Podróże Marzeń. Indonezja - trzy dni, dwie noce, jedna łódka

Nusa Tenggara, czyli Małe Wyspy Sundajskie to krystalicznie czysta woda, zielone lasy równikowe, góry i wulkany. I tylko te odrażające gady...

Decyzja zapadła błyskawicznie. W recepcji przytulnego hoteliku w Senggigi na wyspie Lombok, w którym zatrzymałem się, podróżując z przyjaciółmi po Indonezji, zobaczyłem ogłoszenie: "Trzy dni, dwie noce, jedna łódka - rejs po Nusa Tenggara, 45 dol. od osoby". W dodatku szlak rejsu pokrywał się z trasą, którą i tak chcieliśmy przemierzyć - wzdłuż wysp Sumbawa, Komodo, Rinca aż do portu Labuanbajo na Flores.

***

Nazajutrz siedzieliśmy na pace zdezelowanego pikapa wiozącego nas w poprzek wyspy do portu w Labuhan Lombok, gdzie - po spotkaniu z resztą turystów - mieliśmy się zaokrętować. W promieniach wstającego słońca podziwiamy majestatyczny stożek wulkanu Rinjani (3726 m n.p.m.), najwyższego na Lombok i całych Małych Wyspach Sundajskich (Nusa Tenggara), na które składa się archipelag 40 wysp i wysepek ciągnących się równoleżnikowo w południowej części Indonezji. Na cieśninie między wyspami Bali i Lombok przebiega tzw. Linia Wallace'a, wyznaczająca granicę występowania niezwykłych gatunków flory i fauny. W 1863 r. brytyjski uczony Alfred Russel Wallace odkrył, że ta wąska, o szerokości kilkunastu kilometrów, cieśnina oddzielająca dwie wyspy jest zarazem granicą krain zoogeograficznych - orientalnej i australijskiej. O ile bowiem na Bali występuje flora i fauna charakterystyczna dla całej południowo-wschodniej Azji, o tyle gatunki spotykane na Lombok są niemal identyczne z tymi w Australii i Oceanii. Późniejsze badania botaników i zoologów wykazały, że granica ta przebiega przez cały Archipelag Malajski - pomiędzy Filipinami a Molukami, Borneo a Celebesem oraz właśnie pomiędzy Bali i Lombok.

- Jestem Agus. Będę waszym przewodnikiem - przedstawił się niski, krępy mężczyzna. Pomógł nam przenieść bagaże na łódkę i oznajmił, że czekamy jeszcze na jednego turystę. Łódka miała kilkanaście metrów długości. Nad głównym pokładem, na którym znajdowało się kilkanaście mat (naszych łóżek, jak się później okazało) był spory taras widokowy, z którego zwisały brezentowe maty osłaniające pokład z boku. Z tyłu mieściła się sterówka, kuchnia i dwie zabudowane ubikacje. Na pokładzie i górnym tarasie siedziało kilku turystów - spędzimy z nimi trzy dni.

- Jeśli po drodze chcecie się napić alkoholu, zróbcie zakupy tutaj, potem nie będzie gdzie - zakomunikował Agus. - Możecie kupić też coś dla mnie.

Mała, rozklekotana ciężarówka dowiozła prowiant. W plecionych koszach były warzywa, owoce, ryż, woda w butelkach i... kurczak ze spętanymi skrzydłami, który darł się niemiłosiernie.

W końcu odbijamy od brzegu. Oprócz czworga Polaków płynie para Holendrów, dwie Francuzki, Czech, trzech Anglików oraz troje Niemców - małżeństwo w podróży poślubnej i samotna, młoda kobieta. No i oczywiście Agus oraz sternik - "kapitan John", jak kazał się nazywać.

***

Łódź szybko pokonuje cieśninę dzielącą Lombok i Sumbawę, największą wyspę w archipelagu Nusa Tenggara, i kieruje się na wschód, płynąc wzdłuż północnego wybrzeża wyspy. Przed oczami mamy krystalicznie czystą wodę i zielone lasy równikowe na zboczach majestatycznych gór i wulkanicznych stożków. Choć Sumbawa liczy niewiele ponad 15 tys. km kw., znajdują się na niej trzy wulkany, z których najwyższy - Tambora - wznosi się na 2851 m n.p.m. Od przewodnika dowiedzieliśmy się, że 10 kwietnia 1815 r. jego potężny wybuch niemal całkowicie unicestwił żyjący tu lud Tambora. Plemię i jego kultura nigdy nie zostały zbadane przez etnografów. Jedynymi świadectwami historycznymi są zapisy holenderskiej administracji kolonialnej oraz opis brytyjsko-holenderskiej ekspedycji naukowej, która gościła tu krótko przed wybuchem. Plemię liczące ok. 10 tys. osób zajmowało się zbieractwem, głównie miodu, i hodowlą bydła domowego. Tambora uprawiali też drzewa sappan, którego drewna używali do produkcji czerwonego barwnika, oraz drzewa sandałowe, z których wyrabiali kadzidełka i leki.

Od dziesięciu lat trwają badania archeologiczne. Pierwsze efekty już są - w 2004 r. amerykańska ekspedycja odkryła doskonale zachowaną wieś Tambora, w której znaleziono miski z brązu, narzędzia żelazne, wyroby garncarskie, delikatną porcelanę i szkło, biżuterię oraz szczątki mebli. Znaleziska te potwierdzają wcześniejsze przypuszczenia, że był to lud wysoko rozwinięty cywilizacyjnie, a naukowcy nazywają odkrytą wioskę "Pompejami Wschodu".

Reszta dnia upływa na błogim lenistwie, obserwowaniu brzegu i towarzyszących nam delfinów. Chcieliśmy się wykąpać, ale Agus powiedział, że dziś płyniemy bez przerwy aż do zmierzchu. - Jutro za to wykąpiecie się do woli. Wybrałem dla was kilka ciekawych miejsc.

Godzinę po zachodzie słońca cumujemy w małej zatoczce. Agus ze sternikiem przygotowują ryż z warzywami i kawałkami nieszczęsnego kurczaka. Po kolacji przewodnik postawił na środku pokładu głęboką miskę, do której zaczął kroić pomarańcze, banany, papaje i mango. Myśleliśmy, że szykuje sałatkę owocową, ale kiedy skończył, poprosił nas o... alkohol. Ten swoisty poncz - mieszanina win, wódki i kilku gatunków whisky - smakował wyjątkowo.

***

Zaraz po śniadaniu dopływamy do dużej zatoki pośrodku Sumbawy i cumujemy przy jednej z bezludnych wysepek. - Postój na pływanie! - krzyczy kapitan John. - Weźcie maski i płetwy, a nie pożałujecie.

Skaczemy do wody. Na głębokości kilku metrów znajduje się piękna rafa koralowa. Czerwień, róż, zieleń, pomarańcz, purpura przenikają się, tworząc niesamowitą mieszankę barw. Wokół nas pływają tysiące kolorowych rybek, meduz i innych stworów. Nurkujemy najgłębiej, jak się da, by jak najdłużej przebywać w podwodnym świecie.

Kiedy po godzinie Agus zaczął nas zwoływać na pokład, ociągaliśmy się z wyjściem z wody. - Nie martwcie się, staniemy jeszcze w kilku miejscach - obiecał. I rzeczywiście, zatrzymaliśmy się jeszcze kilka razy w równie pięknych zatoczkach. Pod wieczór byłem tak zmęczony pływaniem, że z przyjemnością zagłębiłem się w lekturze.

***

Historia Indonezji sięga setek tysięcy lat wstecz, kiedy ludzie pierwotni dotarli tu, wędrując wzdłuż i wszerz dzisiejszej Azji. Dopiero ok. VII w. p.n.e. ich potomkowie zaczęli tworzyć niewielkie królestwa, które ok. I w p.n.e. urosły w liczące się potęgi. Szybko zainteresowali się nimi kupcy z buddyjskich Chin i hinduistycznych Indii, którzy dotarli tu w nadziei zrobienia majątku. Ich religie zakorzeniły się wśród mieszkańców archipelagu, stając się podwalinami potężnych królestw, które wyrosły na terenach dzisiejszej Indonezji - buddyjskich imperiów Śriwidżaja i Sailendra oraz hinduistycznej monarchii Mataram. W tym okresie powstały imponujące świątynie Borobudur i Prambanan, główne atrakcje turystyczne nie tylko Jawy, ale całej Indonezji. W XIII w. królestwo Mataram zostało zastąpione przez jeszcze potężne imperium Majapahit, które objęłozasięgiem znaczną części południa kraju. W XV w. ustąpiło nowej religii - islamowi, który przybył na wyspy od strony Półwyspu Malajskiego, zajętego wcześniej przez wyznawców Proroka Mahometa. W XVI w. do Azji Południowo-Wschodniej docierają Europejczycy. W 1511 r. Portugalczycy zajmują Malakkę i kierują się dalej na południe, w stronę Jawy i Sumatry. Bogactwami archipelagu zainteresowali się też Holendrzy i Anglicy - przez następne lata toczyli zażarte walki o dominację w regionie. Ostatecznie na początku XVII w. znaczna część dzisiejszej Indonezji znalazła się pod wpływami holenderskimi. W 1602 r. powstała holenderska Kompania Wschodnioindyjska, która przez blisko 350 lat czerpała zyski z eksploatacji bogactw naturalnych wysp Archipelagu Malajskiego. W początkach XX w. wśród Indonezyjczyków nasiliły się tendencje niepodległościowe. Druga wojna światowa i okupacja wysp przez Japonię jeszcze bardziej wzmocniła ideę separatyzmu. Ogólnonarodowym wystąpieniom przewodził młody rewolucjonista Sukarno - w sierpniu 1945 r. ogłoszono niepodległość Indonezji (Holandia uznała suwerenność byłej kolonii dopiero pięć lat później). W maju 1963 r. przyłączono do Indonezji ostatni skrawek posiadłości holenderskich - Irian Zachodni.

Po fali niepodległościowej euforii kraj szybko popada w polityczny kryzys. Jego kulminacją był zamach stanu dokonany w 1965 r. przez generała Mohameda Suharto, który odsunął od władzy Sukarno i krwawo rozliczał się z przeciwnikami, głównie z lewicą - zginęło prawie milion osób. W 1998 r. krajem wstrząsa fala gwałtownych protestów. 21 maja 1998 r., po 30 latach dyktatury, Suharto ustąpił ze stanowiska. W lipcu 1999 r. wybory prezydenckie wygrała Megawati Sukarnoputri, która powoli reformuje kraj.

***

Przez całą noc płyniemy wzdłuż brzegów Sumbawy. Prawie nikt nie spał - z północy wiał silny wiatr, łajbą chwiało niemiłosiernie. Nie mogąc zasnąć, rozmyślałem o ogromie tego kraju. Z 17 508 wysp (ok. 6 tys. jest zamieszkanych) zobaczyłem... osiem. Mieszka tu ok. 250 mln ludzi, a długość granicy lądowej, licząc wzdłuż wysp, wynosi 54 716 km, ponad półtora raza więcej niż obwód Ziemi na równiku.

Morze uspokoiło się dopiero nad ranem. Ledwo zamknąłem oczy, usłyszałem wołanie Agusa - Wstawać! Jesteśmy na Komodo. Idziemy oglądać smoki. Komodo i pobliska Rinca są domem dla jednych z najdziwniejszych i najbardziej niebezpiecznych zwierząt świata - waranów z Komodo (Varanus komodoensis ). Osiągające nawet 3,5 m długości i ważące ponad 180 kg gady są największymi jaszczurkami na świecie. Odkryto je w 1910 r. na wyspie Komodo (stąd nazwa), ale później okazało się, że zamieszkują też kilka okolicznych wysepek. Ich liczbę szacuje się na ok. 6 tys., z czego prawie połowa żyje na dwóch wyspach, które mieliśmy zobaczyć tego dnia.

Przybijamy do małego portu i kupujemy bilety (od 1980 r. na Komodo i Rince znajduje się Park Narodowy, w 1991 r. wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO). Przydzielono nam dwóch przewodników, w tym jednego z kałasznikowem. - To dla waszego bezpieczeństwa - mówi pracownik parku. Warany żywią się wprawdzie ptactwem i mniejszymi ssakami (świnie, jelenie), ale nie gardzą też bawołami czy współbraćmi (nie mają wrogów naturalnych, a jedynym zagrożeniem dla młodych są dorosłe osobniki), a nawet ludźmi. W ciągu kilkudziesięciu ostatnich lat pożarły kilku przyjezdnych.

Gęsiego - z jednym przewodnikiem na czele i drugim z tyłu - ruszamy w las. Przewodnicy wiedzieli, gdzie szukać waranów, więc szybko docieramy do sporej polany, na której żeruje kilka gadów. - Warany są aktywne w dzień, noce spędzają w wygrzebanych przez siebie norach - tłumaczy jeden z przewodników. Polują w pojedynkę, z zasadzki. Do upatrzonej zdobyczy waran zakrada się od tyłu i próbuje ją powalić ciosem potężnego ogona (siła ciosu jest bliska mocy, z jaką spada na ziemię dwutonowy ciężar!). - Wystarczy, że zrani ofiarę zębami, i może być spokojny o zdobycz. W jego ślinie żyje bowiem ok. 50 różnych bakterii - gdy dostaną się do krwi, ofiara umiera po kilku godzinach w strasznych męczarniach. W dodatku te niezdarne z pozoru jaszczury mogą biegać z prędkością 20 km/godz.! W drodze powrotnej spotykamy jeszcze dwa stada i kilka samotnych gadów.

- Płyniemy na Rincę - zakomenderował Agus. Po 20 minutach jesteśmy na miejscu, gdzie znów czeka dwóch przewodników. Obie wyspy są bliźniaczo podobne i żyje na nich podobna liczba waranów. Po blisko godzinnym spacerze przez las (po drodze kilka stad gadów) docieramy do stróżówki na wzgórzu. Kilkanaście waranów kłębi się wokół kilku chat na metrowych palach, do których prowadzą drewniane stopnie. W środku czekają rodziny naszych przewodników. - Nie ma się czego bać - mówi jeden z nich. - Warany nie potrafią chodzić po schodach.

Trzy godziny później, kiedy dobijaliśmy do portu w Labuanbajo na wyspie Flores, gdzie żegnaliśmy się z łajbą, Agusem, kapitanem Jackiem i resztą turystów, wciąż zastanawiałem się, jak ludzie mogą żyć w sąsiedztwie tych odrażających stworzeń...

Do wyboru mamy przelot do Dżakarty lub na Bali - bilet minimum 2,5 tys. zł; tańszy jest lot do Singapuru czy Kuala Lumpur w Malezji - od ok. 1,5 tys. zł, skąd lokalnymi tanimi liniami dolecimy do Dżakarty - 300-400 zł. Wizę dostaniemy w ambasadzie Indonezji w Warszawie, ale prościej wyrobić ją przy wjeździe do kraju (visa upon arrival) - 25 euro. Waluta: indonezyjska rupia, 1 zł = ok. 3 tys. rupii

W sieci

Tourism Indonesia

Podróże Marzeń

Więcej o kolekcji Gazety Wyborczej>>>

Więcej o: