Po drugiej stronie okazało się, że:
a) najpierw musimy pójść ponad kilometr do Immigration, aby wbito nam pieczątkę wjazdu,
b) wrócić ten sam dystans na granicę do odprawy celnej.
Wszelkie dyskusje i próba odwrócenia kolejności nie mają sensu i dowodzą tylko tego, że jeszcze mamy w sobie za dużo obcych nawyków. Przy wjeździe należy podać ilość wwożonej waluty, co jest następnie wpisane do paszportu (!). Ma to służyć zniechęceniu turystów do wymiany pieniędzy na czarnym rynku - przy wyjeździe należy pokazać kwity wymiany z banku (chociaż zawsze można je zgubić). W Etiopii monetą obiegową są byry, kurs w banku 1 USD = = 6,35 byr, na czarnym rynku 1 USD = 6,1-6,5b. Aby mieć pole manewru (nie wszędzie są banki) nie deklarowaliśmy wszystkich naszych pieniędzy, lecz część przewieźliśmy tradycyjnie w skarpetkach. Ilość pieniędzy wwożonych na kartach kredytowych nie jest notowana, ponieważ te można i tak realizować tylko w banku i to najlepiej w Addis. Ponieważ przekraczaliśmy granicę w niedzielę, więc już od razu zmuszeni byliśmy do negocjacji ceny z cinkciarzami.
Warto nauczyć się kilku podstawowych słówek i liczebników, bo wtedy nie tylko ludzie stają się od razu bardziej życzliwi, ale i łatwiej jest nie przepłacać (pamiętając, że 1 USD to ok 6-7 b). Często ustalano przy nas cenę i od razu mogliśmy się zorientować ile powinniśmy zapłacić np. za nocleg czy jedzenie.
Liczebniki etiopskie: 1 and, 2 hulet, 3 sost, 4 arat, 5 amist, 6 sidist, 7 sabat, 8 simint, 9 zefen, 10 asir, 11 asir and, etc.
Podstawowe słówka: iszi - ok, w porządku, tak; cziger jelem - no problem; salem - pozdrowienie; szinta bet - toaleta; machina - samochód - to po amharsku hotel (nie wiem jak to się wymawia), warto zapamiętać ten znak, bo są miejsca, gdzie nie ma żadnego szyldu po angielsku!