Liguria: spacer Drogą Miłości

Kiedy rano wysiada się z pociągu w Romaggiore i po szybkiej kawie rusza na zwiedzanie pierwszego z miasteczek Cinque Terre, już wiadomo, że będzie to jedna z piękniejszych przygód, jakimi uraczy nas Italia

W północno-zachodniej części Italii, nad brzegiem Morza Śródziemnego, rozłożyła się w kształcie banana - lub jak kto woli bumerangu - plażowo-górska prowincja Liguria. Jest tu wiele uroczych miasteczek i wiosek. Niektóre leżą na zboczach górskich (Portovenere, Telaro, Framura) lub w dolinach rzek (Bonassolla, Levanto, Chiavari). Inne na brzegach rozległych plaż (Sestri Levante, Lerici) ciągnących się do Genui i dalej aż do Portofino i San Remo. Ale jeśli szuka się czegoś wyjątkowego, trzeba odwiedzić pięć miasteczek tworzących Cinque Terre (Pięć Ziem): Manarolę, Monterosso al Mare, Corniglię, Vernazzę i Romaggiore - wszystkie na skalistym morskim brzegu między Portovenere a Levanto. Dzieli je półtoragodzinny spacer lub dziesięć minut jazdy koleją.

***

Każde z miasteczek Cinque Terre ma bardzo podobny układ urbanistyczny, niezmienny od XIV w. Były one (a częściowo są i teraz) miasteczkami rolniczymi i rybackimi. Miały też charakter obronny, o czym świadczą założenia urbanistyczne, m.in. zameczki broniące mieszkańców od strony morza. Miasta są zresztą trudno dostępne z każdej strony. Manarolę i Romaggiore wybudowano na wąskich i stromych ścianach skalistych wąwozów, Monterosso w szerokiej skalistej dolinie, Corniglię i Vernazzę na wysokich cyplach skalnych. We wszystkich znajdziemy kamienne, stare domy i nowsze budynki z cegły - niektóre powstały na fragmentach murów obronnych lub na starych fundamentach. Wszystkie lekko podniszczone przez wiatry, wypłowiałe od słońca i zawilgocone przez deszcze, z łuszczącą się i pleśniejącą malowniczo farbą. Przeważa kolor różowy i jego wszelkie odcienie, bladoczerwony i buraczkowy oraz wiele odmian żółtego aż po prawie srebrzysty. Lekko spadziste, niemal płaskie dachy pokrywa dachówka lub siwy łupek. Żaluzje, w dzień najczęściej zamknięte, są zielone i ciemnozielone. Rury kanalizacyjne i druty elektryczne często poprowadzono nonszalancko na ścianach od ulicy. Domy stoją jakby jedne na drugich, przypominając jaskółcze gniazda. Ściśle do siebie przylegają, tworząc niemal organiczne skupiska poprzecinane chaotycznie zaprojektowanymi wąskimi uliczkami, wspinającymi się w górę lub zbiegającymi w dół. Tak więc często czwarte piętro domu stojącego na stoku górskim jest na poziomie parteru domu przy kolejnej, biegnącej wyżej kamiennej uliczce. Domy są połączone ze sobą wysoko umieszczonymi, murowanymi łukami, a także... sznurami z suszącą się bielizną.

Nadbrzeża portowe i uliczki przylegające do skalistego brzegu morza zapchane są rybackimi łodziami (w Romaggiore bardzo utrudniają chodzenie po ulicach). Bywa, że stoliki kawiarniane rozstawione są niemal między łodziami - starannie umytymi, lecz wydzielającymi specyficzny rybi zapaszek. Ma to niepowtarzalny urok, choć pewnie nie dla wszystkich. W Manaroli łódki przenosi się z wody prosto na ulicę, czyli kilkanaście metrów wyżej, za pomocą małego dźwigu, a przed wypłynięciem z powrotem opuszcza na wodę.

***

We wszystkich miasteczkach Cinque Terre jest niezliczona liczba sklepików, winiarni, kafeterii, restauracyjek i restauracji. W każdym są także piękne kościoły; najczęściej z XIV w. W Romaggiore stoi kościół S. Giovanniego Battisty z 1340 r. rozbudowany w XIX w. - surowa fasada z rozetą zwieńczoną kamienną rzeźbą Chrystusa Zbawiciela z krzyżem w ręce. Jego fronton dekorują rzeźby czterech Ewangelistów naturalnej wielkości. Kościół S. Lorenzo w Manaroli (podobny do tego w Romaggiore i z tego samego okresu) jest trzynawowy, podparty w środku sześcioma grubymi, owalnymi kolumnami z marmuru. Nad ołtarzem przepiękny tryptyk z Madonną i Dzieciątkiem. W Corniglii gotycki kościół S. Pietro z 1335 r., prościutki i skromny - według mnie najpiękniejszy ze wszystkich w Cinque Terre - zamyka z jednej strony kameralny ryneczek. W Vernazzy patronką kościoła stojącego tuż nad skalistą zatoką jest S. Margherita d'Antiochia. Z wysmukłych okien mamy fantastyczny widok na pobliskie skały i rozbijające się o nie z dziką pasją morskie fale. W Monterosso, największym w Cinque Terre, króluje duży kościół S. Giovanniego Battisty il Borgo. W mrocznym, chłodnym wnętrzu rzucają się w oczy piękne figury świętych na ołtarzach, w paradnych aksamitno-batystowych strojach. Trochę wyżej i dalej na wzniesieniu czuwa nad miastem drugi, mniejszy kościół w stylu gotyku pizańskiego o ścianach z białych i ciemnozielonych marmurowych pasów (w innych kościołach pas ciemnozielony jest zastępowany przez ciemnoszary, czarny lub ciemnofioletowy - w zależności od barwy miejscowego budulca). Dziedzińce przed świątyniami wyłożone są płaskimi otoczakami z dna morskiego i plaż, ściśle ułożonymi na sztorc. Czarne, szare, białe lub ciemnofioletowe i ciemnozielone układają się w przeróżne wzory geometryczne i zoomorficzne, kolorystycznie harmonizując z fasadami kościołów.

***

Kiedy wcześnie rano wysiada się z pociągu w Romaggiore i po pierwszej szybkiej kawie rusza na zwiedzanie pierwszego z miasteczek Cinque Terre, już wiadomo, że będzie to jedna z piękniejszych przygód, jakimi uraczy nas Italia. Uliczki są jeszcze puste. Powoli otwierają się restauracje, piekarnie i kafeterie. Wystawia się na zewnątrz stoliki i krzesła, polewa wodą skwery, dziedzińce, podwóreczka i zakamarki. Starannie myje się miejsca na nadbrzeżach, gdzie o świcie wyładowano skrzynki z owocami morza. Ten ruch i krzątanina dotyczą głównej ulicy i paru przyległych do niej mniejszych uliczek między dworcem kolejowym a portem. Można opuścić Romaggiore i drogą wykutą na skalnym zboczu, biegnącą tuż nad morzem udać się do Manaroli, wkraczając na szlak Via dell'Amore prowadzący stąd przez pozostałe miasteczka aż do Monterosso (bilet kupiony w jakimkolwiek miejscu jest ważny na całej trasie). Idzie się wąską ścieżką, z jednej strony odgrodzoną balustradą od przepastnych skalistych uskoków, z drugiej - metalowymi sieciami pokrywającymi kruche skały. Czasami drogę nakrywa betonowy dach podparty rzędem kolumn. Poranny spacer po ścieżce turystycznej trwa około 20 minut.

Wędruje się więc powoli, widząc cały czas Manarolę, która, podobnie jak Romaggiore, leży na wysokich skałach nad samym morzem. Z wysokiego brzegu widać, jak w stronę nadbrzeża płynie statek wycieczkowy zabierający pasażerów z wszystkich okolicznych portów - od Portovenere do Sestri Levante. Od paru lat ścieżka z Manaroli do następnej miejscowości - Corniglii - jest nieczynna, trzeba więc tam dojechać pociągiem. Z peronu w Corniglii wdrapujemy się do miasteczka po stromych schodach (na szczęście dosyć wygodnych), by po kilkunastu minutach znaleźć się na przełęczy między dwiema jego częściami. Jedna, z dużym gotyckim kościołem, opiera się o uprawne zbocza górskie, druga, zabudowana zwarcie przy jednej wąskiej ulicy, stoi na wysuniętej w morze skale. Uliczka przecinająca miasteczko wypełniona sklepikami i restauracyjkami prowadzi do niedużego placyku z paroma wysokimi drzewami i maleńkim gotyckim kościółkiem. Na jego dachu jest krzyż, dyskretny i cieniutki, który wygląda jak narysowany ołówkiem na błękitnym niebie. Idąc dalej, natrafimy na kamienny taras, świetny punkt widokowy. Wisi na szczycie skalnym nad niemal pionową przepaścią, na której dnie huczy szmaragdowomalachitowe morze. Widać całą panoramę Cinque Terre - tarasowe poletka, mały port, dachy domów i wzgórza z maleńkimi wioskami na szczytach.

Najbardziej spodobało mi się w Corniglii zachowanie mieszkańców. Widać wyraźnie, że ich życie biegnie swoim rytmem i torem, a najazd turystów jest tylko dodatkiem ułatwiającym egzystencję, bo dającym zarobek. Tak jak przed setkami lat siedzą przed domami, rozmawiają, cieszą się dzieciakami, wnukami i sami sobą, i nie zwracają na nas uwagi. W czasie sjesty zamykają sklepiki, księża zamykają kościoły, bo to czas obiadu i odpoczynku (kościoły często otwarte są dla zwiedzających tylko przed i po mszach porannych i wieczornych). Choć mieszkańcy zachowują dystans do turystów, zawsze są bardzo uprzejmi.

Droga z Corniglii do Vernazzy (ciągle Via dell'Amore) przypomina tatrzańskie ścieżki pod reglami. Czasami prowadzi tuż nad urwiskami, ale cały czas wśród bujnej, śródziemnomorskiej roślinności, z widokiem na urwiste skały, kamieniste zatoki i gaje oliwne z rozpiętymi między drzewami nylonowymi, pomarańczowymi siatkami na spadające owoce. W dole widać ślady wąskiego nasypu i torów kolejowych - pozostałość po pierwszej kolejce wybudowanej w XIX w. Kiedy dochodzi się do Vernazzy, ze wzgórza roztacza się widok na zameczek królujący nad zatoką, położony na wysokich skałach z furią atakowanych przez morze. Vernazza to miasteczko z dużym placem - z jednej strony ograniczonym betonowym falochronem, a z drugiej piaskową plażą, kolorowymi domami i gotyckim kościołem. Plac zapchany jest restauracjami, których specjalnością są frutti di mare, spaghetti alla genovese i antipasti. W tawernach dalej od placu króluje pizza, którą je się nie przy stoliku, ale na murku czy na ławce. Wszyscy piją wodę z ulicznego kranu. Ruch ogromny zwłaszcza w południe, kiedy pociągi przywożą turystów z Monterosso i Corniglii. Na głównym placu wśród parasoli i stolików uwija się orkiestra, grając włoskie przeboje. Króluje atmosfera pikniku. Tylko w kościele, cichym i mrocznym, panuje atmosfera kontemplacji i miły chłód.

Z Vernazzy do Monterosso al Mare idzie się półtorej godziny drogą z widokiem na morze i wzgórza. Monterosso wyraźnie dzieli się na dwie części. Jedna, z wysoko pnącą się zabudową, zamkiem i dwoma kościołami, przypomina poprzednie miasteczka. Druga, większa, z nowymi domami, ma charakter wypoczynkowo-letniskowy. W starej części zaułki, podwóreczka z małymi ogródkami warzywnymi, pod murami domów donice z kwiatami, z bazylią, estragonem, szałwią. Pachnie to wszystko oszałamiająco, zwłaszcza wieczorami. Ale część współczesna dominuje nad starą, dlatego Monterosso al Mare nie jest tak zachwycające jak pozostałe miasteczka.

***

Sława winnic Cinque Terre sięga czasów Petrarki i Pliniusza Starszego. Uprawia się tu rzadko spotykane i oryginalne odmiany winorośli: bosco, albaralo i vermentino. Wino robi się na użytek własny i przyjezdnych, a nie na eksport. Z tych terenów, przede wszystkim z Monterosso, pochodzi wino Cinque Terre i doc Sciacchetra - słodkie, aromatyczne i intensywnie korzenne. Tu powstaje też limoncino - delikatny, słodki likier z cytryn lub skórek i soku limonek. Tutaj wreszcie można zjeść pyszne potrawy z sardynek i aliche - sardeli zasalanych według przepisów z czasów Imperium Rzymskiego. No i słynne pesto alla genovese.

Z kartą łatwiej

Cinque Terre to także park narodowy. By chronić kulturę, dziedzictwo i środowisko, kontroluje się liczbę turystów dzięki karcie Cinque Terre. Pozwala ona na korzystanie z wszelkich środków lokomocji na terenach parku, rezerwuje i zapewnia noclegi oraz umożliwia dostęp do wszystkich ścieżek, miejsc widokowych, piknikowych i stanowisk obserwacji ptaków. Można kupić kartę jedno-, trzy- lub siedmiodniową. Informacji udzielają specjalne punkty w miasteczkach, na stacjach kolejowych i w okolicznych miastach: La Specia, Lerici, Levanto.

W sieci

http://www.parconazionale5terre.it

info@parconazionale5terre.it

Więcej o: