W niektórych stanach Australii jest to zabroniona forma podróżowania. Po serii morderstw, nagłośnionych przez prasę, mało kto chce próbować szczęścia stojąc przy drodze, a i kierowcy nie są zbyt ufni. Nawet w informatorach turystycznych ostrzega się, aby stopem nie jeździć i aby nie zabierać stopowiczów. Co do mnie, to zmuszona do "stopowania" (uciekł mi autobus, a musiałam zdążyć na samolot) stwierdzam, że moje doświadczenia wcale nie są złe. Inna sprawa, że jechałam za dnia, sama, tylko z małym plecaczkiem. Popularne jest natomiast umawianie się na wspólny przejazd z innymi turystami, posiadającymi własny lub pożyczony samochód. Zazwyczaj odbywa się to na zasadzie podziału kosztów paliwa, albo nawet za darmo, tylko dla towarzystwa lub prowadzenia na zmianę. Ogłoszenia na ten temat, zarówno kierowców oferujących miejsce, jak i potencjalnych pasażerów szukających "okazji", można znaleźć w prawie każdym hostelu.
Największa niezależność to oczywiście jazda samochodem, co polecam, zwłaszcza jeśli podróżujemy kilkuosobową ekipą i mamy chętnych do prowadzenia na zmianę. Za wypożyczenie samochodu musimy liczyć od 25 (okazja) do 50 AUD dziennie za mały samochód, ok. 75 AUD za duży i od ok. 90 AUD za samochód z napędem na 4 koła. Tzw. campervan z 2-3 łóżkami kosztuje od 75 AUD za dzień, a "bushcamper" z napędem na 4 koła - od 120 AUD dziennie. Ceny benzyny wynoszą ok. 0,75 AUD za litr. Jeśli chcemy kupić samochód - jednym z najbardziej znanych miejsc zawierania transakcji tego typu jest giełda na Kings Cross w Sydney (7 dni w tygodniu, całodobowo). Można też wybrać się na niedzielną giełdę przy stacji kolejowej Flemington w Sydney.
Dwie największe australijskie kompanie autobusowe to "Greyhound Pioneer" oraz "McCafferty`s", ale są też lokalni, mniejsi przewoźnicy. Warto zainteresować się też tzw. "pass`ami", czyli biletami ważnymi przez dany okres czasu, na określonej trasie lub na określony kilometrami dystans, bez względu na liczbę przerw w podróży. I tak, korzystając z oferty kompanii "Greyhound Pioneer", możemy wykupić passy obejmujące limity od 2000 km (176 AUD) do 20 000 km (1344 AUD). Możemy też za 499 AUD jeździć, gdzie chcemy, np. przez 7 dni lub xs 982 AUD - przez 3 tygodnie. Z kolei jeśli wiemy, gdzie chcemy dotrzeć, bardziej opłaca się nam kupno passu na określoną trasę. Np. półroczny bilet na trasę Sydney - Melbourne - Adelajda - Ayers Rock - Darwin - Kakadu kosztuje 520 AUD, zaś roczny na całą Australię to wydatek 1491 AUD. Na zniżki od normalnych cen przejazdów (zwykle 10%) mogą liczyć studenci i posiadacze kart ISIC, VIP, YHA, Nomad i in. Całkiem sporo można też oszczędzić odpowiednio wcześniej wykupując bilet, choć takiego tańszego biletu nie możemy zwrócić, nie zmienialna jest też data podróży.
Bardzo dobre propozycje można znaleźć w pismach podróżniczych. Np. w TNT Magazine ogłaszała się firma proponująca przejazd Sydney - Perth za 152 AUD, Sydney - Darwin za 198 AUD i Sydney - Adelajda za 50 AUD. To naprawdę super tanio!
Nie brak w Australii firm nastawionych na "niskobudżetowych plecakowiczów". Korzystając z ich usług, można przejechać daną trasę zwiedzając po drodze co się da, co ważne - zwykle w fajnym gronie. Ceny są dużo niższe w stosunku do "normalnych" biur podróży, choć oczywiście standard też jest niższy (zresztą to w tym przypadku akurat "plus"). Zamiast autokaru są minibusy albo samochody terenowe, zamiast hoteli - campingi (namioty są już zwykle rozstawione), zamiast restauracji - przygotowywane wspólnymi siłami posiłki w plenerze. Kierowca pełni funkcję przewodnika i ogólnego szefa. Ze swoich doświadczeń, a także opinii innych, w Północnym Terytorium polecam najpopularniejszą tam firmę - "Northern Territory Adventure Tours". Ich propozycje to m.in.: 6-dniowy przejazd z Darwin do Alice Springs (po drodze m.in. Katherine Gorge, pławienie się w Thermal Springs, przystanek przy Devils Marbles i potem - safari z Ayers Rock, Olgas, Kings Canyon i Aboriginal Culture, co w sumie kosztuje 520 AUD. Z kolei 2-dniowe safari z Ayers Rock, Olgas i Kings Canyon ma cenę 210 AUD, 2-dniowe safari w Kakadu National Park - 240 AUD, a 3-dniowe w Kakadu N.P. - 375 AUD. Informacje i rezerwacje - pod numerem bezpłatnego telefonu 1 800 063 838. Z kolei na odcinku Alice Springs - Adelajda - Melbourne - Sydney najbardziej widoczne i chwalone jest biuro "Wayward Bus" (tel. 1-800 882 823). Przejazd trasy Melbourne - Sydney zajmuje 3 dni i kosztuje 120 AUD (za noclegi i jedzenie płaci się samemu). W programie jest m.in. Canberra, Kosciusko National Park, Murray River i pobyt na farmie z możliwością wycieczki górskiej (pieszo, na koniach lub rowerze górskim). Z kolei 3 dniowy przejazd od Melbourne do Adelajdy wzdłuż wybrzeża słynną Great Ocean Road kosztuje 160 AUD (z wyżywieniem), zaś 8 dniowa trasa z Adelajdy do Alice Sprigs (po drodze m.in. Flinders Ranges, Cobber Pedy, Uluru, Olgas i Kings Canyon) to 600 AUD (w cenie wszystko: transport, noclegi, wyżywienie).
Nie jest to popularny środek transportu - linia kolejowa jest dość słabo rozwinięta, pociągi są wolne i bynajmniej nie tanie. Najsłynniejszym, wręcz historycznym pociągiem jest tzw. Ghan między Adelajdą a Alice Springs, ale w obecnych czasach to już nieco naciągana atrakcja.
Podróże samolotami są ogólnie dość drogie. Np. oficjalna taryfa w jedną stronę z Sydney do Alice Sprigs to 505 AUD, choć zarówno Ansett jak i Qantas - najwięksi australijscy przewoźnicy powietrzni, udzielają różnorakich zniżek. Najniższe ceny - promocje i okazje znajdziemy w magazynach dla "backpackers" (czyli niskobudżetowych turystów) oraz w biurach turystycznych w centrum miast (nigdy na lotnisku!). Warto dowiedzieć się też o tzw. air-passy, czyli kupony na określoną ilość przelotów, co zwykle jest sporo tańsze niż pojedyncze bilety. Przykładowe ceny połączeń zagranicznych (oferty "z miasta"): Sydney - Nowa Zelandia - Sydney - od 340 AUD, Sydney - Tajlandia (w jedną stronę) - 560 AUD, Sydney - Londyn (w jedna stronę) - 900 AUD.