Grenlandia

Grenlandia posiada aż 85 proc. powierzchni tej największej w świecie wyspy pokrywa lód. Z okien samolotu wygląda ona jak wielka biała plama. Nazwa: Grenlandia, czyli w tłumaczeniu: Zielony Ląd, brzmi dość przekornie. Nadał ją w X w. Wiking Eryk Rudowłosy, którego niewątpliwie można uznać za ówczesnego mistrza reklamy

Grenlandia - zdjęcia

Grenlandia , tak naprawdę była zasiedlona długo przed przybyciem Wikingów. Badania wskazują, że już 5 tys. lat temu żyli na Grenlandii ludzie - przybysze z północnych terenów obecnej Kanady. Ale Wikingowie byli na pewno pierwszymi Europejczykami. Eryk Rudowłosy zdawał sobie sprawę, że nie jest to bynajmniej eden, naopowiadał więc towarzyszom z Islandii o zielonym lądzie, rzekomych ogrodach Grenlandii . Musiał być bardzo przekonywający - wkrótce wypłynęło z Islandii 25 statków z osadnikami w kierunku Grenlandii .

Grenlandia - na pewno Eryk mocno koloryzował, ale to prawda, że wolne od lodu 15 proc. obszaru Grenlandii latem faktycznie jest zielone. Lato jest tu krótkie, ale barwne - wśród ok. 500 gatunków roślin występuje nawet 5 odmian orchidei. Narodowa roślina Grenlandii to delikatny, różowy kwiat niviarsaq, tzn. "młoda dziewczyna". Brakuje natomiast prawdziwych drzew - krajobraz to na ogół surowa tundra i na południu - łąki.

Pogoda na Grenlandii - jak zimno jest tam właśnie teraz?

Grenlandia - z duchem czasu

Grenlandia ma ogromne terytorium, prawie siedem razy większe od Polski, zamieszkuje zaledwie 55 tys. osób.

Grenlandia - o mieszkańcach Grenlandii krążą różnorakie mity. Przede wszystkim trzeba pamiętać, że nazwa Eskimos ma obecnie znaczenie dość pogardliwe (dosłownie: ten, który jada surowe mięso). Lepiej więc o skośnookich, śniadych mieszkańcach Północy mówić Inuici.

Grenlandia - dlaczego nie całujecie się nosami? I nie mieszkacie w igloo? - pytają turyści, a Inuici patrzą na nich z politowaniem. Owszem, podstawowe zajęcia Inuitów nie zmieniły się - nadal łowią ryby, polują na foki i wieloryby (choć nikt już nie rzuca harpunem tylko korzysta z zamontowanych na statku działek), ale równocześnie mieszkają w domach wyposażonych w najnowsze urządzenia upraszczające życie, mają telefony komórkowe i oglądają na wideo najnowsze filmowe hity. Grenlandia to mimo wszystko nowoczesna wyspa.

Grenlandia - oczywiście, nie każdy kto mieszka na Grenlandii to Inuit. Nie brak tu Duńczyków oraz potomków mieszanych par (Duńczycy chętnie żenią się z Grenlandkami), a także rodowitych Grenlandczyków, wcale do Inuitów niepodobnych. - Widzisz, ja mam niebieskie oczy, blond włosy, a nigdy w mojej rodzinie nie było żadnego Europejczyka - mówi Dorte. Dziewczyna jest prawdziwą nacjonalistką - za Duńczykami nie przepada, a choć musiała się duńskiego uczyć w szkole, stara się tego języka nie używać. Z kolei Duńczycy na ogół nawet nie próbują uczyć się grenlandzkiego, który na równi z duńskim jest językiem urzędowym. - Strasznie trudny... - narzekają. Dla przykładu - co znaczy napis: "Ikuatdlajakaok"? Proste: "Ostrożnie, materiał łatwopalny!"

Południowa Grenlandia - tańczące góry lodowe

Grenlandia - polowanie na foki

Grenlandia - Ilulissat to czwarte co do wielkości miasto Grenlandii . Mieszka w nim "aż" 4,5 tys. ludzi. Jest tu muzeum grenlandzkiego polarnika - wręcz bohatera narodowego - Knuda Rasmussena (tu się urodził), jest galeria sztuki inuickiej, a także malowniczy kościółek ufundowany w XVIII w. przez wielorybników. Jednak turystów przyciąga głównie potężny lodowiec, któremu zawdzięcza się potężne góry lodowe pływające nie tylko po tutejszej zatoce Disko, ale docierające nawet dużo bardziej na południe, np. do ciepłych Bermudów. Kogo stać, może zafundować sobie lot helikopterem nad wielkim lodowym polem, ja wybieram wariant może męczący, ale darmowy - wędruję przez góry, aż w końcu dochodzę do białego bezkresu Grenlandii . Ciszę co i rusz przeszywa głuchy łoskot obsypujących się zwałów lodu. Codziennie lodowiec przesuwa się o 30 metrów. Ponoć gdyby stopiły się wewnętrzne lody Grenlandii , poziom światowych mórz i oceanów podniósłby się o 6,5 metra.

Grenlandia - tak naprawdę ogrom lodowych gór widać dopiero z morza. Mam okazję to docenić, kiedy jeden z rybaków - Hans Danielsen - zabiera mnie na polowanie na foki. Nasza niewiele większa od pontonu łódeczka, jakich tu wiele, pośród lodowych kolosów sięgających 80 m. wygląda mikroskopijnie. A przecież nad powierzchnię wody wystaje zaledwie jedna dziesiąta, czyli przysłowiowy czubek góry lodowej. Grenlandia posiada krystalicznie czysty lód, dla nich to produkt eksportowy - pocięty na bloki wysyłany jest np. do Japonii, gdzie po poćwiartowaniu kończy żywot w szklankach do drinków.

Grenlandia - my tymczasem wypatrujemy fok - mija godzina, dwie..., cztery. Hans zakłada rękawice z futra foki, ale sztucer ma przygotowany. Żuję suszonego halibuta - wcale mi nie smakuje, ale jestem tak głodna i zmarznięta, że mi wszystko jedno. Poza tym halibut jest jeszcze do przełknięcia, w przeciwieństwie do "mattaka" , jak nazywa się przesiąkniętą tranem słoninę z wieloryba.

Grenlandia - zegarek wskazuje północ, ale mimo to słońce świeci prosto w oczy- uroki białych nocy. Nagle Hans coś wypatrzył - łapie za sztucer i celuje. - E, za daleko, macha zrezygnowany. Nie tylko on wraca tego dnia bez łupu. Ja się w duchu cieszę - foki to takie miłe zwierzaki. Następnego dnia pilot śmigłowca powie nam, że sprytne foczki wylegiwały się w ogromnym stadzie w głębi fiordu, tam gdzie łódką, ze względu na spiętrzenie kry, wpłynąć się nie dało.

Grenlandia - psów więcej niż ludzi

Grenlandia - między grenlandzkimi miejscowościami nie ma dróg. Piechotą przez góry nikomu nie chce się wędrować (chyba, że turystom). Zresztą po co - zimą po zamarzniętym morzu można przejechać zaprzęgiem psim, latem - przepłynąć łodzią.

Grenlandia - najbardziej charakterystyczny odgłos północy Grenlandii to właśnie ujadające psy. Bywa, że jest ich 3-4 razy więcej niż mieszkańców osiedla. Latem przywiązane gdzie popadnie, nudzą się niemiłosiernie. Poza tym są wieczne głodne - karmi się je suszonymi rybami co najwyżej trzy razy w tygodniu. Za to zimą - znowu psy stają się dla ludzi ważne. W zaprzęgu jest ich zwykle 10-15. Na ulicach miasteczek często widać znaki: Uwaga, zaprzęgi! Kierowanie jest proste (na pozór) - jeśli chcemy skręcić w prawo krzyczymy "ili, ili, ili", w lewo to "iu, iu, iu". Ale wiosną na Grenlandii morze rozmarza i sanie trzeba zamienić na łodzie. Wcześniej były jeszcze kajaki. Szkielet takiego kajaka robiony był z kości wieloryba lub drewna, które przydryfowało do brzegów Grenlandii zwykle z Kanady, po czym konstrukcję obciągano foczą skórą i impregnowano tłuszczem. Dziś kajaki służą już tylko turystom i miłośnikom tradycji.

Grenlandia - mumie z Uummannaq

Grenlandia - najpopularniejszym, bo najtańszym środkiem masowego transportu są promy. Dwa z nich zostały niedawno odremontowane i przedłużone o 25 metrów, jak głoszą tabliczki w gdańskiej stoczni. Wierzę w solidność polskiego wykonania, ale kiedy wyglądam przez bulaj i nic nie widzę - taka jest mgła, aż tu nagle - dosłownie o 5 metrów od burty pojawia się góra lodowa, robi mi się nieswojo. Przypomina mi się "Titanic", jednak zaprzyjaźniony kapitan uspokaja - Żadnych wypadków do tej pory nie mieliśmy.

Grenlandia - po półtorej doby płynięcia z Iluilissat dopływamy do Uummannaq. To już 600 km na północ od linii kręgu polarnego, przedostatnie miejsce, do którego dociera prom. Wciśnięte w skały kolorowe domki, a nad nimi wielka, przypominająca serce skała tworzą widok, który uważany jest za jeden z najpiękniejszych na całej Grenlandii . Urządzam sobie wycieczkę w góry - moim celem jest "rezydencja letnia" świętego Mikołaja. Bo zdaniem Grenlandczyków i Duńczyków roznosiciel prezentów mieszka właśnie na Grenlandii . Dostaję nawet klucze do domku - w środku kikut choinki, ślady, że ktoś tu był, ale Mikołaja ani widu, ani słychu. Kilka dni później szukam go też w jego biurze, w stołecznym Nuuk - i tam go nie ma. -Pewnie ma wakacje. On się zjawia, gdy zimą przyjeżdża telewizja - informuje miejscowa dzieciarnia.

Grenlandia - w Uummannaq,w bardzo ciekawym zresztą muzeum, spotykam... Francuza. Jean-Michel przyjechał tu kilka lat temu i zauroczony Arktyką - został. Pracuje w muzeum, pomaga w miejscowym domu dziecka. W zeszłym roku był z dzieciakami na dwumiesięcznej wyprawie psimi zaprzęgami - pokonali wówczas 1,5 tys. km.

Grenlandia - chłopak ma ogromną wiedzę - opowiada mi o 500-letnich mumiach, które w 1972 roku dwóch myśliwych odkryło w jaskini po drugiej stronie fiordu. Pół godziny kutrem i tam jesteśmy. Mumie zostały wprawdzie zabrane do muzeum narodowego w Nuuk, ale w Qilaqitsoq są jeszcze inne grobowce. Francuz zdejmuje kamień z niepozornego kopca - widać szkielet i czaszkę z włosami. - Kiedy ziemia rozmarznie będziemy prowadzić tu badania - tłumaczy.

Grenlandia - safari przy lodowcu

Grenlandia - dla większości turystów przygoda z Grenlandią zaczyna się i kończy w Kangerlussuaq. To właśnie tutaj docierają samoloty Skandynawskich Linii Lotniczych SAS - jedynego europejskiego przewoźnika, jakim możemy dotrzeć na Grenlandię . Drogowskaz na lotnisku informuje: Biegun Północny - 3,5 godziny lotu, Kopenhaga - 4,2, Moskwa - 5,2.

Grenlandia - do 1960 roku Kangerlussuaq było amerykańską bazą wojskową, jedną z wielu na Grenlandii jakie założono w trakcie II wojny światowej, a potem utrzymano w związku z Zimną Wojną.

Grenlandia - pierwsze wrażenie z Kangerlussuaq to komary - niestety są tu ich całe chmary. Na szczęście nie przeszkadzają one specjalnie w wycieczkach - turystyczny standard to "Musk ox safari", czyli po prostu próby podejścia potężnie wyglądających, ale całkiem żwawych wołów piżmowych, oraz wycieczka do "Ice Cap", to znaczy - czoła lodowca. Tomy, lokalny przewodnik, pokazuje mi:-Jak pójdziesz przez te śniegi 100 km na wschód, dojdziesz do bazy, gdzie testuje się samochody. Okazuje się, że chętnych do spacerów w poprzek wyspy (1000 km po lodzie) nie brakuje. Grenlandia to wyzwanie. Zazwyczaj zajmuje to miesiąc...

Grenlandia - z miasteczka do najbliższej ściany lodowca jest 25 km. Jeśli mamy więcej czasu - warto zrobić z tego kilkudniową wędrówkę, bo po drodze jest sporo ładnych miejsc, jak choćby wodospady, czy góra zwana Głową Cukru. Przy odrobinie szczęścia może uda nam się oprócz wspomnianych wołów zobaczyć także renifery lub dumne orły. Jeśli mamy tylko jeden dzień, np. w oczekiwaniu na samolot, możemy skorzystać z propozycji prężnego miejscowego biura, albo wynająć samochód. To jedyne miejsce na Grenlandii , gdzie wynajmowanie pojazdu ma sens, bo i sieć dróg jest tu największa na całej wyspie - w sumie z 70 km (asfaltem pokryte są tylko nieliczne).

Grenlandia - strzeż się tupilaka

Grenlandia - w Nuuk (nazwa duńska - Gothab) - stolicy - spędzam Narodowy Dzień Grenlandii . Niektórzy zakładają z tej okazji strój inuicki. W przypadku panów nie jest on zbyt okazały - biała lub błękitna bluza z kapturem. Grenlandia słynie za to strojem kobiecym, jest on bardzo barwny. To chyba jedyne ubranie narodowe na świecie, w ramach którego kobiety noszą spodnie (jakie - z foczej skóry). Dzięki uprzejmości Lisy przymierzam strój - już samo jego założenie jest skomplikowane, ale chodzenie w futrzanych butach - kamikach, to dopiero sztuka.

Grenlandia - z okazji święta wszędzie wiszą grenlandzkie i duńskie flagi, odbywają się występy, festyny, wieczorem zaś - potańcówka w miejscowej świetlicy. Tu bawią się raczej starsi - tańczą polki (ale zupełnie inaczej niż u nas), biesiadują przy stołach. W pobliskim pubie trwa konkurencyjna impreza, głównie dla cudzoziemców i grenlandzkiej młodzieży - do tańca przygrywa amerykański band, alkohol leje się strumieniami. Przestępczości tu właściwie nie ma, jedyny problem to nadużywanie alkoholu - mówi mi poznany policjant.

Grenlandia - Nuuk to największa metropolia kraju. Mieszka tu 15 tys. ludzi, większość z nich w blokach lub segmentach jednorodzinnych. Eigil, właściciel jednej z lokalnych wytwórni muzycznych, pokazuje mi swoje blokowe mieszkanie. - Widzisz, mieszkanie jest fajne, ale szkoda, że architekt-Duńczyk, który nigdy tu nie był, nie wpadł na to, że balkon lepiej byłoby umieścić od strony morza, a nie ulicy - mówi. I dodaje: - Wiesz, mogę tu przez okno obserwować wieloryby!

Grenlandia - Eigil urządza mi wycieczkę po mieście - najładniej jest na starówce, jeśli można tak nazwać kilka malowniczych budynków, nad którymi króluje wzgórze z posągiem XVIII- wiecznego misjonarza rodem z Moraw, który rozpowszechniał tu luteranizm. Chrystianizację Grenlandii prowadzono już od XI wieku, ale niełatwo było zwalczyć rozpowszechnione wierzenia ludowe i autorytet szamanów. To z tamtych, pogańskich czasów wywodzą się tupilaki - magiczne figurki, które wysyłało się wrogom, by ich zabiły. Było to niekiedy ryzykowne, bo jeśli wrogowie mieli moc przewyższającą moc tupilaków, te wracały jak bumerang do inicjatora ich użycia, zabijając jego. Dziś tupilaki krzywdy nikomu nie czynią - ich wyobrażenia wyrzeźbione w kości wieloryba lub rogu renifera można kupić w każdym sklepie z pamiątkami.

Więcej o: