Polska na rowerze. Z Puszczy do Borów

Jeżeli musisz mocno naciskać na pedały, nawet jadąc w dół, to nie znaczy, że opadłeś z sił. To może być górka magnetyczna!

40 km przez Puszczę Notecką

Ruszamy z Krzyża Wielkopolskiego, z pustych peronów skąpanych w popołudniowym słońcu. Żeby nie gramolić się z rowerami na wysoką kładkę, prowadzimy je wbrew przepisom przez tory. Takie niedogodności w miasteczku, które kolei zawdzięcza swoje powstanie, rozwój, a nawet nazwę! Tę leśną osadę rząd pruski odkupił od Sapiehów w połowie XIX w., gdy rozpoczęto rozbudowę sieci kolejowej. Skrzyżowały się tu (stąd nazwa) tory łączące Berlin z Królewcem i Poznań ze Szczecinem. Wkrótce wokół zachowanego do dziś klasycystycznego dworca z 1882 r. powstał 6-tysięczny ośrodek. Po I wojnie Krzyż przypadł Niemcom (granica przebiegała zaledwie 2 km na południe, na Noteci). Z rynku, przy którym jemy obiad, widać wieżę neogotyckiego kościoła św. Antoniego. W Krzyżu jest sporo i świeckich obiektów w tym stylu, m.in. poczta i rzeźnia.

Do szerokiej linii Noteci prowadzi droga przez zielone łąki. Na skarpie za rzeką skręcamy na Pęckowo i wjeżdżamy do Puszczy Noteckiej. Asfalt jak stół, ani jednego auta, tylko zapach sosnowej żywicy. Przez Piłkę i Białą docieramy do wsi Hamrzysko. Nocujemy (gratis) w przestronnym domu krytym strzechą. Pamięta ponoć czasy Napoleona, którego wojska tu stacjonowały.

72 km do zamku w Tucznie

Wyspaliśmy się za wszystkie czasy. Dobrze ubitą leśną ścieżką jedziemy do Krucza. Po drodze popas nad jeziorkiem w małym rezerwacie Wilcze Błoto. Ciszę zakłóca tylko rechot żab, w powietrzu szybuje siwa czapla. W dworku na skraju Krucza mieści się nadleśnictwo. Wokół park: klony, buki, jesiony oraz kilkusetletnie dęby - najgrubszy ma prawie 6 m w obwodzie. Do końca II wojny pałacyk należał do niemieckiej rodziny Hochbergów, którzy dbali o lasy, bo zarabiali na hodowli jeleni i polowaniach. Puszcza Notecka (przeważa sosna, ale są też brzozy, dęby i olchy) wciąż wygląda imponująco.

W Kruczu jemy śniadanie i ruszamy do Ciszkowa nad Notecią. Jest sobota i zaznaczony na mapie prom nie kursuje. Półtora kilometra w dół rzeki (żwirówką wzdłuż brzegu) mamy śluzę - przenosimy rowery i dalej łąkami do Jędrzejowa, asfaltem przez Gajewo i ruchliwą szosą do Trzcianki. Spore wrażenie robi park pałacowy, ale nam najbardziej podobają się secesyjne kamienice przy ul. Żeromskiego i stara łaźnia żydowska przy ul. Wita Stwosza. Trzcianka powstała w średniowieczu pod nazwą Rozdróżka. Pod koniec XVII w. rozrosła się w spory ośrodek tkacki Trzciana Łąka. Przez pewien czas należała do Stanisława Poniatowskiego (ojca ostatniego króla Polski), a po I wojnie - inaczej niż większa część ziemi wałeckiej - znalazła się w granicach Rzeczypospolitej.

Ścieżką rowerową dojeżdżamy nad jezioro Sarcz, a dalej pustą szosą przez wiekowy, posępny bór do wsi Wołowe Lasy i pagórkami w stronę Tuczna (tuż przed miasteczkiem stara kapliczka św. Jerzego).

