Podróże Marzeń: Cypr - Cedry, kościoły i koronki

Małe wioski w górach Troodos, do których z rzadka docierają turyści, najlepiej oddają charakter tego kraju

Po kilku dniach plażowania w nadmorskich, pełnych turystów kurortach, postanowiliśmy wraz z przyjaciółką uciec od zgiełku wybrzeża i poznać kraj od podszewki. Nasz wybór padł na góry Troodos przecinające zachodnią część Cypru. Z mapy wywnioskowaliśmy, że rejon jest słabo zaludniony i że dominują tam małe miasteczka i wsie. - Jedziemy! - stwierdziliśmy po chwili namysłu.

Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Przewertowawszy przewodnik, szybko odkryliśmy, że z transportem publicznym w górach nie jest najlepiej i że bez własnego pojazdu do wielu miejsc nie dotrzemy. Na szczęście w Larnace (gdzie mieszkaliśmy w schronisku młodzieżowym) wypożyczalni samochodów jest sporo, a w listopadzie, czyli poza sezonem, z wynajęciem auta nie ma problemu, w dodatku ceny są przystępne (ok. 100 zł dziennie). Po dwóch godzinach mogliśmy wyruszyć...

***

Masyw Troodos powstał przed setkami tysięcy lat, gdy aktywne wulkany wypiętrzyły dno morskie, tworząc pasmo wysokie miejscami na blisko dwa tysiące metrów. Składa się ono niemal w stu procentach ze skał pochodzenia wulkanicznego i stanowi największe na świecie skupisko ofiolitu, czyli skał magmowych (w Polsce największym takim kompleksem jest Masyw Ślęży). Są tu również bogate złoża minerałów i rud metali. Cały łańcuch zajmuje niemal trzecią część wyspy i dzieli się na cztery rejony - Pitsylia, Solea, Marathasa i Krasochoria - z których każdy ma nieco inny charakter. Na wschód od Olimpu, najwyższego szczytu Troodos i całego Cypru (1952 m n.p.m.), leży Pitsylia. To przylepione do zboczy wioski, w otoczeniu winnic, sadów migdałowych i orzechowych, wśród kolonii dzikich kwiatów o zachwycających kolorach. Sąsiaduje z nią Solea - dolina słynąca z upraw jabłek, malowniczych wiosek i bizantyjskich kościołów. Po północnej stronie Troodos rozpościera się żyzna Dolina Marathasa, gdzie rosną najlepsze na Wyspie Afrodyty czereśnie. Krasochoria, czyli Wioski Wina, zajmują południowe, najbardziej nasłonecznione zbocza masywu (uprawia się tu głównie winorośl).

Zdecydowaliśmy się nadłożyć nieco drogi i pojechaliśmy najpierw na Półwysep Akama na zachodnim krańcu wyspy. Po noclegu w namiocie na plaży ruszyliśmy w stronę Troodos. Płaska droga po pół godzinie zrobiła się dość kręta i zaczęła piąć się w górę przez dziewicze lasy piniowe. Serpentyny i liczne wzniesienia sprawiły, że trasa, która na mapie wyglądała na kilkanaście kilometrów, znacznie się wydłużyła. Popełniliśmy błąd i nie zatankowaliśmy wcześniej auta, licząc na jakieś stacje benzynowe. Niestety, po przejechaniu 20-30 km nie spotkaliśmy żadnej. Po uważnej analizie mapy postanowiliśmy wrócić do ostatniego miasteczka i napełnić bak. Jadąc z powrotem w góry, dostrzegliśmy małą tabliczkę odsyłającą w głąb lasu z napisem: Cedar Valley (Dolina Cedrów). Bez namysłu skręciliśmy. Po chwili asfalt zastąpiła szutrowa droga, a po dwudziestu minutach pokazały się pierwsze cedry - dużo ciemniejsze niż sosny i bardziej majestatyczne. Najwięcej rosło ich na dnie nasłonecznionej doliny (przy poboczu urządzono kilka punktów widokowych). Byliśmy sami, więc weszliśmy w las, by z bliska podziwiać te rzadkie drzewa. Występują zaledwie w kilku miejscach na ziemi, prócz Libanu i Cypru jeszcze w Turcji, Syrii, Maroku, Algierii i... w Himalajach.

Z Cedrowej Doliny wracamy na główną drogę, która wiedzie do Kykkos, najsłynniejszej i najbogatszej świątyni na wyspie. W górach Troodos znajduje się kilkadziesiąt kościołów, z których dziesięć wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Jest wśród nich Kykkos, założony w XI w. przez bizantyjskiego cesarza Alexiosa I Komnenosa ku czci Dziewicy Maryi. Zbudowany z kamienia romański kompleks to kościół (wciąż czynny) i przylegający doń klasztor, w którym mieszkają mnisi opiekujący się świątynią. Jej wnętrze oraz krużganki wokół głównego dziedzińca zdobią przepiękne ikony i ścienne malowidła ze scenami z życia świętych. Część pochodzi z XI w., ale większość powstała pomiędzy XIII a XVI w. Arcyciekawe muzeum posiada m.in. bezcenną kolekcję naczyń liturgicznych, jedną z trzech zachowanych ikon przypisywanych Św. Łukaszowi oraz znaleziska z czasów starożytnych. Niestety, Kykkos odwiedzają tysiące pielgrzymów i turystów. Szczególnie tłoczno robi się 15 sierpnia i 8 września, podczas odpustów związanych z uroczystościami maryjnymi.

Zaledwie trzy kilometry od Kykkos, na górującym nad okolicą wzgórzu znajduje grób arcybiskupa Makariosa III, działacza na rzecz niepodległości Cypru i pierwszego prezydenta kraju (1960-77). Ten duchowny i polityk urodził się w pobliskiej wiosce Panagia, był nowicjuszem w Kykkos i został tu pochowany na własne życzenie. Grób Ojca Narodu Cypryjskiego - jak się go określa - to jedno z najczęściej odwiedzanych miejsc na wyspie. Przyjeżdżają tu wycieczki szkolne i całe rodziny, by złożyć hołd prezydentowi. Skromny grób, a właściwie marmurowa płyta, znajduje się w małej grocie, której strzegą żołnierze (ochoczo opowiadają o życiu Makariosa i służą cennymi radami na temat okolicy).

***

Jedziemy do Kalopanagiotis, gdzie znajduje się kolejny kościół z listy UNESCO. Tego dnia jednak nie dane było nam tam dotrzeć - utknęliśmy w Gerakies.

Już z daleka słychać było ludową muzykę. Myśleliśmy, że to jakieś święto religijne (Cypryjczycy uwielbiają się bawić, niemal co tydzień wyspa coś świętuje, najwięcej jest festynów związanych z imieninami patrona wsi czy kościoła), ale okazało się, że trafiliśmy na wesele, a właściwie na jego poprawiny. Biesiadnicy szybko wciągnęli nas do wspólnej zabawy. Na suto zastawianych stołach królowały swojskie wina i pędzona pod strzechą ziwanija - wódka o smaku anyżowym, która przy takich okazjach leje się strumieniami. I właśnie degustacja ziwanii sprawiła, że musieliśmy w Gerakies przenocować...

Nazajutrz Kalopanagiotis - prześliczne miasteczko na zboczach dwóch gór. Tworzą je kamienne domki z obszernymi werandami stojące przy krętych uliczkach. Jego główną atrakcją jest kościół Agios Ioannisis Lampadisit. Spodziewaliśmy się tu podobnych tłumów jak w Kykkos, ale ku naszej radości na dziedzińcu siedziało tylko dwóch mnichów. Jeden z nich, mówiący płynnie po angielsku, oprowadził nas po wnętrzu świątyni, opowiadając o każdym fresku i ikonie (część pochodzi z XI w., a więc z okresu powstania Agios Ioannisis), a na koniec poczęstował suszonymi figami i migdałami, które zjedliśmy, popijając źródlaną wodą.

Pora na Moutoullas i Pedoulas, gdzie znajdują się kolejne ciekawe kościoły. Niestety, obydwa zamknięte. Pochodzący z przełomu XII i XIV w. romański kościół Panagia w Moutoullas z zewnątrz nie wyglądał zbyt ciekawie, więc od razu ruszyliśmy w kierunku Pedoulas. Na drzwiach maleńkiej świątyni pod wezwaniem Archanioła Michała (XV w.) wisiała olbrzymia kłódka, ale tym razem postanowiliśmy dostać się do środka. Ale choć nagabywaliśmy wielu mieszkańców, nie udało się odnaleźć opiekuna świątyni. Po pół godzinie poszukiwań daliśmy za wygraną i pojechaliśmy ku Olimpowi.

Z mapy wynikało, że droga prowadzi niemal na sam szczyt - uradowani postanowiliśmy tam wjechać i odpocząć. Zbliżając się do Olimpu, dostrzegliśmy ogromną białą kulę, która rosła w oczach. Ku naszemu rozczarowaniu okazało się, że na szczycie zamiast spodziewanych punktów widokowych znajdują się tereny wojskowe i stacja meteorologiczna (biała kula właśnie). Na małej polanie nieopodal przygotowaliśmy "obiad" złożony z chleba i sałatki paprykowo-ogórkowo-pomidorowej, ale nim zdążyliśmy zjeść, nieźle przemarzliśmy (zimny wiatr przenikał do szpiku kości; w grudniu i styczniu pada tu zresztą śnieg, a na zboczach jest kilka ośrodków narciarskich).

***

Wracając do Larnaki (samochód wynajęliśmy tylko na trzy dni), chcieliśmy zwiedzić Lefkarę słynącą z haftowanych obrusów i serwetek. Legenda głosi, kunszt tutejszych hafciarek doceniano już w czasach Leonarda da Vinci i że on sam kupił na Cyprze obrus na ołtarz do mediolańskiej katedry. Niemal wszystkie kobiety haftują i sprzedają swoje dzieła ze stojących przed domami straganów. Niestety, po raz kolejny okazało się, że z górami nie ma żartów, a droga wyglądająca na mapie na prostą była długa i kręta. Kiedy dotarliśmy do Lefkary, był już środek nocy.

W sieci

http://www.cypr.pl

http://www.cypr.info.pl

http://www.visitcyprus.org.cy

http://www.kykkos-museum.cy.net

Więcej o: