Morze pełne wraków

Wielką przygodą - ale dostępną tylko dla zaawansowanych nurków - mogą być nurkowania w Bałtyku. Dno naszego morza przez kolejne wojny i zawieruchy zostało niemalże usłane wrakami okrętów.

Morze pełne wraków

Wielką przygodą - ale dostępną tylko dla zaawansowanych nurków - mogą być nurkowania w Bałtyku. Dno naszego morza przez kolejne wojny i zawieruchy zostało niemalże usłane wrakami okrętów.

Wrak Wichra

Niedaleko portu Marynarki Wojennej na Helu na głębokości zaledwie 7-15 metrów leży wrak "Wichra". Zatopiony przez niemieckie lotnictwo w pierwszych dniach kampanii wrześniowej, po wojnie stał się poligonem dla saperów podwodnych. Dziś jego kadłub jest całkowicie zniszczony, a wokół groźnie sterczących wręg porozrzucane są fragmenty wyposażenia okrętu - również liczna amunicja.

Wrak Groźnego

Na początku swej wrakowej kariery warto też odwiedzić spoczywający na głębokości 16 metrów niedaleko Jastarni wrak "Groźnego". Stojący majestatycznie na stępce okręt z otwartymi drzwiami na mostek sprawia niezapomniane wrażenie. Obrośnięty omułkami "Groźny" wygląda na groźniejszy i większy od "Titanica".

Dla bardziej zaawansowanych nurków, których poziom wyszkolenia podwodnego i umiejętności pozwalają na zejście pod wodę na głębokość 30-40 metrów, czeka wokół Helu ok. 15 innych wraków. Większość z nich jest częściowo (jak np. tzw. tankowiec) lub niemal całkowicie (jak np. tzw. pogłębiarka) oplątanych sieciami rybackimi. Sieci takie prócz niezmiennie mocnego wrażenia, jakie zawsze robią na nurkach, stanowią także dla każdego z przebywających pod wodą śmiertelne zagrożenie - łatwo się w nie zaplątać. Sztuki uwalniania się i wycinania z nich uczy się na specjalnych kursach - wrakowo-morskich. Czasami w takie sieci łapią się także dorsze, gromadnie zamieszkujące polskie wraki. Uduszone, z rozdętymi skrzelami, są przestrogą dla wszystkich nurkujących.

Gustloff

Najsłynniejszym polskim wrakiem jest bez wątpienia "Gustloff". Okręt wiozący w styczniu 1945 roku Niemców uciekających z Gdańska przed wojskami nacierających ze wschodu został zatopiony przez radziecki okręt podwodny. Stał się grobowcem dla około 8-10 tysięcy ludzi. To największa tragedia morska wszech czasów. Po wojnie jego wrak został rozkradziony przez radzieckich nurków wojskowych poszukujących kosztowności (m.in. słynnej "Bursztynowej Komnaty"). Co znaleźli, nie wiadomo, wśród nurków krążą o tym fantastyczne legendy. Samej komnaty - jak wskazują źródła historyczne - na "Gustloffie" prawdopodobnie nie było.

Nurkowanie na bałtyckich wrakach powinno odbywać się po otrzymaniu odpowiedniego zezwolenia z Muzeum Morskiego lub za pośrednictwem jednej z baz nurkowych, które o taką zgodę wystarały się wcześniej. Zgoda na odwiedzenie "Gustloffa" wydawana jest niezmiernie rzadko.