Centrum tego ponadpółmilionowego miasta stanowi otoczona murami Stara Jerozolima. 12-metrowej wysokości mury, których obwód sięga prawie 5 km, nakazał wznieść w XV w. sułtan Sulejman Wspaniały. Miały chronić miasto przed najazdami Beduinów i krzyżowców. Jerozolima to bowiem miasto o wyjątkowo burzliwej historii. Wiadomo, że już w połowie IV tysiąclecia p.n.e. w miejscu tym, na skraju Pustyni Judzkiej, zamieszkiwali ludzie, choć tak na dobre o sławie miasta można mówić dopiero od ok. 1000 roku p.n.e., kiedy znany z Biblii Dawid tu właśnie złożył Arkę Przymierza i ustanowił stolicę swego królestwa - Judy i Izraela.
Na przestrzeni wieków Jerozolima była najpierw żydowska, potem chrześcijańska, następnie islamska. Wspomniany budowniczy murów - Sulejman - to jeden z władców tureckich. Osmańska Turcja władała Jerozolimą przez ok. 400 lat, do roku 1917, kiedy to do świętego miasta wkroczyły oddziały brytyjskie. Ale na ogłoszenie niepodległości Izraela trzeba było czekać jeszcze 40 lat...
Przez mury wokół Starej Jerozolimy prowadzi osiem bram. Najbardziej oblegana przez turystów jest Damasceńska. Ja wybieram Jaffańską, bo i luźniej, i bliżej do cytadeli wzniesionej na miejscu pałacu Heroda. Pochodząca z I w. n.e. twierdza z tzw. Wieżą Dawida to nie tylko dobry punkt widokowy, ale i ciekawe muzeum historii miasta, a także... wystawa niezwykłego szkła artystycznego.
Na ulicy przyglądam się ludziom. Przechodzą: ubrany w długą dżelabiję Arab, mnich koptyjski, japońska zakonnica w adidasach, brodaty pop, zamyślony chasyd, grupka Amerykanów w jaskrawych T-shirtach, chłopak i dziewczyna w mundurach izraelskiej armii (w tym kraju kobiety także podlegają obowią-zkowi służby wojskowej)... Jerozolima to tygiel narodów, kultur, języków. Jednak w tym tak kosmopolitycznym mieście asymilacja następuje bardzo wolno - każda wspólnota narodowa stara się trzymać razem. Stąd podział na dzielnice - żydowską, arabską, chrześcijańską (łacińską, grecką, ormiańską, rosyjską, nawet niemiecką i amerykańską) i inne - wg kryterium narodu lub religii.
Trudno się dziwić, że większość przyjeżdżających do Jerozolimy to pielgrzymi. Wędrówka po licznych tutaj miejscach kultu wzrusza, czasem szokuje, niezależnie od tego, jakiej religii miejsce dotyczy. Na przykład Ściana Płaczu - długi, szary mur, jedyny ocalały fragment ściany tak ważnej dla Żydów świątyni. Ta, którą w 70 r. zburzyli Rzymianie, była już drugą, powstałą na miejscu słynnej świątyni Salomona zniszczonej z kolei przez wojska babilońskie. Opłakujący pod murem utracone miejsce kultu Żydzi sprawili, że średniowieczni chrześcijanie zaczęli nazywać to miejsce właśnie Ścianą Płaczu.
Kobiety i mężczyźni modlą się osobno, w skupieniu, często kiwając się niczym w modlitewnym transie. Są tu i młode dziewczyny - w chustach skrywających włosy - i ortodoksyjni chasydzi, w kapeluszach albo futrzanych czapach, a nawet mali chłopcy, w jarmułkach, z długimi, zwisającymi pejsami zwanymi peot.
W szpary w murze wetknięte są zwitki papieru - setki karteczek z wypisanymi prośbami, które, trzeba wierzyć, wędrują stąd prosto do Boga. Jeśli nie możemy przyjechać do Jerozolimy, możemy swoje życzenia przesłać faksem (nr 02 561 22 22) - na pewno zostaną włożone w mur.
Opłakiwana przez Żydów świątynia jest ważna także i dla chrześcijan - to w niej ofiarowano Jezusa, wówczas 40-dniowe niemowlę, i w niej też Jezusa odnaleziono, gdy miał 12 lat i nauczał mędrców. Na miejscu dawnej świątyni jest dziś rozległy plac Haram esz-Szerif. Celem zdążających tu pielgrzymów muzułmańskich jest przede wszystkim meczet Kopuły Skały wzniesiony w miejscu, gdzie Abraham miał złożyć ofiarę z syna Izaaka (wydarzenie istotne także dla Żydów), i gdzie Mahomet modlił się przed wyruszeniem do nieba. Właśnie ze względu na to miejsce, uznawane wg islamu za centrum świata, Jerozolima jest trzecim co do znaczenia (po Mekce i Medynie) świętym miastem wyznawców Allaha. Na skale pod pięknie zdobioną kopułą (ale tak naprawdę obecnie już niezłotą) niektórzy dopatrują się odbicia ręki archanioła Gabriela, inni - odcisku stopy Mahometa. Inne budynki przy placu to m.in. meczet Kopuły Wniebowstąpienia, skąd Mahomet wstąpił do nieba, największy w mieście meczet Al-Aksa, mogący pomieścić 5 tys. osób, czy Muzeum Islamu. Pamiętajmy, że w piątek - dzień dla muzułmanów święty - niewiernym wstęp jest wzbroniony. Bezpieczeństwa strzegą izraelscy żołnierze i palestyńska policja, pilnując, by nie powtórzyła się masakra z 1990 roku czy tragiczny zamach w 1951 roku, kiedy to na stopniach meczetu zginął król Jordanii.
Do islamskiego kompleksu świątynnego przylega arabski bazar, czyli suk. W labiryncie zabudowanych sklepami uliczek czuje się atmosferę orientu. Można się tu napić kawy z kardamonem, spróbować świeżo upieczonego falafela albo słodkiej baklawy, można też zapalić wodną fajkę albo po prostu kupić pamiątki. Wybór jest ogromny i niekoniecznie typowo arabski - są tu i menory, i wykonane z drewna różanego pachnące różańce (z ziarnami "autentycznej ziemi świętej"), korony cierniowe, a obok nich - czapeczki z napisem "Israel Army" i plastikowe klapki "I am from Bosna".
Są tacy, u których atmosfera świętych miejsc wywołuje dość zaskakujące reakcje. Jeśli dostaniemy niespodziewanego napadu szału albo zaczniemy uważać się za proroka, znaczy to, że mamy objawy tzw. syndromu jerozolimskiego. Dobrze, jeśli nie jest to groźne dla otoczenia, gorzej - jeśli postąpilibyśmy jak pewien Australijczyk, który w 1969 r. wywołał pożar w meczecie Al-Aksa.
Doskonały punkt widokowy na miasto stanowi Góra Oliwna. Spacer prowadzącą w dół, do doliny Cedronu, ulicą to okazja do cofnięcia się oczami wyobraźni w czasy Chrystusa. Po drodze mijamy kościół Patere Noster, gdzie Jezus nauczał modlitwy "Ojcze Nasz", kościółek Dominus Flevit - w miejscu, gdzie Jezus płakał nad Jerozolimą, Ogród Oliwny, w którym stare, poskręcane drzewa być może pamiętają rozterki Chrystusa. Jest też kościół Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny z grobem Maryi i Józefa - stąd Maryja została wzięta do nieba (miejsce z taką samą historią pokazywane jest także w Turcji, koło Efezu). Dużą część zbocza Góry Oliwnej zajmuje ogromny cmentarz - wielu marzyło, by spocząć tu na wieki, bo ponoć tutaj ma rozpocząć się Sąd Ostateczny. Jednak największym przeżyciem jest dla chrześcijan niewątpliwie wizyta w Bazylice Grobu Świętego. Wybudowano ją w IV wieku na polecenie cesarza Konstantyna, ale obecny wygląd świątyni to zasługa krzyżowców.
We wnętrzu - tłum. Nawet by dotknąć miejsca, w którym na skale Golgoty ustawiony był krzyż, trzeba stać w kolejce. Półmrok rozświetlają świece. Najtrudniej dostać się oczywiście do grobu. - Mamy szczęście - uspokaja przewodniczka - czasem trzeba czekać i dwie godziny.
Każda z części kościoła oddana jest pod opiekę innej społeczności. Jest więc część etiopska, ormiańska, koptyjska, grecka, łacińska. Co piątek o godz. 15 do bazyliki rusza procesja Drogi Krzyżowej, prowadząca częściowo przez... bazar. Stacje III i IV - tzw. polskie - ufundowane zostały z datków polskich emigrantów i żołnierzy z armii gen. Andersa, a zdobią je rzeźby T. Zielińskiego. Zaskakująca jest stacja V - trudno mi wczuć się w to, co tutaj dwa tysiąclecia temu nastąpiło, stojąc przed wejściem do... kafejki internetowej.
Miejsc znanych z Biblii bądź kojarzonych z żywotami świętych jest w Jerozolimie mnóstwo. Na górze Syjon możemy np. zajrzeć do Wieczernika oraz do kościoła zwanego Gdzie Kur Zapiał (tam gdzie św. Piotr wyparł się Jezusa). W dzielnicy ormiańskiej mamy katedrę św. Jakuba, z grobem zarówno Jakuba Starszego - męczennika, brata św. Jana, jak i Jakuba Młodszego - Chrystusowego kuzyna (tyle że jego grób jest pokazywany także w... Hiszpanii, w katedrze Santiago de Compostela). Jeśli szukamy poloników, wstąpmy do kościoła św. Anny, postawionego na miejscu domu, w którym dorastała Maryja. W krypcie zawieszono polską tablicę i obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej - dar Polaków, którzy trafili do Jerozolimy w czasie II wojny.
Mimo licznych zabytków chrześcijańskich musimy mieć na uwadze, że dominującą religią w Izraelu jest judaizm. Stąd też konieczność przystosowania się do pewnych zwyczajów, nawet jeśli wydają się nam one nieco dziwne. Jedzenie, które będziemy spożywać, będzie zwykle koszerne (nawet Pizza Hut reklamuje się jako koszerna!), co m.in. oznacza, że możemy zapomnieć np. o wieprzowinie czy owocach morza. W kwestii ubioru pamiętajmy, że jeśli zamierzamy zwiedzać synagogi albo podejść pod Ścianę Płaczu - musimy zasłonić ramiona i nogi, zaś na głowie kobiety powinny mieć chustę, a panowie - jarmułkę (można pożyczyć). Odpowiedni strój to jednak wymóg nie tylko judaizmu - w meczetach i kościołach chrześcijańskich obowiązują podobne przepisy - w krótkich spodenkach zwykle do nich nie wejdziemy.
Na szczególne niespodzianki powinniśmy się przygotować w trwający od zachodu słońca w piątek do zachodu słońca w sobotę szabat. Nakaz odpoczynku w tym świętym dla Żydów czasie przybiera nie zawsze zrozumiałe dla turysty formy. To, że żydowskie sklepy są wówczas zamknięte (podczas szabatu nie wolno pracować ani dotykać pieniędzy), zdziwienia nie budzi, ale przygotujmy się na problemy komunikacyjne (nie można Żydom prowadzić samochodów, więc zawieszone są kursy prywatnych linii autobusowych), a i robienie przez nas zdjęć może być niemile widziane (nie wolno korzystać z żadnych urządzeń, nawet z aparatów fotograficznych). Jakież było moje zdumienie, gdy w hotelu trafiłam do specjalnej szabatowej windy, zatrzymującej się samoczynnie na każdym piętrze, jako że podczas szabatu nie powinno się nawet naciskać guzików w windzie.
Oczywiście Jerozolima nie żyje tylko religią. Żeby się o tym przekonać, wystarczy przejść się wieczorem w rejon Nahalat Shiva, gdzie trudno o miejsce w ulicznych kafejkach, z dyskotek dochodzą rytmy techno, młode pary okazują swe uczucia, zapominając o konwenansach, tu i ówdzie powiewają tęczowe flagi klubów gejowskich. Poza tym Jerozolima to nie tylko Stare Miasto. Tuż za nim wyrastają nowoczesne wieżowce Nowej Jerozolimy, a w ekskluzywnej dzielnicy Yemin Moshe (nazwa od angielskiego Żyda, który osiedlił się tu jako pierwszy) - piękne wille. Ale równocześnie, także już poza otoczoną murami starówką, powstała skrajnie konserwatywna dzielnica Mea Szearim - założona w końcu XIX wieku przez Żydów z Polski i Litwy.
Jest też w mieście (przy ul.Smilenski 9) rezydencja prezydenta i siedziba Knesetu, czyli parlamentu, przed którym stoi wielka, pięciometrowa menora, ofiarowana w 1956 r. przez rząd brytyjski. Kompleks administracyjny otacza Ogród Róż, w którym zasadzono 400 gatunków tych kwiatów, sprowadzonych z całego świata.
Jeśli interesuje nas kultura, historia i tradycja żydowska - nie omińmy Synagogi Hadassa, której dumą są witraże Chagalla, a już na pewno znajdźmy czas na Muzeum Izraela, w którym do najcenniejszych eksponatów należą hebrajskie rękopisy znad Morza Martwego. O stosunkowo niedawnych, tragicznych dziejach przypomina Góra Herzla, nazwana imieniem żydowskiego dramaturga i działacza ruchu syjonistycznego. Oprócz grobu Herzla jest tu wstrząsający Pomnik Dzieci, Muzeum Sztuki - sztuki niezwykłej, bo powstałej w obozach zagłady, jest też Muzeum Historii Holocaustu. - Pamięć o Holocauście cały czas w nas tkwi... - mówi poznana Żydówka. - Kiedy karmię wnuczkę, zastanawiam się, jak bym reagowała na płacz głodnego dziecka, któremu w getcie nie miałabym co dać... Ci, którzy w czasie wojny pomagali Żydom, nagradzani są zaszczytnym mianem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Na Wzgórzu Herzla każdy ze Sprawiedliwych sadzi swoje drzewko. Nie brak przy nich tabliczek z polskimi nazwiskami.
Przybywających do Jerozolimy tury-stów nie zniechęca nieustabilizowana sytuacja polityczna. Kiedyś zwaśnionych Arabów i Żydów dzielił mur, ale w 1967 roku po trwających trzy dni walkach mur zburzono. Teraz wzdłuż byłej linii demarkacyjnej przebiega autostrada. Na pozór wszyscy żyją zgodnie, obok siebie, ale wszyscy wiedzą, że podziały są i będą. Spór dotyczy m.in. uznania Jerozolimy za stolicę. Po proklamowaniu państwa Izrael w 1947 roku Żydzi święte miasto ogłosili stolicą, co oczywiście budzi sprzeciw Arabów. Dyplomatycznie większość państw za stolicę uznaje Tel Awiw i tam właśnie ulokowała swoje ambasady.
KATARZYNA DEPTUŁA