemy więc uznać Lozannę za oficjalną stolicę olimpijską.
Dwa lata po otwarciu muzeum przyznano tej placówce Europejską Nagrodę dla Muzeum Roku. Faktycznie na to zasługuje, wykorzystuje się tu bowiem najnowsze technologie komputerowe, w tym interaktywne ekrany, pokazy audiowizualne, filmy różnego typu.
Część budynku znajduje się pod ziemią. Na parterze mamy eksponaty przedstawiające historię igrzysk, ze szczególnym naciskiem na czasy starożytnej Grecji. Są tu figurki z terakoty, marmurowe i brązowe posągi, wazy dekorowane postaciami atletów, złote wieńce laurowe, nawet odpowiednie przyrządy ułatwiające pozbywanie się z ciała zawodników specjalnych mazideł - mieszaniny oleju, piasku i substancji antypotnych - którymi smarowali się przed zawodami.
Zwiedzanie I piętra to okazja, by wczuć się w atmosferę igrzysk. Jedna strona poświęcona jest igrzyskom letnim, druga - zimowym. Na wielkich ekranach możemy obejrzeć ceremonie otwarcia i przeżywać najbardziej emocjonujące chwile, jeśli mamy natomiast pytania - np. o rekordy, nazwiska zwycięzców itp. - mądre komputery udzielą nam na nie odpowiedzi. Sport w sferze artystycznej ukazują kolekcje znaczków pocztowych i plakatów, a także zbiór okolicznościowych monet o tematyce olimpijskiej.
Oprócz ekspozycji stałej są też tutaj wystawy czasowe. Zainteresowani pogłębieniem wiedzy na temat sportu i igrzysk mogą skorzystać z ulokowanej na poziomie -1 biblioteki, w której udostępnionych jest 16 tys. prac i ok. 200 czasopism o tematyce olimpijskiej. Jeśli natomiast chcemy popatrzeć na okolicę - w tym na Jezioro Genewskie i Alpy na jego francuskim już brzegu - wejdźmy na II piętro, gdzie przy kafejce mamy także taras widokowy. Żebyśmy nie zapomnieli, że nadal jesteśmy w Muzeum Olimpijskim, otaczać nas tam będą rzeźby, oczywiście o charakterze sportowym, m.in. "Młoda Dziewczyna z Piłką" czy "Futboliści".
Każdego roku muzeum odwiedza ok. 250 tys. osób. Nawet dla tych, u których sport nie wywołuje zbytnich emocji, wizyta tutaj jest ciekawym przeżyciem. Zresztą nie tylko sama ekspozycja muzealnych wnętrz jest interesująca - także to, co widzimy na zewnątrz. Gmach muzeum, pokryty marmurem z greckiej wyspy Thassos, ma kształt schodów, choć w zamiarze architektów (Meksykanin i Szwajcar z Lozanny) jest to nowoczesna stylizacja na helleńską świątynię. Nawiązują do tego także stojące przed wejściem kolumny, na których wypisano miasta będące gospodarzami igrzysk. Na trawniku przed wejściem stoi granitowa misa z ornamentyką wyobrażającą mit o Prometeuszu - w jej środku, jak przystało na symboliczny znicz olimpijski, płonie wieczny ogień. Do gmachu muzeum prowadzi wijąca się aleja, której długość wynosi 420 m - dokładnie tyle, ile długość stadionu olimpijskiego.
Obiekt doskonale wkomponowany jest w otaczający go park, jak się łatwo domyślić, zwany Olimpijskim. Przylega on do bulwaru prowadzącego wzdłuż malowniczego Jeziora Genewskiego. Przy wejściu mamy oryginalną fontannę, a po drugiej stronie ulicy - pomnik sportowców niosących flagę olimpijską. W samym parku też nie brak ciekawych rzeźb przedstawiających zawodników. Warto zwrócić uwagę także na roślinność - są tu magnolie, włoskie cyprysy i wiele innych, często dość egzotycznych dla nas gatunków.
ELŻBIETA CZYŻEWSKA