Niesymetryczna bryła zamku wyłania się nagle. Od XIV w. siedzibę mieli tu Wedlowie - rycerski ród z Brandenburgii (znany miłośnikom czekolady), który uległ polonizacji i przyjął nazwisko Tuczyńskich. Renesansowa, trójkondygnacyjna budowla na stromej skarpie między jeziorami ma trzy okrągłe baszty - jedną bardzo nietypową, głęboko boniowaną. Dziś działa tu centrum konferencyjne Stowarzyszenia Architektów Polskich - turyści mogą obejrzeć tylko otwarty dziedziniec, kamienną salę na parterze i niewielki park. A obok późnogotycki (1552 r.) ceglany kościół farny. Wzniesiony jako katolicki, przez długie lata służył ewangelikom. Pod gwiaździstym sklepieniem zachowały się barokowe organy, trzyczęściowy drewniany ołtarz i XVI-wieczna pieta.

Na mapie widać schronisko młodzieżowe w Martwi. Prowadzi doń 4-kilometrowy, wąziutki asfalt wijący się krótkimi, ale stromymi podjazdami przez bukowy las. Za malowniczą polaną (znów kapliczka słupowa) ukazuje się wieś - śnieżnobiały kościółek i kilkanaście bielonych chałup. Schronisko mieści się w czerwonym, ceglanym budynku starej szkoły. Gospodyni lokuje nas w pustej świetlicy, dostajemy materace, pierzyny, koce i sok z aronii domowej roboty. Przed kolacją idziemy na spacer w stronę Drawieńskiego Parku Narodowego (20 jezior, bukowo-sosnowe bory wzdłuż bystrej Drawy, prawie 40 gatunków ryb, a także m.in. żółwie błotne, czarne bociany, tracze nurogęsie, aż osiem gatunków nietoperzy, wydry i bobry). Szkoda, że to nie nasz kierunek - choć drogi kiepskie, więc i tak trudno byłoby się przedrzeć tędy na rowerach.

Dom Architekta SARP w Tucznie - jedynka 90 zł, apartament 250, konferencje, bryczki, spływy kajakowe; ul. Zamkowa 1, Tuczno, tel. 0 67 259 31 70, biuro@zamek-tuczno.pl , http://www.zamek-tuczno.pl

Schronisko PTSM w Martwi - 25 miejsc w dwóch salach, czynne 15.06-15.09 lub po uzgodnieniu, 10 zł (7,5 z kartą PTSM), tel. 0 67 259 30 10

Drawieński Park Narodowy: http://www.dpn.pl

92 km wzdłuż Wału Pomorskiego

W nocy padało, a od rana niebo przykrywają ciężkie chmury. Wracamy do zatopionego w lesie Tuczna - wspinając się pod stromą górkę oglądamy niskie, białe domy. Betonowa szosa wiedzie na wschód przez podmokłe łąki (żeremia) do Strzalin - bardzo ładnej, ciasno zabudowanej wioski przypominającej mikroskopijne miasteczko. Zdbowo z kolei to dawny PGR - smętni mieszkańcy na ławkach przed blokami i... stary kościółek, a obok klasycystyczna kaplica.

Za Rutwicą jedziemy wzdłuż nieczynnej linii kolejowej: czerwone stacyjki, murowane wiadukty. Zatrzymujemy się na pierwszym leśnym parkingu na małym wzniesieniu (nie ma znaku, łatwo przegapić). Lekko przytrzymując rowery, obserwujemy, jak toczą się pod górę. To anomalia magnetyczna, którą wywołuje nurt obfitej w żelazo podziemnej rzeki. W Polsce udokumentowano trzy takie miejsca (najsłynniejsze na świecie znajduje się w Rosji, w okolicach Kurska - ponoć "przesuwa" czołgi).

Tuż przed Strącznem skręcamy w lewo, by ominąć dużym łukiem Wałcz. W Nakielnie kończy się asfalt, dalej leśny dukt do Kłębowca (przecina się szosę Piła - Szczecin). Można tu zobaczyć ruiny pałacu Golców - lokalnych przywódców reformacji, jedynego oprócz Tuczyńskich znacznego rodu, który miał główną siedzibę na ziemi wałeckiej. Jednopiętrowa budowla w kształcie podkowy powstała według wzorów francuskiego baroku. Uchowało się tylko jedno skrzydło z kaplicą - resztę zniszczyli Niemcy w 1945 r. Na starych ilustracjach widać ładną elewację rozczłonkowaną narożnymi ryzalitami, gzymsami i pilastrami.

Przez Karsin (kolejny zrujnowany dwór) oraz Golce (XVII-wieczny kościół z wysoką drewnianą wieżą i prawie stuletni młyn) docieramy do wąskiego przesmyku między jeziorami Zdbiczno i Dobrym. Na wzgórzu zdewastowane okopy, betonowe schrony, zasieki przeciwczołgowe, dalej armaty i czołg. To resztki Wału Pomorskiego z lat 30. XX w., który miał osłaniać III Rzeszę w razie ataku ze wschodu. Z planowanych umocnień (od Gorzowa Wielkopolskiego do Darłówka nad Bałtykiem) ukończono ponad tysiąc schronów i 270 km transzei wśród gęstych lasów, bagien i jezior. Główny - i największy na terenach dzisiejszej Polski - węzeł obronny znajdował się właśnie w okolicach Wałcza. Zdobyła go I Armia Wojska Polskiego w lutym 1945 r.

Jeszcze kilkanaście kilometrów przez Zdbice (opustoszały ośrodek wypoczynkowy na wysokim brzegu jeziora), potem las i jesteśmy w Szwecji. Schronisko młodzieżowe zamknięte, sołtys poleca gospodarstwo agroturystyczne w Nadarzycach (ponad 20 km). Zjadamy pośpiesznie obiad i ruszamy na północ prościutką szosą przez sosnowy bór (alternatywa to brukowany skrót przez czynny poligon na terenie dawnej radzieckiej bazy atomowej). Za lasem Sypniewo - ulicówka z kapliczką słupową. Dalej, wśród łąk, które przybierają już wieczorny szaro-zielony odcień, widać krzyż upamiętniający ofiary oflagu Gross Born. Gospodarstwo znajduje się w samym centrum Nadarzyc, obok sklepu i baru. Właścicielka opowiada nam o ludziach, którzy utrzymywali się z pracy w PGR-ach i z usług dla armii radzieckiej, a teraz próbują biznesu turystycznego. Po kolacji idziemy na spacer - wzdłuż starannie wybrukowanej alei stoi parę murowanych, przedwojennych domów i kilka działek letniskowych. Wieś kończy się na zakolu rzeki.

Gospodarstwo agroturystyczne w Nadarzycach - pokoje dwu- i trzyosobowe z prysznicem, 25 zł, tel. 0 67 266 12 77, http://agroturystykanadarzyce.prv.pl

85 km przez poligony

Od rana jedziemy wzdłuż jeziorek połączonych Piławą jak koraliki sznurkiem. Linia rzeki i otaczające ją rozlewiska były jeszcze jednym zwornikiem Wału Pomorskiego. Dziś są tu pola biwakowe, a na jeziorach ostoję znalazły łabędzie. Przed Bornem-Sulinowem szosa przecina nieużywany już poligon. Na sztucznej pustyni ćwiczyły niemieckie wojska pancerne przed atakiem na Polskę, a w miasteczku szkolili się oficerowie Wehrmachtu. Po wojnie, aż do 1993 r., Borne-Sulinowo było zamkniętą i wyłączoną spod polskiej administracji kolonią radzieckich żołnierzy, którzy zostawili rzędy niedokończonych bloków - monstrualnych szkieletów bez stropów i okien. Ulica Sosnowa prowadzi wzdłuż odrestaurowanych koszar zamienionych na prywatne mieszkania (pod tynkiem prześwituje jeszcze rosyjska nazwa ulicy) do głównego skrzyżowania. Borne-Sulinowo odżywa, w przeciwieństwie do pobliskiego Gródka, w którym dawniej mieszkało 5 tys. żołnierzy, a dziś zameldowane są dwie rodziny.

Z szosy w stronę Szczecinka skręcamy w prawo - znów poligon. Na piaskach rozoranych przez czołgi, wśród rzadkich kęp niskich sosen, straszą betonowe elewacje ze śladami po nabojach. Asfalt urywa się. Teraz duktem w lewo, do leśniczówki. Tu wskazują nam drogę: przez przepust nad jeziorem i w lewo. Do Wilczych Lasków (3 km) głównie pchamy rowery przez piach. We wsi oglądamy zrujnowany dwór i neogotycki kościół z ładnymi witrażami w prezbiterium.

Przez malutkie - jak sama nazwa wskazuje - Kruszki docieramy do Lotynia. Starannie brukowana aleja wysadzana kasztanami prowadzi od stacji kolejowej do dawnego majątku rodziny Hertzbergów. Po dworze ani śladu, ostały się tylko zaniedbany park i mała mleczarnia - siwy dym wciąż leci z komina. Najokazalszą pamiątką po właścicielach wsi jest ufundowany przez nich w XVIII w. kościół (dawniej luterański, teraz katolicki) z drewnianą, kwadratową wieżą zwieńczoną piramidalnym dachem. Wewnątrz roślinne polichromie na stropie i srebrny kielich z XVII w. Na cmentarzu odnajdujemy okazałe groby Herzbergów.

Na polach wokół Lotynia kwitnie rzepak. Morze żółtych kwiatów ciągnie się aż do Wojnowa. Stoi tu kilkanaście niemal identycznych pruskich gospodarstw (wygląda to niczym holenderska wioska).

W Drawieniu odbijamy w prawo na leśny dukt, przecinamy krętą Gwdę (kajakarze właśnie przenoszą sprzęt przez przepust) i zapuszczamy się na kolejny poligon, o czym informuje zardzewiała tabliczka z trupią czaszką. Paru żołnierzy przygląda nam się podejrzliwie - nie oglądając się, pędzimy do Czarnego. Mamy ochotę na ciepły obiad, ale restauracja przy rynku odstrasza tłustymi potrawami, więc zadowalamy się suchym prowiantem. Chcemy dziś dotrzeć do Przechlewa, nie mamy czasu na zwiedzanie XIX-wiecznego pałacu zbudowanego na ruinach krzyżackiego zamku (Czarne otrzymało prawa miejskie z rąk wielkiego mistrza Konrada von Jungingen).

Wybieramy krótszą z dwóch tras (dłuższa prowadzi przez Międzybórz). Szosa przebija się przez wysoki las i po 15 km przecina trasę Koszalin - Bydgoszcz w Rzeczenicy (osada znana dawniej z hodowli pszczół i wydobywania bursztynu, dziś ośrodek gminny z tartakiem). Zatrzymujemy się na chwilę przed ceglanym kościołem z finezyjną pietą przy zewnętrznej ścianie prezbiterium.

Wiatr ucichł, nad polami świergoczą skowronki. Za malutkim Pokotulskiem bukowy las i Brda. W Przechlewie - dziś wieś, dawniej miasteczko o XIV-wiecznym rodowodzie - trafiamy do pensjonatu dla myśliwych w starej kamienicy bez szyldu. Zwiedzamy neogotycki kościół z początku minionego stulecia i ciekawszy, jednonawowy kościół parafialny św. Wojciecha z 1720 r. na planie łacińskiego krzyża, z drewnianą wieżą i barokowym ołtarzem. Skarbem gminy jest jednak przede wszystkim przyroda - 33 jeziora, Brda i wspaniałe lasy.

Pensjonat w Przechlewie - 5 przestronnych pokoi z łazienkami (18 łóżek), od 40 zł (my wytargowaliśmy 25), salon, kuchnia, ogród, wypożyczalnia rowerów, ul. Dworcowa 3, tel. 0 59 833 43 48

45 km do Chojnic

Szarym, wilgotnym rankiem jedziemy przez łąki i wsie. W kaszubskim Sępolnie mijamy miniaturowy, drewniany budynek straży pożarnej i dwór (obecnie dom nauczyciela) z parkiem. Pogoda szybko się poprawia, jeszcze przed południem robi się gorąco. Za Konarzynami las - to Zaborski Park Krajobrazowy. Droga wiedzie przez Małe Swornegacie, letnisko między jeziorem Krasińskim a Charzykowskim. Pedałujemy wzdłuż tego drugiego jeziora, skrajem Parku Narodowego Bory Tucholskie. W Charzykowach stromy podjazd odbija do Chojniczek, skąd widać mnóstwo kolorowych żaglówek (to na Jeziorze Charzykowskim w 1920 r. pojawiły się pierwsze w Polsce żaglówki, a w Chojnicach powstał pierwszy klub żeglarski).

Z kolejnego wzgórza jak na dłoni widać już czerwone dachy Chojnic. Prujemy w dół, na metę naszej wycieczki. Dostępu na rynek broni Brama Człuchowska z XIV w. (z trzech zachowała się tylko ta). Potężna, pięciokondygnacyjna budowla gotycka była kolejno punktem obserwacyjnym, arsenałem, więzieniem i dzwonnicą nieistniejącego już kościoła św. Ducha. Teraz mieści Muzeum Regionalne. Dobrze zachowały się mury obronne - bez trudu można wyobrazić sobie kształt średniowiecznego grodu.

Ratusz ulokowany w trzech połączonych kamienicach w północnej pierzei rynku pochodzi z początku XX w. Dwupiętrowy, neogotycki gmach z czerwonej cegły zaprojektowali berlińscy architekci. Podwyższa go schodkowy szczyt ze sterczynami, a uroku dodają modernistyczne dekoracje motywów roślinnych.

Najciekawszym zabytkiem sakralnym jest XIV-wieczny kościół św. Jana Chrzciciela. Trójnawowa świątynia z dobudowaną kaplicą Matki Bożej i kruchtą stoi na podmurówce z granitowych głazów. Główny portal znajduje się w czworokątnej wieży. W XVIII w. świątynia otrzymała barokowy wystrój, ale pod koniec XIX w. przywrócono jej gotycki charakter (koniecznie trzeba zobaczyć polichromie!). W 1555 r., kiedy rada miejska Chojnic, a z nią większość mieszkańców przyjęła luteranizm, protestanci siłą przejęli kościół (na ponad 50 lat). Nad bocznym wejściem napis: "Tu Moskal leży, który spadł z wieży" - wypadek zdarzył się w połowie XVIII w., gdy wojska rosyjskie na krótko zajęły miasto. W krypcie odnajdujemy grób Hermana Hana (1574-1627), wybitnego malarza, autora ołtarzy m.in. w Gdańsku Oliwie i Pelplinie.

W XVII stuleciu powstało w Chojnicach znane kolegium jezuickie. Obecny gmach szkoły, której frontową elewację zdobią pilastry i płyciny, pochodzi z połowy XVIII w. Po I rozbiorze, gdy rząd pruski skonfiskował dobra jezuickie, kolegium zamieniono w gimnazjum katolickie, które istnieje do dziś. Warto obejść cały budynek, zajrzeć na dziedziniec. Nie można ominąć późnobarokowego kościoła pojezuickiego - trójkondygnacyjną elewację frontową podkreślają pilastry i finezyjne gzymsy w górnej części wież, a na bocznej fasadzie wyróżniają się zdobienia okienne. Wnętrze urzeka harmonią misternych form (ambona, ołtarze, malowidła ścienne) i barw (dominuje beż i ciemny róż).

Odpoczywamy przy fontannie na odnowionym rynku, czytając o bitwie pod Chojnicami (1454 r.), w której wojska krzyżackie rozbiły armię Kazimierza Jagiellończyka.

Wkrótce odjeżdża pociąg - nie mamy czasu, by zwiedzić resztę miasta, m.in. bursę, szpital św. Karola Boromeusza, wieżę ciśnień, plac Jagielloński. Do dworca kolejowego prowadzi łagodny podjazd wzdłuż szpaleru okazałych kamienic z przełomu XIX i XX w. (m.in. reprezentacyjny hotel Polonia). Przed stacją elegancki bruk, a sam budynek wygląda niczym pałac.

Miasta w sieci

http://www.krzyz.pl

http://www.trzcianka.pl

http://www.tuczno.pl

http://www.przechlewo.pl

http://www.chojnice.pl

Historia pogranicza

W średniowieczu terenami tymi władali polscy i brandenburscy książęta. Od 1309 r. część północno-wschodnia (Chojnice, Czarne) znalazła się pod panowaniem Państwa Zakonnego, wróciła do Korony w 1466 r. po pokoju toruńskim. Podczas szwedzkiego potopu ziemia wałecka znalazła się na pierwszej linii frontu. Pogłębiały się podziały wyznaniowe - duża część ludności przyjęła luteranizm, ale intensywnie działała też kontrreformacja. Lokalne wojny religijne, pruskie najazdy i wojna siedmioletnia (1756-63) wyniszczyły i tak ubogie ziemie. Po I rozbiorze jedynie niewielki fragment - przejściowo - znalazł się w granicach Księstwa Warszawskiego. W okresie międzywojennym przebiegała tędy granica - podczas wycieczki przecinaliśmy ją parokrotnie, m.in. przekraczając Noteć czy szosę Chojnice-Bytów. Dziś stykają się tu trzy województwa: wielkopolskie, pomorskie i zachodniopomorskie.

Więcej o: