Kpt. Jarosław Kaczorowski, żeglarz

Serce zostało w Nowej Zelandii. Niestety, z braku czasu mój pobyt w tym niesamowitym kraju ograniczył się jedynie do Wyspy Północnej

Ogromne wrażenie zrobiły na mnie okolice miasta Rotorua, a zwłaszcza bulgocące, "gotujące się" błota i kolorowe jezioro wulkaniczne, którego czerwony środek otaczała obwódka zielonych glonów i żółtych wykwitów siarkowych

Niezapomniany dzień

przeżyłem kilka lat temu, kiedy odwiedziłem mieszkającego w USA kolegę i razem wybraliśmy się radzieckim kajakiem (kupionym w Irkucku) na bezludną wysepkę cztery mile od brzegu. Nie wzięliśmy pod uwagę silnego prądu, tak więc wyprawa okazała się dość ekstremalna, ale jakoś daliśmy radę. Poza tym sam kajak był wyjątkowy. Kiedy go rozkładaliśmy na brzegu, zleciał się tłum plażowiczów podziwiających jego nietypową - jak na warunki amerykańskie - konstrukcję. Wiele osób robiło sobie zdjęcia z naszym kajakiem.

Podróżuję z

wykałaczkami, które mają miętowy posmak. Nie rozstaję się z nimi nawet na rejsach! Zawsze mam też ze sobą specjalny nóż - oprócz zwykłego ostrza ma kombinerki i śrubokręty. Otwiera się go jedną ręką, co na morzu jest bardzo praktyczne.

Najlepsze wakacje

spędzam na moich rodzinnych Kaszubach, a konkretnie nad jeziorami.

W Polsce najbardziej podobają mi się

kobiety!

Mój ulubiony hotel

Najlepiej śpię na jachcie, i to nie w koi, ale na zwiniętych żaglach. Jeśli się odpowiednio ułożę, przy dużym przechyle nie grozi mi wypadnięcie, co w przypadku spania w koi może się zdarzyć.

Niebo w gębie poczułem

w czasie rejsu po Wielkiej Rafie u wybrzeży Australii. Złowiliśmy wtedy z kolegą ogromną, dwumetrową makrelę. Jej część grzbietową zjedliśmy na surowo z chrzanem wasabi i sosem sojowym. Była tak fantastyczna, że jej smaku nie zapomnę chyba nigdy!

Na wyprawę zawsze zabieram

dobre rady, jakie daje mi narzeczona, która zresztą nie przepada za podróżami. Zawsze słyszę, żebym pamiętał o czapce, ciepło się ubierał

Chciałbym pojechać do

Nowej Zelandii, tym razem na Wyspę Południową - marzę, by zobaczyć otoczone lasem deszczowym lodowce, które spływają niemal do oceanu.

Wkrótce będę w drodze do

Salvador da Bahia w Brazylii, gdzie znajduje się meta regat Mini Transat 6.50. Aby tam dotrzeć, muszę pokonać 4100 mil morskich, czyli 7600 km, żeglując na małym, wywrotnym jachcie, licząc wyłącznie na siebie.

*Kpt. Jarosław "Jaro" Kaczorowski - żeglarz regatowy, uczestnik wokółziemskich regat na jachcie "Warta-Polpharma". 16 września - jako pierwszy od 30 lat Polak (w 1977 r. Kazimierz "Kuba" Jaworski przypłynął na metę jako drugi na "Spanielu") - wystartuje na jachcie "Allianz.pl" w Mini Transat 6.50, regatach samotników przez Atlantyk, zaliczanych do najtrudniejszych i największych w żeglarskiej rywalizacji. Biorą w nich udział jachty o długości 6,5 m. Żeglugę kpt. Kaczorowskiego można śledzić na: http://transat650.wp.pl

Więcej o: