Drożdżówki z pychówki

Koniec lata to świetna pora na spływ Czarną Hańczą. Trzeba się tylko spieszyć, nim z pomostów znikną sklepy

Zaczynamy ze stanicy wodnej w Starym Folwarku na północnym skraju jeziora Wigry. To ośrodek PTTK ze smutnym domem wczasowym, płatną toaletą i strzeżonym kąpieliskiem. Pod koniec sierpnia mimo ładnej pogody tylko niedobitki wczasowiczów. Dziesiątki kajaków czekają na chętnych. Wybieramy żółty, chyba najładniejszy, ze szczelnymi lukami i poduszkami na oparciach. Wiosła tradycyjne, drewniane.

***

Jest piąta po południu. Energicznie przecinamy niewielką zatokę, która dzieli nas od cypla z rozsławionym przez Papieża klasztorem Kamedułów. Mało kto pewnie wie, że to miejsce ma długą, także pogańską historię. W XIII w. była to wyspa z jedną z ostatnich osad Jaćwingów pobitych i wysiedlonych przez Krzyżaków. Potem wyrósł dwór myśliwski, w którym bawili polscy królowie i litewscy książęta, a dopiero w 1667 r. Jan Kazimierz przekazał ostrów kamedułom. Położony w sercu puszcz musiał być idealnym schronieniem dla zakonników, którzy zgodnie z XI-wieczną doktryną św. Romualda łączą regułę benedyktyńską z eremityzmem. Klasztor został ukończony w połowie XVIII w. Z inicjatywy przeora ściągano osadników i zakładano nowe wsie (tak w 1715 r. powstały Suwałki), ale już w niecałe stulecie później władze pruskie zlikwidowały klasztor i przekazały budynek nowemu biskupstwu.

Zniszczony przez dwie wojny światowe kompleks zaczęto remontować w latach 60. Pustelnie wybielono, pokryto czerwoną dachówką i zamieniono w pokoje gościnne Domu Pracy Twórczej Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Mijamy różową bryłę kościoła z dwiema smukłymi wieżami wystającymi ponad ciemną zieleń drzew. Betonową rurą przepychamy kajak przez płyciznę pod groblą usypaną jeszcze przez zakonników.

***

Jesteśmy z powrotem na Wigrach, ale nie na długo. W gęstych szuwarach znajdujemy przesmyk na Czarną Hańczę. Jedna z najpiękniejszych polskich rzek tylko przecina największe jezioro Suwalszczyzny, ale zasobna w jego wody tworzy odtąd znacznie lepsze warunki do spływu niż w górnym biegu. Za drewnianym mostem jeziorko Postaw. Jest tak, jak sobie wymarzyliśmy - ciszę mąci tylko plusk wioseł. Przez pierwsze kilometry rzeka wije się wśród pól i łąk. Ma kilka, najwyżej kilkanaście metrów szerokości. Co pewien czas mijamy opustoszałe biwaki, które od paru lat wyrastają jak grzyby po deszczu. Zbite z desek reklamy wciąż zaskakują - nie tylko "kawa i herbata", ale też "domowe obiady na zamówienie", a nawet "możliwość doładowywania telefonów komórkowych"

Wpływamy na teren Wigierskiego Parku Narodowego i po kilkunastu minutach docieramy do Maćkowej Rudy. Wieś (trzy sklepy, poczta) leży na małej skarpie. Rzeka styka się z nią na krótkim odcinku i niespodziewanie skręca na północ. Za długim meandrem płyniemy między wyspami sitowia i pałek. W wąskich rozgałęzieniach natykamy się na pierwsze łabędzie - białe plamy na naprawdę czarnej Hańczy. Choć niebo już szarzeje, to wcale nie późna pora, lecz głębokie, piaszczyste dno i kamienie nadają wodzie ten smolisty kolor. Dzień kończymy w Wysokim Moście. To osada na skraju Puszczy Augustowskiej, na prawym brzegu rzeki. Nie wysiadamy przy moście, lecz pchamy się ścieżką wygryzioną przez bobry w gęstej olszynie. Plastikowy kajak błyszczy w poświacie księżyca na ściernisku (dopiero nazajutrz zobaczymy, że to karłowaty owies, który zmarnowała susza). Nocujemy w pobliskim gospodarstwie.

***

Leniwy, słoneczny poranek. Za mostem rzeka zaczyna meandrować i wtedy z trzcin wynurza się handlowa pychówka. Kobieta w chuście - upewniwszy się, że ją dostrzegamy - macha tekturową reklamą na kiju. Chwytamy się burty, a sprzedawczyni wyciąga spod śnieżnobiałej serwety drożdżówki z jagodami i słodkim serem. Drugie śniadanie jemy w nieczynnej stanicy na następnym zakręcie (trójkątne, zmurszałe domki i barak od trzech lat zamknięty na kłódkę).

Wpływamy do lasu. Bystry nurt zarzuca kajakiem na zakolach, omijamy zwalone pnie. Między konarami drzew maleńkie zatoczki wciskają się w pachnący świerkowy las. Błękitne ważki niczym helikoptery krążą nad nami, a kaczki gonią kajak w nadziei na okruchy chleba. Kawałek w dół - Studziany Las. Wieś ciągnie się wąskim pasem na lewym brzegu rzeki (do wyboru są dwa nurty). Rozchwiane pomosty prowadzą do oblepionych gliną drewnianych bani. Ten rodzaj sauny to dziś spora atrakcja turystyczna, ale i żywa tradycja, którą zaszczepili tu staroobrzędowcy (ludność pochodzenia rosyjskiego, która nie uznaje reform przeprowadzonych w prawosławnej Cerkwi przez patriarchę Nikona w latach 1653-56). Uciekając przed prześladowaniami osiedlili się w XVIII w. na Suwalszczyźnie, m.in. we wsiach wzdłuż Czarnej Hańczy - Rosochatym Rogu, Mikołajewie, Budzie Ruskiej, Pogorzelcu. Dziś żyje w okolicy około 600 starowierców. Z jednego z pomostów przywołuje nas starsza kobieta. Proponuje świeże jaja, małosolne ogórki, dojrzałe pomidory, domowe wino i szarlotkę, której nie potrafimy się oprzeć. - Płynie tam kto jeszcze? Nie? To już koniec sezonu No to weźcie jeszcze ogórki, za pół ceny - namawia. Co robić - bierzemy.

Po paru kilometrach we wsi Gulbin przepływamy pod mostem kolejki wąskotorowej. Długi nasyp ciągnie się od Płociczna na zachodnim krańcu Wigier aż do granicy z Białorusią. Kolejkę uruchomili Niemcy w czasie I wojny światowej, by zwozić drewno do tartaku w Płocicznie. Ostatnio ciuchcię przywrócono do życia - latem wozi turystów na dziesięciokilometrowym odcinku wzdłuż południowego brzegu Wigier.

Kolejna osada to Tartaczysko. W połowie XIX w. założono tu jedną z ostatnich na Suwalszczyźnie smolarni. Wcześniej pod kuratelą kamedułów drwale, rudnicy (hutnicy), bartnicy, a przede wszystkim właśnie smolarze trzebili lasy tak intensywnie, że jeszcze przed likwidacją klasztoru odebrano zakonnikom część najbardziej zniszczonych włości. W drugiej połowie XIX w. większość osad przekształciła się we wsie rolnicze, jedynie w nazwie zachowując pamięć o dawnych zajęciach (Maćkowa Ruda, Smolniki, Tartaczysko).

***

W Głębokim Brodzie (sklep, poczta, stacja benzynowa) przecinamy szosę Augustów - Sejny i z powrotem zanurzamy się w lesie. Po dwóch kilometrach stanica PTTK Frącki na wysokiej skarpie. Na obiad i kąpiel stajemy przy pomoście kilkaset metrów dalej. Tu zaczyna się najpiękniejszy moim zdaniem odcinek Czarnej Hańczy. Rzeka ostro meandruje w gęstych szuwarach, spoza których prawie nie widać świata. Tylko czasem pagórek, spadzisty dach drewnianej chaty, łaciata krowa czy pole biwakowe na skraju podmokłej łąki. Dwie wsie po parę chat - Okółek z mostem drewnianym (sprawia wrażenie, jakby miał się zaraz zawalić) i Dworczysko z betonowym, a za nimi puszcza. Ciepłe promienie słońca tylko gdzieniegdzie prześwitują przez świerki, graby i kilkusetletnie dęby. U podnóża wysokich skarp głóg, bez, a czasem zdziczała grusza czy jabłoń. Omijamy wystające konary. Za Jałowym Rogiem (stanica) wielka polana i wieś Rygol. Rzeka nagle się kończy - główny nurt zamienia się w Szlamicę, a węższa odnoga tuż przed mostem odbija w prawo i łączy się z Kanałem Augustowskim. Tutaj znów wybór - w lewo granica państwa, w prawo Augustów. Wybieramy tę drugą trasę (spływ na Białoruś jest od niedawna możliwy, ale wymaga zezwoleń).

Kanał został wykopany ręcznie w pierwszej połowie XIX w., by uniezależnić Polskę od celnego dyktatu Prus w handlu poprzez port w Gdańsku. 102-kilometrowa droga wodna z 18 śluzami połączyła Biebrzę (a więc i Wisłę) z Niemnem. Towary (głównie drewno) spławiano do połowy zeszłego stulecia, ale już w okresie międzywojennym kanał stał się przede wszystkim atrakcją turystyczną. Wciąż czarna, ale już prawie stojąca woda nie niesie tak jak bystry nurt rzeki. Po kilkuset metrach pierwsze śluzowanie (bilet normalny 3,20, studencki 1,60 zł, po godz. 16 dwa razy drożej). Przez uchylone wrota wpływamy do 40-metrowej komory. Woda podnosi się o 2,5 m, widzimy teraz położony nieco na uboczu oryginalny, drewniany dworek śluzowych z XIX w. ze spadzistym dachem. Zbliża się wieczór, nie mamy więc czasu na zwiedzanie stuletniego kościoła w Mikaszówce (ciekawe zdobienia z rogów jeleni i łosi). Za kolejną śluzą wpływamy na jezioro Mikaszówek i większe Mikaszewo, które Melchior Wańkowicz opisywał jako najpiękniejsze w Polsce. Schronienie znajdujemy w opuszczonym harcerskim obozowisku; po przeciwnej stronie jeziora widać bindugę z paroma namiotami i dogasającym ogniskiem. Na kolację zostało nam sporo jagodzianek i szarlotka.

***

Rano siąpi deszcz, ale szybko się przejaśnia. Pierwsza para łabędzi uporczywie domaga się resztek podczas śniadania, druga nie chce ustąpić z drogi przed śluzą Perkuć. Kolejne już nie zwracają na nas uwagi, łowią coś między białymi grzybieniami i żółtymi grążelami na Jeziorze Krzywym. Dwukomorowa śluza Paniewo podnosi nas na jezioro o tej samej nazwie. Umocniony drewnianymi palami fragment kanału z wrakiem stateczku, a dalej Jezioro Orle ze wsią Płaska na lewym i Gorczycą na prawym brzegu. Gdzieniegdzie rozbite namioty, czasem rybak, ale wszędzie cisza. Za następną śluzą długie i wąskie Jezioro Gorczyckie. Kaczki wygrzewają się na zwalonych pomostach i palach zacieśniających się w parokilometrowy leśny fragment kanału.

Po chwili wahania rezygnujemy z pomysłu dotarcia do Augustowa i odbijamy w Suchą Rzeczkę. Ten krótki łącznik zasila kanał w najwyższym jego punkcie wodami jeziora Serwy. Na końcu czeka nas przenoska, a po niej sprint przez całe Serwy wzdłuż wysp - Sosnowej, Lipowej i Dębowej - przed nadciągającą burzą. Już w strugach deszczu ładujemy kajak na przyczepę samochodu, który wiezie nas do Bryzgla nad Wigrami (ok. 15 km, kurs 70 zł).

Znów świeci słońce, a my mamy wolną drogę do Starego Folwarku. Jezioro, jedno z największych i najgłębszych w kraju, ma kształt litery S - musimy przepłynąć trzy czwarte jego długości. Mijamy wyspy Ostrów i Krowią (rzeczywiście pasą się krowy) i przyspieszamy, bo deszcz zdaje się jednak nas gonić. Na dodatek wzmaga się boczny wiatr i fale spychają kajak w szuwary. Na horyzoncie tylko lasy i dopiero za cyplem Wysoki Wągieł (największe przewężenie) dostrzegamy klasztorne wieże. Jeszcze ponad godzina mozolnego wiosłowania pod wiatr. Kormorany i perkozy, jakby kpiąc z naszego wysiłku, znikają pod wodą i zaraz wynurzają się w zupełnie innym miejscu. Po lewej platforma widokowa w Cimochowiznie. Wkrótce opłyniemy wigierski półwysep i ujrzymy stanicę w Starym Folwarku

W trzy dni przepłynęliśmy 80 km

Skąd ta Hańcza

Nazwa Hańcza pochodzi być może od słów "gana cze" (dosyć tutaj), które miał wypowiedzieć litewski książę Trojden w czasie wojny z Mazurami w 1282 r., gdy wyparty nad rzekę postanowił nie cofać dalej wojsk. Inna wersja podaje jako źródłosłów jaćwieskie "anczia" - długa, wąska rynna. Nazwa Wigry wywodzi się bądź od "wygrać" - królowa Bona miała wygrać te ziemie w karty, bądź od litewskiego "wingas" - przylądek.

Kajaki i noclegi

Kajaki: Forma-T - kajak/kanoe od 18/25 zł/dzień, przewóz osób i sprzętu - 2 zł/km, Stary Folwark, tel. 0 87 566 48 38, 0 661 078 886, http://www.forma-t.com.pl ; Zbigniew Trocki - kajak - 20 zł, Wysoki Most, tel. 0 87 516 41 83, 0601 401 179.

Biwakowiska: liczne na całej trasie - ok. 3 zł/osoba, bania - ok. 80 zł/8 osób (m.in. Okółek, tel. 0 87 641 87 93).

Agroturystyka: dwójka ok. 25 zł/osoba, domek 4-6 osób ok. 150-250 zł; m.in. Wigry, tel. 0 87 563 70 42; Maćkowa Ruda, tel. 0 87 516 42 14, 0 509 69 09 43; Głęboki Bród, tel. 0 87 516 52 05, 0 607 622 612, http://www.staralesniczowka.aqa.pl ; Płaska, tel. 0 87 641 87 54, 0609 536 068; http://www.suwalszczyzna.com.pl/baza/agro.htm , http://www.suwalszczyzna.net

W sieci:

http://www.suwalszczyzna.com.pl

http://www.wigry.win.pl

http://www.wigry.net.pl

Więcej o: