W Hiszpanii przeżyłam fantastyczną przygodę - wędrówkę po parkach narodowych i rezerwatach przyrody. Trasa wiodła na południe śródziemnomorskim wybrzeżem Hiszpanii aż po Atlantyk, po czym przez interior do środkowych Pirenejów. Na taką wyprawę wybrałam się z grupą przyjaciół - entuzjastów podglądania przyrody, a zwłaszcza ptaków. Wyjechaliśmy w drugiej połowie czerwca - na tyle późno, że większość młodych ptaków wyleciała już z gniazd, na tyle wcześnie, że nie wszystkie jeszcze zdążyły się gdzieś rozproszyć i pogubić.
Wysokie grzbiety Pirenejów na południowym wschodzie Hiszpanii zamykają głębokie doliny. Góry oddzielające Hiszpanię od Francji stały się przyczyną izolacji Półwyspu Iberyjskiego od reszty Europy. Inna od reszty Europy jest też przyroda tego kraju, zwłaszcza w rejonie Cap de Creus, gdzie Pireneje spotykają się z morzem. Kamieniste pustkowia zarośnięte skarłowaciałą roślinnością. Klimat oraz niszcząca działalność człowieka pozbawiły ten rejon większych obszarów leśnych. W ich miejsce duże połacie ziemi ogrodzono kamiennymi murkami i przeznaczono na pastwiska. Kiedyś były tu żyzne tereny, teraz pokrywa je makia. Ma różne miejscowe nazwy, jak monte bajo albo matorrai. Tymianek, rozmaryn, jałowiec, janowiec ciernisty, dąb ostrolistny, mirt, kolcorośl tworzą niskie zarośla aromatycznych, czasem kolczastych krzewów.
Kręta, wąska droga niektórych przyprawia o zawrót głowy. Wreszcie dojeżdżamy na mały kemping w malowniczej okolicy El Port de la Selva. Daleko od ludzi, oprócz nas tylko kilkanaście namiotów. Po południu bierzemy lornetki i wybieramy się na krótki spacer po Parc Natural Des Pirineos Orientales. Idziemy wąską ścieżką wśród kłujących zarośli. Trzeba uważać zarówno na opuncje, których kolce nawet przy lekkim muśnięciu zagłębiają się w skórę, ale i na ptaki, które większość z nas widzi po raz pierwszy: białorzytki rdzawe, dzierlatki iberyjskie, dzierzby rudogłowe, pokrzewki aksamitne. Mijamy pasterskie szałasy pokryte łupkową dachówką. Nadchodzi zmierzch i powrót przez kłujące, trudne do przebycia zarośla. Myślę z szacunkiem o pielgrzymach, którzy niegdyś wędrowali przez Pireneje boso przez kolczastą makię. Nasza wędrówka choć nie służyła odkupieniu grzechów, również była dość bolesna.
Jest upalnie. Zwiedzamy El Port de la Selva - urocze katalońskie miasteczko położone w lazurowej zatoce. Brunatna plaża nie jest tu zbyt piękna, ale i tak wiele osób korzysta z kąpieli. Domy wprost giną wśród kwiatów. Na podwórzach wszędobylskie słowiki rdzawe, u nas nieufne i skryte, okrzyczane "mistrzami kamuflażu", tu oglądamy w całej okazałości.
Trudno się porozumieć. Zapytani po hiszpańsku mieszkańcy odpowiadają w języku katalońskim. Kataloński używany jest jako język ojczysty przez ponad pięć milionów ludzi.
Jedziemy dalej na południe. Mijamy Figueres - miasto Salvadora Dalego, potem Castello d'Empuries. Przystanek w Parc Natural Aiguamolls de L'emporda. To drugi co do ważności chroniony obszar hiszpańskich mokradeł. Ochroną objęto 4780 ha terenów podmokłych i przybrzeżnych lagun. Niezwykłe wrażenia dla "łowców ptaków". Jesteśmy pierwszą zorganizowaną grupą, która tu dotarła. Park objęto ochroną w ramach konwencji z Ramsar, dotyczącej terenów podmokłych o międzynarodowym znaczeniu. W 1971 roku Polska również przystąpiła do tej konwencji. Gnieżdżą się tu setki ptaków wodno-błotnych - szczudłaki, czaple złotawe, nadobne, warzęchy, modrzyki! Kolejka do lunety. Ptaki ogląda się tu "w stylu brytyjskim" ze specjalnych ukryć - małych drewnianych baraków ze szczeliną-okienkiem na lunety i lornetki.
Mijamy Barcelonę i po kilkugodzinnej podróży docieramy do miejscowości l'Ampolla w delcie rzeki Ebro. I tu nie widać tłumów turystów. Jedziemy oglądać ptaki. Jest ich pełno wszędzie. Na rozległym, płaskim obszarze w nawadnianych oazach zwanych huertas lub vegas uprawia się egzotyczne rośliny tropikalne, ryż, trzcinę cukrową, melony, figi. Udajemy się na długi spacer przez równinę delty. Parc Natural del Delta de L'ebre to największy i najważniejszy w Hiszpanii podmokły obszar objęty ochroną. Ostatnie dni czerwca, na polach trwają ostatnie opryski. Po drodze znajdujemy wiele martwych i rannych ptaków. Niektóre, z pozoru zdrowe, pozwalają do siebie podejść bardzo blisko. Setki ptaków. Trwa prawdziwa sesja fotograficzna. Trafiają się ujęcia, na które niektórzy czekali miesiącami. Ten podmokły, bogaty w pokarm teren delty mimo ogromnej chemizacji środowiska jest wciąż bardzo atrakcyjny dla ptaków. Całkiem blisko wszystkie gatunki czapli, które można spotkać w Europie, ibisy kasztanowate, szczudłaki, szablodzioby, stada flamingów. Najpierw oglądamy je przez lornetki, potem - chciwi szczegółów - znowu ustawiamy się w kolejce do lunety. Zaskakuje różnorodność środowisk - mokradła i laguny graniczą z piaszczystym stepem - tu udaje się zobaczyć "hiszpańskiego skowronka" - kalandrę szarą.
Ruszamy dalej na południe przez obszar zwany Lewantem. Obejmuje on dwa regiony: Walencję i Murcję. Murcja jest jednym z najsuchszych obszarów w Europie - spada tu mniej niż 40 cm deszczu rocznie. Intensywna melioracja zmieniła ten teren w krainę pomarańczy, cytryn, migdałów i winorośli. Omijamy plaże znanego od dawna Costa Blanca i Costa del Azahar.
Wreszcie Andaluzja - Al-Andaluz, "kraj na Zachodzie", jak nazwali go Maurowie, którzy rządzili tu przez prawie 800 lat - region winnic, gajów oliwnych i pomarańczowych. Po długiej podróży docieramy do najbardziej na południe wysuniętego przylądka Hiszpanii - Cabo de Gata. W ciągu roku spada tu zaledwie 12 cm deszczu.
Nocleg na półce skalnej na wschód od Almerii. Niemożliwie gorąco, tysiące much i niesmaczna, słonawa woda do picia. Oczywiście spacer z lornetkami. Wybieramy się w góry Sierra de Gador. Prawie nagie, wyschnięte zbocza pokryte kępami traw, krzewinkami aromatycznych ziół. Tylko gdzieniegdzie w dolinie imponujący oleander. Spotykamy koziorożce - samice i ssące młode, które przez kilka minut pozują do zdjęć. Wracamy korytem wyschniętej rzeki.
Na Cabo de Gata zwiedzamy jeszcze niezwykły Parque Natural del Cabo de Gata - Nijar. Tu również nie było przed nami turystów z Polski. Rozglądamy się w poszukiwaniu kuropatw czerwonych i różnych gatunków pokrzewek. Gęsty las kwitnących agaw robi niezapomniane wrażenie.
Ruszamy dalej, zwiedzając po drodze piękną Granadę, Alhambrę, podziwiamy odległe szczyty Sierra Nevada. W końcu docieramy do El Rocio na wybrzeżu Atlantyku. Miasteczko znane jest z zielonoświątkowych procesji z wielkimi woskowymi figurami Matki Boskiej z El Rocio.
Jesteśmy w Parc Natural del Entorno de Donana. Dawniej były to królewskie tereny łowieckie - dziś najlepiej znany przyrodniczy rejon Hiszpanii. Są tu wędrujące wydmy, lasy piniowe i nadmorskie bagna zwane marismas. Żeby zobaczyć malownicze bagna Donany, trzeba tam pojechać wiosną. W czasie naszego pobytu w pierwszych dniach lipca po bagnach nie zostało już ani śladu i zamiast brodzących czapli i siewek oglądaliśmy żwirowce łąkowe.
W Parc Nacional Coto la Donana pierwszy raz widzę dęby korkowe. Szukamy cienia. Nad rozległą równiną kołują sępy, gadożery, orzełki włochate, kanie. Tędy, przez południową Hiszpanię, wiedzie szlak ich wędrówek w stronę Gibraltaru. W delcie Gwadalkiwiru zawsze spotkać można kanie, mimo że co roku wiele gniazd ulega zniszczeniu. Łatwość zdobycia pokarmu, jakim są ryby słodkowodne ginące w słonej wodzie w czasie cofki, warunkuje pozostanie ptaków na tym obszarze.
Jedziemy na północ w głąb Półwyspu Iberyjskiego. Upał nie do zniesienia. Celem naszej podróży jest teraz region zwany Estremadura. To część wielkiego, spalonego słońcem płaskowyżu - Mesety - o wysokości 1000 m n.p.m. Już sama nazwa tego regionu podkreśla jego osamotnienie i izolację geograficzną. Powszechnie uważa się, że nazwa Estremadura wywodzi się z łacińskiego terra extrema et dura (ziemia odległa i surowa), terminu stosowanego powszechnie w czasie rekonkwisty Hiszpanii. Jest to najrzadziej zaludniony obszar Hiszpanii.
Po drodze przy stacji benzynowej w okolicy Fuente de Cantos przypadkiem oglądamy scenę jak z westernu. Stado żerujących sępów płowych. Sępy zlatują się z całej okolicy. Najpierw kilka, potem jest ich około setki. Skaczą, potrącają się, rozpychają. Rozgrzane powietrze faluje... Kolejka do lunety. Wreszcie kończy się uczta. Teraz wszystkie, zataczając wielkie koło, przelatują po kolei nad naszymi głowami. Lecą bardzo nisko i możemy dokładnie je obejrzeć.
Estremadura. Przed nami kolejna atrakcja. Wcześnie rano, żeby uprzedzić słońce, jedziemy zobaczyć park narodowy - Parc Nacional Monfraguee. Po drodze z mostu na rzece Tajo (Tag) obserwujemy jaskółki i jerzyki kłębiące się tak, jak nad jeziorem kłębią się wieczorem stada komarów i jętek. Są tu prawie wszystkie europejskie gatunki. Nielicznym szczęśliwcom udaje się wyłowić z tej chmary ptaków jerzyki widłosterne. Mijamy nagą skałę zwaną Pena de Falcon, na której wbrew nazwie znajduje się kolonia sępów płowych. Wreszcie jest też sęp kasztanowaty. Ogromny ptak o ciemnych piórach. Rozpiętość jego skrzydeł sięga do 275 centymetrów! Wspinamy się do ruin Castillo de Monfraguee, skąd roztacza się piękny widok. Dęby o drobnych, kolczastych liściach. Wśród wzgórz, w dole, wije się rzeka Tajo (Tag) - najdłuższa rzeka Półwyspu Iberyjskiego.
Mijamy prywatne tereny łowieckie. Kłusownictwo i polowanie, które jest w Hiszpanii bardzo popularnym "sportem", spowodowały spadek liczebności wielu gatunków. Prawo chroniące ptaki jest tu wyjątkowo mało skuteczne. W wyniku odstrzału i odłowu w krajach południowej Europy ginie co roku 150 milionów ptaków, co stanowi 25 proc. wszystkich przelotnych ptaków przekraczających Morze Śródziemne!
Na kempingu drzewa obsiadły sroki błękitne. Głośno skrzeczą, jak wszystkie sroki. Nad namiotami majestatycznie kołują sępy. Ale to, co robi największe wrażenie, to czystość i świetlistość nieba nocą i ten ogrom gwiazd, który można zobaczyć tylko na największym pustkowiu.
Przed nami daleka droga. Teraz my zataczamy koło i kierujemy się z powrotem w stronę Pirenejów. Całe wnętrze Półwyspu przebywamy nocą. Rano docieramy na górski kemping w Jaca, uroczym miasteczku położonym przy drodze do Santiago de Compostela. Noce są tu zimne. Czuje się bliskość gór. Za miastem idylliczny pejzaż. W oddali rysują się szczyty Pirenejów. Zwiedzamy malowniczą dolinę rzeki Gallego.
Na koniec jedziemy w centralne Pireneje przez Torla do Pradera de Ordesa. Tam przesiadamy się w miejscowy autokar, który zawozi nas wprost do Parc Nacional De Ordesa Y Monte Perdido. Ordesa jest parkiem granicznym i wraz ze swoim francuskim sąsiadem tworzy największy chroniony obszar w Europie. Dopiero teraz zaczynają się prawdziwe góry. Sięgają do 3 tys. metrów. Monte Perdido - 3335 m n.p.m. Są tu wodospady, urwiska, wąwozy i lodowce. Wysoko na tle skał obserwujemy czarne sylwetki wieszczków.
Jedynym w Polsce organizatorem wyjazdów zagranicznych połączonych z podglądaniem ptaków jest białostockie biuro Bird Service Tours. Telefon do oddziału warszawskiego - 670 22 94.
AGNIESZKA M. KASZKUR