Serbia na weekend. W stolicy i u Kusturicy

Kosmopolityczny Belgrad, cerkwie, piękne góry i doskonała kuchnia są na wyciągnięcie ręki

Serbię wciąż kojarzymy z umierającą w konwulsjach Jugosławią, szalejącym nacjonalizmem spod znaku Slobodana Miloszevicia, politycznymi morderstwami i niestabilną sytuacją w Kosowie. Nawet największe wydawnictwa drukujące przewodniki nie poświęcają Republice Serbii indywidualnych publikacji, umieszczając ją w kompilacjach poświęconych Bałkanom. Szkoda, bo ten niewielki kraj na południu ma wszelkie dane, by stać się ważnym punktem na turystycznej mapie Europy. Kosmopolityczny Belgrad, zabytki architektury cerkiewnej, bogata tradycja ludowa, góry o niezrównanej urodzie i doskonała kuchnia są na wyciągnięcie ręki. Granica z Serbią leży zaledwie 500 km od Cieszyna - wyprawa w sam raz na przedłużony weekend.

***

Granicę węgiersko-serbską przekraczałem w nocy. Padał deszcz, było zimno i nieprzyjemnie. Sprawdziwszy paszport, pogranicznik zażądał zielonej karty. Wtedy zdałem sobie sprawę, że zostawiłem ją na biurku w Warszawie. Celnik wskazał na pobliski budynek i poradził, bym wykupił tam polisę. Cena okazała się zawrotna - 130 euro za miesięczne ubezpieczenie samochodu. Nie pomogły ni prośby, ni groźby - musiałem zapłacić frycowe.

Od granicy aż do Belgradu prowadzi wygodna szosa, można nią dojechać do Sofii, a nawet do Istambułu - taka transbałkańska route 66 łącząca Turcję z Europą Zachodnią.

W stolicy nie ma kłopotu ze znalezieniem noclegu. Zdecydowałem się na hostel Licej Club (pokój 22,5 euro, www.licejkon.com ) w dzielnicy Skadarlija, przez miejscowych nazywanej belgradzkim Montmartre'em. Niewysoka zabudowa, mnóstwo cichych zaułków, świetne restauracje, bujne życie nocne.

Następny dzień rozpocząłem od zawarcia znajomości z bałkańską kuchnią. W piekarni na rogu, podpatrując belgradczyków, kupiłem burek - rodzaj francuskiego ciasta wypełnionego słonym serowym nadzieniem i naturalnym jogurtem. Cymes! Tak posilony ruszyłem zwiedzać miasto.

Według przewodników główną atrakcją turystyczną Belgradu jest wzgórze Kalemegdan (nazwa pochodzi z języka tureckiego i oznacza "pole walki"). Na tym kilkudziesięciometrowym wzniesieniu znajdują się resztki kamiennej twierdzy (Beogradska tvrdava). Pod koniec I w. stanął tu rzymski fort. Kiedy Belgrad został stolicą państwa serbskiego, zburzono go i wzniesiono nowe fortyfikacje. W 1521 r. zamek zdobyli Turcy, którzy panowali nad Belgradem i tą częścią Bałkanów aż do XIX w. Wokół ruin rozpościera się park, ulubione miejsce spacerów belgradczyków. Można zwiedzić muzeum przyrodnicze (wtorek-niedziela, godz. 10-17, bilet 70 dinarów, ulgowy 50, http://nhmbeo.museum.com ) i muzeum wojny (wtorek-niedziela, godz. 10-17, bilet 100 dinarów, ulgowy 50, www.muzej.mod.gov.yu ), z imponującą kolekcją sprzętu wojskowego z różnych epok. Poszukiwacze poloników znajdą tu polską tankietkę z II wojny światowej.

***

Z tarasu widokowego przy pomniku Zwycięzcy, symbolu Belgradu, widać to, co stanowi o unikalności i pięknie miasta - rzekę. Belgrad leży u ujścia Sawy do Dunaju. Strategiczne położenie, które zdecydowało o założeniu miasta (ślady osadnictwa sięgają IX w. p.n.e.), teraz dodaje mu malowniczości. Z tarasu na Kalemegdanie rozpościera się zachwycająca panorama. Widać dzielnicę Zemun, Novi Beograd i Veliko Ratno Ostrvo, wyspę na Dunaju. Na wprost niej znajduje się marina, przy której cumują łódki mieszkańców stolicy. Wzdłuż brzegów Dunaju i Sawy unoszą się promy - splavovi - specjalność i osobliwość Belgradu. Czynne od wczesnej wiosny do jesieni, są centrum nocnego życia, a zabawy w restauracjach i dyskotekach trwają na nich do białego rana. Na każdym splavovi usłyszymy inną muzykę, np. na "Panterze" grają zespoły romskie. Są tak popularne, że miejsce trzeba rezerwować ze sporym wyprzedzeniem. To z powodu promów w piątkowe wieczory do Belgradu zjeżdża młodzież z Zagrzebia, Sarajewa i innych miast dawnej Jugosławii.

Na Sawie, 4 km od centrum, znajduje się kolejna wyspa - Ada Ciganlija. Tu nad sztucznym jeziorem Savsko zwanym beogradskie more belgradczycy spędzają latem wolny czas. Akwen otacza deptak, po którym można spacerować, biegać, jeździć na rolkach. Tu znajdują się boiska do koszykówki, piłki nożnej, siatkówki plażowej i pole golfowe. Na jeziorze można uprawiać sporty wodne i korzystać z aquaparków.

***

Pogoda nie sprzyjała spędzaniu czasu na świeżym powietrzu, poszedłem więc zwiedzać belgradzkie zabytki. Wart polecenia jest zwłaszcza pałac patriarchy serbskiej cerkwi. Oprócz siedziby obecnej głowy Kościoła H.H. Pavle mieści się tu muzeum z wystawą poświęconą serbskiemu Kościołowi prawosławnemu: przedmioty liturgiczne, ikony, rękopisy. Głównym eksponatem jest XIV-wieczny płaszcz Milutina, serbskiego króla z dynastii Nemanjiczów, oraz szata księcia Lazara, dowódcy wojsk serbskich zabitego w bitwie z Turkami na Kosowym Polu (godz. 8-16, wstęp 80 dinarów, www.spc.yu/Muzej/english.html ).

Do ciekawostek należy mauzoleum Josipa Broz-Tito w dzielnicy Dedinje. W Kuca Cveca (Dom Kwiatów) oprócz grobowca przechowywane są prezenty ofiarowane mu przez dostojników z całego świata (godz. 10-17, wstęp wolny, www.muzejistorijejugoslavije.org.yu ).

***

Nazajutrz nie bez żalu opuściłem Belgrad i pojechałem na południe, pod granicę z Bośnią i Hercegowiną, do Mokrej Gory, gdzie od 2002 r. Emir Kusturica realizuje jedną ze swoich szalonych wizji - wioskę skansen. Na miejsce dotarłem po trzech godzinach (można dojechać autobusem z Belgradu, dwa kursy dziennie, bilet 785 dinarów). Osada Kusturicy leży na szczycie jednego ze wzniesień, z którego roztacza się wspaniały widok na dolinę, zabudowania Mokrej Gory i stację kolejki wąskotorowej (czynna kwiecień-październik) znanej z filmu "Życie jest cudem". To podczas kręcenia tego filmu Kusturica wpadł na pomysł zbudowania skansenu. Wioska Mecavnik (wstęp 180 dinarów, www.mecavnik.info ) składa się z ponad 30 drewnianych zabudowań. Przewodniczka zapewnia, że tylko dwa domy powstały na potrzeby wioski, reszta to autentyczne, ponad 50-letnie zabytki architektury ludowej. Odkupiono je od właścicieli, rozebrano, przeniesiono do Mokrej Gory i ponownie złożono. Pochodzą z terenu Bośni i Hercegowiny oraz wiosek nieopodal Mokrej Gory. Wszystkie gruntownie wyremontowano. Na wystrój wnętrz wpłynął artystyczny duch Anny Petrović-Siljković, malarki z Mokrej Gory (jej dzieła można kupić w sklepiku z pamiątkami).

W skansenie znajduje się ponad sto miejsc noclegowych (dwójka 40 euro), kościół, galeria, kawiarnia, dwie restauracje (w jednej kuchnia włoska, w drugiej serbska), kino oraz dom Emira Kusturicy. Sławny reżyser mieszka z rodziną i jeżeli nie jest akurat na jakimś festiwalu filmowym, można go spotkać w jednej z knajpek. Obok restauracji włoskiej znajduje się pełnowymiarowe boisko do koszykówki, na którym grają znajomi Kusturicy, goście skansenu i dzieci z Mokrej Gory. Zaledwie 9 km od wioski jest stok narciarski z wyciągiem. Codziennie o godz. 18 w kinie Underground można obejrzeć najnowszy film Kusturicy "Zavet" ("Zawiść"), który zgodnie z intencją reżysera nie został przeznaczony do normalnej dystrybucji i jest wyświetlany tylko tutaj. Niedługo Mecavnik wzbogaci się o kolejne atrakcje: siłownię i basen, z którego dzięki przeszklonym ścianom będzie można podziwiać górskie pejzaże.

Z żalem opuszczałem Serbię następnego dnia. Można by przecież jeszcze zwiedzić Kopaonik (serbskie Zakopane), ponad 700-letnie cerkwie w stylu serbsko-bizantyjskim w dolinie rzeki Ibar, park narodowy Fruska Gora, gdzie produkują doskonałe wino...

Podróż pociągiem do Belgradu trwa prawie dobę, bilet - 320 zł; z Polski nie ma bezpośrednich połączeń lotniczych z Serbią; bilet (należy kupić z wyprzedzeniem) - ponad 1000 zł; 1 dinar = 4,5 grosza; litr benzyny 95-oktanowej - 91 dinarów

W sieci

www.serbia-tourism.org

www.beograd.org.yu

http://melissaenderle.blogspot.com/search/label/Serbia

www.odyssei.com/pl/travel/serbia_i_czarnogora.php

Więcej o: